– Spotykamy się w Krakowie – mieście, do którego przyjechałaś, gdy byłaś nastolatką...
Maja Bohosiewicz: To dla mnie powrót do przyjaciół i miejsc z czasów liceum. Kiedy miałam 15 lat, przeprowadziłam się tutaj z rodzinnych Żor. Zaczęłam wtedy naukę w liceum aktorskim. W Teatrze Słowackiego zagrałam pierwszą w życiu rolę, a na stadionie Wisły Kraków poznałam swoją miłość. Fajne czasy, ogromnie się cieszę, że właśnie tutaj kręcimy serial „Julia”.
– Od małego chciałaś być aktorką?
Maja Bohosiewicz: Jako dziecko mówiłam, że chcę dużo zarobić i mało robić. Chciałam być lichwiarką... (śmiech). Kiedy jednak dowiedziałam się, że pożyczanie pieniędzy na procent jest nielegalne, zmieniłam wymarzoną profesję. Taki miałam łeb do interesów! A tak na poważnie, to od dziecka wiedziałam, że chcę iść do szkoły aktorskiej.
– Ostatecznie jednak jej nie skończyłaś. Dlaczego?
Maja Bohosiewicz: Rzeczywistość zweryfikowała moje plany. Zdawałam do wszystkich szkół teatralnych w Polsce. Dochodziłam do ostatnich etapów, ale zawsze brakowało mi trochę szczęścia, żeby znaleźć się na liście przyjętych. Z perspektywy czasu nie żałuję. Ten czas zamiast na szkołę poświęciłam na intensywne poznawanie zawodu. Od czterech lat pracuję jako aktorka i dostaję coraz fajniejsze propozycje.
– A nie pomyślałaś wtedy, że może to jednak nie dla ciebie?
Maja Bohosiewicz: Nie. Nigdy nie wątpiłam w swoje umiejętności. Co roku do szkół aktorskich zdają tysiące osób, a przyjętych zostaje kilkadziesiąt. A potem na castingu nikt nie pyta, po jakiej jesteś szkole. Dostajesz tekst i próbujesz. Startuję na przesłuchaniach z dziewczynami po szkołach.
– Obecnie grasz w serialu „Julia”. Jaka jest twoja bohaterka?
Maja Bohosiewicz: Anita zakochuje się w każdym mężczyźnie, którego... nie może mieć.
– Jest podobna do ciebie?
Maja Bohosiewicz: Trochę z wyglądu. Charakterologicznie jesteśmy inne. Anita jest bardzo dobroduszna i naiwna.
Nikogo nie ocenia. Ja natomiast jestem bardziej ostrożna wobec
ludzi. Jestem za to tak samo otwarta i bezproblemowa jak Anita. Do tej pory grałam tylko negatywne postacie, cieszę się, że mam szansę zagrać tak pozytywną bohaterkę.
– Z grającą główną rolę w serialu Julią Rosnowską znałyście się wcześniej?
Maja Bohosiewicz: Owszem. Grałyśmy razem w „Londyńczykach”, a później spotkałyśmy się na jednym z castingów w Warszawie. Gdy zaczęłyśmy pracować na planie „Julii”, szybko znalazłyśmy wspólny język. Jesteśmy w tym samym wieku, mamy podobne zainteresowania. Spotykamy się często po zdjęciach, pijemy wino, gotujemy i rozmawiamy. Julka to fantastyczna dziewczyna.
– Czy to, że kręcisz serial w Krakowie, jest powodem, że coraz rzadziej pojawiasz się na warszawskich salonach?
Maja Bohosiewicz: Z chęcią chodzę na premiery filmowe oraz pokazy mody. Unikam imprez typu „rozdanie złotego palca”.
– Wracając do twojej kariery. Twoje marzenia?
Maja Bohosiewicz: Jestem zadowolona z tego, jak toczy się dotąd moja kariera. Dostaję różne propozycje. Jestem dumna z tego, że ostatnio udało mi się zagrać małą rolę u Agnieszki Holland w filmie „W ciemności”. Nie chcę jednak zapeszać. Jeżeli nadal będzie tak jak teraz, będę zadowolona.
– Od kilku lat trwa w polskim show-biznesie moda na promowanie się w programach rozrywkowych. Co zrobisz, jeśli zadzwonią z „Tańca z Gwiazdami”?
Maja Bohosiewicz: Jeżeli moją partnerką będzie Julia Rosnowska, zatańczę z wielką przyjemnością. Obie mamy „wybitne” poczucie rytmu. Byłoby przezabawnie.
Ewelina Zadrożna / Party