Lindsay Lohan - Księżniczka na dnie

Lindsay Lohan fot. ONS
Pięć lat temu Lindsay Lohan nazywana była nową Julią Roberts. A teraz? Aktorka wyszła właśnie z więzienia i od razu została przewieziona do kliniki odwykowej. Dlaczego upadła tak nisko?
/ 12.08.2010 07:31
Lindsay Lohan fot. ONS
Prosty sposób na życiową tragedię? Wystarczy jako dziecko stać się ulubienicą Ameryki, w wieku 14 lat zarobić pierwszy milion dolarów, a do tego mieć „rozrywkowych” rodziców i zaprzyjaźnić się z Paris Hilton… Wtedy katastrofa gotowa. Tak właśnie stało się z Lindsay.

Niegdyś niemal wszystkie amerykańskie media zachwycały się jej urodą i talentem. Dziś 24-letnią Lohan zajmują się głównie tabloidy, które opisują kolejne etapy jej coraz bardziej dramatycznego upadku. W ich relacjach jest wszystko: narkotyki, alkohol, orgie, lesbijskie romanse, próby samobójcze, aresztowania, procesy sądowe. Brakuje tylko refleksji nad tym, co zrobić, aby Lindsay nie dołączyła do grona innych zagubionych gwiazd – Rivera Phoenixa, Heatha Ledgera czy Brittany Murphy – dla których podobne ekscesy zakończyły się przedwczesną śmiercią.

Sąd nie wierzy łzom
Choć w jej życiorysie nie brakuje paskudnych dni, to pierwszy wtorek lipca tego roku Lindsay zapamięta jako jeden ze swoich najgorszych momentów. To tego dnia usłyszała z ust sędziny Marshy Revel niepodlegający apelacji wyrok – 90 dni więzienia, a potem tyle samo przymusowego pobytu w klinice odwykowej. Wyrok jest tak surowy, bo aktorka złamała poprzedni nakaz sądu. Trzy lata temu, prowadząc po pijanemu auto, Lohan spowodowała (nie po raz pierwszy!) wypadek. Wtedy potraktowano ją pobłażliwie. Dostała trzy lata w zawieszeniu i skierowanie na odwyk. Dodatkowo w wyznaczonych terminach musiała się stawiać przed komisją, która oceniała, czy gwiazda stosuje się do zaleceń terapeutów. Lindsay przestrzegała tych zasad przez dwa lata, aż do maja tego roku, kiedy to zamiast kolejny raz stanąć przed komisją, pojechała na festiwal do Cannes. „Byłam pewna, że mój okres warunkowy już się zakończył i wypełniłam wszystkie zadania”, tłumaczyła potem na rozprawie. Sędzina okazała się jednak nieczuła na jej łzy, rozmazaną na twarzy mascarę i dziesiątki zużytych chusteczek. 20 lipca aktorka stawiła się w więzieniu w Lynwood, w którym trzy lata temu spędziła (przed wpłaceniem kaucji) 84 minuty. Teraz miała na przemyślenie swojego życia więcej czasu, bo opuściła je po dwóch tygodniach – 2 sierpnia...

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


Nie ma jak u mamy
Prasa za upadek Lohan obwinia głównie jej matkę – Dinę. Marząca o hollywoodzkiej karierze gospodyni domowa przelała na córkę swoje niespełnione ambicje. To ona wysłała zdjęcia trzyletniej pociechy do agencji reklamowych. To ona zabierała ją na castingi. A kiedy za sprawą filmu „Nie wierzcie bliźniaczkom” w 1998 roku Lohan stała się gwiazdą, to ona na puszczała na nią paparazzich. „Fotoreporterzy wiedzieli, kiedy i gdzie spotykam się z przyjaciółmi, idę na basen albo do kina. Długo nie wiedziałam, skąd mają te wiadomości, aż dotarło do mnie, że ich informator co wieczór serwuje mi kolację i z uśmiechem pyta, jak mi minął dzień”, zwierzyła się kiedyś Lohan.

Aktorka wyprowadziła się z domu po 16. urodzinach. Przez kilka lat mieszkała w osławionym hotelu Chateau Marmont – miejscu tajnych schadzek gwiazd. To wtedy zaprzyjaźniła się z Paris Hilton i Britney Spears, które wciągnęły ją w świat zakrapianych alkoholem i posypanych kokainą imprez. Wystarczyło kilka miesięcy, aby Lohan z aktorki, którą zachwyciła się sama Meryl Streep (zagrały razem w filmie „Ostatnia audycja”), zamieniła się w wymiotującą (z powodu pijaństwa) na oczach paparazzich skandalistkę. Kolejny szok wzbudził jej lesbijski romans z didżejką Samanthą Ronson i domniemane próby samobójcze, gdy ta ją rzuciła.

Mimo że Lindsay ma zszarganą reputację, producenci ciągle zasypują ją propozycjami. „Jako królowa ludzkich nieszczęść Lohan nadal budzi zainteresowanie widzów. Jednak dla własnego dobra powinna zrobić sobie przerwę i na kilka lat wyjechać jak najdalej od Hollywood. Bo tu na razie nie czeka ją nic dobrego”, ostrzegł gwiazdę w komentarzu do wyroku telewizyjny magazyn „E!”. Pytanie tylko, czy Lindsay miała w celi telewizor…       

Alek Rogoziński / Party

Redakcja poleca

REKLAMA