Z chwilą, gdy Adam Darski zyskał status chłopaka Dody, chcąc nie chcąc trafił do panteonu polskich celebrytów. Z księcia ciemności stał się księciem tabloidów, zwłaszcza za sprawą zdiagnozowanej u niego białaczki. Sprawę jego choroby nagłaśniała Doda. Dzięki temu znaleziono dla niego dawcę. Nergal wyzdrowiał, rozstał się z Dodą, rozpoczął solową karierę na łamach plotkarskich serwisów.
Po tym jak wróciły mu siły witalne, stawił się w sądzie, by odpowiedzieć za podpalenie i podarcie Biblii na jednym z koncertów Behemotha. Sprawa ta ciągnęła się za nim od czterech lat i ku oburzeniu polityków Prawa i Sprawiedliwości, jak również Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami zakończyła się uniewinnieniem muzyka, ponieważ sąd nie chciał ingerować w wyznaczanie granic wolności wyrazu artystycznego. Szatan znowu zwyciężył. Niech żyje Szatan - obwieścił na Facebooku zadowolony Nergal, czym jak było do przewidzenia, wywołał lawinę krytyki ze strony środowisk katolickich.
Prawdziwa burza wokół Nergala rozpętała się wraz z chwilą, gdy książę ciemności został jednym z jurorów emitowanego przez TVP2 muzycznego talent show The Voice of Poland. Pomimo tego, że zgodnie z umową Darski ma zakaz wypowiadania się na tematy związane z religią, pomimo tego, że w pierwszym odcinku dał się poznać jako całkiem przyjemny gość, biskup Wiesław Mering, jak również Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy potępiają decyzję władz telewizji publicznej. Zdaniem Meringa, Nergal mając do dyspozycji ekran publicznej telewizji, będzie mógł łatwiej głosić swoje trucicielskie nauki. Zdaniem tych drugich: Zgoda na udział w programie Adama Darskiego jest równoznaczna ze zgodą na promowanie satanizmu w naszym kraju, jawnym przyzwoleniem władz na profanowanie symboliki chrześcijańskiej. Oliwy do ognia dolał prezes Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, doktor Bolesław Karcz, który porównał zatrudnienie Nergala do promowania pedofilii czy jakiegoś guru groźnej sekty.
Biskup nawołuje do nie płacenia abonamentu, jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie. Karcz porównuje udział Nergala w tym programie do promowania pedofilii. Świat staje na głowie. Gdy przed Pałacem Prezydenckim rozgrywała się szopka pod hasłem "obrońcy krzyża", Kościół w osobach swoich hierarchów umywał ręce, czekając aż sprawą zajmą się "władze kraju i autorytety", tchórzliwie oddając inicjatywę zgromadzonym pod krzyżem ludziom, którzy bezkarnie żonglując hasłami "wiara", "Polska", "Katyń" obrażali uczucia swoich rodaków. W tym świetle nagonka na Nergala trąci hipokryzją i właściwie niczemu nie służy. Kto nie chce, nie będzie oglądał tego programu, a nawet jeśli będzie go oglądał, nie uświadczy w nim satanistycznych symboli. Zamiast wtrącać się do show biznesu Kościół powinien zająć się swoimi sprawami, bo kto, jeśli nie on ma najwięcej do powiedzenia w sprawie pedofilii...
Fot. MW Media