Al Pacino - Wyliniała grzywa Ojca Chrzestnego
Al Pacino należy do tych mężczyzn, którym nic tak dobrze w życiu nie wyszło jak... włosy. Oczywiście żartujemy, bo akurat jemu jeszcze parę innych rzeczy też udało się osiągnąć, łącznie ze zdobyciem Oscara za rolę w dramacie „Zapach kobiety”. Jednak od kilku lat gwiazdor pojawia się w prasie nie za sprawą kreacji filmowych, ale właśnie swojej koafiury. Gdy bowiem parę lat temu Pacino zauważył, że jego czupryna mocno się przerzedza, najwyraźniej uznał, że pokazywanie łysych plam na głowie nie przystoi filmowemu ojcu chrzestnemu. Zamiast jednak zastosować najprostszy (i lubiany przez płeć piękną!) wariant „a'la Bruce Willis” i ogolić się na zero, postanowił zafundować sobie implanty. Oceniając po tym, co nosi na głowie, nie trafił do najlepszej z hollywoodzkich klinik. „Uczesanie Ala zdaje się żyć własnym życiem, niezależnym od jego właściciela”, napisali nie tak dawno twórcy słynnych Złotych Malin (czyli anty-Oscarów), przyznając aktorowi i jego implantom nominację do swojej nagrody w kategorii „najgorszy filmowy duet roku”.
na zdj. Al Pacino
1
z
6
fot. FOTOLINK
Miejsce 6
Paris Hilton - Wielka stopa Paris
Choć Paris Hilton nie słynie z wielu talentów (za swoje role zdobywa tylko Złote Maliny, a jej płytę krytycy określili mianem „idiotyzmu zaklętego w nuty”), to wydawać by się mogło, że przynajmniej jej uroda jest nieskazitelna. Nie do końca! Najpopularniejsza dziedziczka świata nie tylko bowiem żyje na wysokiej stopie, ale jest także właścicielką równie okazałej... stopy. Paris Hilton nosi buty w rozmiarze 42 (a w przypadku niektórych kolekcji nawet 43!) i ma wieczne kłopoty z kupieniem odpowiednich modeli. Wielcy kreatorzy – a oczywiste jest, że tylko ich obuwie może nosić miss Paris – kończą bowiem rozmiarówkę na nieco mniejszym rozmiarze. Gdy jednak jest się Paris Hilton , szybko można znaleźć na to lekarstwo. W zeszłym roku dziedziczka przedstawiła światu stworzoną przez siebie kolekcję butów w rozmiarach 41–44. I choć krytycy naśmiewali się, że poza nią samą pantofelki z metką „Paris H” będą nosić tylko transwestyci, to kolekcja bucików optycznie zmniejszających stopy stała się hitem. Jak widać, nie tylko Paris Hilton ma tak „duży” problem...
na zdj. Paris Hilton
Paris Hilton - Wielka stopa Paris
Choć Paris Hilton nie słynie z wielu talentów (za swoje role zdobywa tylko Złote Maliny, a jej płytę krytycy określili mianem „idiotyzmu zaklętego w nuty”), to wydawać by się mogło, że przynajmniej jej uroda jest nieskazitelna. Nie do końca! Najpopularniejsza dziedziczka świata nie tylko bowiem żyje na wysokiej stopie, ale jest także właścicielką równie okazałej... stopy. Paris Hilton nosi buty w rozmiarze 42 (a w przypadku niektórych kolekcji nawet 43!) i ma wieczne kłopoty z kupieniem odpowiednich modeli. Wielcy kreatorzy – a oczywiste jest, że tylko ich obuwie może nosić miss Paris – kończą bowiem rozmiarówkę na nieco mniejszym rozmiarze. Gdy jednak jest się Paris Hilton , szybko można znaleźć na to lekarstwo. W zeszłym roku dziedziczka przedstawiła światu stworzoną przez siebie kolekcję butów w rozmiarach 41–44. I choć krytycy naśmiewali się, że poza nią samą pantofelki z metką „Paris H” będą nosić tylko transwestyci, to kolekcja bucików optycznie zmniejszających stopy stała się hitem. Jak widać, nie tylko Paris Hilton ma tak „duży” problem...
na zdj. Paris Hilton
2
z
6
fot. STUDIO 69
Miejsce 5
Kasia Kowalska - Pumeks na piegi
Rok temu w internetowej ankiecie amerykańskiego miesięcznika „In Style” ponad 55 procent facetów stwierdziło, że piegi u kobiet są sexy. Szkoda, że kilkanaście lat temu owego męskiego „vox populi” nie znała Kasia Kowalska . Piegi stały się bowiem zmorą jej dzieciństwa. „Jako nastolatka nie znosiłam swojego odbicia w lustrze. Starałam się zaglądać do niego jak najrzadziej w obawie, że zobaczę kolejne złote plamki na twarzy – zwierzała się w jednym z wywiadów. – Miałam paranoję na punkcie piegów! Tarłam je pumeksem, stosowałam wybielające maseczki, unikałam słońca, które jak na złość uwielbiałam. Płakałam, kiedy brat dokuczał mi, że opalałam się przez sito, i marzyłam o jasnej cerze”. Teraz, po latach, piosenkarka przyznaje, że zdołała się pogodzić z tym, że nigdy się nie pozbędzie swoich małych „przyjaciółek”, i nawet nie wysila się zbytnio, by je ukryć pod warstwą makijażu. „Prawda jest taka, że uroda bierze się z wewnątrz. Ta zewnętrzna to tylko pozory, które w dodatku zmieniają się nieustannie z biegiem lat”, sumuje ze śmiechem Kasia Kowalska .
na zdj. Kasia Kowalska
Kasia Kowalska - Pumeks na piegi
Rok temu w internetowej ankiecie amerykańskiego miesięcznika „In Style” ponad 55 procent facetów stwierdziło, że piegi u kobiet są sexy. Szkoda, że kilkanaście lat temu owego męskiego „vox populi” nie znała Kasia Kowalska . Piegi stały się bowiem zmorą jej dzieciństwa. „Jako nastolatka nie znosiłam swojego odbicia w lustrze. Starałam się zaglądać do niego jak najrzadziej w obawie, że zobaczę kolejne złote plamki na twarzy – zwierzała się w jednym z wywiadów. – Miałam paranoję na punkcie piegów! Tarłam je pumeksem, stosowałam wybielające maseczki, unikałam słońca, które jak na złość uwielbiałam. Płakałam, kiedy brat dokuczał mi, że opalałam się przez sito, i marzyłam o jasnej cerze”. Teraz, po latach, piosenkarka przyznaje, że zdołała się pogodzić z tym, że nigdy się nie pozbędzie swoich małych „przyjaciółek”, i nawet nie wysila się zbytnio, by je ukryć pod warstwą makijażu. „Prawda jest taka, że uroda bierze się z wewnątrz. Ta zewnętrzna to tylko pozory, które w dodatku zmieniają się nieustannie z biegiem lat”, sumuje ze śmiechem Kasia Kowalska .
na zdj. Kasia Kowalska
3
z
6
fot. ONS
Miejsce 4
Matthew McConaughey - Brzuszek czy bębenek?
Nikt na świecie nie walczy chyba ciężej o idealną sylwetkę niż Matthew McConaughey . Aktor gdy nie biega, to surfuje. Jak zejdzie z deski, natychmiast robi pompki, boksuje, podskakuje na skakance albo jeździ na rowerku. Wystarczy poobserwować go przez kilka godzin, aby człowiek poczuł się zwolniony z wszelkich wysiłków fizycznych, bo aktor odwala robotę za pół planety. Nie bez przyczyny. Matthew ma silne tendencje do przybierania na wadze i gdy tylko na parę tygodni odpuści sobie fizyczne katusze, jego brzuszek z miejsca zaczyna zmieniać kształt z płaskiego na okrągły. A ponieważ Matthew McConaughey (w dzieciństwie rumiane dziecię z ksywką „naleśnik”) nie lubi przypominać Danny’ego DeVito, więc i rzadko kiedy pozwala sobie na dłuższe lenistwo. Cóż, nikt nie powiedział, że walka z kompleksami jest łatwa.
na zdj. Matthew McConaughey
Matthew McConaughey - Brzuszek czy bębenek?
Nikt na świecie nie walczy chyba ciężej o idealną sylwetkę niż Matthew McConaughey . Aktor gdy nie biega, to surfuje. Jak zejdzie z deski, natychmiast robi pompki, boksuje, podskakuje na skakance albo jeździ na rowerku. Wystarczy poobserwować go przez kilka godzin, aby człowiek poczuł się zwolniony z wszelkich wysiłków fizycznych, bo aktor odwala robotę za pół planety. Nie bez przyczyny. Matthew ma silne tendencje do przybierania na wadze i gdy tylko na parę tygodni odpuści sobie fizyczne katusze, jego brzuszek z miejsca zaczyna zmieniać kształt z płaskiego na okrągły. A ponieważ Matthew McConaughey (w dzieciństwie rumiane dziecię z ksywką „naleśnik”) nie lubi przypominać Danny’ego DeVito, więc i rzadko kiedy pozwala sobie na dłuższe lenistwo. Cóż, nikt nie powiedział, że walka z kompleksami jest łatwa.
na zdj. Matthew McConaughey
4
z
6
fot. KAPIF
Miejsce 3
Agnieszka Chylińska - Co drugi ząb wystąp!
Kiedy Agnieszka Chylińska pojawiła się na polskiej scenie muzycznej w połowie lat 90., wyglądała… hm – jak by to ładnie określić? – oryginalnie. Przygarbiona, kanciasta, z mysimi włosami i szparami między zębami daleka była od kobiecego ideału urody. Mimo to szybko stała się wzorem dla zbuntowanych nastolatek, które zaczęły naśladować jej styl – łącznie z robieniem sobie charakterystycznej przerwy między jedynkami. I wtedy Agnieszka zrobiła im psikusa i najpierw na kilkanaście miesięcy dała się zakuć w aparat ortodontyczny, a następnie zafundowała sobie implanty, wyznając przy tym, że nigdy nie uważała, aby jej fatalny zgryz był powodem do dumy. Plotkowano, że za swój „hollywoodzki uśmiech” zapłaciła prawie 100 tysięcy. Nawet jeśli to prawda, to i tak może być dumna z efektu. Jej zęby można bowiem pokazywać jako wzór perfekcyjnej roboty protetycznej, a sama wokalistka poszła za ciosem i z babochłopa zamieniła się w seksowną (acz nadal ostrą!) piękną kobietę. Brawo!
na zdj. Agnieszka Chylińska
Agnieszka Chylińska - Co drugi ząb wystąp!
Kiedy Agnieszka Chylińska pojawiła się na polskiej scenie muzycznej w połowie lat 90., wyglądała… hm – jak by to ładnie określić? – oryginalnie. Przygarbiona, kanciasta, z mysimi włosami i szparami między zębami daleka była od kobiecego ideału urody. Mimo to szybko stała się wzorem dla zbuntowanych nastolatek, które zaczęły naśladować jej styl – łącznie z robieniem sobie charakterystycznej przerwy między jedynkami. I wtedy Agnieszka zrobiła im psikusa i najpierw na kilkanaście miesięcy dała się zakuć w aparat ortodontyczny, a następnie zafundowała sobie implanty, wyznając przy tym, że nigdy nie uważała, aby jej fatalny zgryz był powodem do dumy. Plotkowano, że za swój „hollywoodzki uśmiech” zapłaciła prawie 100 tysięcy. Nawet jeśli to prawda, to i tak może być dumna z efektu. Jej zęby można bowiem pokazywać jako wzór perfekcyjnej roboty protetycznej, a sama wokalistka poszła za ciosem i z babochłopa zamieniła się w seksowną (acz nadal ostrą!) piękną kobietę. Brawo!
na zdj. Agnieszka Chylińska
5
z
6
fot. FOTOLINK
Miejsce 2
Cameron Diaz - Pryszcze Pani Lato
Według analizy kolorystycznej Cameron Diaz to klasyczna Pani Lato. Aktorka ma delikatną, różowawą cerę, jej oczy są niebiesko-zielonkawe, źrenice mleczne, a biel białka złamana pomarańczową barwą. Zgodzicie się, że to piękny opis. Teraz jednak należy do tej sielanki dodać łyżkę dziegciu i zdradzić tajemnicę, którą hollywoodzka gwiazda ukrywa pod toną make-upu, w którym z reguły pokazuje się na imprezach i planie filmowym. Otóż Cameron Diaz ma... pryszcze! „Od najmłodszych lat cera to mój ogromny kompleks – wyznaje szczerze aktorka. – Jako nastolatka chodziłam od dermatologa do dermatologa i wypróbowałam chyba wszystkie specyfiki na cerę, jakie kiedykolwiek wynaleziono. Przemysł farmakologiczny powinien mi przyznać jakiegoś swojego Oscara”. Mimo to twarzy Cameron Diaz nadal daleko do ideału i dlatego aktorka nigdy nie pokazuje się publicznie bez makijażu. „Mogę nie mieć przy sobie karty kredytowej, telefonu, ba, nawet szczotki do włosów. Z puderniczką nie rozstaję się jednak nigdy!”, zapewnia gwiazda.
na zdj. Cameron Diaz
Cameron Diaz - Pryszcze Pani Lato
Według analizy kolorystycznej Cameron Diaz to klasyczna Pani Lato. Aktorka ma delikatną, różowawą cerę, jej oczy są niebiesko-zielonkawe, źrenice mleczne, a biel białka złamana pomarańczową barwą. Zgodzicie się, że to piękny opis. Teraz jednak należy do tej sielanki dodać łyżkę dziegciu i zdradzić tajemnicę, którą hollywoodzka gwiazda ukrywa pod toną make-upu, w którym z reguły pokazuje się na imprezach i planie filmowym. Otóż Cameron Diaz ma... pryszcze! „Od najmłodszych lat cera to mój ogromny kompleks – wyznaje szczerze aktorka. – Jako nastolatka chodziłam od dermatologa do dermatologa i wypróbowałam chyba wszystkie specyfiki na cerę, jakie kiedykolwiek wynaleziono. Przemysł farmakologiczny powinien mi przyznać jakiegoś swojego Oscara”. Mimo to twarzy Cameron Diaz nadal daleko do ideału i dlatego aktorka nigdy nie pokazuje się publicznie bez makijażu. „Mogę nie mieć przy sobie karty kredytowej, telefonu, ba, nawet szczotki do włosów. Z puderniczką nie rozstaję się jednak nigdy!”, zapewnia gwiazda.
na zdj. Cameron Diaz
6
z
6
fot. ONS
Miejsce 1
Prince - (Za) mały książę
Są na świecie kobiety, dla których Prince jest symbolem seksu. Panie te najwyraźniej są fankami (lubianego skądinąd przez mężczyzn) twierdzenia głoszącego, że „rozmiar nie ma znaczenia”. Wokalista nie należy bowiem do wielkoludów. Choć stara się, jak może, ukryć swój prawdziwy wzrost, to nawet w towarzystwie filigranowej Madonny prezentuje się mikrutko. Przy jego 150 (z małym hakiem) centymetrach nie dziwią więc desperackie próby dodania sobie nieco wzrostu. Księcia można więc z reguły podziwiać albo na wysokich obcasach, albo na koturnach. Swego czasu Prince próbował także dodawać sobie centymetrów od drugiej strony, obnaszając meloniki albo uczesania w stylu „a oto gniazdo dużego ptaka”. Mimo to nigdy nikt nie określił go mianem „człowieka średniego wzrostu”. Swoją drogą po co te wszystkie sztuczki? W końcu małe jest piękne! W przypadku Prince'a , a zwłaszcza jego muzyki, maksyma ta sprawdza się idealnie.
na zdj. Prince
Prince - (Za) mały książę
Są na świecie kobiety, dla których Prince jest symbolem seksu. Panie te najwyraźniej są fankami (lubianego skądinąd przez mężczyzn) twierdzenia głoszącego, że „rozmiar nie ma znaczenia”. Wokalista nie należy bowiem do wielkoludów. Choć stara się, jak może, ukryć swój prawdziwy wzrost, to nawet w towarzystwie filigranowej Madonny prezentuje się mikrutko. Przy jego 150 (z małym hakiem) centymetrach nie dziwią więc desperackie próby dodania sobie nieco wzrostu. Księcia można więc z reguły podziwiać albo na wysokich obcasach, albo na koturnach. Swego czasu Prince próbował także dodawać sobie centymetrów od drugiej strony, obnaszając meloniki albo uczesania w stylu „a oto gniazdo dużego ptaka”. Mimo to nigdy nikt nie określił go mianem „człowieka średniego wzrostu”. Swoją drogą po co te wszystkie sztuczki? W końcu małe jest piękne! W przypadku Prince'a , a zwłaszcza jego muzyki, maksyma ta sprawdza się idealnie.
na zdj. Prince