Finał w sądzie?
Powód rozwodu? Pojawiały się spekulacje, że jest nim blondwłosa członkini fanklubu Krzysztofa Ibisza, a obecnie jego asystentka Paulina Piosik (21), którą poznał podczas kręcenia teleturnieju „Gra w ciemno”. Plotkowano, że Krzysztof spędził święta Bożego Narodzenia w towarzystwie Pauliny i jej rodziny. Ponoć ta sytuacja miała przypieczętować koniec jego małżeństwa. Jak przystojny prezenter odnosi się do tych rewelacji? – Nie zamierzam komentować plotek dotyczących mojego życia prywatnego. Nie ma to najmniejszego sensu. Pracuję w tej branży 16 lat i różne rzeczy o mnie pisano – mówi w rozmowie z „Party” Krzysztof Ibisz. – Część rzeczy, która pojawiła się ostatnio w pismach, godzi w moje dobre imię. Informacje, które tam zamieszczono, wymagają procesu. Moi prawnicy już napisali stosowne pisma i ta sprawa na pewno znajdzie swój finał w sądzie – ucina.
Idealny zięć
Mówi się, że każda teściowa chciałaby mieć Krzysztofa Ibisza za... zięcia. Bo przystojny, sympatyczny, utalentowany.
– To bardzo miłe, cieszę się, że taka opinia krąży – śmieje się showman. Mimo to Ibisz nie ma szczęścia do związków. Kiedy ponad 10 lat temu poznał Annę Zejdler, wydawało się, że to miłość na całe życie. Były romantyczne oświadczyny pod włoską fontanną di Trevi, ślub jak z bajki transmitowany przez telewizję TVN. Małżonkowie snuli plany o budowie domu w Konstancinie i trójce dzieci. Wkrótce pojawił się syn Maksymilian. Kiedy wydawało się, że nic nie zakłóci szczęścia, gruchnęła wiadomość o rozwodzie pary. Spekulowano, że powodem była praca. Krzysztof większość czasu spędzał we Wrocławiu, gdzie prowadził reality show „Bar”, Anna została naczelną jednego z magazynów w Warszawie. Trzeba przyznać, że rozwiedli się z klasą – bez oskarżeń, spokojnie porozumieli się w sprawie podziału opieki nad synkiem. Krzysztof podkreślał, że ceni eksżonę za mądrość, bo nie próbuje nastawiać dziecka przeciw niemu. Starał się, by Maksymilian nie odczuwał rozstania rodziców. Poświęcił się pracy, nie szukał nowej miłości.
Przyszła sama. I właściwie nie nowa, ale stara, bo sprzed 20 lat! Spotkał swoją dziewczynę z czasów liceum. Z Anną Nowak poznali się w ognisku teatralnym na warszawskiej Ochocie. Wtedy miłość nastolatków nie przetrwała. Anna wyjechała z Polski, bo zaczęła występować w niemieckim serialu „Lindenstrasse”. Kiedy spotkali się 20 lat później, uczucie odżyło. Ona cieszyła się jak dziecko, gdy Krzysztof Ibisz po raz pierwszy zostawił swoją szczoteczkę do zębów w jej łazience. On rozklejał w całym jej mieszkaniu karteczki z zapewnieniami o miłości. Pobrali się trzy lata temu. Niedługo później dumny Krzysztof obwieszczał: „Będę miał syna”. Do dziś Vincent, młodszy syn, i Maksymilian są dla niego najważniejszymi osobami na świecie. Próby czasu nie przetrwało jednak jego drugie małżeństwo. Dlaczego? Jedni twierdzą, że parę znów podzieliła praca, inni, że uczucie nastolatków okazało się za słabe na dorosłe życie. I wbrew plotkom o zauroczeniu asystentką wszystko wskazuje na to, że Krzysztof chce się poświęcić swojej największej miłości. Pracy.
Marzenie o filmie
„Jestem pracoholikiem i jest to rodzaj zniewolenia”, przyznawał otwarcie Krzysztof w wywiadzie dla „Vivy!”. W minionym roku prowadził nowy program „Kłamczuch”, czwartą edycję show „Jak Oni śpiewają”, która zyskała rekordową oglądalność, oraz razem z Agatą Młynarską i Joanną Liszowską zabawę sylwestrową na warszawskim placu Konstytucji. 2009 rok zapowiada się dla prezentera równie pracowicie. I nie będą to tylko „Jak Oni śpiewają” i „Kłamczuch”. – Mam propozycję nowego widowiska od telewizji Polsat, ale na razie jeszcze nie mogę zdradzić tytułu. Myślę, że pokażę się telewidzom w zupełnie nowej roli. Rozwinie się też mój wątek w serialu „M jak miłość”, gdzie gram postać Adama Butora – zdradza nam Krzysztof Ibisz. Cieszy się z nowych wyzwań, bo – jak sam przyznaje – praca w telewizji była jego marzeniem jeszcze za czasów studenckich.
– Zrealizowałem wtedy mój pierwszy film. W prezencie, zupełnie za darmo, zagrali w nim aktorzy teatru Studio, w którym wtedy pracowałem, m.in. Marek Walczewski z żoną. Zmontowałem go na profesjonalnej taśmie, wysłałem na Concordia University w Kanadzie i... zostałem studentem kierunku Media Prodaction (reżyseria filmowa) – wspomina dziennikarz. By zarobić na czesne, Krzysztof przygotowywał sałatki i kanapki w greckiej restauracji. Po powrocie do kraju uświadomił sobie dwie rzeczy: że chce profesjonalnie zająć się polityką i... pracować w telewizji. W polityce wytrzymał krótko, ale w 1991 roku był nawet posłem na Sejm! Inaczej było z telewizją. – Przypadkiem na kursie języka angielskiego poznałem panią Bożenę Walter, która pracowała wtedy w TVP. Napomknąłem jej, że chciałbym coś zrobić w telewizji. Pani Bożena powiedziała: „Wymyśl coś i przyjdź do mnie z gotowym pomysłem” – opowiada „Party” Krzysztof Ibisz. Na początku opracowywał quizy do programu „Klub Yuppies”, który wtedy redagowała Bożena Walter. Potem już jako reporter kręcił felietony do „5-10-15” i innych programów dla młodzieży.
– Wtedy nawet nie myślałem o występach przed kamerą, bo od zawsze moim marzeniem było zostać reżyserem – mówi prezenter. Pilnie poszukiwano jednak prowadzącego quiz w „Klubie Yuppies”. – Proponowałem tę pracę moim kolegom z teatru, bo chciałem się zajmować programem wyłącznie od strony redakcyjno-dziennikarskiej. Nikt nie chciał się zgodzić. Wtedy dla aktora wystąpienie w reklamie było obciachem, a poprowadzenie programu dla młodzieży oznaczało zaszufladkowanie i brak poważnych propozycji zawodowych – opowiada. Krzysztof Ibisz podjął wyzwanie. Jego inteligencja i urok osobisty tak oczarowały widzów, że powierzono mu poprowadzenie pierwszego w Polsce wielkiego show „Czar par”. Turniej okazał się wielkim sukcesem i propozycje pracy posypały się jak z rękawa.
Przystojniak z klasą
Do tej pory dziennikarz poprowadził kilkanaście programów rozrywkowych i wystąpił w ponad 30 epizodach filmowych. Swój czas dzieli między pracę a dzieci. Synów uczy zdrowego trybu życia, którego jest fanem. Sam ćwiczy pod okiem wykwalifikowanego trenera. – Stosuję także dietę dla osób ćwiczących fitness. Polega ona na jedzeniu posiłków co trzy godziny i są to naprawdę duże porcje. Potrafię zjeść ogromny talerz makaronu z dobrą oliwą tuż przed snem i od tego nie tyję – opowiada. W ferie ze starszym synem chce wybrać się na narty. – Maks polubił już pływanie i mam nadzieję, że złapie bakcyla do szaleństw na stoku – opowiada Ibisz. – Vincent jest za mały, by pojechać z nami. Na razie tylko spacerujemy po lesie, ale będę pracował nad tym, aby młodszy syn też jak najszybciej nauczył się pływać i jeździć na rowerze.
Choć Ibisz prowadzi kilka programów, ma dobrze prosperującą firmę, gra w serialach, nigdy nie porzucił marzeń o reżyserii. – Wciąż zastanawiam się, co mogłoby być interesującym scenariuszem dla widza. Mam w głowie kilka tematów i z pewnością zacznę je realizować, gdy tylko skończy się gorący okres zawodowy, który mam teraz – mówi „Party” Krzysztof Ibisz. – Na pewno kiedyś stanę za kamerą. Dlaczego? Zawsze uważałem, że należy spełniać marzenia.
Magda Jabłońska, Marta Tabiś / Party