Kinga Rusin: Staram się być blisko natury

Kinga Rusin fot. ONS
Kinga Rusin segreguje śmieci, nie myje podłóg detergentami i używa wyłącznie naturalnych kosmetyków. Prowadzi naprawdę ekologiczne życie!
/ 01.04.2011 07:50
Kinga Rusin fot. ONS
- Co to dla pani znaczy żyć ekologicznie?
Kinga Rusin:
Przede wszystkim nie zaśmiecać miejsca, w którym żyjemy. Segregować śmieci i odzyskiwać z nich surowce wtórne. W Polsce segreguje się ok. 10 proc.odpadów. A na przykład w Skandynawii aż 90 proc.! Do koszy na śmieci, a później na wysypiska wyrzucamy więc majątek.

- Pani segreguje śmieci?
Kinga Rusin:
Oczywiście. I to nie tylko w domu. Byłam niedawno na nartach w Austrii i właściciel pensjonatu prosił, żeby nie wyrzucać śmieci, tylko wstępnie je segregować. A ostatniego dnia zaprosił wszystkich do piwnicy, gdzie wspólnie oddzieliliśmy szkło jasne od ciemnego, a kartony, które były pokryte folią aluminiową, od zwykłych. Odpady organiczne były wyrzucane do specjalnych worków i natychmiast pojechały do kompostowników, inne zostaną  przerobione na surowce wtórne. O takiej świadomości ekologicznej w Polsce można tylko pomarzyć, ale wierzę, że niedługo i my staniemy się ekologicznie wrażliwi, bo inaczej już po prostu nie wypada żyć w cywilizowanym świecie. To, co lekką ręką wyrzucamy do kosza, można na różne sposoby wykorzystać i zrobić z tego użytek.

- Na przykład na suknię, w której kiedyś pani wystąpiła?
Kinga Rusin:
Właśnie. To była suknia młodego projektanta, wykonana z tkanin „z odzysku”. Prowadziłam w niej ubiegłoroczny pokaz mody recyklingowej Re-Act Fashion Show w Łodzi. Włożyłam ją po to, aby pokazać, że można zrobić coś z niczego. Podczas tej imprezy przymierzałam i podziwiałam prawdziwe dzieła sztuki konfekcyjnej z papieru, plastiku, a nawet z pociętych na cienkie paseczki opon samochodowych.  Wspieram takie inicjatywy nie tylko całym sercem – moja firma Pat & Rub była również głównym sponsorem tego pokazu, i będzie też w tym roku. 

- Czy ubrania, które pani nosi na co dzień, też są ekologiczne?
Kinga Rusin:
Niestety, u nas jest bardzo mały wybór ubrań eko. Niektóre firmy zaczęły już wprawdzie produkować rzeczy z bawełny, która jest uprawiana bez pestycydów i bez azotanów, ale są one dużo droższe i w Polsce praktycznie niedostępne. Za to kosmetyków używam wyłącznie ekologicznych.

- Z pani własnej linii Pat & Rub?
Kinga Rusin:
Dokładnie! Cztery lata temu razem z moją wspólniczką założyłam firmę produkującą naturalne kosmetyki.

- Co to znaczy, że kosmetyk jest naturalny?
Kinga Rusin:
To znaczy, że jest zrobiony w stu procentach z substancji pozyskiwanych z roślin, i to pochodzących wyłącznie z ekoupraw. Nie używamy szkodliwych dla zdrowia  parabenów, siarczanów, sztucznych zapachów i barwników. W naszych produktach wszystkie składniki są całkowicie naturalne!

- Od niedawna mieszka pani w nowym domu. On również jest eko?
Kinga Rusin:
To mieszkanie w małym apartamentowcu, który na pewno nie został zbudowany w ekotechnologii. Nie mam również ekomebli, ale staram się żyć eko. W miarę miejskich możliwości...

- Jak to w praktyce wygląda?
Kinga Rusin:
Wyłączam zbędne światło i wyciągam z kontaktów nieużywane ładowarki. Biorę prysznic zamiast kąpieli. Używam wyłącznie ekologicznych detergentów, w tym proszków do prania i wszelkich środków czyszczących. Są lepsze dla środowiska i zdrowsze dla domowników.

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


- Jak je pani odkryła?
Kinga Rusin:
Zaczęło się od tego, że mój pies miał alergię, której nijak nie mogliśmy wyleczyć. Weterynarz powiedział mi, żebym przestała myć podłogę detergentami chemicznymi. „To czym mam myć?”  – pomyślałam w pierwszej chwili. Ale gdy poszłam do ekosklepu, okazało się, że są naturalne środki do czyszczenia, np. z wyciągiem ze skórki pomarańczowej. Po miesiącu nie tylko pies nie miał alergii, ale też przestały ją mieć moje córki.

- To naprawdę działa?
Kinga Rusin:
Jak widać! (śmiech) Moje mieszkanie urządziłam na biało, a utrzymanie w nim czystości za pomocą ekośrodków nie sprawia mi najmniejszej trudności. Ekologiczne środki do prania, wbrew obiegowej opinii, są bardzo skuteczne, a dodatkowo wydajne. Eko mogą być też zmiękczacze do tkanin i odplamiacze. W tej chwili całą domową chemię można skutecznie zastąpić produktami ekologicznymi.

- Dlaczego pani to robi?
Kinga Rusin:
Bo zależy mi na tym, żeby coś po nas zostało. Jeżeli wszystko wokół zniszczymy, to nasze wnuki będą mogły podziwiać dziką, nieskażoną przyrodę tylko na archiwalnych filmach.

- Córki też są entuzjastkami ekologii?
Kinga Rusin:
Staram się im to zaszczepić, choć czasami z różnym skutkiem. Zwłaszcza jeśli chodzi o zdrowe żywienie. Wiele produktów kupuję w sklepie ekologicznym. Lubię kasze (zwłaszcza jaglaną, która jest najzdrowsza), płatki, makarony z pełnego przemiału, dziki ryż. W domu nie mam produktów wysoko przetworzonych: chipsów, żelków, ciasteczek. Ale córki, jak to dzieci, gdzieś na boku zjedzą coś niezdrowego, bo owoc zakazany zawsze lepiej smakuje. Moje dziewczyny lubią się ze mną przekomarzać. Za każdym razem, gdy przychodzą do nas goście, to uprzejmie informują ich już w drzwiach, że jedzenie na pewno będzie eko i na pewno nie będzie smaczne... (śmiech)

- Aż tak się buntują?
Kinga Rusin:
Raczej żartują. Bo tak naprawdę bardzo lubią większość potraw, które podaję. Na przykład mięso smażę na patelni beztłuszczowej. Taka patelnia to spory wydatek, ale się opłaca. Patelnia teflonowa kosztuje wprawdzie kilkanaście złotych, ale teflon, jeśli się porysuje, zatruwa jedzenie. 

- Wszystko dla zdrowia?
Kinga Rusin:
Oczywiście. Przez tłuszcz i fatalne jedzenie mamy choroby wieńcowe w wieku 30 lat! Gdy ja byłam dzieckiem, na śniadanie jadło się płatki owsiane, które genialnie regulują przemianę materii. Teraz mamy w sklepach innego rodzaju płatki, które są, niestety, wysoko przetwarzane i niezdrowe. Do tego trzeba się ruszać, spacerować.

- Pani spaceruje?
Kinga Rusin:
Kiedy tylko mam czas. Moje dzieci, już gdy były małe, wiedziały, że w sobotę i niedzielę idziemy na spacer, który zaczyna się rano, a kończy wieczorem. Były przystanki na obiad, plac zabaw czy wizytę u koleżanki, ale cały czas się szło! Gdy niedawno pojechałyśmy we trzy do Londynu, w ciągu dnia potrafiłyśmy przejść 20–30 km. Poza tym biegam, jeżdżę na nartach i rolkach, gram w tenisa, pływam. Kiedyś dużo jeździłam konno po lasach wokół Warszawy. Było mi strasznie przykro, kiedy widziałam, że to jedno wielkie wysypisko śmieci. Proszę, nie zaśmiecajmy tego, co mamy najpiękniejsze!

Rozmawiała Monika Wilczyńska / Przyjaciółka

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>

Redakcja poleca

REKLAMA