Piotr Adamczyk jeszcze do niedawna był uważany za naczelnego uwodziciela w polskim show-biznesie. Przystojny, dowcipny, z manierami dżentelmena. Aktor wyniósł je z domu, w którym wychowywał się głównie w otoczeniu kobiet. Nie pomagało mu to jednak w stworzeniu trwałego związku, choć kobiety szalały na jego punkcie. Już się wydawało, że u boku Anny Czartoryskiej aktor będzie chciał się ustatkować. Para jednak rozstała się w czerwcu 2011 roku, podobno właśnie z powodu ślubu, a raczej niechęci aktora do instytucji małżeństwa... A jednak zdeklarowany przeciwnik obrączki na palcu zmienił zdanie, gdy zakochał się w Kate Rozz.
Zgubiona droga
Ich ślub trzymany był w wielkiej tajemnicy. stycznia w kaplicy błogosławionego Edwarda Detkensa na warszawskich Bielanach o godzinie 17 pojawiło się tylko kilkanaście najbliższych osób. Przyszli małżonkowie nie chcieli dzielić się tym wydarzeniem z nikim obcym. Plan był taki, że na uroczystość przyjadą oddzielnie. On ze swoją menedżerką Sylwią Diakowską, ona z jedną z przyjaciółek. Ale los uwielbia płatać figle. Kate Rozz nie znała dobrze Warszawy i... nie mogła znaleźć kościoła. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. GPS cały czas pokazywał złą trasę, samochód błądził przez kilkadziesiąt minut, padał deszcz, ze schowka wypadły wszystkie rzeczy na suknię Kate i prawie ją zniszczyły. Panna młoda dotarła przed ołtarz dosłownie w ostatniej chwili! Ślub się odbył, jednak dopiero po czterech miesiącach małżonkowie mogli celebrować podróż poślubną.Niepotrzebne obawy
Para obawiała się wyprawy na drugi koniec świata. I nie chodziło o rzekomy kryzys w związku, który wmawiały im media. Kate dotąd nie wyjeżdżała na wakacje bez dzieci: 10-letniej Mii i 6-letniego Shaantiego. Aktorka szczególnie bała się reakcji adoptowanego syna. Ma on traumatyczne wspomnienia związane z biologicznymi rodzicami. Nie mówiąc już o tym, że zanim chłopiec zamieszkał z Kate, już raz miał być adoptowany. Tamta rodzina rozmyśliła się po trzech tygodniach i znowu oddała go do sierocińca. Niedoszli rodzice tłumaczyli to tym, że... marzyli o córeczce.Okazało się jednak, że Kate niepotrzebnie stresowała się rozmową z dziećmi. Kiedy Mia i Shaanti usłyszeli, że mama i tata będą czasem chcieli sami pójść na spacer, do kina czy wyjechać na wakacje, dziewczynka z poważną miną odpowiedziała: „Mamo, jakie to romantyczne!”.
Obawy towarzyszyły też Kate i Piotrowi przed rozmową z dziećmi na temat wspólnego mieszkania w Warszawie. – Na szczęście Mia i Shaanti bardzo się ucieszyli, że będą mieli dom także w Polsce. Kate nie chce mieszkać na stałe ani w Paryżu, ani w Warszawie. Ona kocha podróżować – zdradza znajomy aktorki. Piotr myśli podobnie. Na pytanie: „Gdzie jest twój dom?”, aktor odpowiada: „Tam, gdzie rozpakuję walizki”.
Dom dla rodziny
Piotr Adamczyk jest co prawda właścicielem willi w podwarszawskiej Magdalence, jednak razem z Kate zdecydowali, że nie chcą tam mieszkać. Po pierwsze dlatego, że dom jest jeszcze niewykończony, a to zajęłoby przynajmniej rok. Po drugie, dojazdy do centrum, gdzie Piotr ma próby i spektakle, a Kate spotkania biznesowe, trwałyby za długo.– Musieliby codziennie spędzać po kilka godzin w samochodzie, a to nie ma sensu – mówi ich znajoma. Dlatego postanowili sprzedać willę. Również 70-metrowe mieszkanie Piotra w centrum stolicy okazało się dla nich nieodpowiednie. Jest w nim tylko jedna sypialnia, a to za mało przestrzeni dla czterech osób. Postanowili je wynająć, a pieniądze z czynszu przeznaczyć na większe mieszkanie. Udało im się znaleźć 120-metrowy apartament w Warszawie, niedaleko hotelu Hilton. – Mają teraz trzy sypialnie, więc miejsca jest pod dostatkiem dla wszystkich – zdradza znajomy aktorki i dodaje: – Dzieci już nie mogą się doczekać, kiedy tam zamieszkają. Tak jak Kate Rozz i Piotr Adamczyk. Dla nich każda sekunda spędzona oddzielnie jest zmarnowana.
Sceptycy twierdzą, że wspólne mieszkanie z dziećmi będzie dużym testem dla małżeństwa Kate i Piotra. Czy zdadzą go celująco? Co do tego nie mamy najmniejszych wątpliwości!