Kaja Śródka: Idę w stronę słońca!

Kaja Śródka fot. M.CYRAN/STUDIO 69
Kaja Śródka jest niepoprawną romantyczką... Tylko nam projektantka opowiada, jaki jest jej idealny scenariusz na miłość.
/ 15.02.2012 06:33
Kaja Śródka fot. M.CYRAN/STUDIO 69
Centrum Warszawy. Jedna z najmodniejszych ostatnio restauracji. Muszę chwilę zaczekać na naszą rozmowę, bo Kaja Śródka (28) kończy wywiad dla magazynu jeździeckiego na temat rewolucji w strojach dżokejskich. Gdy przychodzi moja kolej, Kaja przeprasza i najpierw prosi kelnera o menu. Jak tłumaczy, nie wyobraża sobie rozmowy bez dobrego jedzenia. Pytam ją, czy próbowała kiedyś koniny.

Kaja Śródka: W życiu! – wzdryga się już na samą myśl.

Wybiera polędwiczki wieprzowe z truflami. I wtedy wreszcie możemy zacząć...

- Rozstanie dwojga kochających się osób to dramat?
Kaja Śródka:
Gorzej jest nigdy nikogo nie kochać, niż się rozstać. Koniec związku to ogromna zmiana w świecie, do którego się już przyzwyczaiłeś. Acz, patrząc na to racjonalnie, zawsze na świecie coś się zmienia: czas, pogoda i ludzie. Nic na to nie poradzimy! Rozstanie z kimś bliskim jest przykre, ale – mówiąc trywialnie – trzeba żyć dalej, bo świat się w tym momencie nie kończy. Ważne, żeby pożegnać się z klasą. Bardzo podoba mi się stwierdzenie Woody’ego Allena, który kiedyś powiedział: „Jeżeli się nie potykamy i nie popełniamy błędów, to w naszym życiu nie dzieje się nic ciekawego”.

- Związek to twoim zdaniem ciężka praca? Wyrzeczenie?
Kaja Śródka:
Dla mnie związek to szukanie kompromisów. Walka o swoją indywidualność, przy jednoczesnym założeniu, że i drugiej osobie powinno być dobrze.

- Zostaje jeszcze kwestia wierności...
Kaja Śródka:
Myślę, że nie musimy być monogamiczni aż do momentu, gdy spotkamy miłość naszego życia. Kiedy uznamy, że nasz partner jest „tym jedynym”, monogamia staje się wyrazem szacunku dla niego. I mimo że dla większości osób zdrada równa się końcowi związku, to ja uważam, że powinny być od tej reguły wyjątki. Każdy z nas popełnia błędy, a o miłość trzeba walczyć.  

- Mogłabyś tak walczyć aż do utraty tchu?
Kaja Śródka:
Pewnie, że tak! Jestem beznadziejną romantyczką. Mogłabym bić się jak gladiator na arenie, póki nie padnę. Odejść  można zawsze, ale stawić czoła problemom jest czymś wielkim. Życie powinno składać się z wyzwań, a nie dreptania w miejscu. Trzeba iść naprzód!

- Romantyczce w dzisiejszych czasach musi być chyba ciężko?
Kaja Śródka:
Taka trochę niedzisiejsza wrażliwość przekłada się na to, jak interpretuję rzeczywistość.  Czasem wydaje mi się, że filmy i książki mają na to aż za duży wpływ...

- Jakie są w takim razie twoje ulubione historie miłosne?
Kaja Śródka:
Te, które nie kończą się przewidywalnie i dobrze. Nie chciałabym tu wymieniać strasznych dramatów. Uwielbiam „Wielkie nadzieje”. To według mnie najpiękniejszy film na świecie. Powstał na podstawie książki Dickensa. W jego kolorystyce dominuje zieleń, która symbolizuje nadzieję. 

- A jakie są kolory twojej rzeczywistości?
Kaja Śródka:
Patrząc na fraki, które projektuję, to cała paleta barw! Myślę, że mimo szarej zimy moja rzeczywistość jest kolorowa. Cholernie kolorowa. Życie nigdy nie jest czarne, białe, szare czy zielone. Ono zależy od ciebie, od tego, jak je projektujesz... Moje zawsze świeci feerią barw.

- Ale twoje okulary mają szkła w kolorze różowym?
Kaja Śródka:
To jest domena optymistów, a ja jestem po trosze optymistką, a po trosze pesymistką. Taka mieszanka wybuchowa! (śmiech)

Kogo kocha Kaja Śródka? Czytaj dalej...


- W domu miałaś przykład związku idealnego?
Kaja Śródka:
Moi rodzice są razem od 35 lat, i to mimo różnych zdarzeń, które spotykały ich po drodze. Są z sobą najszczęśliwsi na świecie. Ich związek jest bardzo partnerski i uwielbiają spędzać z sobą każdą chwilę. Patrzę z wielkim podziwem na ich przyjaźń połączoną z wielką miłością, bo to bardzo trudna umiejętność. W związku na co dzień nie muszą wybuchać fajerwerki i spadać gwiazdy z nieba.

- Kto jest teraz największą miłością w twoim życiu?
Kaja Śródka:
Mój pies Gremlin (śmiech). I choć w sumie nie lubię stwierdzenia „kocham” w odniesieniu do czynności i przedmiotów, to jest jednak parę rzeczy, które mogłabym wymienić. Kocham jeść pyszne potrawy, a nawet je gotować. Kocham podróżować. Kocham trufle. Kocham listopad w Toskanii. Kocham dobre kino i muzykę. Kocham moich przyjaciół. Kocham jazdę konną, która daje mi ogromny zastrzyk adrenaliny i poczucie wolności. Kocham jeździć na nartach. Może dla wielu osób brzmi to trywialnie, ale w chwili gdy zjeżdżam z zaśnieżonego pustego stoku z piosenkami Niny Simone w słuchawkach, czuję się panią świata. Kocham malować i tworzyć, czyli hedonizm połączony z kreacją. Najbardziej szczęśliwa byłabym, gdybym malowała, jednocześnie zajadając się makaronem z oliwą i płatkami z białych trufli. O! I jeszcze mogłabym wtedy siedzieć na koniu. Idealna sytuacja! (śmiech)

- Aż ci się oczy zaświeciły! Aż nie wiem, jak zadać ci kolejne pytanie, tym razem o Borysa.
Kaja Śródka:
To nie zadawaj! Nie widzę sensu, aby komentować cały szereg informacji, które publikowane są na różnych Burdelkach.pl. Cokolwiek teraz powiem, i tak zostanie to zinterpretowane w taki sposób, w jaki będą chcieli dziennikarze. Po co więc mam mówić cokolwiek? Teraz myślę jedynie o moich projektach i  wakacjach.

- Wiesz już, gdzie się wybierzesz w najbliższym czasie?
Kaja Śródka:
Uwielbiam wyjeżdżać na narty i konie. Jednak najbardziej inspiruje mnie zwiedzanie nowych miejsc. Teraz zamierzam spędzić trochę czasu jak Piętaszek, czyli na plaży. Muszę dokończyć projektowanie mojej kolekcji, więc liczę na to, że energia słoneczna mi w tym pomoże. Jadę szukać inspiracji.

- Jak słyszę, wszystko podporządkowałaś pracy.
Kaja Śródka:
Zdecydowanie tak. Projektowanie ubrań nazywam pracą, ale tak naprawdę to moja pasja. Robię to, co uwielbiam i co od zawsze było moim ulubionym hobby.

- Wróćmy do podróży. Wolisz samotne czy w większym gronie?
Kaja Śródka:
W trakcie podróży miło jest dzielić się z kimś swoimi odkryciami. Oczywiście można toczyć z sobą monolog wewnętrzny na zasadzie: „Jak wspaniale! Świeci nade mną słońce”, ale to nie dla mnie. Uznaję jednak samotne weekendowe wypady do Berlina czy Kopenhagi. Mają one charakter shoppingowy. Trwają góra dwa dni. Nigdy dłużej! Inaczej mogłabym zbankrutować.

- Jesteś zakupoholiczką?
Kaja Śródka:
Przyznanie się do nałogu jest pierwszym krokiem do tego, aby z nim zerwać (śmiech). Więc tak, jestem! Moja praca kostiumografa siłą rzeczy zmusza mnie do wędrówek po butikach i sklepach. Niestety, zawsze włącza mi się trzecie oko i zaczynam myśleć, co by tu kupić samej sobie.  

Jakiego faceta szuka Kaja Śródka? Czytaj dalej...


- Masz jakąś konkretną rzecz, którą zawsze przywozisz ze swoich wojaży?
Kaja Śródka:
Szklane kule ze śniegiem.

- Ile ich masz?
Kaja Śródka:
Teraz wyjdę na psychopatkę (śmiech). Mam ich ponad 30!

- I one stoją równiutko na półkach czy wręcz przeciwnie? Masz w mieszkaniu artystyczny nieład?
Kaja Śródka:
Nie chciałabym się pogrążać, ale bałagan to podobno domena mojego znaku zodiaku – Strzelca. Brak ładu zwalam na siłę gwiazd (śmiech). Mało tego! Kiedy maluję, trzymam w dłoni kilka pędzli naraz. I Gremlin jest wówczas pomalowany, i moje fraki, i ściany. Obraz za to najmniej. Moja praca wyzwala tajfun wokół mnie. Lubię czystość, ale nie wpadam w szał, gdy talerze czy kubki nie stoją równiuteńko jak od linijki. Pedantyzm podobno jest cechą ludzi ograniczonych, których nie stać na polot i odrobinę fantazji. Zawsze jednak kiedy moi rodzice mają do mnie wpaść, rzucam się do sprzątania. To odruch bezwarunkowy!

- A co rodzice mówią o twojej pracy?
Kaja Śródka:
Śmieją się ciągle, że żyję w jednej z moich kul śniegowych, pod kloszem bajkowych wyobrażeń. Moja mama jest kostiumografem filmowym, a mój tata zajmował się produkcją filmową. Oni nie uczestniczą w tym dziwnym życiu między imprezami, galami i całą resztą. Cieszą się, że robię coś, co sprawia mi ogromną przyjemność. Myślę, że obawiają się jednak trochę, że otaczający mnie świat nie jest tak bajkowy jak fraki z moich kolekcji. Na szczęście nie są przy tym nadopiekuńczy i koncentrują się na realizacji swoich marzeń. Wspierają moje plany i nie ingerują w nie. Jednym słowem: ideał!

- Zawsze chciałaś robić to, co twoja mama?
Kaja Śródka:
Absolutnie nie, ale chyba wyssałam to z jej mlekiem. Planowałam iść na prawo. W ostatniej chwili mama doradziła mi, abym wybrała Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi. Teraz trochę idę jej drogą. Moja mama w młodości jeździła konno i skakała przez przeszkody. Teraz robię to ja. Jak widać, jej przykład wiele wnosi do mojego życia.

- Jest też twoją przyjaciółką?
Kaja Śródka:
Kilka razy usłyszałam, że matka nie może być przyjaciółką, bo to niezdrowy układ. Co za bzdura! Nie ma nic bardziej fantastycznego, niż mieć mamę i przyjaciółkę w jednej osobie. Taki „superprodukt”. Mogę powiedzieć jej wszystko i usłyszeć prawdziwą radę, którą traktuję zawsze jak wielki skarb! Bo szczerość doceniam najmocniej.

- Szczerość wobec artysty jest możliwa?
Kaja Śródka:
Pewnie, że jest!

- A jakiego faceta będziesz teraz szukać... Aktora? Malarza? Piosenkarza?
Kaja Śródka:
Po co się tak ograniczać! Może wybiorę jakąś postać literacką albo filmową... Może Piotruś Pan albo Superman? Chociaż nie! Superman jakoś nigdy mnie nie kręcił. Czekam na scenariusz. Jakiś na pewno się pojawi...

Wiktor Krajewski / Party

Redakcja poleca

REKLAMA