Iwona Pavlović i Wojciech Oświęcimski - Powiedz "Tak!"

Iwona Pavlovic, Wojciech Oświęcimski fot. Piotr Porębski / Metaluna
Stało się! Są mężem i żoną! 25 września wzięli ślub w olsztyńskim Urzędzie Stanu Cywilnego. Długo dojrzewali do tej decyzji. Musieli uporać się z przeszłością, na nowo zbudować wspólny świat.
/ 05.10.2009 10:22
Iwona Pavlovic, Wojciech Oświęcimski fot. Piotr Porębski / Metaluna
– Ślub w czerwonej sukience?
Iwona Pavlovic:
Można mieć czerwoną. Ta suknia od Ewy Minge jest spełnieniem moich marzeń – piękna, strojna, obszyta piórami, które przez 10 lat czekały w jej szufladzie na tę właściwą kobietę.
Wojciech Oświęcimski: Oddaje twój charakter, choć uwielbiasz kolor czarny.
Iwona Pavlovic: Żartują ze mnie, że do trzeciego ślubu pójdę w czarnej. Kolory to symbole: biel – młodość, czerwień – dojrzałość, czerń…
Wojciech Oświęcimski: Planujesz trzeci ślub?!
Iwona Pavlovic: Nie, chociaż nigdy nie wiesz, co cię czeka za rogiem. Ale Wojtek jest moją przysłowiową drugą połową. Mieszkamy razem już kilka lat. Ślub niczego nie zmienia.
Wojciech Oświęcimski: Poza tym, że pięknie wyglądasz w czerwieni.

– Już kilka razy mieliście powiedzieć sobie „tak”, a jednak odkładaliście tę decyzję. W końcu wszyscy zaczęli pytać: „Co z tym ślubem?”.
Wojciech Oświęcimski:
Nigdy nie ustalaliśmy terminu. Mieliśmy na głowie tysiące spraw, jeszcze raz organizowaliśmy nasze życie. Dopiero w tym roku uznaliśmy, że najtrudniejsze już mamy za sobą. Czas na ceremonię! Dwudziestego piątego.

– Dwa i pięć to siedem – kabalistyczna szczęśliwa liczba.
Iwona Pavlovic:
Mogliśmy żyć bez ślubu, ale  ja jestem tradycjonalistką. Nie podoba mi się słowo „konkubent”. I jak przedstawiać swojego mężczyznę? Narzeczony? Chłopak? Po czterdziestce już chyba nie wypada. Ślub był więc konieczny choćby dla jasności, kim dla siebie jesteśmy. Psychicznie też był mi potrzebny. Właśnie dlatego, że jestem trochę staroświecka.
Wojciech Oświęcimski: I dla naszych rodzin to było istotne. Dla naszych mam.
Iwona Pavlovic: Z takim tradycyjnym weselem w restauracji pod Olsztynem. To jeden z takich dni, gdy wszyscy się jednoczą.

– W dniu, kiedy poznałaś Wojtka, byłaś u przyjaciół właśnie z mężem?
Iwona Pavlovic:
Tak, a Wojtek przyjechał tam z żoną. Nikt nie miał zamiaru nas swatać.
Wojciech Oświęcimski: Chociaż oboje pozostawaliśmy w kryzysowych związkach.
Iwona Pavlovic: Najpierw poznałam głos Wojtka, rozmawiałam z nim przez telefon. Kolega podał mi słuchawkę: „Wojtek, przekonaj ją, żeby została dłużej!”. Jego głos był czarujący: męski, głęboki. Może dlatego zostałam na przyjęciu, choć zbieraliśmy się już do wyjścia. To był magiczny wieczór. Bardzo ciepły, środek lipca, piętnastego. Wyjątkowo miałam na sobie białą sukienkę. Zobaczyłam Wojtka. Jezu, jaki przystojny! W czerwono-czarnej przepasce na długich włosach. Wyglądał zjawiskowo! Na przywitanie podałam mu rękę i przeszedł mnie dreszcz.
Wojciech Oświęcimski: Zobaczyłem przy stoliku w ogrodzie dziewczynę. Głośno rozmawiała. W palcach trzymała papierosa. O rany, czemu ona pali? Taka piękna kobieta nie może palić!
Iwona Pavlovic: I stało się. Dwa miesiące później rzuciłam palenie, dla ciebie. Nigdy wcześniej mi się to nie udało.
Wojciech Oświęcimski: Udowodniła mi, że jestem dla niej kimś wyjątkowym.
Iwona Pavlovic: Tamtego wieczoru odsunęłam od siebie emocje. Czułam, że coś się dzieje, ale wiedziałam, że on ma żonę, dzieci, ja męża. Postawiłam więc sobie zaporę.

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


– Twój mąż coś zauważył?
Iwona Pavlovic:
Nie. Powiem ci więcej: Wojtek też mu się spodobał. Kiedy rozmawiali ze sobą jakiś rok później, powiedział: „Polubiłem cię jak cholera”. Nie są może przyjaciółmi, ale mają dobry kontakt. Zresztą mój mąż ożenił się wkrótce po naszym rozstaniu. Musieli być ze sobą wcześniej, tylko ja o tym nie wiedziałam. Mają córeczkę Nataszę.

– Może dlatego było Ci tak źle w tamtym małżeństwie?
Iwona Pavlovic:
Źle? Nie. Po prostu nie było między nami tego stanu podgorączkowego, tego błysku. W domu mijaliśmy się obojętnie. Rezygnować z kobiecości, gdy jest się ledwo po czterdziestce? Myślałam, że już tak ma być. Nie czekałam na nikogo, chociaż miewałam flirty, krótkie, niewinne romanse. Potrzebowałam adoracji. Mój znajomy powiedział: „Jesteś wredna zołza. Kusisz, kusisz, ale napić się nie dasz” (śmiech).

– Tamtego wieczoru świat wokół przestał dla Ciebie istnieć?
Iwona Pavlovic:
Dopiero na drugi dzień. Znajomy zaprosił nas na poprawiny. Jechałam z bijącym sercem. Nasze spojrzenia. Widzieliśmy tylko siebie.
Wojciech Oświęcimski: A potem zaczęły się SMS-y, telefony. Pierwszego SMS-a wysłałem jej chyba po tygodniu. Oglądałem letnie powtórki „Tańca z gwiazdami” – przedtem sprzeczałem się z żoną: „Nie możesz włączyć czegoś normalnego?”. Iwona potraktowała jedną z aktorek bardzo obcesowo. Kurczę, taka subtelna, miła kobieta, a tak jej przyłożyła. Napisałem więc, co o tym myślę i czy nie może być łagodniejsza. Odpisała: „Kto pyta?”. Bo nie miała mojego numeru.
Iwona Pavlovic: Byłam wtedy we Włoszech. Zaczęliśmy jak dzieciaki bawić się sms-ami. Dostawałam ich po kilkadziesiąt dziennie. Potem spotkaliśmy się na pierwszej randce w Toruniu, w pół drogi między Olsztynem a Piłą. A potem… Wojtek zaprosił mnie na kilka dni do Zakopanego. Ja gór nie znałam, byłam tam tylko jako dziecko, z wycieczką szkolną. Zresztą ten wyjazd wisiał na włosku. Czułam jednak, że musimy pojechać, choćby się paliło, waliło. I tam właśnie wydarzyło się coś niepowtarzalnego, cudownego. Góry, nasze milczenie, zaliczanie szlaków turystycznych, zmęczenie po powrocie do schroniska. Nie chodziło o seks, tylko o taką właśnie bliskość. Wiadomo wtedy, czy ludzie potrafią być ze sobą, spoceni, śpiący, ja bez makijażu, z bolącymi łydkami, a on patrzy na mnie jak na miss świata.
Wojciech Oświęcimski: Bałem się tego wyjazdu. Ja się szybko i mocno angażuję. Nie chciałem jej skrzywdzić. Nie byłem gotowy na związek przygodę. Mam dzieci – myślałem. Moi rodzice rozeszli się, wiem, jak to może ranić. Jak dzieci potrafią osądzić i jak drogo zapłacić. Bałem się zakochać w Iwonie, a jednocześnie pragnąłem... sam nie wiem czego. Dwa dni przed wyjazdem zadzwoniłem: „Nie pojadę, nie mogę To nie ma sensu. Nie jedziemy”. Na to Iwona, że ona pojedzie, ze mną czy beze mnie. Uznałem: nie ma co tchórzyć. To była bardzo trudna decyzja. Czułem się gorzej niż przed maturą.
Iwona Pavlovic: Gdybym była poetką, napisałabym wiersz o górach. Ich zapachu. Pierwszy raz poczułam tak bardzo smak jesieni. Nie lubię tej pory roku, ale tam ją pokochałam. Wrzesień był taki słoneczny i liście pachniały pod stopami.
Wojciech Oświęcimski: W górach wszystko wystrzeliło, jak korek od szampana.
Iwona Pavlovic: Czułam, że najzwyczajniej w świecie się zakochałam.


– A potem pożegnaliście się i rozjechaliście w swoje strony. Na decyzję, by być we dwoje, było jeszcze za wcześnie?
Iwona Pavlovic:
Żegnaliśmy się w Krakowie. Odjechałam swoim samochodem, ale po kilometrze zawróciłam. I on tam był! Siedział na krawężniku, twarz ukrył w dłoniach. Podniósł ją, zobaczyłam w jego oczach najpierw niedowierzanie, potem dziką radość. Wpadliśmy sobie w ramiona. Nie było już odwrotu.
Wojciech Oświęcimski: Pamiętam, rozstawaliśmy się wtedy bardzo długo. Siedziałem na tym krawężniku i myślałem. Czułem, że to kobieta na stałe i do końca. Tylko jak to powiedzieć żonie, dzieciom?

– Stan zawieszenia jest najtrudniejszy?
Iwona Pavlovic:
Ja na rozmowę zdobyłam się po niecałych trzech miesiącach. W listopadzie już się wyprowadziłam. Pytasz, czy bolało? Bolało. I jego, i mnie. Mam dla Arka dużo szacunku, żyliśmy razem 20 lat, razem prowadzimy szkołę tańca. A poza tym nie wiedziałam, jak to będzie z Wojtkiem, czy będziemy razem. Czy będzie w stanie rozwieść się, zamieszkać ze mną. I co zrobi ze swoimi synami? Bez nich nie odejdzie. To był chyba najtrudniejszy okres w moim życiu.

– Nie stawiałaś Wojtkowi żadnych warunków? Nie mówiłaś: „Rozwiedź się albo odchodzę”?
Iwona Pavlovic:
Byłam gotowa na wszystko. Nie rozszedłby się z żoną, trudno. Wiedziałam tylko jedno: muszę odejść od męża, nie umiem żyć w kłamstwie. Zamieszkam sama. Mnóstwo kobiet żyje samotnie.
Wojciech Oświęcimski: Nie jestem tak silny, jak ona. To Iwona jest bardzo mocną kobietą, chociaż łzy ma na poczekaniu. Ale umie jednym cięciem zmienić wszystko. Zawstydziłem się: no przecież nie możesz być taki słaby. Naucz się od niej, jak załatwiać takie sprawy. Powiedz żonie. Przecież ona też czuje, że nasze małżeństwo się wypaliło. Jej też nie może być z tym dobrze. I dzieciom. One czują pustkę między rodzicami. Iwona natchnęła mnie swoją siłą, zaraziła nią. Dokładnie tydzień po jej rozmowie z mężem siedziałem obok mojej żony i prowadziłem podobną, lecz tysiąc razy trudniejsza rozmowę. I starałem się nie rozkleić. Ale żona przyjęła to spokojnie. A krótko potem już była w nowym związku. Tak to jest, że boimy się kogoś skrzywdzić, a to może być dla tej osoby wyzwoleniem. Mam nadzieję, że teraz jest szczęśliwa.
Iwona Pavlovic: Najważniejsze, że nie postawiła warunku: chłopcy mają zostać ze mną. Zgodziła się, by zamieszkali z Wojtkiem.
Wojciech Oświęcimski: Los tak wszystkim pokierował.
Iwona Pavlovic: Na pierwszej randce, w toruńskiej wieży życzeń, prosiłam  Boga: jeśli uważasz, że jesteśmy sobie przeznaczeni, daj mi tę miłość. Daj mi Wojtka. Pozwól, byśmy nie musieli już płakać. Myślę, że to Bóg się wmieszał między nas, podał nam najlepsze rozwiązanie. Gdyby żona Wojtka walczyła o dzieci, nie moglibyśmy być razem. On by ich nie zostawił. Chłopcy mogli sami wybrać. Wybrali nas.


– Niełatwo wziąć odpowiedzialność za trzech nastoletnich chłopaków. Nie miałaś żadnych oporów, obaw, że nie dasz sobie rady?
Iwona Pavlovic:
Chciałam być z Wojtkiem, a inne sprawy nie miały znaczenia. Prawdę mówiąc, nie zdawałam sobie sprawy, na co się decyduję. Od razu im powiedziałam, że matkę mają jedną, a ja jestem po prostu Iwona. I zaczęliśmy się uczyć codziennego życia w pięcioro. Na pewno było wiele drobnych spięć. Mówię coś do Łukasza, a on burczy na mnie. Zorientowałam się, że nie burczy przeciwko, ze złości, tylko dlatego, że ma 18 lat i świat go denerwuje. I nie chce mu się wstawać do szkoły.
Wojciech Oświęcimski: Iwona bardzo dobrze sobie z nimi radzi, choć sama nie ma dzieci.

– Dlaczego nie zdecydowałaś się na dziecko? A może nie mogłaś?
Iwona Pavlovic:
Nie miałam czasu, bo tańczyłam, potem budowałam swoją szkołę. A potem? Już chyba było za późno. Widocznie jednak tak miało być. Teraz zajmuję się chłopcami Wojtka.
Wojciech Oświęcimski: Iwona wie, jak się zachować. Jakoś intuicyjnie wyczuwa, co powiedzieć, co zrobić. Jakieś pół roku po ich przeprowadzce słyszę, jak z nimi rozmawia. Posadziła chłopców rządkiem  i wtajemnicza ich w sprawy intymne, zabezpieczeń itd. Ja bałem się prowadzić z nimi takie męskie rozmowy. A teraz rozmawiamy o wszystkim bez żadnych blokad. Oni Iwonę akceptują. Podziwiają. To ułatwia sytuację.
Iwona Pavlovic: Nie wiem, co do nich czuję. Na pewno są mi bardzo bliscy. Widzisz, miłości do dzieci też trzeba się nauczyć, nawet do własnych. To nie automat. Natomiast cieszę się, że moja mama ich lubi. Chce dawać im ciepło, chociaż wcześniej ostrzegała mnie. Pytała, czy zdaję sobie sprawę, co biorę na siebie. Bała się, że chłopcy będą niegrzeczni, opryskliwi, zbuntowani. I jeszcze że mnie nie zaakceptują. A oni są fantastyczni i bardzo uważają, żeby mnie nie urazić. Żeby nie wchodzić za bardzo do naszego życia z Wojtkiem, do naszej intymności.

– Ale nie możesz chodzić nago po domu?
Iwona Pavlovic:
Mamy duży dom, chłopcy mieszkają na dole, my na górze, ale nago i tak nie chodzę, bo kobieta musi zachować swoją tajemnicę. Nagość się opatrzy i co potem?
Wojciech Oświęcimski: Wracając do naszego życia, Iwona się zmieniła. Nie jest już taką pedantką. Nawet jeśli złoszczą ją na stole okruchy po krojeniu chleba, potrafi to przyjąć bez nerwów.
Iwona Pavlovic: Wojtek je sprząta. A tak w ogóle to teraz u nas na śniadanie idą dwa bochenki chleba. Dawniej jeden wystarczał mi na tydzień (śmiech). Wszystko zmierza w dobrym kierunku.


– Ty robisz śniadania?
Iwona Pavlovic:
Skąd?! Najczęściej Wojtek. Ja muszę dłużej pospać, a gdy śpię, chłopcy zachowują się cichutko jak myszki. Wiedzą, że ciężko pracuję i muszę odpocząć. Żyjemy całkiem zwyczajnie. Chodzimy na siłownię, jeździmy po lesie na rowerach. Niemal wszystko robimy razem, bo ciągle nam siebie za mało. Uwielbiamy gadać wieczorami na tarasie. Uwielbiamy ten dom, który razem zbudowaliśmy. Wojtek pożalił ci się, że jest słaby. To nieprawda. Jest wrażliwy, ale to fantastyczny mężczyzna na życie. Zdejmuje mi z głowy masę codziennych problemów. Zajmuje się jako menedżer  moimi sprawami, a jednocześnie prowadzi swoją firmę z kserokopiarkami. Po raz pierwszy w życiu to ja mogę się poczuć słabsza i bardzo kobieca.
Wojciech Oświęcimski: Bardzo złagodniałaś, a ja zmężniałem przy tobie (uśmiech).

– Feromony cały czas fruwają?
Iwona Pavlovic:
Oj, fruwają. Przejdę obok niego, przytuli mnie, ugryzę go w uszko. Ostatnio napisał mi w sms-ie: „Zobacz, jak to fajnie się kochać”. Po prostu.
Wojciech Oświęcimski: Iwona nie jest wylewna, ale „kocham cię” mówi mi często, i to w nietypowych sytuacjach. Na przykład w drodze do łazienki (śmiech). Mija mnie, wtuli się i szepce: „Kocham”. Chciałbym, żeby już tak zostało na wieki.

– A teraz ślub, rodzina, instytucja. Najpierw pewnie były oświadczyny? Jak poprosił Cię o rękę?
Iwona Pavlovic:
Szokująco. Powiedział mi to na stacji benzynowej, w trakcie tankowania. Siedzimy w samochodzie, wyjmuje pudełeczko, a w nim pierścionek. I pyta, czy oddam mu swoją rękę. Fajnie, że to było w dniu moich urodzin. Odpowiedziałam, że się zastanowię ( śmiech), że potrzebuję jednego dnia. Nie mogłam od razu oddać mu ręki! Bo uznałby, że jestem za łatwa.
Wojciech Oświęcimski: Chciałem nawet zarezerwować stolik w restauracji, szampan, róże i tak dalej. Ale gdy kupiłem ten pierścionek, uznałem, że to jest właśnie ten moment. Roznosiło mnie, musiałem powiedzieć jej od razu.
Iwona Pavlovic: Kiedy chłopcy zobaczyli pierścionek, ucieszyli się: Oświęcimskich przybywa. To było rok temu – 2 listopada.
Wojciech Oświęcimski: Słowa: „I nie opuszczę cię aż do śmierci” dla nas i dla nich są wiążące. Na dobre i złe.

Rozmawiała Krystyna Pytlakowska

Zdjęcia Piotr Porębski/Metaluna
Stylizacja Jola Czaja
Asystentka stylisty Agnieszka Dębska
Makijaż Izabela Wójcik/Metaluna
Fryzury Piotr Wasiński
Produkcja sesji Ewa Kwiatkowska

Podziękowania za pomoc w realizacji sesji dla Norwegian i firmy STAR S.L. www.starnerja.com

Redakcja poleca

REKLAMA