Ilona Felicjańska w szczerym wywiadzie

Ilona Felicjańska fot. ONS.pl
Była jak bohaterka współczesnej baśni o Kopciuszku: piękna dziewczyna z małego miasteczka wyszła za bogatego księcia.
/ 09.05.2019 20:02
Ilona Felicjańska fot. ONS.pl

Była jak bohaterka współczesnej baśni o Kopciuszku: piękna dziewczyna z małego miasteczka wyszła za bogatego księcia. Ale w prawdziwym życiu zdarza się, że firma księcia plajtuje, a księżniczka z dwójką dzieci sama musi zacząć zarabiać na dom. 

- Myśląc o rozmowie z Tobą, przygotowałam się na wywiad z kobietą spełnioną i szczęśliwą. Taka jesteś?

Zdecydowanie. Ale, jak każdy człowiek, mam różne wzloty i upadki. Jeśli następuje ten gorszy czas, natychmiast sobie mówię, że on minie. Nie wpadam w jakieś straszne stany zwątpienia, co dawniej się zdarzało.

– Miałaś załamania? Miewasz je?
Chyba każdy je ma, ale się do tego nie przyznaje, bo nie wypada przyznawać się do słabości. Ja nigdy nie udawałam, zawsze byłam sobą. I jeśli wstydziłam się, że mniej wiem, mniej umiem od kogoś, to po prostu siedziałam cicho i uczyłam się.

– Wstydziłaś się siebie? Naprawdę?
Wstydziłam się na przykład, że nie skończyłam studiów czy że nie znam angielskiego. Bardzo chciałabym studiować psychologię i pewnie dopnę swego. Ale miałam taki okres, kiedy zachłysnęłam się tym całym wielkim światem wybiegów. Teraz się tego wstydzę. Ale na szczęście miałam przy sobie Alicję, moją przyjaciółkę, która w pewnym momencie powiedziała: "Zaczynasz być nieznośna". Bo myślałam, że jestem pępkiem świata.

– Claudia Schiffer i Naomi Campbell jednocześnie?
Tak, tak. To się brało z niedowartościowania i kompleksów. Nagle pokazują mnie, robią mi zdjęcia, więc nie jestem taka beznadziejna.

– Myślałaś, że jesteś beznadziejna?
Miałam kompleksy. Po pierwsze mój wzrost. Po drugie sposób wychowania w domu. Jestem jedynaczką i mama chciała wychować mnie na samodzielną osobę, stosując zimny wychów. Nie próbowała mnie napełnić wiarą w siebie... Kocham moją mamę, pomaga mi, zjawia się w trudnych momentach. Ale to nie zmienia faktu, że wylewała mi kubeł zimnej wody na głowę, żebym za dobrze o sobie nie myślała. Chciała zostawić mnie przy sobie, żebym była blisko, nie wyjeżdżała. A robiła to z miłości.

– I żebyś mieszkała w Bełchatowie do końca życia?
Tak sądzę.

– A co miałabyś tam robić?
Nieważne, co, ale byłabym obok. Dlatego chyba chcę mieć więcej dzieci. Żeby nie skupiać na jednym całej mojej uwagi. I myślę, że dwóch synów to jeszcze za mało. Gdyby ktoś dał mi pewność, że urodzę dziewczynkę, nie zawahałabym się ani sekundy.

– Chcesz mieć trójkę dzieci, a stosujesz plastry antykoncepcyjne.Bo uważam, że dzieci należy rodzić we właściwym momencie, a nie przypadkowo. Sama używam plastrów. Odkleję je, gdy nastąpi odpowiednia pora na następne dziecko. Teraz jestem za bardzo zajęta rozkręcaniem mojej fundacji.

– A dlaczego plastry?
Bo są najbezpieczniejszą metodą antykoncepcji, a do tego nie muszę pamiętać o nich codziennie, tylko raz w tygodniu. Ale wracając do dziewczynki…

– Dziewczynka będzie Ci zabierała rajstopy, pachniała Twoimi perfumami. Coś wiem na ten temat.
I o to mi chodzi. Niedawno nieznajoma starsza pani powiedziała mi na ulicy: "Fajne te pani chłopaki. Ale niech pani już zacznie lubić swoje synowe". Trudno mi sobie wyobrazić, jaką będę matką dla dorosłych mężczyzn.

– Miałaś w życiu różne zawirowania. Niewiele Cię może zaskoczyć.
Miałam, i to ja sama podejmowałam decyzje, jak z nich wyjść. Chcę, żeby moje dzieci decydowały o sobie. Jeśli popełniałam błędy, to dziś wiem, że były mi potrzebne.

– Byłaś bohaterką tabloidów, pisano o Twoim romansie z kimś znaczącym dla kultury.
Byłam młoda. Przyjechałam z małego miasteczka z wiarą, że osiągnę sukces, a z drugiej strony z niewiarą, że ten sukces mogę osiągnąć. Jestem zodiakalnym Bliźniakiem, są we mnie dwie osobowości, odczuwam to. Potrzebowałam wtedy wsparcia, kogoś znającego reguły show-biznesu, doświadczonego.

– I znalazłaś je w mężczyźnie?
Pozornie tak. Ale naprawdę znalazłam je dopiero w Andrzeju, moim mężu.

– Twój mąż jest 17 lat starszy.
Właśnie. To dawało mi prawo myśleć, że nie będę musiała już kłopotać się, jak dokonywać wyborów.

– Pomyliłaś się?
Nie. Szukałam tego i znalazłam. Andrzej wierzy w siebie, zna swoje wady i zalety, nie musiał leczyć przy mnie kompleksów, jak działo się w moich poprzednich związkach. To ja chciałam wyleczyć swoje przy silnym mężczyźnie. Znalazłam w nim wsparcie.

– Wielu mężczyzn nie lubi, gdy kobieta robi się samodzielna.
Andrzej jest dumny z tego, że osiągam sukcesy. Nie ma między nami zawiści. Gdybym siedziała w domu, byłabym pewnie sfrustrowana, czekałabym na jego sukcesy i miała coraz więcej pretensji. A nie o taką kobietę mu chodziło.

– Wasze małżeństwo trwa ponad siedem lat. Przeszło przez ciężkie próby. Mam na myśli kryzys finansowy i Twoją wtedy deklarację, że w razie czego Ty zarobisz na dom. Mężowie trudno znoszą takie sytuacje?
Na początku zarzucano nam, że biznesmen z listy najbogatszych "Wprost" znalazł sobie modelkę i że to jest kontrakt. Wtedy padły z moich ust tamte słowa. A on potem żartował, że wykrakałam kryzys finansowy. Gdy się poznaliśmy, Andrzej budował swoje biznesowe imperium. Ale zbytnio zaufał współpracownikowi i na tym stracił. Firma zaczęła podupadać.

– Powiedział Ci o tym?Długo mi o tym nie mówił, ale w końcu powiedział, że jest źle, a może być jeszcze gorzej. Odparłam, że to on jest dla mnie ważny, a nie jego pieniądze. Zresztą po ślubie zrobiliśmy intercyzę. To nie świadczy wcale o braku miłości, tylko o dojrzałości i przyjaźni. Każde z nas ma własny biznes i druga osoba się w nic nie wtrąca, lecz doradza. Ja nauczyłam się rozmawiać i słuchać. Bardzo mi w tym pomógł program "Na każdy temat", przy którym pracowałam. Tam psychologowie tłumaczyli, że trzeba mówić o wszystkim, bo partner nie musi się domyślać. Wiele związków upada, bo relacje oparte są na domysłach, a nie na rozmowie.

– Gdy powiedział Ci, że z firmą jest niedobrze, zaczęłaś płakać? Pytać: "Co my teraz zrobimy?"
Nie, w takich sytuacjach robię się silna. Andrzej powiedział, że firma pada, a ja na to, że damy radę. Pomyślałam, że pora wracać do pracy, trzeba wspierać męża.

– Wyłączyłaś się na kilka lat. Powroty są niełatwe?
Wyłączyłam się na dwa i pół roku. Pierwsza ciąża, rok karmienia, 20 kilo za dużo. Druga ciąża, znowu rok karmienia, znów 20 kilo. Po urodzeniu Maćka trochę pracowałam, lecz on płakał, gdy mnie nie było. Był wcześniakiem, wymagał wyjątkowej opieki. Przez rok nie było tygodnia, żebym nie jechała z nim do lekarza. Poza tym po pierwszej ciąży nie schudłam na tyle, by poczuć się zadowoloną ze swojego wyglądu. Niepracowanie było mi na rękę. Moje życie się przewartościowało, odkąd urodziłam dzieci. Dawniej uważałam to za czczy slogan. Kiedyś po pokazie cały dzień odpoczywałam. Dziś biegnę od razu do dzieci, kładę je spać. Rano odprowadzam do przedszkola, potem zakupy, sprawy domowe.

– Bardzo się zmieniłaś, przeobrażając się w kobietę dojrzałą?
Za kilka dni kończę 34 lata i myślę, że nie chciałabym wrócić do dawnych czasów. Możesz wierzyć lub nie, lecz byłam strasznym bezguściem. Kiedy mieszkałam w Bełchatowie, używałam brązowej pomadki, włosy miałam spalone trwałą. Nosiłam bluzkę z haftem, pasek z dżetami i kolczyki do ramion. Później dowiedziałam się, co z czym można łączyć. Mój styl to prostota. A w środku zmieniłam się o tyle, że powiedziałam sobie: mam w nosie, co ludzie powiedzą. I zaczęłam być prawdziwie szczęśliwa.

– Przecież i tak nigdy nas wszyscy nie zaakceptują.
Owszem. Kiedyś chciałam, żeby wszyscy mnie chwalili. Potem zdałam sobie sprawę, że ważne jest, co ja myślę o sobie. I że to ja jestem najważniejsza. Im więcej odnoszę sukcesów, tym więcej wokół mnie nieprzyjaciół. Nawet jedna z moich najbliższych przyjaciółek okazała się interesowna. Skreśliłam ją.

– Alicja?
Nie, nie, Bogu dzięki. Kiedy padała firma Andrzeja, powiedziałam mu, że mam pomysł, że chciałabym robić imprezy, bo się na tym znam. Poza tym czułam potrzebę wykorzystania mojej twarzy, by zbierać pieniądze na chore dzieci. Andrzej powiedział: "Rób to".

– I wzięłaś na siebie ciężar utrzymania rodziny?
Nie do końca. Przecież Andrzej od razu zaczął myśleć, w jaki biznes ma wejść. Nie umiałby korzystać z portfela kobiety. Ale wcześniej zarabiałam tylko na swoje potrzeby, potem pieniądze szły na dom.

– Teraz jest już dobrze?
Jest coraz lepiej... Najważniejsze, że tamta sytuacja zmusiła mnie do działania i robienia tego, na co zawsze miałam ogromną ochotę.

– A na co miałaś?
Wiesz, ja zawsze chciałam być dobrym człowiekiem.

– Z tym się chyba trzeba urodzić?
Może się taka urodziłam? Ogromną frajdę sprawia mi, że mogę pożytecznie wykorzystać to, co dała mi natura. Dostałam urodę, dwie ręce, dwie nogi. Zostałam obdarowana szczodrze i mogę dzięki temu pomagać innym. Zdobywam środki dla dzieci chorych na raka. No i cały czas jestem modelką.

– Nie bałaś się zarzutów, że zarabiasz na cudzym nieszczęściu?
Ja w fundacji nie zarabiam, jestem prezesem charytatywnym. Zarabia tylko moja pracownica. Wiem jednak, czego potrzebuję i myślę, że to jest mój sukces: wiedzieć, czego się chce. A firma Felicjańska Media rozwija się.

– Brak pieniędzy zabija miłość?"
Nie naszą. Były takie momenty, gdy miałam w portfelu 10 złotych. Ważne, żeby nie mnożyć pretensji, jak to się dzieje w wielu związkach. Kochamy się i szanujemy, a inni mężczyźni dla mnie nie istnieją.

– Mąż mówi Ci, że jesteś piękna?
Tak. A ja staram się być piękna dla niego. Wróciłam na przykład do jasnego koloru włosów, bo taką mnie poznał.

– No i nie nosisz już kolczyków do ramion.
Nie noszę. Wierzę w siebie, w to, co robię, i w mój dom, który stworzyłam. Jest taki, jakiego szukałam i jakiego mi troszkę w dzieciństwie zabrakło.

– Tworzymy domy, w których naprawiamy błędy naszego dzieciństwa?
Tak. I tak być powinno.

– A jaki jest Twój dom?
Znajduje się w nim odpowiedzi na każde pytanie. A moi synowie, zwłaszcza starszy – Maciek, są bardzo dociekliwi.

Rozmawiała: Krystyna Pytlakowska/ Viva!