Tylko pani to powiem
Kwietniowe rozstanie (po sześciu latach związku i czterech małżeństwa) piosenkarki z mężem, gitarzystą Darkiem Krupą, przebiegać miało w kulturalnej i pokojowej atmosferze – a przynajmniej tak na początku zarzekały się obie strony. Niestety, realizacja tego planu wyszła dość kulawo. Najpierw zdjęcia małżonków stały się pożywką dla taboidów. Pal licho, gdyby pokazywali się w nich sami – gorzej, że na fotkach eksponowany był głównie ich pięcioletni syn Allan, do tej pory skrzętnie ukrywany przed światem (do kwietnia tego roku jego upublicznione zdjęcia można było policzyć na palcach jednej ręki!). I choć to fotki Darka na spacerze z synem w zoo pojawiły się jako pierwsze (jak udało się ustalić „Party”, zrobione były jednak bez jego zgody!), to Edyta szybko nadrobiła straty.
Miarka przebrała się, kiedy Edyta Górniak wywiozła Allana na sesję za granicę, nie informując o tym męża. Zdenerwowany Krupa z miejsca rozesłał za pośrednictwem kancelarii prawniczej do wszystkich redakcji list, w którym zapowiedział, że opublikowanie zdjęć Allana bez jego zgody zakończyć się może sprawą w sądzie. Było to jedno z nielicznych wystąpień Darka, który – co trzeba mu sprawiedliwie oddać – nie daje się namawiać na zwierzenia na temat swojego małżeństwa. Inaczej jest, niestety, w przypadku Górniak, która przy okazji sesji poskarżyła się w wywiadzie, że była więźniem w swoim związku i snuła opowieści o tym, że mąż zabrał jej dowód osobisty, przejął kontrolę nad jej pieniędzmi i bez mała ubezwłasnowolnił. „Zbudowałam Darkowi pomnik, bo wiedziałam, że ludzie nie akceptują mojego wyboru. Wybrałam sobie zwykłego chłopaka z gitarą. I czułam, że ludzie Darka nie lubią. Postanowiłam więc zrobić z niego bohatera”, mówiła Górniak, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z tego, jak ironicznie brzmią jej słowa. Dowcipny, opiekuńczy, szarmancki Krupa od początku wzbudzał bowiem ludzką sympatię w przeciwieństwie do piosenkarki mającej (zasłużenie czy nie to już inna sprawa) opinię rozkapryszonej primadonny.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
Smutek fanów
Sesja i towarzyszące jej wynurzenia wywołały kontrowersje nawet wśród najwierniejszych fanów Górniak, od lat wymieniających opinie o niej na stronie e-gorniak.com. „Smutno, że Edyta, która tak wiele mówiła o potrzebie miłości, rodziny, nie widzi problemu w rozbijaniu własnej”, pisała jedna z fanek. Wtórowała jej inna: „Wydaje mi się, że któregoś dnia Edyta pożałuje tego, co właśnie robi. Nie potrafi żyć w związku i nigdy nie znajdzie odpowiedniej osoby. Prawdopodobnie za jakiś czas będzie udzielała słodkich wywiadów na temat kolejnego mężczyzny. A za kilka lat przeczytamy kolejny wywiad, że jednak był okropny, a Edytka biedna i skrzywdzona”. „Edyta niszczy sobie życie, pozbawia synka normalnej rodziny, z Darka robi jakiegoś dyktatora i sadystę. Allanem posługuje się jak laleczką i wystawia do zdjęć, do tego opowiadając o rozstaniu, robi sobie sesję uśmiechnięta, jakby co najmniej urodziła kolejne dziecko”, sumowała kolejna fanka artystki. Inni podkreślali, że są fanami twórczości artystki, a jej życie prywatne w ogóle ich nie obchodzi. I być może, czytając opinie osób, które do tej pory były nią zachwycone, piosenkarka zrozumiała, że tym razem się zagalopowała. Tym bardziej że Krupa, nie komentując wywiadu żony, znów zyskał u opinii publicznej kolejne punkty.
Samotna wyspa
Edyta zawsze podkreśla, że jest profesjonalistką i wymaga tego samego od osób, z którymi współpracuje. Zawirowania w życiu prywatnym nie pozostały jednak bez wpływu na jej pracę. Dowodem na to jest sytuacja, która miała miejsce przed sierpniowym Sopot Hit Festiwalem. Na kilka dni przed planowanym (i anonsowanym przez Radio Eska i TVP2 jako jedna z największych atrakcji imprezy) recitalem Edyty, Dariusz Krupa zadzwonił do organizatorów i lakonicznie zawiadomił ich, że występ jego żony nie dojdzie do skutku. Dla wszystkich stało się jasne, że piosenkarka nie chce już dłużej występować u boku męża. Gorzej jednak, że po przeszło 20 latach pracy na scenie nie ma za sobą żadnego zaplecza technicznego, niezbędnego każdemu artyście do prowadzenia normalnej działalności koncertowej. – Nie wiadomo było, czy się śmiać, czy płakać – mówi „Party” jedna z organizatorek festiwalu. – Mieliśmy deklarację Krupy, że jeśli tylko Edyta się zgodzi, to on zrobi wszystko, aby jej recital doszedł do skutku. Usiłowaliśmy się więc z nią skontaktować, ale Edyta zapadła się pod ziemię. Od ludzi z branży dowiedzieliśmy się, że dopiero szuka nowych muzyków i techników. Do tej pory wszystko za nią załatwiał Darek!
Ostatecznie Edyta nie pojawiła się w Sopocie. Tabloidy z miejsca ogłosiły na pierwszych stronach, że „Górniak ma miliony Polaków w nosie”. Dodatkowym ciosem dla Edyty stał się fakt, że w Operze Leśnej zastąpiła ją uznawana za jej kopię Paulla.
Jak nie Doda, to Paulla
Kariera, którą robi od kilku miesięcy Paulina Ignasiak (bo tak naprawdę nazywa się Paulla), stoi Górniak kością w gardle. Wokalistka już nawet nie stara się tego ukryć. Na ostatnim koncercie w czasie Dni Zielonki pozwoliła sobie na uszczypliwość względem młodszej koleżanki. Po wykonaniu jednej z piosenek zapytała publiczność, czy ta żałuje, że nie jest na koncercie Paulli. „W końcu ja nie mam takiej skali głosu”, ironizowała dalej Edyta zadowolona z gorącego aplauzu widowni. Kiedyś podobnie „niewinne żarciki” rozpoczęły jej nagłośnioną przez tabloidy pyskówkę z Dodą. Lekceważenie Paulli (podobnie jak wtedy ściganie się na złośliwości z Rabczewską) nie wyjdzie jednak Edycie na dobre. W końcu nawet jej fani przyznają, że (platynowy już!) album Ignasiak jest całkiem niezłą płytą, a sama Paulla nie szuka na siłę zaczepki z Górniak, podkreślając w wywiadach, że choć szanuje jej twórczość, to jest już zmęczona wiecznym porównywaniem ich obu. W tej sytuacji kpienie przez Edytę z koleżanki wypada mało elegancko. Być może jednak już niebawem Górniak przestanie popełniać podobne niezręczności...
Gruba kreska?
Ekipa założonej przez Rinke Rooyensa firmy Rochstar Music & Management, pod której skrzydła trafiła obecnie Edyta, składa się z prawdziwych profesjonalistów. Jej szef uchodzi zaś za jednego z największych magików rodzimego show-biznesu. Teraz stoi przed nim zarazem łatwe i trudne zadanie wyprostowania zawodowych dróg Górniak. Łatwe, bo artystka nadal jest jedną z najbardziej charyzmatycznych postaci polskiej sceny muzycznej i potrafi zaczarować swoim głosem nawet najbardziej niechętne jej audytorium. Trudne, bo gwiazda nie znosi, aby ktoś na dłuższą metę kierował jej życiem. Górniak znana jest też w branży z tego, że równie łatwo obdarza ludzi zaufaniem, co później się nimi rozczarowuje. – Prywatnie Edyta jest cudowną osobą, którą bez trudu można polubić. Gorzej jednak z nią pracować, bo bywa też impulsywna, często zmienia zdanie – wspomina Górniak jedna z jej asystentek. – Praca z nią była stresująca, bo nigdy nie można było przewidzieć, czego oczekuje, co jej się spodoba, a co nie i czym się ją urazi. Czasem potrafiła puścić w niepamięć poważne przewinienia, aby potem obrazić się z powodu byle błahostki. Jedno jest pewne, to szalenie skomplikowana osobowość.
Pierwszym znakiem tego, że Edyta znalazła się pod nowymi skrzydłami, jest wyciszenie sensacji wokół jej życia prywatnego. Jeszcze nie tak dawno rozpisywano się o tym, że przyczyną rozpadu jej małżeństwa była toksyczna przyjaźń z poznaną w czasie programu „Jak Oni śpiewają” prezenterką Kasią Sowińską, która przedstawić miała piosenkarce biznesmena Bartosza Bodnara. Ten, jak donosiły tabloidy, nie tylko zagościł w nowym mieszkaniu artystki, ale też wypowiadał się, że pragnie zadbać o rozwój jej kariery.
– Trudno powiedzieć, ile jest prawdy, a ile fantazji dziennikarzy w wiadomościach o związku Edyty z Bodnarem – mówi w rozmowie z „Party” znajoma piosenkarki. – Na pewno na pewnym etapie życia Edyta zrobiła z Bodnara swój konfesjonał i zwierzała mu się z problemów w swoim życiu uczuciowym. Czy mieli romans? Za to nikt sobie nie da uciąć głowy. Rozgłos wokół tej sprawy na pewno był jednak znakomitą promocją dla pana Bartosza i agencji reklamowej, której jest wiceprezesem.
Teraz i Sowińska, i Bodnar magicznie zniknęli z horyzontu, a artystka pokazuje się wszędzie sama albo w towarzystwie swojego nowego menedżera. I wbrew deklaracjom, że staje się otwarta na media (twierdziła, że to mąż zepsuł jej kontakty z dziennikarzami), znów milczy jak zaklęta. Reporterzy, którzy liczyli na to, że będzie można porozmawiać z artystką w trakcie show „Jak Oni śpiewają”, dowiedzieli się, że Górniak nie zgadza się na żadne spotkania z nimi, i to aż do końca tego sezonu programu. I choć milczenie zapewne wyjdzie Górniak na dobre (bo, jak sama przyznaje, często „najpierw mówi, potem myśli”), nie sposób nie zauważyć kolejnej rozbieżności pomiędzy jej deklaracjami a rzeczywistością. Znajomi Edyty twierdzą, że jest jeszcze jeden powód, dla którego artystka kolejny raz zmieniła front i woli unikać mediów. – Górniak wie, że czeka ją sprawa rozwodowa – tłumaczą – i nie chce, aby cokolwiek, co teraz robi, mogło świadczyć przeciw niej przed sądem.
Rozwód gwiazdy to ciężka próba nie tylko dla niej, ale też dla jej nowych współpracowników i menedżera. (Więcej o planach Rinke Rooyensa przeczytasz tutaj >>).
Wersal czy zapasy w błocie?
Cichy i kulturalny czy pełen ciosów poniżej pasa i publicznego prania brudów… Jaki będzie rozwód Edyty i Darka? Trudno rozstrzygnąć. Na razie zarówno tabloidy, jak i pseudoprzyjaciele pary robią wszystko, aby nastawić małżonków wrogo do siebie, dywagując na przykład nad tym, czy para stoczy walkę o opiekę nad Allanem. Wydaje się jednak, że nikt nie docenia miłości, jaką i Darek, i Edyta darzą syna. Bo choć nie ma już szansy na to, że parze uda się odbudować związek, żadne z nich nie chce chyba zamienić dzieciństwa Allanka w piekło. „Kocham Allana i zrobię wszystko, aby miał jak najbardziej spokojne i szczęśliwe dzieciństwo”, deklaruje Krupa. „Allan jest moją nagrodą za wszystko, co w życiu przetrwałam i co zrobiłam dla innych. Jest miłością mojego życia”, mówi Edyta. Jak widać, coś w życiu jeszcze ich łączy i miejmy nadzieję, że oboje będą potrafili to uszanować.
Paweł Płaczek / Party