Aktor totalny. Wpada w rolę jak do studni. Do filmu „Chce się żyć”, gdzie gra chłopaka z porażeniem mózgowym – i za który dostał Polską Nagrodę Filmową Orły – chudnie 10 kilogramów. Jest na specjalnej diecie, żeby nie dostać anemii. Przez trzy miesiące nie wychodzi z domu. Chce na własnej skórze odczuć, jak to jest, gdy jest się niepełnosprawnym i bezradnym. Przez parę dni siedzi i tylko gapi się w okno. „Byłem ciekaw, co może mieć w głowie człowiek, który nie rusza się z wózka”, opowie o tym w „Polityce”. „W pierwszej chwili jest to deprymujące, ma się ochotę rozwalić wszystko, boli ciało”. Potem w głowie coś klika i człowiek zaczyna widzieć różne kształty na niebie, układa sobie opowieści. „Nigdy wcześniej nie myślałem o sobie tyle, co wtedy”, przyzna. Na planie pracuje z mimem, aby dobrze naśladować ruchy chorego. Jego postać nie potrafi mówić. A i tak wyciska łzy największym twardzielom. W Montrealu, gdzie film zdobywa Grand Prix, publiczność wstaje i nagradza go parominutowymi oklaskami. W Gdyni (Srebrne Lwy!) widzowie wyklaskują mu Złotego Klakiera!
Grzeczny chłopiec
Skąd się wziął? Kim jest aktor, który zbiera nagrody na świecie i wzbudza tyle emocji? Rodzi się w 1986 roku w Wągrowcu koło Poznania. W rodzinie role od początku są rozdane. Mama dba o dom i opiekuje się dziećmi (Dawid ma rodzeństwo), ojciec zarabia i ustala zasady. Dzieci mają być posłuszne. Młody Dawid nie ma szans na bunt. Jego koledzy wysiadują pod blokiem, on grzecznie chodzi do kościoła. I do szkoły muzycznej, dmucha w klarnet. „Największy problem to moment, gdy dorastasz i czujesz, że już musisz powiedzieć: Słuchaj, ja nie myślę tak, jak ty”, przyzna w wywiadzie. Upłynie kilka lat, zanim wyzwoli się spod władzy domu. Kilka burzliwych lat. „Nic nie chciałbym zmieniać, gdybym mógł”, powie o swoim dojrzewaniu. Muzyka zawsze jest jego ucieczką. Gdy jest zły – gra, gdy się cieszy – też bierze instrument do ust. Nikt nie zmusza go do nauki. Gra tak dużo, że rodzice upominają: „Przestań już”. Długo nie wyobraża sobie życia bez muzyki. I nagle coś się kończy. Po kilkunastu latach rzuca klarnet i zajmuje się teatrem. Aktorstwo staje się numerem jeden w jego życiu.
Tylko prawda!
Pierwsze przygody na scenie ma w liceum. Ludzie chwalą, więc zdaje do szkoły aktorskiej w Krakowie. I tu pierwsza porażka. Nie przyjmują go. Myśli sobie, że to niesprawiedliwe, że nie poznali się na jego talencie. Jest wytrwały, więc próbuje ponownie. I znowu nic. Wstyd i gorycz przegranej. Ale jest naprawdę wytrwały, więc zdaje trzeci raz. Lecz najpierw idzie do prywatnej szkoły aktorskiej. Tam otwierają mu się oczy. Myślał, że jest dobry. A nie jest. Zaczyna rozumieć, że najważniejsza w tej profesji jest prawda. Przez pół roku intensywnie uczy się, jak to robić, żeby nie grać. Żeby po prostu być. I udaje się. Za trzecim razem przyjmują go do szkoły aktorskiej. Nareszcie robi to, co kocha. Dyplom zdaje w 2011 roku. A już w następnym dostaje nagrodę na festiwalu w Gdyni. Za drugoplanową rolę w „Jesteś Bogiem”.
Jaramy się!
Można powiedzieć, że Bóg go wybrał. Film o muzykach hiphopowej Paktofoniki szybko staje się kultowy. Najlepsze otwarcie roku, w trzy tygodnie ogląda go grubo ponad milion widzów. Opowiada prawdziwą historię zespołu z przełomu tysiącleci, który przeszedł do legendy. Trzech chłopaków ze śląskich bloków, którzy walczą o siebie, swoje ideały. I robią karierę w amerykańskim stylu. Do kin walą nastolatki i ich rodzice. Wszyscy szukają prawdy. I dostają ją. Główną postacią jest Magik grany przez Marcina Kowalczyka. Ogrodnik wciela się w rolę Rahima, jednego z trójki muzyków Paktofoniki. Jak zdobywa tę rolę? Nie idzie na casting. Nie po drodze mu. To reżyser Leszek Dawid go odnajduje. Ogląda w Teatrze Dramatycznym w Warszawie i decyduje, że chce go mieć. Na planie Ogrodnik spotyka się z kolegami ze studiów. Marcin Kowalczyk – Magik – jest z tego samego co on roku. Tomek Schuchardt – Fokus – był rok wyżej. To, że w życiu są kumplami, przenosi się na ekran. Ale mają wielki stres, bo grają prawdziwe postacie. Magik po wydaniu pierwszej płyty popełnił samobójstwo, ale Rahim i Fokus wciąż żyją. To ich aktorzy nie chcą zawieść. Dawid spotyka się z Rahimem, podgląda go, naśladuje. Widzi, że muzyk przygryza wargę, gdy mówi. Słyszy, że zaciąga po śląsku. Ogrodnik ma wątpliwości, nie czuje się komfortowo w tej roli. I tę słabość wykorzystuje reżyser. Właśnie takim widzi Rahima – wrażliwym i niepewnym. Film okazuje się wielkim sukcesem. Jednym z najchętniej oglądanych obrazów ostatniego 20-lecia. „Nikt się tego nie spodziewał”, cieszy się Arek Jakubik, który w filmie gra postać menedżera Paktofoniki. Środowisko hiphopowe też jest zadowolone. Prawdziwi Fokus i Rahim po obejrzeniu „Jesteś Bogiem” wysyłają aktorom SMS-y: „Jaramy się!”.
Bardzo normalny
„Jesteś Bogiem” zmienia jego życie. Dawid przeprowadza się do Warszawy i zaczyna robić nowe rzeczy. Staje się sławny, dostaje
ciekawe propozycje. Warszawski Teatr Rozmaitości proponuje mu rolę w „Nietoperzach”, operze komicznej reżyserowanej przez Grzegorza Jarzynę. Ale Dawid nie ma w sobie nic z gwiazdy. Żyje jak zawsze. Opowiada dziennikarce „Polityki”, że mieszka na Mokotowie, na parterze. Odwiedza go bezdomna kobieta. On otwiera okno i podaje jej kawę, rozmawiają sobie, paląc papierosy. O tym, jak funkcjonuje świat bezdomnych, które śmietniki są czyje. Pewnej nocy kobieta pojawia się o drugiej w nocy. Dawid oferuje jej nocleg. Śpią w jednym łóżku, bo tylko jedno ma. Czy tak zachowują się celebryci? „Dawid jest bardzo normalny. Nie ma gwiazdorskiej maniery”, mówi osoba, która z nim pracowała. „To ciepły, otwarty facet. Gdy z tobą rozmawia, naprawdę jest zainteresowany tym, co się do niego mówi”.
Porażenie mózgowe
Najpierw jest dokumentalny film Ewy Pięty „Jak motyl” – o Przemku Chrzanowskim, chłopcu z porażeniem mózgowym, którego rodzina i lekarze uważają za niepełnosprawnego umysłowo. Gdy próbuje się buntować przeciwko takiemu losowi, otoczenie sądzi, że ma ataki padaczki, i daje środki uspokajające. Dopiero w wieku 19 lat, dzięki jednej z opiekunek, udaje mu się porozumieć ze światem. Jego wiersz zostaje opublikowany w prasie. Tą historią inspiruje się Maciej Pieprzyca, tworząc swój film „Chce się żyć”. Na taką rolę aktorzy czekają całe życie. Trudna, wymagająca, niepowtarzalna. Jak zdobywa ją Dawid? Tym razem idzie na casting, jest jednym z 80 aktorów. I jest bezkonkurencyjny. „Po drugich zdjęciach próbnych zobaczyłem, że to rola dla niego”, opowiada reżyser. Dawid siedzi w niej blisko rok. Całkowicie utożsamia się z chłopakiem z czterokończynowym porażeniem mózgowym. Zmienia się fizycznie i psychicznie. Na planie przestaje mówić, staje się osobą niepełnosprawną. Nawet gdy kamera jest wyłączona. „Praca z Dawidem wzbudzała we mnie pokorę”, mówi w „Twoim Stylu” Dorota Kolak, jego ekranowa matka. „Jego skupienie, głębokość przemyśleń jest imponująca. Poza tym taka rola – utrzymanie ciała w dyscyplinie, wygięcie rąk, nóg, układ każdego palca, grymas twarzy – to jest potworny fizyczny wysiłek. On to fantastycznie zrobił”. „Wybitna, głęboko przeżyta, zarazem wystudiowana, pantomimiczna kreacja”, pisze o nim krytyk filmowy, Tadeusz Sobolewski. Nic dziwnego, że otrzymuje za nią nagrodę Orła. „Poddał się drakońskiej dyscyplinie i udźwignął tę rolę”, chwali reżyser. „Wielki szacunek”. Sam aktor jest pod wrażeniem tej pracy: „Pierwszy raz miałem wrażenie, że coś nie jest moje, poza kontrolą emocji i świadomości. Na przykład nigdy tak się nie rozpłakałem”.
Pokolenie dzikich
Nie wszyscy wytrzymują jego wielkie poświęcenie. Ceną za tak intensywną pracę jest życie prywatne. W wywiadzie dla Legalnej Kultury mówi: „»Chce się żyć« to film, na który postawiłem naprawdę bardzo dużo. Właściwie całe moje życie. Wiele osób z niego wtedy odeszło. Nie wytrzymało narzuconej przeze mnie dyscypliny, braku kontaktu. Właściwie straciłem wszystko, co było w tym czasie dla mnie ważne”. Takich jak on „dzikich” jest w polskim kinie więcej. Pojawiło się pokolenie młodych, zdolnych aktorów, dla których sztuka jest najważniejsza. W odróżnieniu od starszych kolegów unikają komercji, wracają do korzeni, czasów, kiedy w kinie o coś chodziło. Mateusz Kościukiewicz – „Wszystko, co kocham”, „W imię…”, Jakub Gierszał – „Sala samobójców”, „Yuma”, Marcin Kowalczyk – „Jesteś Bogiem”, „Hardkor Disko”. Nie zobaczymy ich w serialach. Nie pchają się na okładki, unikają mediów. Gdy Ogrodnik udziela wywiadu dla TVN, Grzegorz Miecugow sam zadaje pytania i sam na nie odpowiada. Maciej Pieprzyca: „Może to nie pokolenie, ale na pewno wyraźna grupa. Nie idą na skróty. Mają dobrze poukładane w głowie. Oby mieli jak najwięcej ciekawych propozycji, o co niełatwo w polskim kinie”. Pieprzyca chce jeszcze spotkać się z Ogrodnikiem na planie. Pasują do siebie. Bez tej chemii nie byłoby sukcesu.
Elegancki wrażliwiec
Warszawskie kino Iluzjon. Pokaz filmów nominowanych do Orłów. Po „Chce się żyć” Dawid Ogrodnik chętnie rozmawia z publicznością. Opowiada o odwiedzinach w ośrodku dla niepełnosprawnych. Wzrusza się. Nie ukrywa uczuć. Sala słucha w skupieniu. „Dawid ma świetny kontakt z ludźmi”, uważa Maciej Pieprzyca. „Wylewny, emocjonalny, jak coś go gryzie, mówi”. Nie żyje tylko sztuką. Arek Jakubik wspomina, że świetnie grało im się razem w grę komputerową „FIFA 12”. Dawid jest w niej mistrzem. „Dokopał mi, a ja do słabych nie należę”, śmieje się Jakubik. Na gali Orłów Ogrodnik pojawia się w eleganckim garniturze. Szykowny, z trzydniowym zarostem, trochę dandys. Znajoma dziennikarka jest zaskoczona: „Cóż za kontrast między jego filmowym wizerunkiem a tym na oficjalnym przyjęciu”. A więc ma w sobie zwykłe ludzkie cechy. Sam to przyznaje: „Nie mam już 17 lat. Dojrzewam, staję się dorosłym mężczyzną. Chcę mieć dzieci, założyć rodzinę”. Czy to się uda? Dawid nie jest pewien: „Czas pokaże, czy umiem uprawiać ten zawód bez większych kosztów własnych”.
Tekst Roman Praszyński
Współpraca Jakub Biskupski