Czy to jest miłość, czy to jest... sposób na sukces?

On jest już siwiejącym panem, doświadczonym, rozeznanym w swoim środowisku. Ona? Piękna, zdolna, młoda, stawiająca pierwsze kroki na ścieżce kariery. Co może wyniknąć z takiego związku?
/ 12.05.2009 00:55
On jest już siwiejącym panem, doświadczonym, rozeznanym w swoim środowisku. Ona? Piękna, zdolna, młoda, stawiająca pierwsze kroki na ścieżce kariery. Co może wyniknąć z takiego związku?

Gdy kilka lat temu 20-letnia Weronika Rosati pokazała się w objęciach Mariusza Maksa Kolonki mówiono o nich: „Romans jak z Hollywood”. Znajomość ze starszym od niej o 21 lat dziennikarzem, a wtedy korespondentem TVP w USA, wiele w jej życiu zmieniła. To dla niego Weronika przerwała prestiżowe studia w łódzkiej Filmówce i wyjechała do Stanów. Kolonko, doświadczony dziennikarz wiedział jak pomóc swojej dziewczynie; zapraszał na ekskluzywne przyjęcia, poznawał z wpływowymi ludźmi. Były wywiady, w których zakochani opowiadali o swojej miłości, były romantyczne sesje zdjęciowe. Podobno był także pierścionek z brylantem, a nawet pojawiły się plotki o ślubie. Młoda aktorka promieniała ze szczęścia:
-Nie wyobrażam sobie związku bez miłości i bez szacunku i zaufania. To daje niezbędny dystans, zwłaszcza dla takich dwóch silnych osobowości jak my. Max sam jest entuzjastą swojej pracy, więc nie wymagałby ode mnie rezygnacji z kariery dla miłości. Ludzie nie są identyczni, zawsze coś ich dzieli.

Czy to jest miłość, czy to jest... sposób na sukces?

Jednak związek tych dwóch "silnych osobowości" nie wytrzymał próby czasu. Wkrótce potem prasowe nagłówki krzyczały: „Rosati ma romans z Valem Kilmerem!” Skąd wzięło się doniesienie o związku młodej aktorki z 49. letnim mężczyzną? Powodem było ich zdjęcie, które gwiazda "Pit Bulla" zamieściła na swojej stronie internetowej oraz wspólnie spędzany czas na festiwalu Cameraimage. -Val pożyczył ode mnie tylko... ładowarkę do telefonu komórkowego. Nic więcej! - tłumaczyła zamieszanie Rosati w programie Kuby Wojewódzkiego. Plotki dodatkowo podsyciła wcześniejsza wypowiedź Weroniki na łamach jednego z pism: „Przyjaźniłam się z fascynującym, starszym ode mnie mężczyzną o światowej sławie w świecie filmowym. Gdybym ci powiedziała, o kogo chodzi, spadłabyś z krzesła”, opowiadała w wywiadzie. Te słowa podsyciły wyobraźnię fanów, a przede wszystkim redaktorów pism brukowych, którzy obrali kurs na Weronikę. W gazetach zaczęło przybywać doniesień o romansach Rosati z coraz to starszymi panami. Ona sama ostro zareagowała dopiero wtedy, gdy ukazały się jej zdjęcia z Harveyem Weinsteinem (56 l.) – grubą rybą z Hollywood, producentem i właścicielem Miramaksu, jednej z największych wytwórni filmowych. Sfotografowano ich podczas spaceru po warszawskiej Starówce. Obejmowali się. Weronika zapytana o stopień zażyłości z producentem odpowiedziała oburzona: „Wcale nie byliśmy objęci!”. Ale zaraz potem dodała: „W Stanach przytulanie się jest normalne”. W obronie Rosati wystąpił wtedy... eks-narzeczony Mariusz Max Kolonko. Na swojej stronie internetowej zamieścił list, w którym napisał, że to on poznał Weronikę z amerykańskim producentem: „Weronika to szanująca się osoba, realizująca swe aktorskie pasje. Komentujecie Państwo jedno zdjęcie, a wyciągacie daleko idące wnioski godzące w reputację wyjątkowo w tych sprawach szlachetnej osoby”, przekonywał.

Te wyjaśnienia niewiele jednak pomogły, gdyż w prasie znów pojawiły się kontrowersyjne zdjęcia Weroniki w objęciach... Andrzeja Żuławskiego. Spacerowali po centrum handlowym przytuleni, a tak łakomy kąsek nie mógł przecież umknąć paparazzim. W lipcu ubiegłego roku para pojawiła się razem na przyjęciu w ambasadzie francuskiej. Potem widziano Rosati, jak wychodzi z mieszkania reżysera. Ale wtedy Żuławski tylko się śmiał: „Romans? Ja, 66-letni, zapomniany starzec i ta młoda dziewczyna? Nie rozśmieszajcie mnie. Znam Weronikę od dziecka i pomagam jej w karierze”. Te słowa na dobre rozpaliły wyobraźnię wielbicieli plotek. Dlaczego? Otóż Żuławski znany jest ze swojej słabości do pięknych (i młodych) kobiet. Niegdyś był związany z Małgorzatą Braunek. Potem przez 17 lat był mężem młodszej o 26 lat francuskiej aktorki Sophie Marceau. Łączono go również z fotomodelką Iwoną Petry, odtwórczynią głównej roli w jego filmie „Szamanka”. Jednak tej wersji wydarzeń ostro sprzeciwiała się Weronika, która dostrzegła w końcu, że przyklejono jej etykietkę młodej aktorki romansującej ze starymi wygami showbiznesu: "Ciężko na wszystko pracowałam. Ale cały mój trud, poświęcenie i edukacja idą na marne przez nieprawdziwe artykuły, bo wychodzę na osobę pustą i próżną. A ja chyba najbardziej na świecie nienawidzę kłamstwa - konkluduje-."Mam dość wmawiania mi romansów. Co do Andrzeja, to on zna mnie od dziecka! Pomaga mi w karierze i tyle".

Cała afera zaczęła zataczać coraz szersze kręgi, gdy głos zabrali państwo Rosati, a w końcu rozżalony reżyser. Dziś Żuławski mówi o Weronice: „Jest to niemożliwe, żeby pomóc jej w tzw. karierze, ponieważ to jest osoba, która robi wszystko dokładnie odwrotnie, niż powinna”. Jego zdaniem to wina Teresy Rosati i jej wygórowanych ambicji względem córki. Reżyser zarzucił jej nawet, że niszczy Weronikę, co więcej, sugeruje on, że celem aktorki był szum prasowy wokół jej osoby wynikający z kolejnego doniesienia o romansie ze starszym mężczyzną. Całą tę intrygę mieli wymyślić rodzice, o których Weronika wypowiada się bardzo ciepło: "W domu nauczono mnie, żeby nigdy nie ukrywać swoich uczuć. Moi rodzice, poza tym że są kochającym się, niezwykle czułym i szanującym się małżeństwem, są także dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Ich przykład i to, w jakiej atmosferze się wychowywałam, powoduje, że mam ogromną potrzebę kochania i bycia kochaną."

Andrzej Żuławski jednak komentuje to tak: "(Weronika - przyp. red.) Mówi nawet o miłości bezwarunkowej. A to jest najbardziej warunkowa miłość, jaką widziałem! To są bogaci ludzie. Smyczą, batem i marchewką są pieniądze. (…) Wmawiano mi, że powiedziałem, iż pomagam dziewczynie w karierze, udzielam lekcji. Nieprawda, nic takiego nie miało miejsca. Tak samo jak wmawiano, że byłem przyjacielem rodziny. Mój cel był jasny: tę ładną, wrażliwą, inteligentną, co nie znaczy, mądrą dziewczynę chciałem za włosy wyciągnąć ze spirali nonsensu, przekonać do prostych racji. Ponieważ jestem doświadczony, mam lata, które mam. Mimo mojej bujnej wyobraźni do głowy by mi nie przyszło, że będę się musiał za tę młodą aktorkę wstydzić. I wstydzić się jej! "

Cóż wynikło z tego "romansu"? Zamiast sławy - gorycz bycia postrzeganą nie jako zdolna aktorka, lecz jako dziewczyna, która wie "z kim się pokazać". Zamiast doniesień prasowych o wygranych castingach u najlepszych reżyserów - utrzymane w niewyszukanym tonie artykuliki w prasie brukowej. Zamiast szacunku fanów - postrzeganie jej osoby przez pryzmat życia osobistego:
- Widziałam Weronikę Rosati w kilku filmach, jej rola w "Pit Bullu" była fantastyczna. Ale przyznam, że nie rozumiem tego, co ta dziewczyna robi ze swoim życiem - mówi Dorota Rogalska (26 l. ) przedstawiciel farmaceutyczny. - Romanse ze starszymi facetami nie wyjdą jej na dobre. Ja sama nigdy w życiu nie związałabym się z facetem po pięćdziesiątce. Nawet gdyby miał sieć aptek (śmiech). Ale w tym biznesie liczy się ciągłe bycie na topie, myślę więc, że to jej życie i jej sprawa.
O wiele więcej wyczucia w popularyzowaniu własnej osoby miała Iza Miko. Znana z "Kochaj i tańcz" aktorka zaliczyła romans ze starszym o 34 lata agentem Johnnym Poddelem. Dzięki temu sporo zyskała - otworzyły się przed nią drzwi do kariery. Jednak związek nie trwał długo, Gdy Iza stała się rozpoznawalna dzięki kilku znaczącym rolom w produkcjach telewizyjnych rozkochała w sobie przystojniaka z Polski - Maćka Zakościlnego. Uwagę mediów szybko przyciągnęła ta para i... tak już zostało.

Jak więc można wytłumaczyć związek dwóch osób, które dzieli różnica wielu lat i wielu doświadczeń? Może to potrzeba bezgranicznej miłości, adoracji i bezpieczeństwa, które da starszy mężczyzna? Czy może zawsze chodzi tylko o karierę i wypromowanie młodszego, niedoświadczonego partnera? Okazuje się, że zbudowanie pięknego, trwałego związku opartego na partnerstwie jest możliwe. Osiągnęli to m. in. Demi Moore i Ashton Kutcher:
- Kiedy poznałam Ashtona nie wierzyłam, że kiedykolwiek jeszcze się z kimś zwiążę - powiedziała Moore w jednym z wywiadów.- Bądźmy szczerzy: jestem matką trzech nastolatek - to już nie bagaż doświadczeń, to cały pociąg towarowy!
Poznali się na kolacji ze znajomymi: - Wyszłam na chwilę zadzwonić do dziewczynek i życzyć im dobrej nocy - opowiada gwiazda znana z "Uwierz w ducha" - Ashton słyszał moja rozmowę i powiedział później, że były to najpiękniejsze słowa, jakie kiedykolwiek słyszał. Wtedy zrozumiałam, że spotkałam kogoś niezwykłego. Gdybym wcześniej przeczytała gdzieś, że istnieje facet, który uważa, że kobieta z trójką dzieci to premia od losu, nie uwierzyłabym. Dziś jestem wdzięczna, że mogę z kimś takim dzielić życie i wspierać go.

Jakie wnioski można wyciągnąć z tego wyznania? Miłość mimo różnicy wieku istnieje, co więcej, możliwe jest bezinteresowne uczucie, które połączyło dwoje ludzi niezależnie od ich dorobku zawodowego.

mwmedia
Fot. mwmedia

Redakcja poleca

REKLAMA