Co się dzieje z Martą Kaczyńską?

Po śmierci rodziców Marta Kaczyńska na własne życzenie wkroczyła na celebrycką scenę. Zamiast pogrążyć się w żałobie brylowała na okładkach kolorowych pism. To zerkała z nich sama, to w towarzystwie swoich dzieci. Uderzała w sentymentalne nuty opowiadając o swoim dzieciństwie, dorastaniu, o tym jak zmieniło się jej życie po katastrofie no i o stryju. Użalała się, że show-biznes specjalnie się o nią nie upominał.
/ 30.08.2010 12:20

Po śmierci rodziców Marta Kaczyńska na własne życzenie wkroczyła na celebrycką scenę. Zamiast pogrążyć się w żałobie brylowała na okładkach kolorowych pism. To zerkała z nich sama, to w towarzystwie swoich dzieci. Uderzała w sentymentalne nuty opowiadając o swoim dzieciństwie, dorastaniu, o tym jak zmieniło się jej życie po katastrofie no i o stryju. Użalała się, że show-biznes specjalnie się o nią nie upominał.

Teraz zamilkła. Mija kolejny miesiąc, a o Marcie ani widu ani słychu. W kolorowych          magazynach nie uświadczymy jej rodzinnych zdjęć rodem z podrzędnych katalogów wysyłkowych. Przepadła jak kamień w wodę. Bycie na językach całej Polski może być bardzo wyczerpujące, zwłaszcza wtedy, gdy jej wypowiedzi wywołują tak skrajne i nie zawsze pozytywne emocje. Czyżby Marta miała dość? Czyżby zatęskniła za prywatnością? A może jej wyjście do mediów na finiszu wyborczego maratonu było od początku do końca zaplanowane?

W rozmowie z tygodnikiem „Gala” Marta wyznała, że zrobiła to ze względu na pamięć o rodzicach. A przecież o katastrofie smoleńskiej, Lechu i Marii Kaczyńskich, a także innych ofiarach tego feralnego lotu będziemy pamiętać bez względu na to, czy przeczytaliśmy wyznania nie mogącej poradzić sobie z traumą osieroconej córki, czy nie. To tragiczne wydarzenie zapisało się na kartach naszej historii i na pewno będą się o nim uczyć kolejne pokolenia. Marta odcinała się od uczestnictwa w wyborczym spektaklu PIS, a mimo to stała się główną aktorką tej nudnej, ociekającej lukrem kampanii prowadzonej przez sztab Jarosława Kaczyńskiego. Ocieplała wizerunek stryja przekonując, że nie jest on tak zimną osobą, na jaką wygląda. Bo w gruncie rzeczy Jarek lubi żartować, często autoironizuje śmiejąc się ze swojego niskiego wzrostu. Dobrze wiedzieć, że nasz niedoszły prezydent ma takie poczucie humoru. Tylko czekać, aż razem z Januszem Palikotem zorganizuje jakiś zabawny happenning! Trzy dni przed drugą turą wyborów prezydenckich, a więc w tym najbardziej gorącym okresie, Marta wzięła udział w konferencji komitetu poparcia Kaczyńskiego. Przekazała dar dla powodzian w postaci broszki, która przypominała słynny tulipan „Maria Kaczyńska”. Zamiast przeżywać żałobę w domowym zaciszu razem z mężem i przyjaciółmi, na własne życzenie wystawiała się na światła reflektorów. Czyste wyrachowanie? A może ktoś sprytnie ją zmanipulował?

Wygląda na to, że uczuciowy ekshibicjonizm Marty miał zwiększyć szansę Jarosława Kaczyńskiego na objęcie prezydenckiego stołka. W przeciwnym razie nie wycofałaby się z błysku fleszy tak nagle, jak się w nich pojawiła. Gdyby kampania dalej trwała Marta z pewnością wspierałaby dotkniętych tragedią mieszkańców Bogatynii. Jako osoba publiczna namawiałaby do udzielenia im pomocy. Ale skoro jest już po ptakach, to po co się tym przejmować? Jarosław Kaczyński przegrał wybory prezydenckie. Marta nie musi kroczyć ramię w ramię ze swoim stryjem. Z powrotem może stać się osobą prywatną. Czy było warto? Nie. Marta nie pomogła swojemu stryjowi, a ponadto zraziła do siebie wielu ludzi, którzy jej poczynania uznali za żenujące i wyjątkowo niesmaczne. Bo nagle okazało się, że wszystko jest na sprzedaż. Nawet pamięć o własnych rodzicach.

Fot. MWmedia

Redakcja poleca

REKLAMA