Być jak Coco Mademoiselle - wywiad z Audrey Tautou

26 czerwca polska premiera jednego z najbardziej oczekiwanych filmów roku. Na ekranach kin będziemy mogli zobaczyć opowieść o słynnej Gabrielle Chanel - w roli tytułowej zaś, znaną z filmu „Amelia”, Audrey Tautou. Co o swojej najnowszej kreacji i wyzwaniach, jakie niosło wcielenie się w słynną projektantkę, powiedziała aktorka?
/ 12.06.2009 22:52
26 czerwca polska premiera jednego z najbardziej oczekiwanych filmów roku. Na ekranach kin będziemy mogli zobaczyć opowieść o słynnej Gabrielle Chanel - w roli tytułowej zaś, znaną z filmu „Amelia”, Audrey Tautou. Co o swojej najnowszej kreacji i wyzwaniach, jakie niosło wcielenie się w słynną projektantkę, powiedziała aktorka?

Jaka była Pani pierwsza reakcja, gdy reżyserka, Anne Fontaine, zaproponowała Pani rolę Coco Chanel, słynnej Mademoiselle de la rue Cambon?


(…) Gdy Anne Fontaine po raz pierwszy przyszła do mnie z propozycją wspólnej realizacji projektu, z miejsca miałyśmy tę samą wizję tego, jak chciałybyśmy, żeby wyglądał ten film. Rządziła nami podobna logika. Anne, tak jak ja, pragnęła uniknąć wszelkiego rodzaju schematów, uproszczeń i sztucznego, udawanego realizmu, tak charakterystycznego dla wszystkich produkcji biograficznych. Obie byłyśmy zafascynowane wczesnym okresem kariery Coco Chanel, okresem rozwijania zdolności i kształtowania się osobowości przyszłej gwiazdy. Można powiedzieć, że był to czas kładzenia fundamentów pod sławę, która miała niebawem nadejść. (…)

Być jak Coco Mademoiselle - wywiad z Audrey Tautou

Losy Coco - małej dziewczynki, sieroty, która staje się prawdziwą królową świata mody, mogą być przykładem dla innych?

(…) Jest to przecież idealna historia obrazująca mit o spełnionych marzeniach - zaczynając od zera też można osiągnąć sukces i to nawet w epoce, w której awans społeczny i ekonomiczny był o wiele większym wyzwaniem niż dzisiaj. Musimy pamiętać, że na początku XX wieku Coco Chanel musiała dodatkowo przebić się przez skostniałe schematy społeczne, opinie dotyczące statusu i powinności kobiet, stereotypy, które obezwładniały wszelką aktywność żeńskiej części społeczeństwa, czyniąc z kobiet jakieś odizolowane, marginalne środowisko.
W filmie mówimy o losach kobiety, nie o historii mody. Chanel jest wyjątkowa, bo reprezentuje poglądy, które znacznie wyprzedzają epokę. (…)

Nie miała Pani żadnych wątpliwości związanych z faktem, że tym razem wcielała się Pani w rolę osoby, która naprawdę istniała?

Priorytetem było dla mnie przekazanie mojej własnej interpretacji tej postaci. Oczywiście, miałam na uwadze, że widz musi w tym, co stworzę, odnaleźć mityczny obraz Chanel. Wiedziałam, że nie mogę się usatysfakcjonować oddaniem prostego realizmu postaci, co na ekranie, przy dodatkowym podobieństwie fizycznym, nie jest aż tak trudne. Prawdziwym wyzwaniem było dla mnie uchwycenie prawdziwej natury Coco Chanel. (…) Weźmy na przykład sam jej pobyt w Moulins. Coco jest jeszcze wtedy po części dziewczyną z prowincji, jednak wciąż nurtują ją wątpliwości, ma wyraźną ochotę spróbować czegoś nowego, krańcowo różnego od tego, czym dotychczas żyła. Ma już swoją osobowość, swoje „ja”, jest jednak nadal zbyt uboga w doświadczenie, zbyt słaba, żeby jakkolwiek zaistnieć. Kiedy z całą ekipą kręciliśmy te fragmenty, sama byłam dość zagubiona, miałam poczucie, że wszystko wymyka mi się spod kontroli, nie panowałam nad samą sobą. Potem miałam wrażenie, że wszystko stopniowo się staje się dla mnie coraz bardziej jasne, aby wreszcie w ostatniej części stać się samą Coco Chanel. Naśladownictwo nie polegało na odwzorowywaniu postaci od zewnątrz, nie skupialiśmy się na tym, co ja nazwałabym dodatkami, podobieństwo było gdzieś głębiej, wewnątrz. Nie wiem, czy nam się udało. W każdym razie starałam się bez tanich sztuczek pokazać, jak ta kobieta wymykała się wszelkim standardom, udowodnić, że charyzma i aura niesamowitości towarzyszyły jej już od bardzo młodego wieku.

Być jak Coco Mademoiselle - wywiad z Audrey Tautou

W filmie przedstawione są dwie intymne relacje Chanel z mężczyznami, każda z nich na swój sposób uszczęśliwia bohaterkę. Czasami więź ta może wydawać się nam bardzo kontrowersyjna, jak w przypadku Balsana, który początkowo się nią bawi - cieszy go upokarzanie, chce z niej uczynić swoją prywatną „gejszę”.

Tak, ale z drugiej strony nie możemy zapominać, że Coco była bardzo sprytna - przejawia się to chociażby w tym, jak umiejętnie wyrabia sobie markę. Upokorzenia znosiła z uporem, a nawet z pewnym rodzajem dumny, z silnym postanowieniem bycia ponad tym. Jeżeli założyła sobie kiedyś, że nigdy nie ugnie się pod tym ciężarem, to trzeba przyznać, że odniosła spektakularny sukces. Wracając do tej słynnej dumy artystki. Miała ponoć kiedyś powiedzieć do swojej siostry „Zobaczysz, kiedyś oni wszyscy będą się jeszcze bić, żeby zasiąść przy naszym stole”. Weźmy za przykład chociażby światek otaczający Balsana. Coco pielęgnuje w sobie pewnego rodzaju pogardę i dystans, które chronią ją przed zagrożeniem, jakie za sobą niesie bezwzględne środowisko. Chanel nigdy nie chciała stać się kobietą światową, jeszcze mniej zależało jej na szokowaniu. Po prostu chciała być człowiekiem, podobnie jak każdy mężczyzna doświadczać wolności przenikającej różnorakie sfery życia. Szybko jednak zrozumiała, że uczucia, które żywiła do Balsana nie można było nazwać miłością. Myślę, że był to pewien rodzaj przyjaźni. Poza tym często nazywała go publicznie swoim dobroczyńcą. Doskonale wiedziała, że dla Balsana była pewnego rodzaju rozrywką, ekstrawagancką zabawką. Chanel potrafiła jednak tak poprowadzić tę rozgrywkę, żeby czerpać z niej korzyści dla siebie. To on, tak na dobrą sprawę otwiera przed Chanel wrota do sławy. Dzięki niemu Coco nawiązuje kontakty z paryskim środowiskiem. Dla młodej dziewczyny z prowincji to musi być niezapomniana przygoda - pierwsza wizyta w Paryżu. Rzeczywiście, miasto robi na niej wielkie wrażenie - jest piękne, nieomal jak ze snu, pełne możliwości, miasto, w którym można narodzić się na nowo.
Coco zakochuje się jednak i to zakochuje się do szaleństwa. Wybrankiem jest Boy Capel, zaś kochankowie do złudzenia siebie przypominają. Oboje odczuwają wewnętrzną potrzebę uznania, awansu społecznego. Poza tym Boy wierzy w Coco - to ważne.
Zaufanie i podziw dla Coco, jakie Boy wnosi do tego związku daje jej poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Capel z kolei wie, że jego wybranka nosi w sobie potencjał, a duch kobiety wyzwolonej jest zwiastunem nieuchronnie zbliżającej się rewolucji społecznej w postrzeganiu różnic płciowych. Wierzy w Coco i jest przekonany, że jej odmienność może być walorem, a nie przeszkodą na drodze do szczęścia, że to właśnie wyjątkowość stanowi jej siłę. Romans z Boyem jest punktem zapalnym jej kariery, zmienia przeznaczenie. To, co tak silnie łączy Coco i Boya to właśnie ta wiara w nowoczesność, śmiałość ich wyobraźni.
A jednak... Coco często kpi sobie z miłości i sentymentalności. Sama mówi: „ Kobieta zakochana to kobieta zgubiona... jest na zawołanie, zawsze w pobliżu, wierna jak pies, całkowicie poddana woli mężczyzny.”.
Chanel nigdy nie chciała być zależną od mężczyzny. Nauczyło ją tego doświadczenie matki, która musiała bardzo dużo wycierpieć przez swoje uczuciowe i finansowe uzależnienie od niewiernego męża. Myślę, że w głębi duszy postanowiła sobie nigdy od nikogo nie być zależna. Ciekawe jednak, jak potoczyłyby się losy projektantki, gdyby doszło do małżeństwa z Boyem. Jej życie mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Kochała go tak mocno, że być może wystarczyłoby jej to w zupełności do szczęścia. To prawda, co podkreśla Morand, Chanel zawsze towarzyszyła samotność. Poczucie osamotnienia było dla mnie jednym z kluczowych tropów w pracy nad rolą. Na przykład w ostatniej scenie, scenie triumfu Chanel, podczas gdy jej modelki są oklaskiwane na wybiegu, ona stoi na schodach, zupełnie sama. Miała to uczucie jakby wypisane na twarzy.

Być jak Coco Mademoiselle - wywiad z Audrey Tautou

Historia Chanel jest opowieścią o ciągłej pracy nad własnym talentem. Jaki był Pani pomysł na przedstawienie tej ewolucji na ekranie?

- Przeglądając zdjęcia Chanel zauważyłam, że niemal na wszystkich fotografiach Coco wyróżnia się charakterystyczną pozycją głowy, uniesioną, jakby dumną. Przez to całą sylwetka nabierała smukłości, wyprostowana jak struna, zupełnie jakby wisiała na niewidzialnym sznurku przyczepionym do czubka głowy. Wytropienie w jej nieskazitelnym zachowaniu jakichkolwiek oznak niskiego pochodzenia stało się niemożliwe. Eleganckie gesty - nawet sam sposób trzymania papierosa świadczyły o niewątpliwej klasie tej kobiety. Być może zmiany w fizyczności nie są w owym czasie aż tak uderzające. Bez wątpienia jednak, z dnia na dzień Coco nabiera pewności siebie, a zarazem zyskuje uznanie wśród innych. Nie chciałabym tutaj wygłaszać swoich autorytarnych sądów, ale wydaje mi się, że to się z niej czytało, nawet kiedy po prostu siedziała. Było zupełnie tak, jakby otaczające ją wątpliwości stopniowo znikały. To coś w jej spojrzeniu, pewna intensywność, skupienie, było tam jednak od samego początku. Uważna, a zarazem bystra - cechy te stanowiły o kreatywności Chanel i ukształtowały jej przyszłość.

Sama również chętnie się Pani przyznaje do silnego charakteru. Powiedziała Pani kiedyś
„... nie boję się mówić to, co myślę i dobrze wiem, czego nie chcę”. W cytatach Coco Chanel odnajdziemy: „Mówię zawsze prawdę.”, „Kiedy krytykuję, jestem tego pewna”. W trakcie pracy nad filmem znalazła Pani jeszcze więcej cech upodabniających Tautou do Chanel?


Być może są nimi przenikliwość, ciekawość świata, który nas otacza, umiejętność obserwowania. Na pewno wiara w swoje własne przeczucia, wrodzony instynkt. Umiejętność poznawania się na ludziach, dostrzegania prawdziwych intencji i cech charakteru. Właśnie dlatego uważam, że Chanel nie była kimś, kogo łatwo zauroczyć. Sztuczność i dwulicowość zawsze ją raziły. Przede wszystkim myślę, że łączy nas potrzeba działania w zgodzie z sobą samym, z moją osobowością, z moimi przekonaniami, z moją naturą. Chciałabym ją przypominać - być kimś zdecydowanym, nieskazitelnym, kogo nie da się kupić.

Być jak Coco Mademoiselle - wywiad z Audrey Tautou

Aktorzy, którzy mają na swoim koncie współpracę z Anne Fontaine zawsze podkreślają jej niezwykłą umiejętność kierowania aktorem.

Rzeczywiście miałam poczucie, że Anne pozwalała mi w trakcie pracy odkrywać coraz to nowe aspekty mojej postaci. Zachęcała też, by bawić się niuansami, które można znaleźć w emocjach Chanel. Mogłam odnajdywać wrażliwość i subtelność w postaci autorytarnej i dumnej. Fakt, że realizacją filmu dowodziła kobieta, jest sam w sobie wielką zaletą. Jest nam o wiele łatwiej wczuć się w sytuację „płci słabej” w tamtej epoce, zrozumieć jej dylematy. Inteligencja Anny Fontaine, jej finezja i kompletna wizja tego, co chce przedstawić, były, bez dwóch zdań, silnym fundamentem dla całej konstrukcji filmowej.

więcej: www.spi.pl

źródło: materiały prasowe SPI
zdj. fotosy z filmu

(a.)

Redakcja poleca

REKLAMA