Jarosław Bieniuk niechętnie dzieli się swoimi emocjami, zrobił jednak wyjątek dla WeMen.pl. Jak spisuje się w roli samotnego ojca, czy ma czas na uczucie i czy wciąż się uśmiecha?
Jarosław Bieniuk nie wziął udziału w tworzeniu książki biograficznej o Annie Przybylskiej, co szumnie udostępniały media. Wyznał, że to dla niego zbyt trudne wyzwanie. Nie dzieli się z mediami intymnymi wspomnieniami z czasów choroby i odejścia Ani, choć robi to siostra i matka zmarłej, również przyjaciółka, Kasia Bujakiewicz czy dawni znajomi.
Za to po raz pierwszy udzielił za to szczerego i poruszającego wywiadu o tym, jak radzi sobie wielką tragedią. Nie dla plotkarskiego serwisu ani nie dla popularnego pisma w stylu glam, a dla męskiego magazynu, skierowanego do panów. Jest szczerze i wzruszająco. Poniżej 8 fragmentów wywiadu, który poruszył nas na wskroś.
„W jakimś sensie jestem farciarzem”
Kiedy patrzę na nie z perspektywy tych 38 lat, widzę, że spotkało mnie w nim wiele naprawdę dobrych rzeczy. I to dowodzi, że w jakimś sensie jestem farciarzem. Ale spotkało mnie też nieszczęście i jako człowiek nie jestem w tym odosobniony. Wielu ludzi dotykają tragedie. Takie jest życie. Różnica może polega na tym, że u mnie ta amplituda między ekstremalnie dobrymi i złymi doświadczeniami jest nieco wyższa niż u większości. Ale cóż, takie mam życie i przyjmuję je jakim jest.
„Wiedziałem, że jeśli wtedy się poddam, to skończy się moje życie”
Wiedziałem, że jeśli wtedy [po śmierci Ani - przyp. red.] się poddam, to skończy się moje życie. A nie mogłem na to pozwolić. Przecież mam trójkę dzieci.
„Pokaż mi osobę, która odpowie mi dlaczego to się musiało stać”
Jeśli w ogóle mogę powiedzieć, że buntowałem się na los, to nie z perspektywy pytań w stylu: dlaczego to spotkało mnie?, tylko raczej dlaczego to spotkało Anię? Oczywiście jak każdy człowiek postawiony w takiej sytuacji, próbowałem znaleźć odpowiedź, szukać jakiegoś filozoficznego wyjaśnienia. Ale dziś wiem, że się nie da. Nie ma odpowiedzi na takie pytania. Pokaż mi osobę, która odpowie mi dlaczego to się musiało stać. Nie ma takiej. Musisz to po prostu przyjąć za fakt i próbować żyć dalej.
„Korzystałem z pomocy psychologów”
Korzystałem z pomocy psychologów. Nadal to robię. Ale to pomoc tylko na zasadzie rozmowy. Podczas spotkania nawet z najlepszym psychologiem na świecie też nie uzyskasz odpowiedzi na pytanie "dlaczego tak się stało?". Na terapii możesz sobie pomóc poznając mechanizmy myślenia, które w traumatycznych sytuacjach zwykle się pojawiają.
„Cały czas mam jakieś marzenia i nadal umiem się uśmiechać. Dla mnie to znak, że żyję”
Musiałem dla nich [dzieci - przyp.red] żyć. To jest olbrzymia odpowiedzialność. One są małe, niewinne, bezbronne. Jesteś ich całym światem i ty to czujesz każdego dnia. Oczywiście, że miałem momenty słabości, ciężkie chwile, zresztą nadal je miewam. Ale wydaje mi się, że idę w dobrym kierunku. Dzieci dobrze się rozwijają, mam nadzieję, że wyrosną na fajnych ludzi.
„Nie mam czasu na związek”
Mam dużo osób wokół siebie, dużo zajęć. Przez jakiś czas spotykałem się z kimś, ale uznałem, że na razie to nie ma sensu. Trudno mi jest nawiązać bliską relację, bo mam trójkę dzieci, pracę i mało czasu na budowanie związku.
„Do czasu choroby Ani żyłem głównie przyszłością”
Cały czas myślałem o tym jak to będzie, gdy skończę karierę. Wyobrażałem sobie, że będziemy mieli z Anią tyle czasu dla siebie, że będziemy jeździć, zwiedzać. To mnie motywowało. Wyszło inaczej, dlatego przesterowałem myślenie i żyję tym, co teraz.
„Walka jest bezsensowna”
Tak, ale przynajmniej już nie stoją pod naszym domem. Gdy Ania żyła cały czas wystawali, nękali nas. To oczywiście nie znaczy, że odpuścili. Ale raczej łapią nas podczas spaceru, powiedzmy przypadkowo. Ciekawe, że ja czasami ich nie zauważam, ale Oliwia ma taki zmysł, tak jest na nich wyczulona, że wypatrzy każdego, wszędzie ich rozpozna. Bywa, że idziemy, ja nikogo nie widzę, a ona zwraca mi uwagę: "tato, zobacz, to oni". Walka jest bezsensowna.
Źródło: WeMen.pl