Artur Cieciórski urodzony do tańca

Artur Cieciórski fot. KAPIF
Kiedy pracował na budowie w USA, śnił o udziale w „You Can Dance”. Zatańczył i wygrał. Teraz Artur Cieciórski marzy, by sprowadzić do Polski żonę i córkę. Czy znów mu się uda?
/ 11.07.2008 10:55
Artur Cieciórski fot. KAPIF
Dzięki programowi „You Can Dance. Po prostu tańcz!” w ciągu kilku miesięcy Artur Cieciórski (30) stał się gwiazdą. „Przystojny, seksowny i do tego taki naturalny” – zachwycają się jego fanki. Na scenie wulkan energii. Ale kiedy z niej schodzi, Artur zamienia się w opanowanego realistę, odpowiedzialnego męża Nazii i ojca 7,5-letniej Syanne. Faceta, który konsekwentnie realizuje swoje kolejne marzenia i wie, czego chce. „Na pierwszym miejscu był i będzie taniec”, deklaruje w rozmowie z „Party”.

Sposób na wyżycie się
Nigdy nie był spokojnym chłopcem. Jego mama, Hanna Cieciórska, wspominała, że Artur wolał chodzić na rękach niż na nogach i już w przedszkolu wzbudzał popłoch wśród opiekunek, które bały się, że zrobi sobie krzywdę. Ucieszyła się, gdy 12-letni syn zapisał się do toruńskiej Sekcji Akrobatyki Sportowej. Energiczny, momentami nadpobudliwy nastolatek miał się wreszcie gdzie „wyżyć”. „Byłem tak ruchliwy, że nie potrafiłem spokojnie siedzieć w ławce. Dziś pewnie powiedziano by, że miałem ADHD”, śmieje się Cieciórski. Akrobatyka szybko stała się dla niego ważniejsza od nauki. Do czasu, gdy odkrył break dance...

Mistrz X 24
Gdy miał 16 lat, koleżanka namówiła go na treningi tańca. Najpierw się trochę wstydził – był jedynym chłopakiem w grupie. Kiedy został przyjęty do toruńskiej grupy Fix, jego talent dostrzegł trener, Mariusz Mikołajek. Nakłonił Artura do wzięcia udziału w zawodach. Zatańczył i... posypały się nagrody. Cieciórski 24 razy zwyciężył w Mistrzostwach Polski Tańca Nowoczesnego (jako solista w tańcu disco solo i freestyle). Zaczął wierzyć, że może utrzymywać się, robiąc to, co lubi najbardziej.

Solówka Artura w finale "You Can Dance"



Sześć lat temu International Dance Federation uznała Artura za najlepszego europejskiego tancerza disco i freestyle. Nagrodą był wyjazd do Nowego Jorku, światowej stolicy tańca nowoczesnego. I tak 24-letni Artur trafił do Brodway Dance Center. Szkoły świetnej, ale i drogiej. Rok nauki kosztował tam 17 tys. dolarów. Kiedy Cieciórskiemu skończyły się oszczędności, musiał zacząć zarabiać na życie. „Kładłem dachy, malowałem ściany i remontowałem domy”, wspomina dzisiaj. Tańczył w kasynach i klubach nocnych. Po jednym z występów znajomy zaproponował mu stworzenie zespołu tańca nowoczesnego. Tak powstał J.A.T. Zespół, który dał mu pracę, o jakiej marzył, pieniądze i... miłość.

Miłość przez pomyłkę

Swoją przyszłą żonę, pochodzącą z Zimbabwe piękną Nazię, Artur poznał w jednym z bostońskich klubów, w którym występował. „Po zakończeniu show Nazia weszła do garderoby i powiedziała, że szuka fajnego, czarnoskórego tancerza. Nie myślałem, że mogło chodzić o mnie”, opowiada Artur i dodaje, że dopiero później Nazia przyznała się, że wzięła go za mulata, bo był tak bardzo opalony. „Zaczęliśmy się spotykać. Nazia uczyła mnie angielskiego, bo jeszcze słabo znałem ten język. Z dnia na dzień przekonywałem się, że to jest kobieta, z którą chciałbym być”, wspomina.

Kilka miesięcy po pierwszej randce wzięli ślub. Oprócz żony Cieciórski zyskał też dziecko – Syanne, córeczkę Nazii. „Małą pokochałem natychmiast. Nie miałem wątpliwości, że chcę zostać jej ojcem”, wyznaje tancerz.

Z USA do Torunia
O „You Can Dance” marzył od chwili, gdy zobaczył amerykańską edycję show. Kiedy jednak rok temu zaczęły się cas≠tingi do pierwszej polskiej edycji „You Can Dance”, nie mógł przyjechać. „Byłem związany kontraktem z zespołem J.A.T. i dopiero po jego wygaśnięciu mogłem opuścić USA”, mówi. Udało mu się dotrzeć na drugą edycję. Na początku nie było łatwo. Na cas tingu wystąpił w duecie z koleżanką. Przeszedł tylko on. Widzowie, którzy omyłkowo wzięli ich za parę, mieli mu za złe, że tak łatwo przyjął porażkę „narzeczonej”. Ale potem z odcinka na odcinek podbijał serca wszystkich. Tak skutecznie, że to on wygrał stypendium na Broadwayu (w tej samej szkole, w której uczył się sześć lat temu). Teraz Artur Cieciorski ma kolejny cel: „Marzę, żeby na początku przyszłego roku Nazia i Syanne zamieszkały ze mną  w nowym domu w Toruniu – zdradza „Party”. – Zabiorę je, gdy zakończę stypendium. Wierzę, że poczują się w Polsce jak w domu”.

Maciej Kędziak / Party

Redakcja poleca

REKLAMA