Aneta Zając: To prawda, Mikołaj jest bardzo opiekuńczy, ale żadna w tym moja zasługa. Takiego go już dostałam!
Mikołaj Krawczyk: Mam to po tatusiu... (śmiech)
– Prowadziliście długie męskie rozmowy o tym, co najbardziej działa na kobiety?
Mikołaj Krawczyk: Nie, wystarczyło tylko patrzeć na moich rodziców. Zawsze byli dla mnie wzorem małżeństwa. To w człowieku zostaje na zawsze. Mój kolega aktor, Marcin Kwaśny, powiedział kiedyś, że o kobietę trzeba dbać cały czas i nie można myśleć, że się ją zdobyło raz na zawsze. Należy to robić wciąż na nowo, a wtedy rozkwita jak kwiat. Jeżeli się o nią nie dba i o nią nie walczy, to więdnie i... rozkwita przy innym. Bardzo mi się to spodobało i zapadło w pamięć.
– Zastanawiam się więc, dlaczego jeden z tabloidów pisał ostatnio, że wasz związek przechodzi kryzys?
Mikołaj Krawczyk: Ktoś musiał pomylić to, co dzieje się z postaciami granymi przez nas w „Pierwszej miłości”, z prawdziwym życiem.
Aneta Zając: Nauczyliśmy się już śmiać z tych medialnych rewelacji. Bo cóż możemy zrobić? Najważniejsze, że jesteśmy razem i udało się nam stworzyć więź, której nie da się rozerwać taką pisaniną.
– A ile masz pierścionków zaręczynowych? Bo pisano też, że Mikołaj oświadczał ci się już trzy razy.
Aneta Zając: Mam tylko jeden i cały czas go noszę. Jest dla mnie bardzo ważny, ważniejszy niż obrączka. Bo ona niczego tak naprawdę w naszym życiu nie zmieni, a pierścionek symbolizuje pierwsze zauroczenie, pierwszą myśl i deklarację, że chcemy być ze sobą.
– Nie marzy ci się ślubny welon?
Aneta Zając: Ja już chyba sześć razy tak wystąpiłam w serialu! (śmiech) Na razie mam inne marzenia. Choć nie mówię nigdy...
Mikołaj Krawczyk: Dla nas ważniejsze jest to, żeby mieć dziecko. Mówi się, że dziecko to owoc miłości. Coś w tym jest. I bardzo cierpimy, że teraz nie możemy sobie na nie pozwolić. Mamy zobowiązania zawodowe. Macierzyństwo łączyłoby się z wyłączeniem Anety na rok z zawodu, a przecież wiadomo, jak jest z pracą w dzisiejszych czasach. Oczywiście rodzice by nam pewnie pomogli, ale my wiemy, że nie wystarczy urodzić, trzeba jeszcze dziecko wychować. Chcemy to zrobić sami.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
– A co na wasz związek powiedziały rodziny?
Aneta Zając: Gdy pierwszy raz przyjechałam do Gdańska i poznałam rodziców i siostrę Mikołaja, od razu się poczułam, jak bym ich znała od zawsze.
Mikołaj Krawczyk: Nie mieliśmy problemów. Tata Anety przyznał, że córka jest w dobrych rękach! Nie było to takie oczywiste, bo to ukochana córeczka tatusia i trochę był zazdrosny.
– Razem w domu, w pracy. Jak to jest być ze sobą 24 godziny na dobę?
Mikołaj Krawczyk: To jest właśnie najpiękniejsze, bo czasem siedzimy i rozmawiamy ze sobą do szóstej rano i wciąż nam mało!
Aneta Zając: I zawsze nam tego czasu tylko dla siebie brakuje.
– Pewnie więc ciągle do siebie dzwonicie?
Mikołaj Krawczyk: To prawda. Wystarczy, że się nie widzimy kilka godzin, a telefon rozgrzewa się do czerwoności.
Aneta Zając: Kiedy zostaję w domu, Mikołaj dzwoni, by mnie obudzić. Potem sprawdza, czy naprawdę wstałam. Potem ja dzwonię, żeby spytać, co ugotować na obiad albo po prostu tylko po to, by go usłyszeć.
– A co mówicie, gdy słyszycie, że wyswatali was scenarzyści serialu „Pierwsza miłość”?
Mikołaj Krawczyk: Odżegnujemy się od tego zdecydowanie. Prawda jest taka, że zdaliśmy sobie sprawę, że patrzymy w tę samą stronę, ale żeby to stwierdzić, musieliśmy się poznać i spędzić ze sobą trochę czasu.
Aneta Zając: Od początku graliśmy parę, ale nie od razu trafiła nas strzała Amora. Dojrzewaliśmy do miłości jak dobre wino.
– I jak to wszystko się zaczęło?
Aneta Zając: Skończyły się zdjęcia, Mikołaj pojechał do Gdańska, ja do Warszawy i... zaczęliśmy za sobą tęsknić.
Mikołaj Krawczyk: Wtedy nas uderzyło, że myślimy o sobie cały czas, że czegoś nam brakuje.
Aneta Zając: Zaczęliśmy do siebie dzwonić i wtedy Mikołaj wpadł na pomysł, żebym przyjechała do Gdańska. A że miałam tam mieć akurat sesję zdjęciową...
Mikołaj Krawczyk: ...to zaproponowałem, żeby zatrzymała się nie w hotelu, ale w domu moich rodziców. Jest w nim samodzielne mieszkanie. I chyba ono było za blisko, bo...
Aneta Zając: ...miałam przyjechać na kilka dni, a zostałam troszkę dłużej. Z trzech dni zrobiło się całe życie! (śmiech)
– Przed nami walentynki – święto zakochanych. Jak je obchodzicie?
Mikołaj Krawczyk: Ja uważam, że miłość wyraża się w zwykłych, codziennych czynnościach.
Aneta Zając: A poza tym najlepiej wychodzą nam rzeczy, których nie planujemy. Walentynki też będziemy świętować spontanicznie. Na pewno coś wymyślimy.
Teresa Zuń / Przyjaciółka