To nie do końca my decydujemy o tym, kiedy będziemy mieć dziecko, ale byłam gotowa. Kiedyś myślałam, że to wszystko jest proste – rodzisz, karmisz, dziecko idzie do szkoły… Teraz wiem, że macierzyństwo jest trudne, wymaga poświęceń. I dlatego strasznie się wyczuliłam na wszystkie debaty publiczne na ten temat. Buntuję się przeciwko przysłowiowemu wkładaniu kobietom dziecka w brzuch.
– Tobie wkładano dziecko w brzuch? Ciocie pytały, kiedy wreszcie?
Jasne, to chyba zmora wszystkich kobiet po trzydziestce, które jeszcze nie zaznały tego szczęścia. Presja społeczna na macierzyństwo jest bardzo duża. Sama wielokrotnie miałam wrażenie, że skoro jeszcze nie zostałam matką, to powinnam czuć się obywatelem drugiej kategorii.
– Jesteś aktorką, pracujesz ciałem. Pewnie obawiałaś się, że możesz nie wrócić po ciąży do dawnej formy.
Teraz wcale się nie boję! W dodatku naprawdę się sobie podobam! Kiedyś zwracałam uwagę na wygląd. Patrzyłam, czy brzuch nie wystaje, czy mi nie lata ramię, czy nie pojawiły się tak zwane skrzydła. A teraz być może mi „latają”, ale ja tego po prostu nie widzę. Brzuch ogromny, o biodrach nie wspomnę, a ja zadowolona! Zrozumiałam też, na przyszłość, że diety są bez sensu! A miałam w swoim życiu taki czas…
– Czas Twoich słynnych diet pszenicznych...
Tak. Zresztą już przed ciążą zrozumiałam, że każda dieta jest gwałtem na samym sobie. Odmawianie sobie jedzenia kastruje też emocje. Z jednej strony, kiedy chudniesz, czujesz się dobrze, wszyscy cię komplementują, ale z drugiej – wieczna kontrola to dla człowieka straszne obciążenie. Spina i powoduje nerwowe sytuacje.
– Nie miałaś wątpliwości, czy to dobry moment na ciążę?
Nie istnieje kryterium „nie w tym momencie”. Natychmiast dziecko staje się najważniejsze. Kiedy już byłam w ciąży, a jeszcze nikt o tym nie wiedział, grałam w Teatrze Wybrzeże w spektaklu „Księżna d’Amalfi” Webstera. Bardzo trudna rola. Moja postać to tytułowa księżna, kobieta nie dająca się zamknąć w dworskich konwenansach, która za swoją niezależność zostaje w dramatyczny sposób ukarana. Musiałam zagrać scenę własnej egzekucji. Byłam naga, wysmarowana białą farbą, pętla zaciskała mi się na szyi. Dodam, że księżna ginie jako matka trojga małych dzieci. Bardzo nieswojo się z tym czułam, wiedząc, że na scenie jest ze mną moje dziecko. Nie chciałam przeżywać emocji dotykających cierpienia i śmierci. Poza tym w spektaklu jest wiele scen, które groziły urazem. W tej sytuacji było dla mnie jasne, że muszę zrezygnować. Zagrałam cztery spektakle i powiedziałam, że dalej nie mogę. Przedstawienie zostało zawieszone.
– Z „Klanu” też musiałaś się dość wcześnie wycofać…
Zakonnica w ciąży! To by było! Uczciwie, na samym początku, poszłam do producenta i ustaliliśmy, że będę grała tak długo, dopóki nie trzeba będzie ukrywać brzucha za scenografią, czyli mniej więcej do piątego miesiąca. Scenarzyści musieli jakoś z mojej kilkumiesięcznej nieobecności na planie wybrnąć. Wymyślili zatem, że siostra Dorota pojedzie z misją. Nie obyło się bez żartów, że zakonnica w ciąży przyciągnęłaby przed ekrany kolejne miliony widzów. Kiedy dojdę do siebie, wrócę na plan.
– A inne propozycje? Nie czułaś, że coś Cię omija?
Jak zwykle w sytuacjach, kiedy nie można przyjąć pewnych propozycji, spada ich deszcz. Ale nie mogłam i tyle. Nagle łatwiej powiedzieć: „Przepraszam, ale jestem w ciąży”. Pojawia się… Jak to nazwać? Dystans!
– Dystansu do świata i pieniędzy zabrakło bohaterom Twojego ostatniego filmu „Futro”.
To film o rodzinie, która spotyka się przy jednym stole z okazji komunii dziecka, ale szybko okazuje się, że komunia nie jest komunią, rodzice nie potrafią wesprzeć swoich dzieci, a dzieci nie mają ani grama szacunku dla starszych. Liczą się tylko eleganckie samochody, domy z basenami i to, co inni ludzie powiedzą. Pomyślałam sobie, że tak naprawdę tylko w moim brzuchu zachodzi prosty, jasny i pozytywny proces, a reszta to jakieś szaleństwo.
– Dziecko lekiem na całe zło?
Nie zrozum, że jestem tą ciążą „wesoło naćpana”. Mam świadomość, czym ona naprawdę jest. Nie czystą fizjologią! Jest początkiem najbardziej odpowiedzialnego zadania na świecie – wychowania człowieka. Zastanawiam się nad tym, czym jest tak naprawdę macierzyństwo, czego ode mnie wymaga. I raz myślę o tym z euforią, a raz wpadam w totalny strach, pojękując, że przecież to jest nie do zrobienia!
– Można wychować szczęśliwego człowieka?
A wielu takich znamy? Mam świadomość, że ogromną pracą jest wychowanie zrównoważonego, dobrego, odpowiedzialnego człowieka. Ale jak tu myśleć o zrównoważonym potomku, skoro kobiety w ciąży słyną z całkowitego niezrównoważenia. Ja z pewnością jestem typem rozchwianym, raz czuję radość, raz lęk.
– Jak sobie radzisz z praktycznymi przygotowaniami?
Aktualnie z moim partnerem walczymy z rzeczywistością typu: wyprawka, pokoik dziecięcy, śpioszki. Pierwsza wizyta w sklepie skończyła się szybką ucieczką. Rzuciły się na nas rozmaite akcesoria, a my kompletnie nie rozumieliśmy tego świata. Mój partner siedział całą noc w Internecie, poszukując najlepszego wózka dla dziecka. I kiedy już myślałam, że wiele pojął, jest już fachowcem, nagle zapytał: „Skoro dziecko urodzi się w październiku, to nie kupujemy zimowej gondoli? Bo na spacery będziemy wychodzić dopiero od wiosny?” Myślał chyba, że w zimie jest za zimno. A ja nie byłam lepsza, bo przez chwilę zastanawiałam się, czy nie ma przypadkiem racji. Trochę jeszcze tego nie ogarniamy. Jak dzieci, jak dzieci…
– A udało Ci się coś ogarnąć?
Tak, dokonała się we mnie pewna przemiana. Ciąża leczy przede wszystkim z egoizmu. Nagle przestajesz zajmować się tylko sobą, bo twoje życie i twoje ciało podporządkowane są dziecku. Oczywiście na początku toczyłam wewnętrzną walkę. Odzywało się moje, odsunięte na boczny tor ego i mówiło: „A ja? A ja?” Jeszcze dziś, w ostatnim już miesiącu ciąży, potrafi poderwać się z okrzykiem: „Ludzie! Zwróćcie na mnie uwagę, nie tylko na ten brzuch!”, ale potem zwiesza głowę i oddaje pole. Z pełną akceptacją.
– Jak aktorskie ego zniesie dominację dziecka w Twoim życiu?
Cierpienie je uszlachetni. (śmiech).
– Kiedyś lubiłaś sobie pojechać na zakupy do Paryża…
Oj tam, raz… no dobra, dwa czy trzy… Aaaa i że niby ja, przy tej całej powadze i wielkiej przemianie, nie pojadę więcej? Pojadę! Już teraz o tym myślę! I uważam, że to jest super, że te zakupy nie są mi tak zupełnie obojętne. To znak, że wszystko zdrowo funkcjonuje. Chodzę z wielkim brzuchem po sklepach i czujnie przyglądam się, co nowego pojawiło się na jesień.
– Skąd masz tę swoją siłę?
U mnie w rodzinie były silne kobiety. Mama taka jest, babcia też, choć ją bardziej życie nauczyło pokory, jak zresztą całe pokolenie wojenne. A moja prababcia była silna, pogodna, kochała życie i potrafiła z niego korzystać. Kiedy wchodziła do Adrii, muzycy od drzwi zaczynali grać jej ulubionego walca. Prababka Janina bawiła się najlepiej z całej rodziny. Nawet ja chyba nie potrafię się tak zabawić, a bawić się umiem.
– Pradziadek to akceptował? Bo wygląda na to, że kobiety w rodzinie są mocne, a mężczyźni nie bardzo.
Wcale nie! To po prostu męsko-damska walka o władzę, u nas chyba genetyczna...
– Może Twój mężczyzna nie powinien tego przeczytać, skoro to rodzinne…
Nie, spokojnie, on ma silny charakter i nie przestraszy się. Zdaje się, że bardzo zgrabnie wpisujemy się w tę „rodzinną tradycję”.
– Ale w takiej walce zwykle ktoś się poddaje…
A widzisz, w mojej rodzinie to raczej wszyscy próbują walczyć do końca. Ale nie myśl sobie, że mnie to naprawdę śmieszy. Najfajniej byłoby rozwiązywać problemy w spokojnej dyskusji. Staram się.
– Jak wygląda to Twoje staranie?
Ciężko powiedzieć, czy teraz mam na cokolwiek wpływ, bo odnoszę wrażenie, że to ciąża nade mną panuje. A ja czuję się jak zwierzaczek, dokładnie samica. Brzuch ma nade mną władzę. Niezależnie od mojego widzimisię rośnie i nawet tupanie nóżką na niewygody nie ma sensu. Szkoda czasu na drobne sprzeczki, kiedy ja zmieniam w sobie wszystko! Zrzucam skórę! Moja ciąża nie wygląda jak ta z reklamy masła – pani w ogrodzie, wśród śpiewu ptaków i motyli… We mnie wszystko buzuje!
Rozmawiała Agnieszka Prokopowicz
Zdjęcia Iza Grzybowska/Makata
Stylizacja Jola Czaja
Asystentka Karolina Gruszecka
Make-up Wilson
Fryzury Łukasz Pycior/division art
Produkcja sesji Ewa Kwiatkowska