Życie jak serial
Gdy trzy lata temu Agnieszka Włodarczyk przyjęła rolę Anny w polsatowskim serialu „Pierwsza miłość”, nie spodziewała się, że ta praca tak mocno odmieni jej życie. Co prawda między nią a Mikołajem Krawczykiem już od pierwszych minut na planie zrodziła się nić sympatii, ale nikt nie podejrzewał, że to może przerodzić się w namiętne uczucie. Powód? Każde z nich było wówczas w szczęśliwym związku. Agnieszka od sześciu lat była zakochana w biznesmenie Jakubie Sićko. Poznali się, gdy aktorka była w życiowym dołku, a biznesmen dał jej dużo miłości i otoczył opieką.
Serce Mikołaja Krawczyka w tamtym czasie też było zajęte. Jego związek z Anetą Zając, z którą zaczął się spotykać po ukończeniu wydziału aktorskiego w łódzkiej filmówce, uchodził w środowisku za bardzo udany. Sam aktor niemal w każdym wywiadzie podkreślał, że jego miłość do koleżanki z roku niżej jest tą na zawsze. Dziś wiadomo, że zarówno związek Włodarczyk, jak i Krawczyka dalekie były od ideału.
– Mamy wrażenie, że życie Mikołaja, Anety i Agnieszki toczy się według scenariusza „Pierwszej miłości” – mówi osoba z produkcji serialu. I trudno się z tym nie zgodzić. Miłość serialowej Marysi i Pawła (w tych rolach Aneta i Mikołaj) w pewnym momencie wygasa i Paweł wiąże się z Anną (graną przez Włodarczyk). Identyczna sytuacja miała miejsce w życiu aktorów.
Między Mikołajem Krawczykiem i Anetą Zając zaczęło się psuć grubo ponad dwa lata temu. Podobno na początku para starała się ratować związek. Lekarstwem miały być bliźnięta, które przyszły na świat w kwietniu 2011. Ale dzieci nic nie zmieniły. – Bardzo długo rozmawialiśmy z Anetą o naszym związku. Oboje jesteśmy dorosłymi ludźmi i zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nie ma sensu ciągnąć tego dalej. Nie było kłótni ani wrzasków, tylko dojrzała dyskusja – mówi „Party” Mikołaj Krawczyk.
Jego była już partnerka zapytana o kulisy rozstania nie chce tej sprawy komentować. – Nie będę wypowiadać się na ten temat, bo to nie ma już najmniejszego sensu – mówi „Party” Aneta Zając. Wiadomo, że ostateczna decyzja o ich rozstaniu zapadła w grudniu.
Dlaczego Agnieszka Włodarczyk rozstała się z Jakubem Sićko?
Czytaj dalej...
I zbiegła się w czasie z rozpadem związku Agnieszki Włodarczyk. Aktorka ponoć nie wytrzymała licznych zdrad Jakuba i na przełomie października i listopada powiedziała swojemu ukochanemu: „Koniec!”. Rozstanie jednak potem odchorowała. Jej znajomi twierdzą, że długo nie mogła znaleźć sobie miejsca, była rozkojarzona, a zapuchnięte oczy świadczyły o tym, że płacze po utracie, jak się do niedawna wydawało, miłości jej życia. W trudnych chwilach pomagał jej Mikołaj Krawczyk. Często do niej dzwonił, pocieszał ją. Zwykła troska powoli zamieniała się w coraz mocniejszą więź. Dużo wówczas rozmawiali. O swojej zawodowej przyszłości, filmach i wspólnej pasji, jaką jest muzyka. – Podobno największe miłości zaczynają się od szczerej przyjaźni – wyznaje „Party” Agnieszka. Patrząc na nich, można odnieść wrażenie, że tak właśnie jest.
Wzajemne ustępstwa
Dziś Agnieszka Włodarczyk i Mikołaj Krawczyk są razem, ale mieszkają daleko od siebie. Agnieszka w Warszawie, a Mikołaj we Wrocławiu, bo – wbrew plotkom – chce być jak najbliżej dzieci. Dlatego gdy wyprowadził się z domu, wynajął mieszkanie w sąsiedztwie, żeby każdą wolną chwilę poświęcać synkom. – To, że nie jestem już z Anetą, nie oznacza, że zapomniałem o byciu dobrym ojcem – mówi aktor.
Agnieszka doskonale go rozumie i nie chce, żeby jej związek z Mikołajem negatywnie wpłynął na jego relacje z synami. Wie, jak ważny w życiu dziecka jest ojciec, bo swojego właściwie nie pamięta. Rodzice aktorki rozwiedli się, gdy miała dwa lata, i gdy ojciec wyprowadził się z domu, niemal z dnia na dzień przestał interesować się Agnieszką.
– Związek Agi i Mikołaja to ciągłe kompromisy i duże wyzwanie. Nie tylko muszą sami się dograć, lecz także stawić czoło otoczeniu, które – delikatnie mówiąc – nie jest im przychylne – mówi znajomy pary. Mikołaj przedstawił już Agnieszkę swoim rodzicom, którzy – wbrew temu, co pisze prasa – pogodzili się z decyzją syna i zaakceptowali jego nową miłość. Pytanie tylko: czy ostatnią?
Wiktor Krajewski / Party