Agnieszka Maciąg - Czego nauczył mnie Michał

To pierwsza sesja Agnieszki Maciąg z synem Michałem. To też pierwsza opowieść o długiej drodze do szczęścia. O kryzysach i rozstaniach.
/ 27.03.2014 15:10
- Ciągle robisz coś nowego. Zaczynasz, zanim skończyłaś rzecz poprzednią. Czy to nie rodzaj ADHD?
Agnieszka Maciąg: Raczej kończę to, zaczęłam. I nie mam ADHD, tylko potrzebę zdobywania doświadczeń. Ciągle jestem adiutantem generała chociaż i tak się już uspokoiłam. Mój plan zapisany w marzeniach w większości spełniłam.

– A jakie to były marzenia?
Agnieszka Maciąg: Nagranie płyty. Nagrałam. Podróżowanie. Cały czas gdzieś jeżdżę. Prowadzę program w telewizji.

– Wydałaś też tomik wierszy, napisałaś książkę kucharską i ciągle Ci mało?
Agnieszka Maciąg:
Mało? To nie jest tak, że ja szukam czegoś na siłę. A ja tylko podejmuję wyzwanie. I dzieje się to przeważnie w takich momentach, gdy – wydaje się – nie mam już na nic czasu. Szczerze mówiąc, napisanie książki kucharskiej było wbrew wszelkiej logice.

– Ale ja chciałam z Tobą porozmawiać o czymś innym…
Agnieszka Maciąg: Nie lubię wywiadów, bo to niesprawiedliwe. Mówię dużo o sobie, a ty nie rewanżujesz się tym samym. Więcej wiesz o mnie niż ja o tobie. To jak wizyta u psychoanalityka.

– Pytaj, tyle że moje życie nie jest tak interesujące jak Twoje. Nie jestem ani modelką, ani piękną ambasadorową działań na rzecz dzieci, ani poetką czy piosenkarką.
Agnieszka Maciąg: To wcale nie znaczy, że moje życie jest bardziej interesujące. No dobrze, już cię nie męczę. O czym chciałaś rozmawiać?

– O Twoim synu i miłości. O Twojej duszy. O tym, czy istnieje gwarancja, że miłość nas nie opuści.
Agnieszka Maciąg: A czy można mieć taką gwarancję? Nawet w przypadku miłości dziecka do matki.

- Co Ty mówisz? Dziecko zawsze będzie nas kochało!
Agnieszka Maciąg: Bardzo w to wierzę, ale to oczekujące podejście: ja mu daję dużo miłości i tyle samo od niego dostaję. Teraz, kiedy już jestem osobą dojrzałą, wiem, że kochać trzeba bez oczekiwań. Ale to nie takie proste kochać bezwarunkowo. To wielka lekcja, a mój syn jest dla mnie w tej szkole nauczycielem. Wyrasta na faceta, jest bardzo niezależny. Muszę to szanować. Widzisz, bo najważniejsze to zdawać sobie sprawę, że on nie urodził się, by spełniać moje ambicje, tylko po to, by był wolny i szczęśliwy.

– Trudno przekazać dziecku swoje prawdy?
Agnieszka Maciąg: Bardzo trudno. Michał dorasta, a żeby móc stać się sobą, a nie kopią mnie, musi zaprzeczyć wszystkiemu, co mu powiedziałam, i szukać własnego sposobu na życie.

– Uciekał z domu?
Agnieszka Maciąg: Ależ nie i dzięki Bogu nic nie wskazuje na to, by nam to groziło.

– Urodziłaś Michała, mając 23 lata.
Agnieszka Maciąg: Tak, dosyć wcześnie . – Za wcześnie? Agnieszka Maciąg Nie, to wydarzyło się w dobrym momencie. Ale gdybym miała komuś doradzać, prosiłabym, żeby jednak trochę zaczekać. Bo macierzyństwo to największa odpowiedzialność. Warto przedtem trochę siebie poznać, móc sobie zaufać.

– Na dziecko zdecydowałaś się świadomie?
Agnieszka Maciąg: Tak. Głęboko wierzyłam, że wszystko się ułoży. Miałam wokół siebie mnóstwo osób, które ostrzegały mnie przed ciążą. Mówiły, że to koniec mojej kariery. Teraz wiele modelek wcześnie rodzi i nadal chodzą po wybiegu. Ale 16 lat temu byłam pionierką.

– Podjęłaś tę decyzję, ryzykując zmianę zawodu?
Agnieszka Maciąg: Pogodziłam się, że zakończę karierę modelki. Ale zaczęłam dostawać propozycje pokazów, okazało się, że są ludzie, którym wcale nie przeszkadza, że mam dziecko. Okazało się też, że mogę pogodzić macierzyństwo z pracą – po prostu nie przyjmowałam kontraktów wyjazdowych, na przykład do Japonii. Nie mogłabym zostawić Michała na trzy miesiące.

– Urodziłaś go, bo kochałaś jego ojca – Pawła?
Agnieszka Maciąg: Dostaliśmy świra z miłości, dziecko było tego dopełnieniem.

– Potem i tak się rozstaliście…
Agnieszka Maciąg: To było dawno temu i cieszę się, że mam za sobą ten etap. Cieszę się też, że poznałam człowieka, który stał się moim partnerem na następne lata, a minęło już ich 13.

– Można przejść płynnie od jednego uczucia do drugiego?
Agnieszka Maciąg: To nie było takie oczywiste i szybkie. Najpierw trzeba się otrząsnąć z poprzedniego związku, pozamykać pewne sprawy. Potem pobyć trochę samemu, przemyśleć wszystko. Zadawałam sobie wtedy pytania: „Dlaczego tak się stało?”, „Czego ja chcę od życia?”, „Kim jestem?”.

– Odpowiedziałaś sobie na nie?
Agnieszka Maciąg: Cały czas sobie na nie odpowiadam, cały czas rozwijam się. Ale na pewno nauczyłam się w drugim związku, z Robertem, że warto walczyć o miłość i warto zastanowić się nad tym, czy związek zakończyć. Nie wolno wychodzić z niego pochopnie.

– A miałaś takie myśli?
Agnieszka Maciąg: Był moment kryzysu. Nauczył mnie bardzo dużo. Przede wszystkim tego, że nie kocha się za coś i że drugiego człowieka trzeba akceptować takim, jakim on jest.

– Wiele kobiet liczy na to, że partner się zmieni.
Agnieszka Maciąg: Zmieniać się muszą dwie strony. Uświadomiłam sobie, że nikt nie może być plastrem na moje emocjonalne rany, że ten człowiek ma własne życie i te nasze życia się spotkały. Bardzo zależało mi na tym, żeby nasz związek z Robertem był taki „zrośnięty”. Ale na dłuższą metę taki związek dusi. By móc tak naprawdę pokochać, trzeba dowiedzieć się, kim naprawdę jestem. Z kryzysów, które miałam i które boleśnie przeżyłam, wyciągnęłam piękną lekcję.

– Jesteś mądrą kobietą.
Agnieszka Maciąg: Staram się. Podobno jestem starą duszą.

– Kto Ci to powiedział?
Agnieszka Maciąg: Jasnowidz. Spotkałam go kiedyś, popatrzył na mnie i mówi: „Ojej, jaka to starowinka”. Miałam 27 lat. „Starość?”, pytam. „Nie, tylko stara dusza”. Może dzięki temu więcej rozumiem? Z wiekiem pojęłam, że totalna wolność wcale nam szczęścia nie daje. I ta pogoń za czymś, czego nie ma. Myślę, że każdy kryzys jest przebudzeniem. A w związku z drugim człowiekiem zmusza, by wyrzucić za okno wygodne kapcie i zacząć się starać.


– A Ty pakowałaś już walizki?
Agnieszka Maciąg: Tak. Zamieszkaliśmy oddzielnie, chociaż w tym samym budynku. Trochę się rozstaliśmy, a trochę nie. Daliśmy sobie przestrzeń, by uczyć się ze sobą rozmawiać. Chodziłam na terapię do psychologa, który uświadomił mi, że mój partner nie był w stanie spełnić ogromu moich wymagań. Zaczęłam więc tytaniczną pracę nad sobą i myślę, że nie zmarnowałam ani jednego dnia.

– Tak jak sportowiec trenuje, Ty trenowałaś swój umysł i charakter?
Agnieszka Maciąg: Tak. To było trudne, bo zbiegło się z chorobą ojca. Z jednej strony jego śmiertelna choroba, a z drugiej – kryzys w moim związku. Musiałam sobie to wszystko poukładać, a ja rozpadałam się na kawałki. Odejście ojca dwa lata temu sprawiło, że inaczej zaczęłam patrzeć na wiele spraw.
 
– Co w sobie musiałaś przepracować?
Agnieszka Maciąg:
Żyłam w przeszłości i przyszłości, ale nigdy tu i teraz. Nie potrafiłam cieszyć się tym, co mam. Nie potrafiłam docenić swojego związku. Pokonałam długą drogę, by zintegrować się ze sobą. Teraz potrafię cieszyć się chwilą.

– Kiedyś myślałam, że jesteś introwertyczką. Bardzo samotną w środku mimo sukcesu. Teraz myślę, że jesteś otwartą osobą.
Agnieszka Maciąg:
To pewnie dlatego, że polubiłam siebie, i to mnie otworzyło na ludzi. Przeżyłam długą, ale i piękną drogę. Dużo się przy tym napłakałam. Ilość moich łez mogłaby wypełnić Ocean Niespokojny.

– A potem usiadłaś i napisałaś tomik wierszy „Zielone pantofle”?
Agnieszka Maciąg:
Teraz wierszy nie piszę. Nie umiem jeszcze pisać o szczęściu i spełnieniu.

– Twój partner Ci pomagał w tej transformacji?
Agnieszka Maciąg:
Zachowywał się niewiarygodnie. Czekał na mnie. Na pewno bolało go, że ja się odsuwam, ale wiedział, że mimo wszystko go kocham.

– Co się zmieniło między Wami?
Agnieszka Maciąg:
Odnaleźliśmy spontaniczność. Pójść na spacer wieczorem, nie rozmawiać o pracy, tylko o nas. Pocałować się na ulicy. Dwoje ludzi, którzy są sobą zachwyceni.

– Kryzys bierze się stąd, że prze stajemy się sobą zachwycać?
Agnieszka Maciąg:
Tak sądzę. Jesteśmy skupieni na codziennych problemach, na własnych potrzebach. A tymczasem trzeba popatrzeć na partnera.

– Michała ten kryzys nie dotknął?
Agnieszka Maciąg:
Widział, że się oddaliliśmy. Z tym że moja lekcja wpłynęła też na relacje z Michałem. On dużo z niej skorzystał. Zaczęłam bardzo cenić czas, który spędzamy ze sobą, patrzeć na niego nie jak na osobę stworzoną na moje podobieństwo, lecz jak na odrębnego człowieka. Podobnie jak na Roberta.

– Michał czytał Twoje wiersze?
Agnieszka Maciąg:
Mówi, że niewiele z nich rozumie (uśmiech). On staje się mężczyzną. Mówi „nie” i mnie to cieszy. Bo on wyznacza granice własnego terytorium i kształt osobowości.

– Pomagasz synowi?
Agnieszka Maciąg:
Oboje sobie pomagamy. Myślę, że Michał mnie lubi poza tym, że mnie kocha. Lubi ze mną rozmawiać. Czasami podoba nam się ten sam film i ta sama muzyka. To, że on jest inny niż ja, jest fascynujące. Bo ja też się od niego uczę. Bardzo trudno mieć własne zdanie. On je zaznacza nie tylko w stosunku do mnie, ale i Roberta. Ale bez niego, jego siły, ja rozpieściłabym Michała kompletnie.

– Mieszkacie razem, we troje?
Agnieszka Maciąg:
O nie, w sześcioro. Są z nami jeszcze trzy koty.


– Dlaczego nie macie wspólnego z Robertem dziecka?
Agnieszka Maciąg:
Nie chcę tego precyzyjnie planować. Myślę, że to dziecko wybierze sobie odpowiedni moment.  

– Pobierzecie się?
Agnieszka Maciąg:
Dostałam od Roberta już dwa pierścionki zaręczynowe. Bardzo je lubię, tylko często zapominam założyć (śmiech). Nie jestem kobietą, której bardzo zależy na tym, by być żoną. To dla mnie poważna sprawa. Dojrzewam do niej. Poza tym ciągle pracuję nad sobą.

– Nadal u psychoanalityka?
Agnieszka Maciąg:
Nie, z tym już skończyłam. Chodzimy z Robertem na lekcje jogi, a w domu codziennie medytuję.

– Dokonałaś już wyboru, co w życiu chcesz robić?
Agnieszka Maciąg:
Jasne, chcę być dobrym człowiekiem. To brzmi jak wykręt, ale tak naprawdę jest kluczem do wszystkiego. Nie zależy mi na tym, by być gwiazdą, ale na tym, by moje życie miało wartość i sens. Nie wiem, co będzie dalej, ważne jest to, co robię teraz. Prowadzę program w Polsat Café. Teraz bardziej niż kiedykolwiek doświadczam życzliwości innych kobiet. Myślę, że mi ufają. Słuchają. Dzięki temu mogę być jedną z twarzy Fundacji Polsat. Jestem też ambasadorem akcji Ramy „Uśmiech pełną buzią”, która wraz z Word Food Program (Światowy Program Żywienia) i ONZ organizuje posiłki dla najuboższych dzieci z krajów Trzeciego Świata.
 
– Napiszesz może nowe wiersze?
Agnieszka Maciąg:
Mam nadzieję, że kiedyś napiszę książkę.

– O Tobie i Robercie?
Agnieszka Maciąg:
Nie sądzę, chociaż to ważne, czego się wzajemnie uczymy. Gdy byłam młodsza, marzyłam o dojrzałym partnerze, od którego będę czerpać wskazówki, jak żyć. Ale zakochałam się w młodym artyście i tak wspólnie od kilkunastu już lat dojrzewamy. A teraz doszliśmy do takiego punktu, w którym stajemy się dla siebie wymarzonymi ideałami.

– Teraz nie tylko przed Tobą, Robertem, ale także przed Michałem nowe role. Będzie miał dziewczynę, potem żonę...
Agnieszka Maciąg:
Będę szczęśliwa, gdy Michał pokocha kogoś z wzajemnością. Tak go wychowuję – dla miłości.

– Dajesz mu przykład samej siebie?
Agnieszka Maciąg:
Nie czuję się na tyle idealna, by służyć przykładem. Ale myślę, że on przejmie ode mnie i Roberta to, co między nami najcenniejsze.

– Właśnie ten zachwyt wzajemny?
Agnieszka Maciąg:
Zachwyt i szacunek. To bardzo dobre połączenie.

Rozmawiała Krystyna Pytlakowska
Zdjęcia Robert Wolański
Stylizacja Jolanta Czaja
Asystentka stylisty Katarzyna Antonik
Makijaż Gonia Wielocha/HELENA RUBINSTEIN
Fryzury Krzysztof Domalaczny/MATRIX
kosmetykami MATRIX: AMPLIFY Root Lifter Płyn odbijający włosy u nasady, ShapeMAKER Extra-Hold Lakier Modelujący, Mocno Utrwalający
Produkcja Ewa Kwiatkowska

Redakcja poleca

REKLAMA