Apartament Donatelli Verasce
Wnętrza utrzymane są w estetyce Versace i, jak mówi projektantka, wciąż widać tu rękę jej brata, Gianniego. Wiele wzorów i przedmiotów nadal jej go przypomina. „Jest mi trudno pozbyć się czegokolwiek, co mi dał. Ale teraz, kiedy wracam do domu, chcę czuć spokój i relaks”, wyznaje Donatella w wywiadzie udzielonym brytyjskiemu magazynowi „InStyle”.We wnętrzach dominuje ulubiony styl rodzeństwa Versace – empire. Ale w interpretacji Donatelli styl cesarstwa ożywa. Mnóstwo tu cennych bibelotów i mebli z epoki zestawionych w sposób nieoczywisty i bezkompromisowy. Tak jak we wszystkich projektach Versace rządzą światło i kolor. „Jedynym kolorem, jakiego nie lubię, jest beż”, przyznaje Donatella. Po namyśle dodaje jednak, że mogłaby zaprojektować beżową kanapę, ale pod warunkiem, że rzuciłaby na nią kilka intensywnie różowych poduszek.
Kolory to jej wielka miłość, choć przez lata wierna była czerni. Nosiła wyłącznie czarne rzeczy. „Czerń symbolizuje siłę, a ona jest mi potrzebna do walki z moimi demonami”, mówiła w wywiadach. Demony zniknęły i dziś Donatella projektuje i nosi rzeczy we wszystkich kolorach. W turkusowej seksownej sukni staje pośrodku złotego salonu, by zapozować do sesji zdjęciowej. Światło to jej nowy przyjaciel. „Muszę widzieć i czuć światło wokół siebie”, mówi projektantka. „Tylko dlatego, że meble są duże i luksusowe, nie znaczy, że muszą wyglądać ciężko. Wybieram te w jednolitych pastelowych barwach”.
Luksusowy azyl
Wbrew tej deklaracji nic tu nie jest w sposób oczywisty „pastelowe” czy „cukierkowe”. „Nadal lubię wyraźne formy i ciężkie tkaniny. Wieczorem chcę zapaść się w mojej kanapie tak głęboko, żeby zapomnieć o wszystkim, co wydarzyło się w ciągu dnia”. Bo apartament jest dla niej przede wszystkim azylem. „Luksus? Jest potrzebny na takim poziomie, żeby czuć się wygodnie w swoim otoczeniu”, oznajmia, jakby wokół nie było wszystkich tych bibelotów, z których każdy kosztuje tyle, co dobrej klasy samochód.W pełnych przepychu wnętrzach wrażenie chaosu i sprzeczności jest jednak pozorne. Bo to właśnie kontrasty stanowią o estetyce tego miejsca.
Jasne ściany z barokowymi ornamentami ożywione są barwnymi plamami obrazów, pod stiukami, na łukowym sklepieniu stoi prosta skórzana pufa w stylu art déco. Warte setki tysięcy dolarów dzieła sztuki nowoczesnej sąsiadują z antycznymi wazami i rzeźbami. Nie ma ani centymetra wolnej przestrzeni. „Mam pełne magazyny dzieł sztuki. Brakuje mi już miejsca na ścianach, żeby je wieszać. Rozważam użycie w tym celu sufitów”, żartuje Donatella. A może wcale nie żartuje?
Tekst: Katarzyna Sielicka
... więcej w magazynie Viva! 21/2014