„Przechwałki mojej siostry doprowadzały mnie do szału. Ale jednym zdaniem zamknęłam jej usta na kilka lat”
„Przez lata musiałam wysłuchiwać niekończących się opowieści o Julce. Jak zdobyła stypendium, jak zachwyciła profesora, jak awansowała w pracy. Z czasem do repertuaru doszły opowieści o jej nowym narzeczonym – Adrianie, który pojawił się w życiu Julii tuż po studiach”.

- Listy do redakcji
To wydarzyło się kilka lat temu, ale do dziś wspominam tamten dzień z mieszanką śmiechu i goryczy. Na pozór to drobnostka – zwykłe rodzinne nieporozumienie podczas jubileuszu rodziców. A jednak to właśnie ono sprawiło, że nasze relacje z moją siostrą Leną całkowicie się odmieniły. Do dziś nie odzywamy się do siebie, a cała rodzina doskonale pamięta, jak jedno niewinne przechwalanie się dziećmi zamieniło się w kłótnię, która podzieliła nas na dwa obozy.
Dwa różne światy
Patryk, starszy syn Leny, od zawsze był chłopakiem, z którym były problemy. Już w szkole podstawowej nauczyciele mówili, że ma potencjał, ale wolał spędzać czas z kolegami na boisku niż nad książkami. W gimnazjum zdarzało mu się wagarować, w liceum ledwo się prześlizgnął z klasy do klasy. Kiedyś cała rodzina pokładała w nim nadzieje – wydawał się bystry, dobrze grał w piłkę, miał talent do komputerów.
Ale z tego wszystkiego nic nie wyszło. Dziś, mając trzydzieści lat, nadal mieszka z rodzicami. Formalnie pracuje w warsztacie ojca, ale każdy wie, że jego rola ogranicza się do podania klucza czy przestawienia skrzynki. Najbardziej ciąży mu wstydliwy epizod – stracił prawo jazdy za jazdę po alkoholu. To wydarzenie do dziś ciągnie się za nim jak cień i sprawiło, że już nikt nie traktuje go poważnie.
Julia była zupełnym przeciwieństwem brata. Od dzieciństwa uchodziła za perełkę. Zawsze dobrze ubrana, zawsze z najlepszymi ocenami. Lena była z niej dumna aż do przesady. Pamiętam, jak w trzeciej klasie Julka wygrała konkurs recytatorski – siostra przez tygodnie opowiadała o tym wszystkim wkoło. Kiedy córka przynosiła świadectwo z czerwonym paskiem, Lena potrafiła zorganizować mini-przyjęcie z ciastem, żeby każdy mógł zobaczyć.
W liceum Julia zdobyła stypendium językowe, a potem wyjechała na studia do większego miasta. Moja siostra już wtedy chodziła dumna jak paw, powtarzając, że „jej córeczka podbije świat”. I w pewnym sensie miała rację – Julia skończyła studia, spakowała walizki i wyjechała do Szkocji. Od tego momentu zaczęła się prawdziwa epopeja opowieści o córce.
Była mistrzynią przechwałek
Moja siostra miała skłonność do przesady od zawsze. Już w czasie pierwszej ciąży łapała moją rękę i kładła na brzuchu, żebym koniecznie poczuła ruchy dziecka. Dla niej to było cudowne przeżycie, dla mnie raczej krępująca sytuacja. Mój mąż do dziś wspomina z niesmakiem dzień, w którym Lena z triumfem pokazała mu pieluchę swojego malucha. Powiedział jej wtedy wprost, że powinna się leczyć, i wyszedł. Od tamtej pory konsekwentnie trzyma się od niej z daleka.
Ja nie miałam tyle szczęścia – przez lata musiałam wysłuchiwać niekończących się opowieści o Julce. Jak zdobyła stypendium, jak zachwyciła profesora, jak awansowała w pracy. Z czasem do repertuaru doszły opowieści o jej nowym narzeczonym – Adrianie, który pojawił się w życiu Julii tuż po studiach. Wysoki, rudawy, cały w piegach, z szerokim uśmiechem – tak opisywała go Lena. Wkrótce na Facebooku zaczęły pojawiać się zdjęcia: Julia i Adrian w górach, Julia i Adrian nad morzem, Julia i Adrian na romantycznej kolacji.
– On ją uwielbia – powtarzała Lena. – Widać w jego oczach, że dla niej zrobiłby wszystko.
Nie miałam serca podważać jej słów, choć zdjęcia wyglądały raczej jak pozowane ujęcia z katalogu biura podróży. Wkrótce pojawiły się pierwsze plotki o ślubie. Przed jednymi świętami Lena ogłosiła, że Julia z Adrianem przyjadą do Polski. Cała rodzina czekała z niecierpliwością. Ale na początku grudnia wieść się rozwiała – musieli jechać do Paryża, bo Wigilię organizowali dziadkowie Adriana.
– Oni są już w podeszłym wieku – tłumaczyła Lena. – To mogą być ich ostatnie święta.
Brzmiało wzruszająco, ale nikt nie wierzył w te bajeczki. Rodzina żartowała, że powinniśmy kupić Lenie kurs angielskiego, żeby mogła dogadać się z przyszłym zięciem. Ostatecznie stanęło na ekspresie do kawy – trafiła się promocja.
– Jak już ten cudzoziemiec się zjawi, niech chociaż dostanie porządną kawę, a nie fusiarę – śmiałam się.
Popisówka na rocznicy
Trzy lata temu nasi rodzice obchodzili pięćdziesiątą rocznicę ślubu. To miała być wielka uroczystość. Wynajęliśmy lokal w domu kultury, udekorowaliśmy salę biało-złotymi balonami i girlandami z kwiatów. Stoły uginały się od jedzenia: rosół, pieczone mięsa, ryby, sałatki, a na deser ogromny tort z napisem „50 lat razem”. Mama była tak wzruszona, że płakała od rana, tata próbował zachować powagę, ale i jemu łzy stanęły w oczach.
Zaprosiliśmy całą rodzinę, znajomych, sąsiadów. Było gwarno, dzieci biegały między stołami, orkiestra przygrywała popularne melodie. Atmosfera była naprawdę wspaniała. I wtedy Lena oznajmiła, że Julia z Adrianem pojawią się na uroczystości. Chodziła dumna jak paw, powtarzając, że ślub tuż-tuż.
– Ciekawe, czy Adrian przyjdzie w kilcie – żartowałam. – Pamiętacie film „Waleczne serce”? Tam biegali bez bielizny! – mąż parsknął śmiechem, a nasza córka Agata przewróciła oczami.
– To nie żaden Szkot – sprostowała. – Jego pradziadek był Polakiem, został w Wielkiej Brytanii po wojnie.
Kiedy Julia z Adrianem weszli do sali, wszyscy wstrzymali oddech. Ona – w eleganckiej sukience, promieniejąca szczęściem. On – wysoki, rudawy, uśmiechnięty od ucha do ucha. Natychmiast znaleźli się w centrum uwagi. Goście podchodzili, ściskali dłonie, zadawali pytania. Adrian odpowiadał grzecznie, choć widać było, że czuje się nieco przytłoczony.
Julia prowadziła go jak trofeum, a Lena i jej mąż promienieli z dumy. Jednocześnie kątem oka pilnowali Patryka, którego już wtedy za mocno ciągnęło do butelki.
– Spójrz, Zośka – szepnął mój mąż. – On w ogóle nie pije. Ciągle ten sam kieliszek.
Faktycznie: Adrian tylko udawał, że wznosi toasty. Wódki nie tknął ani razu.
Toast, który zmienił wszystko
Mój mąż nie wytrzymał. Wstał, stuknął łyżeczką w szklankę i zawołał:
– Wznieśmy toast za Julię i Adriana! – wszyscy zaklaskali, a Adrian posłusznie uniósł kieliszek. Ale zamiast wypić, tylko zmoczył usta.
– Do dna, do dna! – krzyczeli wujkowie. – Czemu taki ostrożny? Boi się, że go otrujemy?
Śmiechy zagłuszyły niezręczność, ale Lena była wściekła. Kiedy wstałam do toalety, dogoniła mnie.
– Pilnuj swojego męża – syknęła. – Kulturalny człowiek nie patrzy innym w kieliszek.
– A ty pomyśl, komu córkę oddajesz – odpowiedziałam. – Może on nie pije, bo ma z tym problem? Już jednego fana alkoholu w rodzinie macie, mało ci?
Miałam na myśli Patryka. Chociaż mój szwagier nigdy za kołnierz nie wylewał. Twarz Leny poczerwieniała.
– Zazdrościsz – rzuciła i odeszła.
Od tamtej pory nasze stosunki się urwały. Julia wyszła za Adriana, ale zaproszenia na ślub nie dostaliśmy. A jej profil na Facebooku został przede mną zablokowany. Czasem myślę, że może rzeczywiście przesadziłam tamtego wieczoru. Ale z drugiej strony – ile można znosić ciągłe przechwałki i udawanie, że świat mojej siostry jest idealny? Dla mnie to była kropla, która przelała czarę goryczy.
Zofia, 54 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Moja żona w ciąży zmieniła się nie do poznania. Nie moja wina, że musiałem znaleźć sobie kogoś na boku na pocieszenie”
- „Spadek po matce tylko przysporzył mi kłopotów. Rodzina zaczęła traktować mnie jak bankomat, ale nie to było najgorsze”
- „Po śmierci żony myślałem, że już nigdy nie zaznam bliskości. Nie mogę znieść, że syn poucza mnie jak nastolatka”

