Jak czytam te wszystkie artykuły o ślubach i weselach w plenerze, to ciarki mnie przechodzą... Jeszcze do niedawna sama byłam zakochana w tych rustykalnych przyjęciach, kwiatach, weselach na łonie natury czy w wiejskiej stodole. Ale wszystko do czasu. Dzban wodę nosi, aż mu się ucho nie oberwie - jak mówi stare powiedzenie.
Poznaj najnowsze trendy w modzie ślubnej 2018
W czerwcu tego roku mieliśmy wesele u mojej kuzynki. Niewielkie, bo na ok. 80 osób, ale za to miało to być wesele z klasą. Kaśka to stylowa dziewczyna (studiowała w Paryżu i w ogóle jest taka "modna"). W maju ona i jej obecnym mężem przyjechali do nas z pięknymi zaproszeniami: na beżowej karcie były piękne kwiaty, a zaproszenie bardziej przypominało niewielki plakat lub infografikę niż standard, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Już wtedy wiedziałam, że będzie na bogato. Ślub miał się odbyć w niewielkim kościele pod Katowicami. Wesele w pobliskiej miejscowości.
Długo naszukałam się odpowiedniej kreacji. Ostatecznie wybrałam piękną błękitną sukienkę na ramiączka, szare szpilki i mała kopertówkę. Efekt był na prawdę świetny i nie ukrywam, że sama byłam dumna z tego, jak wyglądam.
Ceremonia była piękna. Skrzypaczka przygrywała, a Kasia wyglądała jak śliczna mała rusałka. Po ślubie (ok. 18.30) wpakowaliśmy się do samochodu i za parą młodą (i ich samochodem stylizowanym na lata 50.) pojechaliśmy do sali weselnej. Tzn. myślałam, że do sali... Budynku żadnego jednak nie było. Tylko mała "budka", w której mieściły się 4 toalety oraz wielki samochód z kateringiem. Wszędzie za to było mnóstwo zieleni, kwiatów i świec. Stoły rozstawione były na zewnątrz, a samo wesele zapowiadało się na biesiadę w stylu boho.
Dlaczego coraz rzadziej decydujemy się na ślub kościelny? Co się dzieje z Polakiem - katolikiem?
Moja pierwsza myśl? "Super!", bo przecież nigdy nie byłam na TAKIEJ imprezie. Szybko jednak zmieniłam zdanie... Ok. 21 zrobiło się chłodno. Po 22 było już zimno. Niby czerwiec, ale wiadomo, jak to jest w Polsce - pogody nie da się przewidzieć. Chwilę po 22 większość gości zaczęła uciekać do domu. Moje stopy w szarych szpilkach były już sine z zimna. Na termometrze było ok. 11 stopni. Nikt nie tańczył, a mój facet stwierdził, że nawet alkohol go nie rozgrzewał. Ok. 22.30 my też pożegnaliśmy się z młodymi, którzy byli poirytowani cała sytuacją. Głównie tym, że goście wychodzili tak wcześnie...
Ale z drugiej strony: czy to moja wina, że było mi zimno? Przecież to para młoda powinna zadbać o odpowiedni klimat. A po drugie - dlaczego nie dali znać wcześniej, że wesele będzie w plenerze...? Inaczej bym się ubrała. Zabrałabym żakiet i inne buty.
Kasia jest chyba obrażona, bo do dziś się nie odzywa...
Policz, ile kosztuje zorganizowanie ślubu i wesela