Czy rynek obligacji powstający przy GPW podzieli los New Connect?

W lutym Giełda Papierów Wartościowych zapowiedziała uruchomienie rynku papierów dłużnych. Miałaby to być pierwsza w Polsce i naszym regionie inicjatywa tego typu. Pierwszym krokiem do powstania nowego rynku obligacji było powołanie Komitetu ds. Rozwoju Rynku Obligacji w składzie: Henryka Bochniarz, Wojciech Kostrzewa, Krzysztof Pietraszkiewicz, Jacek Socha, Jacek Jonak oraz przedstawiciele zarządu GPW. Sam start rynku przewidziano na połowę 2009 r. Tyle słowem wstępu.
/ 20.05.2009 09:19

W lutym Giełda Papierów Wartościowych zapowiedziała uruchomienie rynku papierów dłużnych. Miałaby to być pierwsza w Polsce i naszym regionie inicjatywa tego typu. Pierwszym krokiem do powstania nowego rynku obligacji było powołanie Komitetu ds. Rozwoju Rynku Obligacji w składzie: Henryka Bochniarz, Wojciech Kostrzewa, Krzysztof Pietraszkiewicz, Jacek Socha, Jacek Jonak oraz przedstawiciele zarządu GPW. Sam start rynku przewidziano na połowę 2009 r. Tyle słowem wstępu.

Nowy rynek to nowe możliwości, ale i duże ryzyko.
Powstanie rynku wydaje się wychodzić naprzeciw potrzebom firm i ich kłopotom z uzyskaniem kredytu. Przykręcenie źródła kapitału przez banki daje się przedsiębiorcom mocno we znaki. Przedstawiciele firm zgodnie twierdzą, że obecna sytuacja staje się wręcz dramatyczna.
Podobnie wygląda sytuacja na rynku IPO, czyli rynku debiutów giełdowych. Po pierwszych czterech miesiącach roku debiuty można policzyć na palcach obu rąk. Dla przykładu, w całym 2007 roku na GPW zadebiutowało 81 spółek. W dobie kryzysu finansowego i ograniczonego dostępu do kredytów rynek obligacji będzie z pewnością kolejną możliwością na pozyskanie kapitału.

Czy rynek obligacji powstający przy GPW podzieli los New Connect?

Umożliwienie emitowania obligacji i wprowadzenie ich do obiegu to z pewnością duże wyzwanie. Musimy zatem pamiętać o elemencie ryzyka. Aby zainteresować inwestorów kupnem obligacji korporacyjnych, spółka musi zaoferować atrakcyjne oprocentowanie. Podobnie sprawa będzie wyglądać w przypadku obligacji samorządowych. W przeciwnym razie inwestorzy wybiorą Obligacje Skarbu Państwa, które choć coraz niżej oprocentowane, to mają państwowe gwarancje.

Kupno akcji a kupno obligacji
Inwestor kupujący akcje wybranej spółki wierzy w jej rozwój, zwiększanie zysku, a tym samym wzrost wartości posiadanych akcji w bliższej lub dalszej przyszłości. Często korzyści ze wzrostu ceny akcji mogą pojawić się bardzo szybko od dnia zakupu. W przypadku obligacji sytuacja przypomina nieco lokatę bankową. Nabywamy obligację w nadziei, że na koniec okresu (np. po roku) otrzymamy zainwestowany kapitał plus określone odsetki.
W skrajnych przypadkach może się okazać, że firma, która wyemitowała obligacje, po 2-3 latach nie tylko nie jest w stanie ich na czas wykupić, ale jest na skraju bankructwa. Wówczas pieniądze w większości lub całości zainwestowane w takie papiery przepadają. Wiele zależy od postępowania likwidacyjnego i tego, jak wiele uda się uzyskać ze sprzedaży majątku spółki. Tak czy inaczej zamiast spodziewanych zysków z obligacji możemy ponieść straty. Choć nowy rynek papierów dłużnych zapewniać ma wprowadzenie ich do obrotu, dla inwestorów oznaczać to będzie dodatkowe zajęcie. Warto wówczas śledzić informacje płynące od emitenta obligacji, aby w razie niepokojących sygnałów je sprzedać. W przeciwnym razie, podobnie jak w przypadku akcji, niska płynność w połączeniu ze spadkiem ich wartości mogą przynieść nam niemiłą niespodziankę w postaci niemożności szybkiego pozbycia się pechowych papierów.

Rynek obligacji lekiem na całe zło?
Rynek, o którym mowa, nie będzie jednak cudownym remedium na kłopoty, z jakimi borykają się firmy. Uzyskanie finansowania to jedno, a umiejętne przekucie go w zysk to osobna sprawa. I o tym powinni pamiętać wszyscy, którzy zdecydują się na nim inwestować.

Ostatni rok pokazał, jak mocno może się zmienić sytuacja na rynku. Wiele firm, które jeszcze 2 lata temu planowały ekspansję, dziś tną koszty, rezygnują z inwestycji, a część walczy wręcz o przetrwanie. Na GPW mamy już kilka spółek na skraju bankructwa, (Krosno, Swarzędz, Odlewnie Polskie, Monnari Trade oraz Alumast z New Connect), wobec których toczą się lub wkrótce rozpoczną się różne postępowania układowe. Spółki te trudno byłoby podejrzewać o złe zamiary, ale rynek jest bezwzględny. Spadek ilości zamówień, brak kredytów, ryzyko kursowe czy straty poniesione na opcjach walutowych - te wszystkie czynniki dają o sobie znać.

TFI i OFE muszą kalkulować ryzyko nim kupią obligacje na nowym rynku.
Zanim ruszy nowy rynek warto, aby Komisja Nadzoru Finansowego nakazała wszystkim emitentom obligacji dokładne informowanie klientów o ryzyku, jakie wiąże się z tego typu inwestycją.
Powinny pojawić się specjalne oznaczenia mówiące wyraźnie o tym, że dany fundusz obligacji lub pieniężny, uważany powszechnie za bezpieczny, inwestuje w papiery tzw. podwyższonego ryzyka.
To właśnie zadanie dla Komisji Nadzoru Finansowego. W przypadku OFE można pójść o krok dalej i zastanowić się, czy powinny one angażować się w takie inwestycje. Dla nich wszelkie podwyższone ryzyko nie jest wskazane. Ostatnie dwa lata bessy skutecznie odbiły się na wynikach OFE. Wpadka na obligacjach firmy, która np. nie jest w stanie wykupić swoich papierów, mogłaby mieć fatalny wpływ na i tak słabe wyniki. Wówczas dyskusja o sensie funkcjonowania OFE wróciłaby ze zdwojoną siłą. Pamiętajmy, że zarządzają one pieniędzmi ponad 13 mln przyszłych emerytów.

Obligacje firmy Reporter przestrogą dla inwestorów na nowym rynku
O tym, jak niewygodną inwestycją może być zakup obligacji korporacyjnych przekonało się kilkanaście TFI, które w 2006 roku nabyły obligacje odzieżowej spółki Reporter o wartości 50 mln zł. Choć upłynął termin ich wykupu, spółka tego nie zrobiła. Trudno obarczać winą wyłącznie właściciela i zarząd. Duży wkład w taki a nie inny obrót sprawy ma sytuacja gospodarcza. Tak czy inaczej, TFI mają problem, bo zamiast zysków, póki co muszą dokonywać odpisów, co obniża wyniki zarządzanych przez nich funduszy. Co warte zauważenia, są to fundusze zaliczane do tzw. bezpiecznych.
Do walki o 5 mln zł zainwestowanych w obligacje Reportera jako pierwszy stanął Skarbiec TFI, kierowany przez Bogusława Grabowskiego, byłego członka Rady Polityki Pieniężnej, który złożył w sądzie wniosek o upadłość spółki Reporter. (źródło: Puls Biznesu 12.05.2009r.).

Inwestycja w obligacje spółki Reporter jest już drugą w ostatnich miesiącach wpadką TFI. Poprzednia dotyczyła byłego już funduszu SEB2 z SEB TFI (obecnie należy już do Opera TFI). SEB2 zasłynął tym, że wartość jednostek bezpiecznego z pozoru funduszu obligacji i bonów skarbowych spadła w pewnym okresie nawet 30%. Wszystko za sprawą zaangażowania się funduszu w obligacje na rynku rosyjskim, co przyniosło duże straty. Na szczęście były one ograniczone do jednego funduszu. Na wniosek skarg klientów sprawą zainteresowała się Komisja Nadzoru Finansowego i nakazała zmianę klasyfikacji funduszu z obligacyjnego na zagraniczny.

Kryzys boleśnie dotyka branżę odzieżową

Odzieżowo-jubilerska Vistula Group po ubiegłorocznym zakupie firmy W. Kruk tonie pod naporem kredytów o wartości blisko 250 mln zł, które trudno jej spłacać i wciąż negocjuje z tego powodu z bankami. Tymczasem zamiast zysków firma notuje straty. Mówi się nawet o kwocie 150 mln zł strat za rok ubiegły. Również I kwartał 2009 r. spółka zakończyła na minusie.
Monnari Trade jest na krawędzi upadłości. Stratę 13 mln zł w I kwartale 2009 r. zanotował Redan. Podobnie LPP, który w tym samym okresie miał 7,8 mln strat. Pytanie, kto następny ogłosi upadłość lub zostanie przejęty byleby pozostać na rynku. Nie bez przyczyny takie problemy spotykają branżę odzieżową. W dobie kryzysu konsumenci w pierwszej kolejności ograniczają wydatki m.in. na odzież. Branża cierpi również na skutek mocnego kursu USD i EUR. Wiele firm sprowadza towar z Dalekiego Wschodu płacąc w USD, a czynsze w galeriach handlowych płaci w EUR. Zyski kurczą się, więc z miesiąca na miesiąc cały biznes staje się coraz bardziej ryzykowny. Wystarczy przytoczyć wyniki firmy Reporter. Z 200 mln zł przychodów firma osiągnęła w ubiegłym roku zaledwie 5 mln zł netto. W szczytowym okresie działalności Reporter miał ok. 250 salonów sprzedaży, z czego ok. 25% stanowiły salony w 9 państwach poza Polską.

Kryzys dociera do większości branż. Ważne, aby twórcy nowo tworzonego rynku o tym pamiętali i przygotowali stosowne regulacje chroniące interesy inwestorów na nim działających.
Same chęci i entuzjazm nie wystarczą. Pokazuje to przykład rynku giełdowego New Connect, który miał być wielkim przełomem, a tymczasem zdaniem wielu znawców tematu jest porażką.
I choć nieliczni uczestnicy rynku próbują zaklinać rzeczywistość, to realia nijak się mają do założeń, jakie towarzyszyły powstawaniu New Connect blisko 2 lata temu.

W Stanach Zjednoczonych od lat istnieje określenie „obligacje śmieciowe”, czyli papiery podwyższonego ryzyka, które mogą przynieść wysokie zyski, ale równie dobrze mogą inwestorów pozbawić pieniędzy. Oby nazwa „obligacje śmieciowe” nie zadomowiła się również w Polsce przy okazji uruchomienia nowego rynku.

Autor: Tomasz Bar, portal www.FinanseOsobiste.pl

Redakcja poleca

REKLAMA