„Żyję razem z mężem tylko dla dobra naszych dzieci. Nikt nawet nie podejrzewa, że już dawno ułożyłam sobie drugie życie”
„W drodze powrotnej byłam wściekła na siebie. Przecież powinnam być przygotowana na takie pytania, a jednak dałam się zaskoczyć. Zamiast wyciszyć temat, tylko go podsyciłam. Kuba nie był głupi”.

- Redakcja
Czasami mam wrażenie, że moje życie toczy się na dwóch równoległych torach. Jeden to ten oficjalny – żona Roberta, matka dwóch synów, kobieta, która dba o dom, robi zakupy, gotuje i od czasu do czasu chadza na „zajęcia jogi”. Drugi tor to ten mój – prawdziwy, ukryty. To ja i Maciek. Moja odskocznia, moje antidotum na pustkę, którą zostawia we mnie Robert każdego dnia.
Oddaliliśmy się
Robert kiedyś potrafił mnie zaskoczyć. Potrafił przytulić bez okazji, zabrać na kolację, zaskoczyć kwiatami. Teraz potrafi zaskoczyć co najwyżej tym, że zapomni wynieść śmieci, chociaż potyka się w przedpokoju. W naszym domu króluje cisza przerywana tylko odgłosami gry komputerowej Michała albo pytaniami Kuby, które stają się coraz trudniejsze.
Dla synów zrobiłabym wszystko. To dla nich trwam w tej fasadowej rodzinie. Może to tchórzostwo, ale przynajmniej mają ojca na co dzień, nawet jeśli to tylko ojciec do zdjęcia. A sobotnia joga to taki żart, z którego śmieję się sama. Naciągnięta mata, za którą kryje się mój romans.
Spotkania z Maćkiem są jak tlen. On potrafi słuchać, wie, jak dotknąć, bym poczuła, że jeszcze jestem kobietą, nie tylko żoną i matką. Wiem, że żyję w kłamstwie. Ale przecież robię to dla synów, bo szczęśliwa matka to lepsza matka.
O niczym nie wiedzą
– Mamo, a mogę pójść z tobą na jogę w sobotę? Muszę zrobić reportaż do szkoły, a temat o relaksie i jodze wydaje się idealny – Kuba wszedł do kuchni z tym swoim entuzjazmem, który zwykle tak bardzo mnie cieszył, ale tym razem poczułam, jak ściska mnie w żołądku.
Patrzyłam na niego, jakby właśnie zaproponował, że poleci na księżyc. Szybko jednak przypomniałam sobie, że przecież jestem matką, kobietą, która potrafi udawać spokój nawet wtedy, gdy wewnętrznie wszystko we mnie krzyczy.
– Na jogę? – powtórzyłam, udając rozbawienie, które było tak sztuczne, że aż bolało mnie na języku. – A skąd nagle taki pomysł?
– No mówię przecież, reportaż do szkoły. Chcę zobaczyć, jak to wygląda. Fajnie by było zrobić trochę zdjęć, może jakieś krótkie wywiady. No i… pomyślałem, że najlepiej pójść z tobą, skoro i tak chodzisz co sobotę.
Przecież nie mogłam go zabrać tam, gdzie nie ma żadnych zajęć jogi, gdzie jest tylko Maciek.
– Wiesz co, chyba się nie uda w tym tygodniu. Nasza instruktorka się rozchorowała, zajęcia zostały odwołane. Szkoda, bo to naprawdę ciekawe, ale może innym razem? – uśmiechnęłam się, starając się, by nie drżały mi kąciki ust.
Musiałam coś wymyślić
Kuba zmarszczył brwi, przyglądając mi się badawczo. Przez moment myślałam, że zaraz powie, że wie, że wszystko rozumie, ale on tylko wzruszył ramionami.
– No trudno, może uda się innym razem – powiedział, choć jego ton wcale nie brzmiał na rozczarowanie.
Odszedł do swojego pokoju, a ja opadłam na krzesło. Wiedziałam, że nie mogę tak tego zostawić. Musiałam wymyślić coś więcej niż chorobę instruktorki. Coś, co nie zostawi cienia wątpliwości. Wymyśliłam, że zabiorę go do kawiarni. Pomyślałam, że tam będzie bezpiecznie, neutralnie. Dla Kuby to będzie zwykły wypad z mamą.
– Słuchaj, skoro te zajęcia się nie odbywają, to może wyskoczymy na kawę? Wiesz, niedaleko jest taka fajna kawiarnia, mają pyszną szarlotkę. Co ty na to? – zapytałam, starając się brzmieć swobodnie.
– No okej – odpowiedział Kuba z lekkim uśmiechem, ale widziałam, że coś go gryzie.
Nie był przekonany
Kiedy dojechaliśmy, kawiarnia była prawie pusta. Usiadłam przy stoliku pod oknem. Zamówiliśmy kawę i szarlotkę, a Kuba obserwował mnie z zainteresowaniem, którego nie potrafiłam zignorować.
– Mama, a czemu ty tak naprawdę chodzisz na tę jogę? – zapytał nagle.
Zachłysnęłam się kawą. Na szczęście szybko się opanowałam, choć serce waliło mi jak oszalałe. Uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami.
– Wiesz, to jedyne chwile w tygodniu, kiedy mogę zrobić coś tylko dla siebie. Taki czas na reset, żeby nie zwariować w codziennym kołowrotku – powiedziałam.
– A tata? – dopytał Kuba, wbijając we mnie spojrzenie. – Jego to nie interesuje?
– Tata nie lubi takich rzeczy – odpowiedziałam z udawaną obojętnością. – To nie jego świat.
Kuba kiwnął głową, ale nie wydawał się przekonany. Był zbyt bystry, żeby nie zauważyć, że coś tu się nie zgadzało. Rozmawialiśmy jeszcze o jego szkole, ale co chwilę łapałam jego spojrzenie, jakby próbował mnie prześwietlić.
W drodze powrotnej byłam wściekła na siebie. Przecież powinnam być przygotowana na takie pytania, a jednak dałam się zaskoczyć. Zamiast wyciszyć temat, tylko go podsyciłam. Kuba nie był głupi. Jeśli nie teraz, to za tydzień, dwa, zacznie dopytywać bardziej. Bałam się tego momentu.
Miałam obawy
Wieczorem, kiedy Robert jak zwykle zaszył się z tabletem w sypialni, a Michał krzyczał do słuchawek w trakcie jakiejś gry, Kuba wszedł do kuchni. Przyniósł ze sobą zeszyt i usiadł naprzeciwko mnie przy stole. Uśmiechał się, ale ten uśmiech nie sięgał jego oczu.
– Mamo, mogę ci zadać jeszcze parę pytań do tego reportażu? – zapytał tak naturalnie, że przez chwilę miałam nadzieję, że naprawdę chodzi mu tylko o szkołę.
– Jasne, pytaj – odpowiedziałam, chociaż każda komórka mojego ciała krzyczała, żebym znalazła pretekst do ucieczki.
– Czemu nigdy nie chcesz, żebym poszedł z tobą na jogę? – zapytał, zapisując coś w zeszycie. – Wiesz, większość ludzi chodzi tam z kimś znajomym. Kto jeszcze chodzi na te wasze zajęcia?
Poczułam, jak robi mi się gorąco. Nie mogłam patrzeć mu w oczy, ale wiedziałam, że nie mogę się wycofać.
– To takie moje miejsce. Wiesz, czasem dobrze jest mieć coś tylko dla siebie – odpowiedziałam. – A co do innych osób… raczej starsze panie, nikt, kogo byś znał. Ty byś się tam zanudził.
– Rozumiem – powiedział, ale nie wyglądał, jakby rozumiał.
Nie uwierzył mi
Nie powiedział tego wprost, ale jego spojrzenie mówiło za niego: „Mamo, ja wiem, że coś przede mną ukrywasz”. A ja miałam ochotę krzyczeć, że to nie jest jego wina, że to Robert, jego ojciec, zmusił mnie do życia w tym teatrze.
Uciekłam do Maćka. Zadzwoniłam do niego jeszcze zanim zamknęłam za sobą drzwi mieszkania. Kiedy otworzył, rzuciłam torbę na podłogę i wtuliłam się w niego, jakby to miało zatrzymać cały świat przed zawaleniem.
– Kuba zaczyna coś podejrzewać – powiedziałam bez tchu. – Pyta, patrzy… Ja już nie potrafię go okłamywać.
Maciek objął mnie mocniej. Czułam, jak jego oddech zwalnia, jakby chciał przejąć mój strach.
– Ile jeszcze będziesz udawać, że to twój dom? – mówił cicho, ale ostro. – Nie możesz żyć w kłamstwie tylko dlatego, że boisz się, co powiedzą dzieci. Kuba i Michał są mądrzejsi, niż myślisz.
Patrzyłam na Maćka i wiedziałam, że ma rację. Chciałam z nim być. Tylko jak zareagują synowie, kiedy dowiedzą się prawdy?
Agnieszka, 41 lat
Czytaj także:
- „Mąż po ślubie wprowadził w domu własne zasady. Nawet bieliznę i papier toaletowy muszę układać według jego upodobań”
- „Wyszłam za mąż po 3 tygodniach znajomości i to był koniec bajki. Po ślubie Robert pokazał swoje prawdziwe oblicze”
- „Na weselu teściowa obraziła moich gości. Pokazałam jej, że może się panoszyć w swoim obejściu, a nie w naszym ogródku”

