Reklama

Wszystko zaczęło się od awansu, który dostała Natalia. Ja pracowałem w tej samej firmie od trzech lat, ale to ona – nowa, ambitna i piekielnie bystra, objęła stanowisko kierowniczki działu. Niedługo później zostaliśmy parą, choć oficjalnie nie przyznawaliśmy się do tego w pracy. W firmie panowały jasne zasady, a w mojej rodzinie jeszcze ostrzejsze — zwłaszcza jeśli chodziło o role kobiet i mężczyzn. Ojciec zawsze powtarzał, że to mężczyzna powinien utrzymywać dom. A ja? Zarabiałem mniej od Natalii. I bałem się, że ojciec zrobi z tego temat drwin przy rodzinnym stole.

Jak to powiem ojcu?

Pamiętam ten dzień, kiedy Natalia po raz pierwszy weszła do naszego biura jako szefowa. Miała na sobie prostą granatową sukienkę, spięte włosy i ten charakterystyczny, lekko ironiczny uśmiech, który już wtedy mnie zaintrygował. Wcześniej była w innym oddziale firmy, ale szybko zrobiła karierę. Ja natomiast... wciąż tkwiłem na stanowisku specjalisty, choć bez większych perspektyw na awans.

— Dzień dobry wszystkim. Cieszę się, że dołączam do zespołu — powiedziała, a jej głos był spokojny, ale stanowczy.

Z biegiem dni okazało się, że jest wymagająca, ale też uczciwa. Znała się na rzeczy: potrafiła zarządzać ludźmi i nigdy nie podnosiła głosu. Zaczęliśmy rozmawiać przy okazji projektów, potem wspólne lunche, aż w końcu, nie wiem nawet jak i kiedy, nasze relacje stały się bardziej osobiste.

Wiedzieliśmy, że musimy być ostrożni. Oficjalnie Natalia była moją przełożoną, a każda plotka mogła nas pogrążyć. Dlatego trzymaliśmy się z daleka od siebie w pracy, a po godzinach spotykaliśmy się dyskretnie. Żadne z nas nie chciało rezygnować z tej relacji, ale też oboje wiedzieliśmy, że balansujemy na cienkiej linie.

Najtrudniejsze było jednak nie to, że ukrywaliśmy związek w pracy. To, co najgorsze, przyszło później — kiedy zaczęło się robić poważnie i postanowiliśmy zamieszkać razem. Wtedy pierwszy raz pomyślałem: jak ja to powiem ojcu?

Zacisnąłem szczęki

Mama zadzwoniła w poniedziałek rano.

— Synku, może wpadlibyście z Natalią na kolację w sobotę? — odezwała się. — Dawno cię nie było. I w końcu chcemy ją poznać!

Zgodziłem się automatycznie, a dopiero później dotarło do mnie, co powiedziała. „Poznać ją”. Pierwsze spotkanie z moją rodziną. Już wtedy wiedziałem, że nie powiem całej prawdy. Na pewno nie teraz. Ojciec miał dość sztywne poglądy: to mężczyzna powinien być głową rodziny, to mężczyzna powinien zarabiać więcej. Często powtarzał, że facet, który pozwala kobiecie zarabiać więcej, „rezygnuje z godności”.

Wieczorem, kiedy powiedziałem Natalii o kolacji, spojrzała na mnie z lekkim niepokojem.

— Myślisz, że powinniśmy im powiedzieć? — spytała.

— Jeszcze nie teraz — mruknąłem. — Poznaj ich najpierw. Lepiej, żeby nie zaczynali cię oceniać od zarobków.

Natalia nie wyglądała na przekonaną, ale skinęła głową.

W sobotę ubrała się elegancko, ale skromnie. Przyniosła mojej mamie kwiaty i pomogła w kuchni, zanim jeszcze usiedliśmy do stołu. Wszyscy byli nią oczarowani. Ojciec, z kieliszkiem wina w dłoni, zapytał:

— A czym się zajmujesz, Natalio?

— Pracuję w branży marketingowej — odpowiedziała z uśmiechem, celowo unikając konkretów.

— No, to pewnie ciekawe — mruknął, patrząc na mnie z wyraźnym zadowoleniem. — A ty, synu, może w końcu awansujesz? Pokażesz, kto tu nosi spodnie!

Zacisnąłem szczęki, uśmiechając się sztucznie. Natalia też się uśmiechała, ale jej oczy mówiły co innego.

Może miała rację

Od tej kolacji zaczęliśmy grać w coś, czego wcześniej oboje nie planowaliśmy. Natalia stawała się moją dziewczyną „z zewnątrz” — kimś, kogo znałem z jakiejś przypadkowej konferencji. Nie wspominałem rodzinie, że spotykaliśmy się w pracy codziennie, że była moją przełożoną, że to ona podejmowała decyzje dotyczące moich zadań i premii.

W firmie również zachowywaliśmy pozory. Żadnych gestów, żadnych spojrzeń, żadnych wspólnych wyjść. Czasem czułem się, jakbym miał dwie osobne tożsamości: partner Natalii po godzinach i jej pracownik między 9 a 17. Udawało się to jakoś pogodzić, ale zaczynało nas to kosztować coraz więcej.

Pewnego dnia w pracy przyniosłem dokumenty z błędami. Natalia poprawiła je bez słowa, ale wieczorem w mieszkaniu atmosfera była ciężka.

— Wiesz, że nie mogę ci odpuszczać tylko dlatego, że jesteś moim facetem, prawda? — rzuciła, zerkając na mnie z góry.

— Wiem. I nie oczekuję tego — odpowiedziałem szorstko.

— A czasem mam wrażenie, że robisz to specjalnie, żeby coś udowodnić. — Skrzyżowała ramiona na piersi. — Może nawet sobie samemu.

Nie odpowiedziałem, bo... może miała rację. Może podświadomie sabotowałem samego siebie, żeby nie czuć się aż tak podporządkowany. Układ, który miał być tymczasowy, zaczynał działać na nerwy nam obojgu.

Kiedy mama zadzwoniła z zaproszeniem na imieniny ojca, poczułem niepokój. Wiedziałem, że kolejne spotkanie będzie jeszcze trudniejsze. Bo ile można się ukrywać?

Jej głos był pewny

Imieniny ojca przypadały w środku tygodnia, więc wzięliśmy wolne. Natalia nalegała, by przygotować dla niego prezent — elegancki zestaw do whisky, który sama wybrała. Z każdym krokiem w stronę rodzinnego domu czułem, jak serce wali mi mocniej. Czułem się jak dzieciak, który za chwilę zostanie przyłapany na kłamstwie.

Ojciec był w świetnym nastroju. Gości zeszło się sporo, a Natalia szybko zyskała sympatię moich ciotek i wujków. Siedzieliśmy przy stole, gdy jeden z kuzynów rzucił:

— Słyszałem, że wasza firma nieźle się rozwija. Macie jakiegoś dobrego menadżera?

Natalia spojrzała na mnie szybko, ale nie zdążyłem nic powiedzieć.

— No tak, podobno główna siedziba ściągnęła jakąś babkę z Gdańska, co? — dodał ktoś inny.

Ojciec zaśmiał się głośno:

Kobieta jako szef? No błagam was! Co taka może wiedzieć o zarządzaniu?

— Czasem więcej niż niektórzy faceci — odpowiedziała spokojnie Natalia, a ja zamarłem. Jej głos był pewny, ale nie agresywny.

— Taaa, może i są wyjątki — mruknął ojciec, machając ręką.

Wieczorem, wracając do mieszkania, Natalia powiedziała tylko jedno zdanie:

— Chyba nie dam rady już długo udawać.

Wiedziałem, że ma rację, ale jednocześnie miałem w głowie tylko jedną myśl: co się stanie, gdy ojciec pozna prawdę?

Uśmiechnął się krzywo

Minęły dwa tygodnie od imienin ojca, a między mną a Natalią zawisło napięcie. W pracy byliśmy profesjonalni, w domu natomiast ostrożni, jakby każde słowo mogło wywołać wybuch. Robiło się coraz mniej przyjemnie, aż któregoś wieczoru, zupełnie niespodziewanie, zadzwonił ojciec.

— Synu, potrzebuję twojej pomocy z laptopem — powiedział. — Możesz jutro podjechać?

Zgodziłem się i wybrałem się do niego. Natalia została w domu. Myślałem, że to będzie tylko szybka naprawa, ale ojciec czekał na mnie z butelką piwa i tym swoim specyficznym wyrazem twarzy, który zawsze zwiastował „poważną rozmowę”.

— Słuchaj — zaczął, nie owijając w bawełnę. — Ty naprawdę jesteś z tą dziewczyną na poważnie?

— Tak. — Spojrzałem mu prosto w oczy. — Od dawna.

— I co, ona cię nie naciska, żebyś się bardziej postarał w pracy? — drążył. — Mówiłeś kiedyś, że nie masz szans na awans. A przecież facet powinien być zaradny, nie?

Zacisnąłem dłonie na szklance.

— Natalia jest moją szefową, tato — powiedziałem powoli.

Przyjrzał mi się uważnie, jakby nie dowierzał.

— Że co?

— Jest moją szefową — powtórzyłem. — Zarabia więcej. Nie musi na mnie naciskać.

Cisza trwała długo. Ojciec wstał, podszedł do okna, wypił łyk piwa i w końcu powiedział:

— No, to chociaż masz szczęście, że taka kobieta w ogóle na ciebie spojrzała. — Uśmiechnął się krzywo. Nie był zły, ale widziałem w jego oczach cień rozczarowania. Może nie tyle mną, co sobą.

Chodziło o mnie

Po tej rozmowie nie wydarzyło się nic spektakularnego. Ojciec nie wybuchł, nie kazał mi się „ogarnąć”, nie rzucił żadnych złośliwości. Ale też nie powiedział, że jest dumny. W jego oczach było coś, czego nie umiałem rozczytać — może zawód, może zdziwienie, a może po prostu bezradność wobec świata, który nie działał już według jego zasad.

Kiedy wróciłem do domu, Natalia siedziała na kanapie, owinięta kocem, z książką w ręku. Spojrzała na mnie pytająco. Usiadłem obok i po chwili ciszy rzuciłem:

Powiedziałem mu. Wszystko.

Nie odpowiedziała od razu. Odłożyła książkę i ujęła moją dłoń.

— I co?

— Nie wiem. — Westchnąłem głęboko. — Może potrzebuje czasu. Może już zawsze będzie patrzył na mnie inaczej.

Pokiwała głową, a potem szepnęła:

— Nie musisz niczego udowadniać. Ani jemu, ani sobie. Jesteś wystarczająco dobry.

To zdanie zostało ze mną na długo. Wiedziałem, że nie chodziło już o ojca ani o to, kto ile zarabia. Chodziło o mnie — o to, bym potrafił zaakceptować, że nie muszę grać roli, do której nigdy nie pasowałem. Prawda nie zawsze wyzwala, czasem po prostu zmienia układ sił, rani ego, burzy obraz, do którego wszyscy się przyzwyczaili. Ale z drugiej strony, bez niej nie da się budować nic prawdziwego. Nawet jeśli niektóre fakty mogą sprawić ból.

Kacper, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama