Reklama

Robert pojawił się w moim życiu niczym dżentelmen z innej epoki – elegancki, szarmancki, z uśmiechem, który sprawiał, że zapominałam o całym świecie. Miał czterdzieści sześć lat, był ode mnie starszy o ponad dwie dekady, ale wtedy wydawało mi się to zaletą. Myślałam: „Doświadczony, wie, czego chce, ułożony.” Byłam młoda i dopiero zaczynałam układać sobie życie. Wierzyłam, że ktoś taki jak on wprowadzi mnie w dorosłość, pokaże świat, o którym zawsze marzyłam.

Czułam się wspaniale

Pierwsze tygodnie z Robertem to była bajka. Romantyczne kolacje przy świecach, niespodzianki, drogie prezenty. Czułam się wyjątkowa, bo przecież on mógł mieć każdą, a wybrał właśnie mnie. Często powtarzał, że jestem inna niż wszystkie. Moja matka nie podzielała mojego zachwytu. Już po pierwszym spotkaniu spojrzała na mnie surowo i powiedziała:

– Olu, on tobą zawładnie. Zobaczysz.

Zaśmiałam się wtedy, machnęłam ręką. „Mama jak zwykle przesadza”, pomyślałam. Tylko że z czasem bajka zaczęła się zmieniać.

– Ta sukienka jest za krótka. Wolałbym, żebyś nosiła coś bardziej eleganckiego – Robert spojrzał na mnie krytycznie.

Miałam na sobie letnią, zwiewną sukienkę, którą lubiłam. Spojrzałam w lustro i nie widziałam w niej nic niestosownego. Zaśmiałam się, chcąc obrócić to w żart.

– Ale ja lubię takie rzeczy. To mój styl.

– Twój styl? – Uniósł brwi, jakby dopiero teraz to dostrzegł. – Jesteś kobietą, która ma klasę. Chcesz wyglądać jak jakaś dziewczynka z prowincji?

Izolował mnie

Niby to nie była obraza, ale w jego głosie była nuta dezaprobaty, która sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać. W końcu chciałam mu się podobać. Następnym razem, wybierając strój, sięgnęłam po coś dłuższego, bardziej dopasowanego do jego gustu.

Potem zaczęło się to samo z moimi przyjaciółmi.

– Oni do ciebie nie pasują. Jesteś na innym poziomie. Przecież nawet nie masz z nimi o czym rozmawiać.

– Co ty mówisz? – Spojrzałam na niego zaskoczona. – Znamy się od lat.

– I to właśnie problem. Oni zostali w tym samym miejscu, a ty się rozwijasz. Chcesz spędzać czas z ludźmi, którzy cię hamują?

Jego słowa zaczęły we mnie kiełkować. Może faktycznie miał rację? Może powinnam otaczać się innymi ludźmi, bardziej ambitnymi?

Matka widziała to inaczej.

– Nie widzisz, że on zaczyna tobą rządzić? – zapytała mnie, kiedy przyszłam do niej na obiad.

– Po prostu się o mnie troszczy – wzruszyłam ramionami.

Nie zamierzałam z nią dyskutować. Robert mówił, że nikt mnie nie zrozumie tak jak on. A ja chciałam w to wierzyć.

Decydował za mnie

Z czasem zauważyłam, że coraz częściej dostosowuję się do jego oczekiwań. Przestałam spotykać się z niektórymi znajomymi, bo i tak nie miałam czasu – Robert planował nasze weekendy z wyprzedzeniem. Wybierałam stroje, które mu się podobały, i nawet nie zauważyłam, kiedy przestałam kupować rzeczy, które kiedyś sprawiały mi radość. Wmawiałam sobie, że to miłość, że przecież każda kobieta zmienia się trochę dla swojego mężczyzny.

Nie zauważyłam, kiedy Robert zaczął układać moje życie według własnych zasad. Na początku robił to subtelnie – sugerował, podsuwał pomysły, przekonywał, że tak będzie lepiej. Ale im dłużej byliśmy razem, tym bardziej czułam, że przestaję podejmować decyzje sama.

Pewnego wieczoru wróciłam zmęczona z pracy. Ledwo usiadłam na kanapie, a on położył przede mną folder z jakimiś dokumentami.

– Co to? – zapytałam, biorąc go do ręki.

– Znalazłem ci lepszą pracę. Nie powinnaś tam dłużej siedzieć. Nie pasujesz do tego miejsca.

Zmarszczyłam brwi i przewertowałam papiery. Chodziło o jakąś firmę znajomego Roberta. Lepsza pensja, prestiżowa nazwa, ale nie to, co lubiłam robić.

– Robert, ale ja nie chcę zmieniać pracy.

Usiadł obok i wziął mnie za rękę.

– Kochanie, przecież nie zamierzasz spędzić całego życia w tym nudnym biurze? Masz potencjał, który tam marnujesz. A tu miałabyś zupełnie inne możliwości.

Byłam w potrzasku

Westchnęłam i odłożyłam folder.

– Ale to moja decyzja.

– Oczywiście – powiedział szybko. – Nikt cię do niczego nie zmusza. Ale gdybyś mnie posłuchała, byłoby ci łatwiej. Nie chciałbym, żebyś kiedyś żałowała, że nie skorzystałaś z okazji.

Mówił to takim tonem, że czułam się winna. A jeśli miał rację? Postanowiłam porozmawiać z matką. Gdy tylko usłyszała, co się dzieje, westchnęła ciężko.

– A nie mówiłam?

– Ale on chce dla mnie dobrze – zaczęłam się tłumaczyć.

– Tak ci powiedział? Bo na razie widzę, że robisz dokładnie to, co on chce.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Może przesadzała? Przecież Robert mnie kochał. Zawsze był przy mnie, dbał o mnie, wiedział, co jest dla mnie najlepsze. A jednak wracając do domu, czułam niepokój, który nie dawał mi spokoju. Bo jeśli Robert miał rację, to dlaczego czułam się coraz bardziej osaczona?

– Mam dla ciebie dobrą wiadomość – oznajmił któregoś dnia.

Zatrzymałam się, czekając.

– Zrezygnowałem za ciebie z tej pracy. Nie była dla ciebie odpowiednia.

Tego było za wiele

Zamarłam.

– Słucham?

– Zadzwoniłem tam i powiedziałem, że już nie wrócisz. Nie chcę, żebyś się tam męczyła.

Poczułam, jak moje serce przyspiesza.

– Robert, nie możesz decydować za mnie!

Wzruszył ramionami.

– Nie bądź dziecinna. Wiesz, że mam rację.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Spojrzałam na niego i po raz pierwszy zobaczyłam kogoś obcego. Kogoś, kto nie traktuje mnie jak partnerki, tylko jak własność. Jak marionetkę, którą można dowolnie ustawiać.

Wbiegłam do łazienki, zatrzasnęłam drzwi i spojrzałam w lustro. Przez długą chwilę patrzyłam na swoje odbicie. Kobieta, którą tam widziałam, była mi zupełnie obca. Jej oczy były puste, twarz zmęczona, ramiona opuszczone. Gdzie podziała się Ola, która zawsze śmiała się głośno i nosiła sukienki, jakie chciała, która podejmowała własne decyzje?

Nie spałam prawie całą noc. Wpatrywałam się w sufit, a w głowie miałam jeden obraz – siebie sprzed roku, beztroskiej, uśmiechniętej, wolnej. Jak mogłam tego nie zauważyć? Kiedy zgubiłam samą siebie?

Miałam już dość

Rano usiadłam przy stole z kubkiem zimnej kawy i podjęłam decyzję. Muszę odejść. Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do matki.

– Mamo… Masz rację. Nie wiem, kim jestem.

– Jest jeszcze czas, żeby się uratować – odpowiedziała cicho, bez cienia satysfakcji.

Wieczorem powiedziałam Robertowi, że chcę z nim porozmawiać.

– Chcę odejść.

Odstawił kieliszek i spojrzał na mnie, jakby nie rozumiał.

– Co ty mówisz?

– Nie mogę już tak żyć. To nie jestem ja.

Roześmiał się, ale był to pusty śmiech.

– Wiesz, że nikt cię nie pokocha tak jak ja?

Zacisnęłam dłonie na kolanach.

– A co, jeśli ja już nie chcę tej miłości?

Zapadła cisza. Robert odchylił się na krześle i zmrużył oczy.

– Nie masz dokąd pójść.

– Mam.

Musiałam uciec

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, a ja zrozumiałam, że dla niego nie jestem osobą – jestem jego projektem, kimś, kogo sobie ułożył i w kogo inwestował. I ten projekt właśnie mu się wymykał.

Bałam się, ale wiedziałam jedno – jeśli teraz nie odejdę, już nigdy nie będę sobą. Kolejnego dnia pakowałam rzeczy w pośpiechu, jakbym bała się, że każda kolejna sekunda sprawi, że zmienię zdanie.

Robert był w biurze i miałam kilka godzin, zanim wróci. Nie chciałam konfrontacji, nie chciałam słyszeć kolejnych argumentów, które przez tyle miesięcy wbijał mi do głowy. Telefon zadzwonił raz, potem drugi. Nie odbierałam. Matka czekała na mnie w samochodzie pod blokiem. Gdy tylko wsiadłam, spojrzała na mnie uważnie.

– Dobrze zrobiłaś.

Byłam wolna

Nie odpowiedziałam. Patrzyłam przez szybę, ściskając torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Czułam się pusta, jakby ktoś wyrwał mi część duszy. Ale jednocześnie po raz pierwszy od dawna mogłam oddychać.

Gdy wyjeżdżałyśmy z osiedla, telefon znów zadzwonił. Tym razem zobaczyłam wiadomość. „Olu, wróć. Porozmawiajmy. Wiesz, że nie poradzisz sobie beze mnie”. Nie odpisałam.

Nie wiedziałam, co będzie dalej. Nie wiedziałam, jak odbuduję swoje życie. Ale wiedziałam jedno – pierwszy raz od dawna miałam wybór. I tym razem zamierzałam zdecydować sama.

Aleksandra, 25 lat

Czytaj także:
„W walentynki dostałam bukiet róż od cichego wielbiciela. Nie myślałam, że po 60-tce ktoś mnie jeszcze pokocha”
„Na walentynki mąż kupił bukiet róż, ale tylko dla mamusi. Zwątpiłam, którą z nas kocha bardziej”
„Miałem dla dziewczyny niespodziankę na walentynki, ale jej nie doceniła. Niepotrzebnie się tak starałem”

Reklama
Reklama
Reklama