„Zrobiliśmy wymarzone wesele na kredyt, a dostaliśmy puste koperty. Wstyd mi za rodzinę, że okazali się takimi skąpcami”
„– Obiecałem, że będziemy mieli ślub jak z bajki i słowa dotrzymam – powiedział Krzysiek. A potem zapewnił mnie, że wszystko dokładnie przemyślał. Chciał spłacić pożyczkę z kopert, które dostaniemy na weselu. – A jak to będzie za mało? – zapytałam”.

- Listy do redakcji
Zawsze marzyłam o dużym weselu, na które mogłabym zaprosić całą swoją rodzinę. Kiedy poznałam Krzyśka, okazało się, że on ma dokładnie takie samy plany. Największą przeszkodą było to, że ani ja ani on nie pochodziliśmy z bogatych rodzin i żadnego z naszych rodziców nie było stać na taki wydatek. Dlatego też postanowiliśmy wziąć kredyt, licząc na to, że spora część wydatków zwróci się nam w kopertach. Ale mocno się rozczarowaliśmy.
Mieliśmy wspólne marzenie
Kiedy miałam osiem lat, jedna z moich kuzynek zaprosiła całą naszą rodzinę na swoje wesele. Doskonale pamiętam swój zachwyt, gdy niemal z otwartą buzią wpatrywałam się we wszystko to, co działo się wokół mnie. Podobało mi się dosłownie wszystko – suknia ślubną panny młodej, kwiaty, którymi była przystrojona sala weselna, zespół muzyczny, jedzenie i fotograf, który przez cały wieczór robił zdjęcia. Czułam się jak w bajce i chciałam, abym w przyszłości to ja była na miejscu panny młodej.
– Ja też będę miała takie wesele – powiedziałam mamie, gdy po wielu godzinach zabawy wracałyśmy do domu. – Mamo, prawda? – dopytywałam, gdy nie mogłam doczekać się odpowiedzi.
– Tak, kochanie – mama w końcu odpowiedziała. Jednak nie brzmiała zbyt pewnie, a na jej twarzy odmalował się wyraz troski.
Wtedy nie przywiązywałam do tego wagi. Ale potem zrozumiałam, że nasza rodzina nie należy do najbogatszych i o tak wystawnym weselu raczej nie mogłam nawet marzyć.
Zresztą przez wiele lat ślub i wesele nie leżało w kręgu moich zainteresowań. Wprawdzie miałam za sobą kilka obiecujących znajomości, ale koniec końców żadna z nich nie okazała się wiązać z jakimiś perspektywami na przyszłość.
Aż w końcu w moim życiu pojawił się Krzysiek. Poznałam go na targach, na które wysłał mnie mój szef. Od razu wpadł mi w oko. A gdy jeszcze okazało się, że za kilka tygodni Krzysiek zamierza przeprowadzić się do mojego miasta, to pomyślałam, że warto tej znajomości dać szansę.
– Będę mógł do ciebie zadzwonić? – zapytał Krzysiek po zakończeniu targów. A ja oczywiście się zgodziłam.
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Po kilku miesiącach znajomości zamieszkaliśmy razem, a po niecałym roku na moim palcu znalazł się pierścionek zaręczynowy. Byłam bardzo szczęśliwa.
Szybko też zaczęliśmy ustalać szczegóły naszego ślubu. I prędko też okazało się, że mamy podobne marzenia dotyczące tego wyjątkowego wydarzenia.
– Chciałbym, abyśmy mieli ślub jak z bajki – powiedział Krzysiek, gdy przeglądaliśmy katalogi weselne. A potem pokazał mi zdjęcia, które szczególnie przypadły mu do gustu. Mnie też bardzo się spodobały. Był jednak jeden problem.
– Widziałeś, ile to kosztuje? – zapytałam z przerażeniem w głosie. Wprawdzie zdawałam sobie sprawę z kosztów takich uroczystości, ale to, co zobaczyłam w katalogu, mocno mną wstrząsnęło. Nas po prostu nie było na to stać.
– Coś wymyślimy – powiedział pokrzepiająco Krzysiek, gdy tylko zobaczył moją minę. – A nasz ślub i tak będzie bajkowy – zapowiedział buńczucznie. Bardzo chciałam mu uwierzyć, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że nasze możliwości finansowe raczej nie pozwolą spełnić nam tego marzenia.
Postanowiliśmy się zapożyczyć
Długo rozważaliśmy przeróżne możliwości zdobycia finansów na nasze wymarzone wesele.
– Mogę brać nadgodziny – zaoferował Krzysiek, który wprawdzie zarabiał całkiem nieźle, ale i tak za mało, by byłoby go stać na tak kosztowny wydatek.
– To musiałbyś chyba brać te nadgodziny przez kolejne kilka lat – powiedziałam. Od razu wyliczyłam, że nawet jeżeli oboje przez kolejne miesiące pracowalibyśmy po kilkanaście godzin na dobę, to i tak nie uda nam się zgromadzić takich funduszy. – A przecież trzeba kiedyś spać – dodałam.
Krzysiek przyznał mi rację, ale i tak zapowiedział, że się nie podda.
– A może pożyczymy od rodziny lub znajomych? – zaproponował kilka dni później. I nawet przedstawił kilku potencjalnych kandydatów, którzy mogliby nam pomóc.
– No nie wiem.. – westchnęłam. Nie chciałam pożyczać od znajomych, bo wiedziałam, że to się może źle skończyć. A nasze rodziny nie miały takich pieniędzy. Zarówno ja, jak i Krzysiek mieliśmy mało zamożnych rodziców. Pożyczka od nich nie wchodziła w grę.
W takiej sytuacji pozostawało nam zrezygnować z wystawnej imprezy.
– Przecież najważniejsze jest to, że będziemy razem – próbowałam pocieszyć narzeczonego. Było mi przykro, ale wiedziałam, że pewnych rzeczy nie da się ominąć.
Krzysiek jednak się nie poddał. Kiedy kilka dni później wrócił do domu, na jego twarzy malował się szeroki uśmiech. Od razu wiedziałam, że wpadł na jakiś pomysł.
– Już wiem, co zrobimy, Aniu – powiedział uradowany jak nigdy dotąd. – Po prostu weźmiemy kredyt.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Do tej pory mój narzeczony nie był zwolennikiem pożyczek bankowych, których unikał jak ognia. Twierdził, że są zbyt drogie.
– A nie lepiej wziąć kredyt na nowe mieszkanie? – zapytałam. – Przecież to tylko wesele – dodałam.
Krzysiek tylko pokręcił głową.
– Obiecałem, że będziemy mieli ślub jak z bajki i słowa dotrzymam – powiedział. A potem zapewnił mnie, że wszystko dokładnie sobie przemyślał. Okazało się, że Krzysiek chciał spłacić pożyczkę z kopert, które dostaniemy na weselu.
– A jak to będzie za mało? – zapytałam, pełna wątpliwości. Przecież wcale nie musiało tak być, że dostaniemy jakieś ogromne pieniądze.
– Nie będzie – zapewnił mnie mój przyszły mąż. – Jakoś to wszystko ogarniemy – dodał i mocno mnie przytulił. Ale jakoś nie mogłam pozbyć się złych przeczuć. Wprawdzie od dawna marzyłam o przepięknym weselu, ale na tym etapie swojego życia wiedziałam już, że nie wszystkie marzenia da się spełnić.
Zawartość kopert nas rozczarowała
Nie mieliśmy żadnych problemów z uzyskaniem kredytu na wesele. Oboje z Krzyśkiem pracowaliśmy, a nasze wspólne zarobki umożliwiały nam wzięcie pożyczki na całkiem wysoką kwotę.
– Teraz możemy ruszyć z przygotowaniami pełną parą – powiedział Krzysiek, gdy tylko pieniądze wpłynęły na konto. A ja już widziałam w myślach to, co będzie się działo za kilka miesięcy.
Nasza uroczystość była przepiękna. W jej przygotowanie włożyłam wiele wysiłku, a zachwyt gości obecnych na ślubie i weselu przekonał mnie, że podjęliśmy słuszną decyzję.
– To był jeden z najpiękniejszych ślubów, na jakich byłam – powiedziała daleka ciotka Krzyśka, która przyjechała do Polski specjalnie na nasze wesele. Podobnie było w przypadku wielu innych osób. Razem z Krzyśkiem postanowiliśmy, że zaprosimy całą naszą rodzinę i wielu znajomych. Nie chcieliśmy, aby ktoś poczuł się urażony.
– Dziękuję – powiedziałam wzruszona. Miałam świadomość, że cała ta uroczystość była przygotowana za pieniądze z kredytu, ale nawet to nie mogło zmącić mojej radości. Tym bardziej, że podczas składania życzeń zebraliśmy naprawdę sporo kopert.
Jednak nic nie potoczyło się po naszej myśli. Już pierwsze koperty przyniosły spore rozczarowanie. W każdej z nich była niewielka kwota pieniędzy, która nawet nie pokrywała kosztu talerzyka.
– Potem będzie tylko lepiej – próbował pocieszyć mnie Krzysiek, który widział moją rozczarowaną minę.
Jednak dalej nic nie było lepiej. Każda kolejna koperta okazywała się być skromnym datkiem, który bardzo mocno oddalał nas od spłacenia kredytu. A jakby tego było mało, to sporo kopert było… pustych. Brakowało nam słów.
– To niemożliwe – wyszeptał mój mąż, gdy kolejny raz otworzył kopertę, w której była tylko złożona kartka z życzeniami. I to w dodatku bez podpisu, żebyśmy nie mogli zidentyfikować darczyńcy.
– I znowu to samo – powiedziałam po chwili, gdy także i mnie trafiła się kolejna pusta koperta. – Pusta – powiedziałam rozgoryczona.
Spojrzeliśmy na siebie z Krzyśkiem i nie bardzo wiedzieliśmy, co mamy powiedzieć. Byliśmy źli i rozczarowani. A przede wszystkim było nam wstyd za osoby, które okazały się takimi skąpcami.
Koniec końców okazało się, że zebrane pieniądze z kopert stanowią zaledwie kroplę w morzu potrzeb.
– Przecież my spłacimy z tego tylko kilka rat – powiedziałam ze łzami w oczach. A w myślach już widziałam, jak przez kolejne lata będziemy sobie wszystkiego odmawiać, aby tylko spłacić zaciągnięty kredyt.
– Jakoś sobie poradzimy – zapewnił mnie Krzysiek. Ale po jego minie widziałam, że podobnie jak ja jest zażenowany postawą naszą weselnych gości.
Od naszego ślubu minęło już kilka miesięcy. Z pieniędzy z kopert spłaciliśmy część kredytu, a resztę rozłożyliśmy na mniejsze raty. Jakoś sobie radzimy, chociaż na razie musimy zapomnieć o własnym mieszkaniu. Tylko gdy spotykamy się z członkami naszych rodzin, czasem trudno nam zachować pokerową twarz. Szkoda, że dopiero tak późno dowiedzieliśmy się, że są takimi skąpcami.
Anna, 28 lat
Czytaj także:
- „Rodzona siostra nie zaprosiła mnie na swój ślub i wesele. Dowiedziałam się tylko, że muszę odpokutować cudze winy”
- „Żona żałowała dzieciom pieniędzy na lody, a sama biegała w drogich szpilkach. Musiałem wymyślić dla niej nauczkę”
- „Zaplanowałam ślub w maju, chociaż to podobno przynosi pecha. Przesądy się sprawdziły, bo nie dotrwałam do przysięgi”

