Reklama

Test nie kłamał. Byłam w ciąży. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Krzysztof. Musiałam do niego zadzwonić. To była jego odpowiedzialność tak samo jak moja. Czułam, że gdy tylko wypowiem te słowa na głos, wszystko stanie się jeszcze bardziej realne. W końcu wybrałam jego numer, nie wiedząc, co usłyszę.

Szokująca propozycja

Krzysztof zaprosił mnie do siebie. Gdy weszłam do jego mieszkania, wyglądał na spokojnego, wręcz zadowolonego. Jakby to, co miał mi do powiedzenia, wcale nie było dramatyczne. Usiadł naprzeciwko mnie i przez chwilę przyglądał mi się uważnie.

– Dorota wie o ciąży. I mamy dla ciebie propozycję.

Serce zabiło mi mocniej. Przecież kilka dni temu obiecywał mi wsparcie. Mówił, że mnie nie zostawi, że razem coś wymyślimy.

– Propozycję? – powtórzyłam cicho, czując, że coś jest nie tak.

– To dla nas wielka szansa – powiedział z dziwnym entuzjazmem. – Dorota od lat nie może mieć dzieci. To byłby dla nas cud. Możemy się tym zająć. Ty nie musisz się martwić.

Patrzyłam na niego w osłupieniu. Jeszcze kilka dni temu mówił o przyszłości. O tym, że znajdziemy rozwiązanie. A teraz? Mówił o mnie jak o inkubatorze. Jakbym nie miała nic do powiedzenia.

– Chcesz, żebym urodziła dziecko, ale wy je wychowacie? – Głos mi drżał, ale nie zamierzałam ukrywać emocji.

– To byłoby najlepsze dla wszystkich. Ty możesz wrócić do normalnego życia, a dziecko będzie miało wszystko, czego potrzebuje. Musiałabyś oczywiście wycofać się z jego życia.

Poczułam, jak zbiera mi się na płacz, ale nie mogłam mu dać tej satysfakcji. Wstałam gwałtownie, czując, że dłużej nie wytrzymam.

– Muszę to przemyśleć – rzuciłam i wybiegłam z mieszkania.

Na ulicy zimne powietrze uderzyło mnie w twarz. Krzysztof miał plan. Tylko że w tym planie ja nie byłam matką. Byłam tylko kobietą, która miała urodzić dziecko dla jego żony.

Znaleźć sposób

Wróciłam do mieszkania i natychmiast zadzwoniłam do Natalii. Nie mogłam tego dusić w sobie. Gdy tylko odebrała, wyrzuciłam z siebie wszystko – od testu ciążowego aż po propozycję Krzysztofa.

– Oni chcą cię wykorzystać! – powiedziała ostro. – Przestań myśleć o tym, czego on chce. Czego ty chcesz?

Dobre pytanie. Nigdy nie wyobrażałam sobie siebie jako matki. Przynajmniej nie teraz. Ale czy mogłam po prostu zrezygnować z własnego dziecka? To wydawało się jednocześnie łatwe i niewyobrażalnie trudne.

– Przecież sama nie dam rady go wychować – wyszeptałam.

– Dasz. Nie jesteś sama, Agnieszka. Ja tu jestem, twoja rodzina… Znajdziesz sposób. Ale musisz podjąć decyzję dla siebie, nie dla nich.

Natalia miała rację. Tylko że nie miałam pojęcia, co chcę zrobić. Nie mogłam spać całą noc. Gdy zamykałam oczy, widziałam Dorotę z moim dzieckiem na rękach. A co, jeśli bym się zgodziła? Może rzeczywiście to byłoby najlepsze rozwiązanie?

Krzysztof próbował do mnie dzwonić, ale nie odbierałam. Potrzebowałam czasu. Dwa dni później sama do niego napisałam. Zgodziłam się na spotkanie. Tym razem jednak nie z nim. Z jego żoną.

Poważne argumenty

Dorota była elegancka, zadbana, wręcz chłodna. Spotkałyśmy się w małej kawiarni, na jej prośbę. Nie było śladów emocji w jej spojrzeniu. Jakby to była czysta transakcja.

– Wiem, że to dla ciebie trudne – zaczęła, odkładając filiżankę kawy. – Ale musisz myśleć realistycznie. Masz dwadzieścia dwa lata. Chcesz porzucić swoje marzenia dla dziecka?

Jej słowa były jak cios. Mówiła spokojnie, jakby wszystko już było postanowione.

– Nie wiem, czy potrafiłabym zrezygnować z kontaktów z dzieckiem – powiedziałam szczerze.

– Wiesz, jak wygląda życie samotnych matek? – kontynuowała Dorota. – Brak pieniędzy, brak czasu, wyczerpanie. My możemy dać mu wszystko. Dom, bezpieczeństwo, miłość.

Zamilkłam. Logika podpowiadała mi, że ma rację. Ale serce? Serce krzyczało coś zupełnie innego.

– Chcę jeszcze pomyśleć – powiedziałam w końcu.

Dorota uśmiechnęła się lekko, jakby była pewna, że w końcu się zgodzę.

Masz czas. Ale pamiętaj, że to najlepsza decyzja dla wszystkich.

Wyszłam z kawiarni, czując, że świat nagle stał się jeszcze bardziej skomplikowany.

W końcu postanowiłam

Nie mogłam dłużej unikać Krzysztofa. Tym razem to ja poprosiłam o spotkanie. Musiałam zobaczyć go twarzą w twarz i powiedzieć, co postanowiłam.

Gdy usiadłam naprzeciw niego, spojrzał na mnie z oczekiwaniem.

– Więc? – zapytał, jakby był pewien, że powiem „tak”.

– Nic z tego– powiedziałam cicho, ale stanowczo.

Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, a zaraz potem irytacja.

– Agnieszka, przecież rozmawialiśmy…

– Nie. Ty mówiłeś, a ja się wahałam. Teraz już wiem. Nie mogę tego zrobić.

To egoizm – rzucił, podnosząc głos. – Nie masz warunków, nie masz pieniędzy!

– Ale mam prawo decydować o własnym dziecku – przerwałam mu.

Patrzył na mnie przez chwilę, zaciskając zęby.

– Dorota się załamie.

– Przykro mi – odpowiedziałam tylko.

Nie miałam już wątpliwości. To była moja decyzja. I pierwszy raz od dłuższego czasu czułam, że to ja mam kontrolę nad własnym życiem.

Witaj na świecie

Krzysztof nie odezwał się do mnie więcej. Dorota również. Jakby zniknęli z mojego życia. Ale to wcale nie znaczyło, że było łatwo.

Bałam się każdego dnia. O pieniądze, o przyszłość, o to, czy dam sobie radę. Natalia mnie wspierała, choć widziałam, że też się martwi.

– Wiesz, że ci pomogę – powtarzała.

Nie byłam już tą samą dziewczyną, która wpatrywała się w test ciążowy z paniką w oczach. Teraz wiedziałam, że moje życie się zmieni, ale to ja będę nim sterować.

Urodziłam córkę wiosną. Była malutka, drobna i gdy położono ją na mojej piersi, po raz pierwszy poczułam, że zrobiłam to, co było słuszne.

Krzysztof nigdy nie zobaczył jej na żywo. Nie przyszedł. I może to była najlepsza rzecz, jaką mógł dla niej zrobić.

Samotna matka, ale nie sama

Pierwsze miesiące były koszmarem. Byłam niewyspana, zmęczona, często płakałam. Natalia i moi rodzice pomagali, ale wiedziałam, że wszystko zależy ode mnie. Musiałam nauczyć się być matką.

Po jakimś czasie wróciłam na studia. Nie było łatwo, ale nie zamierzałam rezygnować ze swoich marzeń. Wiedziałam jedno – przetrwam.

O Krzysztofie słyszałam tylko tyle, że wyjechał za granicę. Dorota nigdy się do mnie nie odezwała.

Patrzyłam na moją córkę, jak uczyła się chodzić, jak pierwszy raz mówiła „mama”. To nie było łatwe życie. Ale było moje. I nigdy nie żałowałam swojej decyzji.

Agnieszka, lat 23


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama