Reklama

– Odezwę się później, zadzwonię, pa! – dała mu buziaka w policzek i pobiegła w stronę przystanku.

Reklama

Nie chciała, żebym ją odwoził ani nawet odprowadzał, dlatego stałem pod kawiarnią i patrzyłem, jak odchodzi. Wcześniej spędziliśmy tu godzinę na rozmowach o wszystkim i o niczym. Nagle się odwróciła i mi pomachała. Znów przypomniała mi jej matkę. Miała taki sam lekki uśmiech, jasne włosy, zgrabne nogi. Na pewno chłopaki za nią szaleją, jak kiedyś ja za jej mamą.

Widziałem jak weszła do autobusu, usiadła i wyciągnęła telefon. Dzwoniła do kogoś. Odruchowo złapałem za komórkę. Nie dzwoniła jednak do mnie. Pewnie wybrała numer Adama. To okropny typ, którego moja mała nazywa „drugim tatą”…

Ale przecież ma tylko jednego ojca

Powlokłem się smutny do domu. Wiem, dlaczego tak się zachowywała Ewa. Przecież mogła wybrać jakiś inny dzień, a nie sobotę ze mną. Musiała akurat wtedy umawiać się też z Adamem? Z tego powodu nie chciała, żebym ją odwoził. Żebym nie widział jego i tego, że cieszy się, iż go widzi.

Nie zadręczaj się, Krzysiek. Nie ma o co rywalizować, jak to mężczyźni mają w zwyczaju. Praca, sport czy rodzina – wszędzie to samo. Daj sobie spokój – upomniała mnie moja Ula.

Nie miałem powodu, żeby się denerwować, nie mogłem mieć do niej pretensji. Jednak i tak mnie to denerwowało i smuciło. W zasadzie powinienem się cieszyć, że moja Ewunia ma ojczyma, którego lubi. Ula miała rację. Uściskałem ją i poszedłem na zakupy, żeby zająć czymś myśli.

Ewa to moja jedyna córka, moje oczko w głowie. Gdy Izka powiedziała, że jest w ciąży, niemal oszalałem z radości! Od razu podjąłem decyzję o oświadczynach. Wcale nie dlatego, że ten fakt mnie przekonał do takiego kroku. Kochałem Izę ponad życie i wiedziałem, że chcę się z nią ożenić od samego początku. Tylko sama ukochana studziła mój ślubny entuzjazm od dwóch lat.

Chyba nie wiedziała, czego chciała

Na pewno bylibyśmy razem nieoficjalnie i odkładali decyzje o ślubie o wiele dłużej, gdyby nie ta niespodziewana ciąża. Ale wtedy Iza, pewnie pod wpływem emocji, przyjęła moje oświadczyny. Pobraliśmy się jeszcze przed rozwiązaniem. Od tego czasu żona, a potem także córka, były w centrum mojego świata. Ale i tak kilka lat później, w czasie rozwodu, usłyszałem, że zawsze zachowywałem się jak mruk, smutas i karierowicz skupiony tylko na pracy.

Nikt już nie pamiętał, że moje „skupienie na pracy” to tak naprawdę była ciężka harówka, by utrzymać rodzinę. Mimo że się zapracowywałem, to zawsze jednak znajdowałem czas, by być w domu na wieczorną kąpiel córeczki, układanie do snu i czytanie bajek. Weekendy były dla mnie święte – nic nie było ważniejsze, niż opieka nad dzieckiem i czas spędzony z żoną.

Podobno jednak niedostatecznie wspierałem żonę, a przy córce w ogóle nie zwracałem na nią uwagi. Czuła się całkiem sama ze wszystkim. Twierdziła, że przeze mnie stała się jedynie gosposią w domu, bo to ja nie pozwoliłem zatrudnić niani, a jej wrócić do zawodu. Taki ze mnie drań i skąpiec.

Ponoć też podcinałem jej skrzydła nie tylko w samorozwoju. Przeze mnie musiała aż znaleźć sobie kochanka. Ten typ miał dla niej sporo czasu – w końcu nie miał pracy. Był taki wspaniały, ale tylko do czasu, bo, o dziwo, przestał się wokół niej kręcić, gdy tylko złożyła i potwierdziła pozew o rozwód. Może powrót do prawdziwego życia źle na niego zadziałał.

Nie chciała mnie z powrotem

To nie skłoniło jednak żony do wycofania pozwu. Prosiłem ją, by ze względu na dziecko jeszcze przemyślała tę sprawę. Ale ona nie chciała mnie już w swoim życiu. Nie widziała dla mnie miejsca. Dla mnie one dwie były całym światem. Czułem się potwornie zraniony. Dobry los wreszcie pomógł mi poznać moją nową partnerkę, Urszulę. To ona mnie naprawiła. Nie wiem, jak inaczej by się to dla mnie skończyło.

Parę lat później Iza poznała Adama i zostali parą. Byli razem jakieś 5 lat. Niezbyt często się z nim widziałem, ale wiedziałem na pewno, że moja Ewunia go polubiła. Naprawdę się zżyli. Dla jej dobra starałem się go nie krytykować i jakoś to wszystko ścierpieć.

Już prawie się pogodziłem z tym stanem, myślałem, że Ewa po prostu ma jakby dwóch ojców. Wtedy jednak moja była żona rozstała się z Adamem. Wszystko potoczyło się dość podobnie jak u nas kiedyś. Z tym, że on nie walczył o nią tak jak ja. Zależało mu jednak na kontaktach z Ewą.

– Naprawdę kocham ją jak swoją własną córkę – wyznał mi, kiedy się z nim raz spotkałem na mieście.

Zgodziłem się na ich kontakty

Razem z córką długo dyskutowaliśmy na ten temat. W końcu już drugi „ojciec” miał ją opuścić. Była zrozpaczona i trudno było jej się z tym pogodzić. Mówiła, że pokochała Adama tak jak mnie. Bała się mi to wyznać, bo nie chciała mnie zranić.

Miała rację, to cholernie mnie zabolało. Musiałem jednak być twardy i dla jej dobra nie pokazałem, jak bardzo mnie to dotknęło. Zrobiłbym wszystko dla mojej córeczki. Z tego powodu nie nalegałem, żeby zerwała z nim kontakty. Nie miałem serca tego robić. Tak jak i była żona, po cichu liczyłem, że z czasem ta więź sama się rozluźni i wygaśnie. Ewa dorośnie i zajmie się swoimi sprawami, a Adam zapomni o niej, gdy znajdzie nową partnerkę…

Stało się jednak inaczej. Adam po dłuższym czasie związał się z jakąś kobietą i nawet urodziły mu się bliźniaki. Wciąż jednak uznawał Ewę za swoją bliską, za córkę z byłego związku. W końcu i jego nowa żona zaakceptowała tę całą sytuację. Wiedziałem, że Adam był gotowy dochodzić w sądzie swoich praw do widywania się z Ewą.

Tak to teraz wygląda. Ja, Ewunia i on mijamy się w codziennym życiu. Do tego moja była żona, obecna partnerka, rodzina Adama… Wcale się nie oswoiłem z tą sytuacją. Ewa niedawno skończyła 17 lat i nie mogę jej jednak dyktować, z kim ma się widywać w wolnym czasie.

Mam tylko nadzieję, że na jej ślubie nie będę musiał się wszystkim tłumaczyć, jak i dlaczego tak wygląda nasza rodzina. Niemal śmieję się w duchu na myśl o tych wszystkich matkach, ojcach i przyrodnim rodzeństwie… Kto zaprowadzi ją do ołtarza? Ja czy Adam? A może obaj? Obyśmy tylko nie wyrywali jej sobie z rąk.

Krzysztof, 48 lat

Reklama

Czytaj także:
„Była zostawiła mi w spadku dzieciaka. Nie byłem jego ojcem, ale czułem, że tylko ja mogę zrobić z niego faceta”
„Myślałam, że jestem jego miłością życia, więc liczyłam na pierścionek. Zamiast zaręczyn, dostałam solidną nauczkę”
„Przez własną głupotę zmieniłam męża w leniwego pasożyta. Naiwnie liczyłam, że ciąża coś zmieni”

Reklama
Reklama
Reklama