„Żona wyprowadza się z domu po każdej kłótni. Myśli, że zawsze to ja będę ją przepraszał i nigdy nie zmienię zamków”
„Tylko że, ja nic takiego przecież nie zrobiłem, żeby teraz czuć się jak ostatni drań i kogoś przepraszać. Nigdy w życiu! Co z moim honorem faceta i szacunkiem do samego siebie? Nie ukrywam, zrobiło mi się strasznie smutno”.

To była nasza pierwsza duża kłótnia, odkąd się pobraliśmy. Wszystko przez moją eks, którą spotkałem na imprezie u kumpli. Oddaliliśmy się na moment, żeby powspominać dawne lata, a Monia zaczęła płakać. Zrobiła mi taką scenę, że aż się wystraszyłem.
Nie czułem się niczemu winny, przecież tylko gadaliśmy z Iloną, więc puściły mi nerwy i odpowiedziałem jej tym samym. W rezultacie spakowała parę ciuchów do torby i pojechała do Kaśki, swojej najbliższej kumpeli. Kiedy się żegnaliśmy, powiedziała mi w oczy, że nie zamierza wracać, dopóki nie pojmę, co zrobiłem i jej nie przeproszę. Mam paść przed nią na kolana i błagać o wybaczenie ze sto razy.
Bardzo mnie zdenerwowała
Wściekłem się i z całej siły przywaliłem ręką w lustro, które wisiało na korytarzu. Pękło na drobne kawałeczki. Potem zacząłem metodycznie opróżniać każdą butelkę z alkoholem, jaką tylko znalazłem w mieszkaniu. Akurat był piątkowy wieczór i dobrze wiedziałem, że mogę sobie pozwolić na całkowite odcięcie się od pracy na dwa kolejne dni. Nasz domowy barek, dzięki staraniom mojej mamy, jest zawsze świetnie wyposażony. Dlatego opróżnienie go co do ostatniej kropli zajęło mi jeszcze całą sobotę.
Kiedy niedzielne przedpołudnie przyniosło mi ulgę od dręczącego bólu głowy, przyszedł czas na refleksję. Nie wiedziałem, czy lepiej wykręcić numer do Moniki i delikatnie wybadać jej nastrój, czy może zgodnie z jej życzeniem, pojechać do jej przyjaciółki, rzucić się żonie do stóp i błagać o przebaczenie. Tylko czemu miałbym to robić?
Nie zrobiłem nic złego
Tylko że, ja nic takiego przecież nie zrobiłem, żeby teraz czuć się jak ostatni drań i kogoś przepraszać. Nigdy w życiu! Co z moim honorem faceta i szacunkiem do samego siebie? Nie ukrywam, zrobiło mi się strasznie smutno. W tym momencie zadzwonił mój przyjaciel z czasów studiów. Marcin chyba wyczuł, że mam doła, bo chwilę później przyszedł do mnie z piwem i chipsami pod pachą. Początkowo udawałem, że wszystko gra, ale po kilku łykach w końcu puściły mi nerwy. Wszystko mu wyśpiewałem.
– I co ja mam zrobić w tej sytuacji? – zapytałem go na zakończenie rozmowy.
– Absolutnie nic nie robić! To zwyczajny kobiecy foch. Prędzej czy później jej się odwidzi. I znowu się pojawi. Zaufaj mi, ja to już przerabiałem – machnął ręką lekceważąco.
Zapijając smutki kolejnym piwem, postanowiłem posłuchać wskazówek kumpla. W przeciwieństwie do mojej skromnej osoby on był już zaprawionym w bojach małżonkiem i doskonale wiedział, jak postępować w sytuacjach podbramkowych.
Kumpel miał dla mnie kilka rad
Reszta dnia upłynęła nam w miłej atmosferze. Siedzieliśmy wygodnie przed telewizorem, zajadając się chipsami i sącząc zimne piwo. Kiedy opróżniliśmy ostatnią puszkę, Marcin powoli zaczął szykować się do wyjścia.
– Pamiętaj, żebyś niczego nie kombinował. Wystarczy, że będziesz cierpliwie czekał – powtórzył na odchodne.
– Spoko, spoko… Zrobię tylko lekki porządek w chacie. Pozbędę się, chociaż pustych flaszek, potłuczonego szkła i okruszków po chipsach.
– Nawet o tym nie myśl! Ma być dokładnie tak, jak jest teraz! I nie waż się golić przed jej powrotem! A browara zawsze trzymaj w zasięgu ręki – przerwał mu kumpel.
– Chyba sobie kpisz! Monia dostaje szału, jak mam choćby ślad zarostu. Zapachu piwa też nie trawi. A jak wejdzie do tego bałaganu, to tak się wkurzy, że znów ucieknie do swojej koleżanki.
– Nie, nie tym razem. Wykrzywi twarz w groźnym grymasie, głęboko odetchnie, a następnie zlituje się nad tobą i puści ci płazem bez słowa przeprosin. Zaufaj mi, wiem, co mówię.
– Bo już to kiedyś przerabiałeś? – domyśliłem się.
– No jasne, to oczywiste. Jak moja kochana Beatka pognała do starych po naszej pierwszej większej sprzeczce, to chciałem ją jakoś udobruchać. Wysprzątałem nasze gniazdko, aż lśniło, zrobiłem żarcie, nawet ciuchy wyprałem… Do tego byłem czysty jak łza i odstawiony jak na ślub. Myślałem, że będzie wniebowzięta. A tu zonk, ona się rozkleiła. Szlochała, że to dowód, że jej nie kocham, bo jakbym naprawdę za nią tęsknił, to bym był w żałobie, zamiast myśleć o porządkach czy wyglądzie, ewentualnie topił smutki w kieliszku. Wziąłem sobie do serca tę nauczkę i już nigdy potem nie popełniłem błędu.
– Serio tak uważasz?
– No jasne! W końcu się przyjaźnimy, stary. Nie chcę dla ciebie źle.
– To, co w takim razie? Większy zarost, mocniejszy smród browara i bardziej zapuszczona chata świadczą o tym, że facet jest w porządku? – wolałem się jeszcze upewnić.
– Dokładnie tak!
Wizyta Kaśki mnie zaniepokoiła
Kolejne 48 godzin spędziłem, wcielając w życie porady przyjaciela. Zapuszczałem brodę, wypiłem piwko i omijałem szerokim łukiem miotły i odkurzacz. W rezultacie nasze czyściutkie mieszkanko zaczęło wyglądać jak speluna. Trochę mnie to wkurzało, bo nie przepadam za aż takim bałaganem, ale jeśli to miało uszczęśliwić moją kobietę i uchronić mnie przed błaganiem o wybaczenie na kolanach, to byłem w stanie się poświęcić. Późnym wieczorem zajrzała do mnie… Kaśka. Czułem, że przylazła na przeszpiegi, więc otworzyłem jej drzwi w wyciągniętym dresie, z flaszką browara w łapie.
– Jezu, co się z tobą stało?! – wykrzyknęła, lustrując mnie od góry do dołu.
– A ty, po co przyszłaś? Nikogo nie zapraszałem.
– Monika poprosiła, żebym wpadła po parę rzeczy – oznajmiła, wchodząc do mieszkania. – Matko jedyna, co tu się wyprawia? – z trudem wydusiła z siebie na widok panującego chaosu.
– A nic. Czego się spodziewałaś? Jest okej – mruknąłem, opadając na sofę.
– Okej, dajesz sobie radę bez Moniki, tak? – spytała.
– Jasne, a co, nie widać?
– Racja, wszystko gra. To ja już sobie pójdę. Uważaj na siebie! – skierowała się do drzwi.
– Hej, a co z rzeczami Moni? Na bank się jej przydadzą…
– Ojej, wyleciało mi z głowy! – pacnęła się w czoło.
Wpadła do łazienki, wzięła parę losowych fatałaszków i wyniosła się z mieszkania.
Żona jednak wróciła
Doskonale zdawałem sobie sprawę, że na pewno przekaże mojej małżonce wszystko, czego była świadkiem. Zgodnie z tym, co twierdził Marcin, dowody przemawiały na mój plus. Ale co będzie, jeśli jego koncepcja okaże się fałszywa i Monia, zamiast ulec wzruszeniu, wpadnie we wściekłość, że doprowadziłem nasze mieszkanie do tak opłakanego stanu? W końcu nie da się wszystkich kobiet wrzucić do jednego worka. Tak mnie to przeraziło, że zacząłem żałować, że posłuchałem rad kumpla. Było już jednak za późno, by zmienić taktykę. W tej sytuacji nie pozostawało mi nic innego, jak tylko czekać.
Następnego ranka, bladym świtem, zjawiła się Monia. Prezentowałem się znacznie marniej niż podczas wizyty Kaśki, ponieważ z nerwów nie udało mi się usnąć choćby na moment. Obejrzała cały pokój, popatrzyła na mnie surowo, a po chwili jej twarz przybrała łagodniejszy wyraz.
– Jak widzę, to stęskniłeś się za mną! – rzuciła.
– No tak… I to bardzo… – odparłem, patrząc w dół.
– No dobra, w takim razie puszczam to w niepamięć. Ale daj mi słowo, że nigdy więcej czegoś takiego nie odstawisz! – kontynuowała.
Miałem na końcu języka pytanie, czy chodzi o syf w chacie, czy o rozmowę z byłą dziewczyną, ale się powstrzymałem.
– Daję słowo – powiedziałem poważnie, unosząc dwa palce do góry.
– No to jazda do łazienki i zgól tę ohydną szczecinę, bo nie mogę na ciebie patrzeć. A ja wezmę się za ogarnianie tego bajzlu. No bo kto by chciał żyć w takim burdelu?! – zadecydowała i dziarsko zabrała się do pracy.
Przyznaję, poczułem nieopisaną wdzięczność. W końcu zrozumiałem, że moja najdroższa małżonka przestała się już na mnie gniewać. I to nawet bez potrzeby padania przed nią na kolana, by prosić o przebaczenie. Udało mi się ocalić swoją męską dumę i honor. No i nasz związek również wyszedł z tego cało.
Jerzy, 35 lat
Czytaj także: „Oddałam ostatni grosz, żeby wesprzeć chorą ciotkę. Gdy usłyszałam, na co poszły moje pieniądze, załapałam się za głowę”
„Teściowa wprasza się do nas na weekendy i wszystkich rozstawia po kątach. Nie mogę wytrzymać z tą sekutnicą”
„Kocham syna, ale musiałam wyrzucić go z domu. Ile można karmić darmozjada przyrośniętego do kanapy?”

