Reklama

Od ośmiu lat jestem mężem Basi. Mieszkamy w trzypokojowym mieszkaniu w bloku z lat siedemdziesiątych, w którym każde pomieszczenie przypomina mały magazyn na czas jakiegoś kataklizmu – mamy tu słoiki, ryże, płyny do płukania i papier toaletowy w ilości wystarczającej do zabezpieczenia połowy dzielnicy.

Kupuje w promocji

W szafce pod zlewem – sześć butelek płynu do naczyń, każda inna, bo były w promocji. W łazience – pięć rodzajów szamponu. W piwnicy leży ponad 70 rolek papieru toaletowego... W szafce kuchennej – siedem paczek makaronu, każdy innego typu, i cztery worki mąki: pszenna, żytnia, orkiszowa i jeszcze jakaś bezglutenowa. Mamy miód z 2019 roku, którego nikt nigdy nie otworzył, oraz herbaty smakowe, których termin przydatności minął cztery lata temu.

Basia mówi, że trzeba mieć zapas i że to na czarną godzinę. A ja od dłuższego czasu mam wrażenie, że my już w tej czarnej godzinie żyjemy. Jakbyśmy zbudowali sobie bunkier z paczek ryżu i kartonów mleka UHT, jakby nasza codzienność polegała nie na życiu, ale na odkładaniu go na potem. Jak te słoiki z leczo, które Basia ciągle kupuje, mimo że nikt ich nie je.

Nie zawsze tak było

Pamiętam nasze początki. Spontaniczne wyjazdy w Bieszczady bez rezerwacji, śmianie się do łez, bo Basia kupiła bilet w złą stronę i zamiast do Krakowa pojechaliśmy do Kielc. Wtedy życie smakowało jak świeżo upieczone bułki – ciepłe, pachnące, kruche. Teraz mam wrażenie, że przechowujemy uczucia w zamkniętych słoikach.

Bywam zły. Mam ochotę krzyczeć, kiedy muszę przekopywać się przez zapas ręczników papierowych, żeby znaleźć obcinacz do paznokci. Ale potem patrzę na Basię i widzę, że ona naprawdę w to wierzy, że ten świat pod kontrolą daje jej poczucie bezpieczeństwa. Tyle że ja się w nim duszę.

Kiedy ostatnio wszedłem do łazienki i zobaczyłem cztery nowe opakowania balsamu do ciała ustawione równo na pralce, po prostu się zagotowałem.

– Basia, po co to wszystko? Przecież masz jeszcze dwa niedokończone – powiedziałem, stając w drzwiach. Nie podniosłem głosu, ale moje słowa brzmiały szorstko, jakby nie były przeznaczone do powtórzenia.

Nie znała umiaru

– Były w promocji. Cztery za cenę dwóch – odpowiedziała spokojnie, jakby właśnie poinformowała mnie o cenie masła w sklepie.

– I to jest powód, żeby zagracać kolejne półki? – zapytałem, czując, jak narasta we mnie napięcie. – Czy my mamy jakieś ukryte pomieszczenie, którego nie widzę?

– Filip, przesadzasz. To tylko kilka kosmetyków.

– To nie jest „tylko”, to kolejny raz. Wczoraj przyniosłaś dwa opakowania proszku do prania, tydzień temu nowe koce, których nawet nie odpakowałaś. Mam wrażenie, że my już nie żyjemy, tylko się przygotowujemy. Do czego?

Popatrzyła na mnie z niechęcią, choć próbowała zachować spokój.

– Nie każdy ma luksus beztroski. Ja chcę, żebyśmy byli zabezpieczeni na różne sytuacje, na przyszłość.

– Na przyszłość? – uśmiechnąłem się gorzko. – W tym domu nawet rozmowy są na przyszłość. Odkładane, niepotrzebne, nigdy niezużyte.

Wiedziałem, że ją zabolało. Chciałem przeprosić, ale czułem, że muszę wreszcie powiedzieć wszystko. Od dawna tłumiłem w sobie tę frustrację.

– Nie potrafisz żyć chwilą. Kupujesz bezpieczeństwo, którego i tak nie czujesz. Te rzeczy... one cię nie chronią. One tylko wypełniają pustkę.

– To nieprawda – powiedziała szybko, zbyt szybko, jakby próbowała uciszyć własne myśli.

Nie widziała problemu

Wyszedłem z łazienki i poszedłem do kuchni. Oparłem się o blat i zamknąłem oczy. Wróciło wspomnienie. Siedzieliśmy kiedyś na lotnisku w Maladze, mieliśmy jedną walizkę na dwoje. Nie wiedzieliśmy, gdzie przenocujemy, nie mieliśmy planu. Piliśmy tanie wino z plastikowych kubków i śmialiśmy się jak dzieci. Basia wtedy powiedziała, że kocha taką niepewność. Że to daje jej życie.

Minęło ledwie siedem lat, a teraz w jej oczach nie widziałem tamtej kobiety. Widziałem kogoś, kto boi się zgubić kontrolę, kogoś, kto zgubił mnie po drodze. Spróbowałem później jeszcze raz, spokojniej. Chciałem po prostu zrozumieć.

– Basia… ty się czegoś boisz?

– O co ci chodzi?

– O to, że musisz wszystko mieć pod kontrolą. Czy ty w ogóle czujesz się bezpieczna?

– Ty wszystko bierzesz lekko. Nie każdy może sobie pozwolić na beztroskę.

– A ty sobie pozwalasz na życie w ogóle? Nie proszę cię o kolejne zapasy. Proszę tylko żebyś była tu i teraz. Zamiast liczyć puszki, moglibyśmy chociaż raz zjeść kolację bez planu.

Nie odpowiedziała. Wstała i wyszła do sypialni, zamykając drzwi za sobą. Zostawiła mnie z kubkiem herbaty i uczuciem, że jestem przezroczysty.

Wszystko chomikowała

Czułem się zepchnięty na margines. Niby mieszkaliśmy razem, a byłem gościem w świecie, który zaprojektowała tylko dla siebie. Może to ja przesadzałem, może nie potrafiłem docenić jej sposobu na życie, ale coraz częściej czułem, że jesteśmy jak dwa cienie, które tylko od czasu do czasu stykają się przypadkiem.

Następnego dnia zacząłem od kuchni. Wyjąłem z szafek wszystko, co miało przeterminowaną datę. Słoiki, konserwy, paczki kaszy. Układałem je na stole, starając się nie myśleć o tym, co zaraz się wydarzy. Basia weszła i stanęła w drzwiach.

– Co ty robisz?

– Porządki. Chcę mieć miejsce na coś więcej niż jedzenie.

– Nie masz prawa tego ruszać. To są nasze rzeczy.

– A ja? Ja mam tu jeszcze jakieś miejsce? Nie chcę żyć wśród zapasów uczuć i ciszy.

Nie odpowiedziała, tylko odwróciła się i wyszła.

Coś się zmieniło

Kilka dni później spakowałem torbę i zamknąłem drzwi za sobą. Musiałem zrozumieć, czy jeszcze coś nas łączy i czy to jeszcze dom, czy tylko magazyn, w którym kiedyś zostawiłem siebie. Wróciłem po tygodniu. Nie wiedziałem, co zastanę, ale potrzebowałem spróbować jeszcze raz.

W przedpokoju było pusto. Żadnych nowych siatek z zakupami, żadnych opakowań czekających na rozpakowanie. Tylko cisza i zapach domu, który znałem od lat. Basia siedziała przy stole. Popatrzyła na mnie bez słowa, potem cicho powiedziała:

– Nie kupiłam nic przez tydzień. Nawet chleba. Zjadłam to, co było.

Usiadłem, bo nie wiedziałem, co powiedzieć. Nie chciałem jej dziękować, ani oceniać. To nie był cud, to był gest. Mały, ale szczery.

Filip, 45 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama