Reklama

Chciałem być ojcem. Naprawdę o tym myślałem. Kiedy inni chłopacy w moim wieku gadali o samochodach, grach i ewentualnie o super fuchach, które z jednej strony miały im przynieść górę kasy, a z drugiej pozwolić się nie narobić, ja zastanawiałem się nad tym, jak to będzie stworzyć rodzinę. Zawsze lubiłem dzieci. Dobrze mi się z nimi rozmawiało i bez trudu nawiązywałem relacje. Właściwie z kobietami było tak samo.

Może właśnie dlatego już pod koniec studiów oświadczyłem się Marice. Była którąś z kolei moją dziewczyną, ale jako pierwsza wyraziła zainteresowanie szybkim ślubem. Inne musiały się jeszcze pozastanawiać, popróbować, a nie od razu wiązać się na stałe. Nie wiem, czy rzeczywiście ją kochałem. W tamtej chwili pewnie tak. Albo po prostu to było bardzo silne zauroczenie, które w swoim niedoświadczeniu wziąłem za prawdziwe uczucie.

Marika nie chciała mieć dziecka

Ślub, cała ta jego otoczka, wszystko to przebiegło bez większych komplikacji. W ogóle wszystko to wyglądało gładko, dopóki Marika nie zaszła w ciążę. Ona w zasadzie nieszczególnie tego chciała. Niby nic nie powiedziała, ale widziałem, że nie skacze z radości tak jak ja. Wszyscy bardzo się cieszyli – i jej, i moi rodzice chcieli przecież zostać dziadkami. Tylko sama Marika pozostawała mało do tego przekonana.

W trakcie tych dziewięciu miesięcy oczywiście cały czas nad nią skakałem. Nie chciałem, żeby coś jej się stało, a tym samym, by zaszkodziła dziecku. Kiedy urodziła, zajmowała się dzieckiem tylko tyle, ile było konieczne. Mały Natan był moim oczkiem w głowie. Wyobrażałem sobie już, jak nauczę go wszystkich tych rzeczy, które powinien potrafić. Martwiło mnie tylko, że Marika nie poświęca mu dość uwagi.

Kiedy skończył rok, w ogóle przestała się nim interesować. Rzadko bywała w domu, a tłumaczyła się, że ma teraz bardzo dużo pracy. Jak się wkrótce okazało, praca miała na imię Tomek i mieszkała całkiem niedaleko.

– Marcel, musisz mnie zrozumieć – tłumaczyła się, gdy już ostatecznie wszystko wyszło na jaw i nie było po co dłużej ściemniać. – Ja jestem jeszcze młoda. Nie sądziłam, że z tym dzieckiem to będzie tak szybko… Muszę się jeszcze trochę pobawić, skorzystać z życia, no… wiesz, o co chodzi?

Wiedziałem. Tyle że dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że mamy kompletnie inne priorytety. Ja miałem w sobie to coś, co popychało mnie w stronę posiadania dzieci, ona kompletnie nie. Zresztą, jak się okazało, na mnie też jej nie zależało. Już od kilku miesięcy spotykała się z Tomkiem i tylko kombinowała, jak się ode mnie uwolnić.

Trochę mnie to rozbiło

Wtedy, w tamtym czasie, to był dla mnie pewnego rodzaju szok. No bo jednak wiązałem z Mariką jakąś przyszłość. Myślałem, że będziemy rodziną. Że jeśli nie miłość, to chociaż dziecko nas połączy. A ona po prostu zgodziła się na to, na co wszyscy naciskali, a potem dała nogę. Poszła sobie i tyle ją wszyscy widzieli.

Rozwód przebiegł sprawnie, jednak trudno mi się było z początku pozbierać. Rodzice Mariki zapewniali, że będą odwiedzać wnuka, bo bardzo chcieliby mieć z nim kontakt. Chyba liczyli, że ich córka jeszcze się opamięta i postanowi odnowić kontakt z dzieckiem. Ja w to nie wierzyłem. Marika nie wydawała mi się taka.

Szybko postanowiłem, że o niej zapomnę. Chciałem jednak znaleźć jakąś inną kobietę – tym razem nie na stałe, bo nie wierzyłem, że to się może udać. Nie zamierzałem zresztą mieszać w głowie Natanowi. Wydawało mi się z początku, że żadna kobieta nie będzie na mnie zwracać uwagi albo że ucieknie, gdy wspomnę o synu. Zdziwiłem się, gdy stało się wręcz odwrotnie.

Nagle stałem się rozchwytywany

Kobiety rozpływały się w zachwytach, gdy tylko wspominałem im, że jestem samotnym ojcem.

– Cudowny z ciebie facet, Marcel! – słyszałem co chwila. – Żeby tak samotnie wychowywać synka… No coś podobnego. Jesteś moim bohaterem!

I tak bardzo szybko nawiązywałem znajomości. Kobiety garnęły się do mnie jak ćmy do światła. Pilnowałem tylko, by do żadnej za bardzo się nie zbliżyć i utrzymywać daną relację w ramach czterech, maksymalnie pięciu spotkań. Wolałem, by żadna nie zdołała się przywiązać ani do mnie, ani tym bardziej do Natana. Większości to pasowało – tylko niektóre były niezadowolone. Choć byłem prawie pewny, że żadna nie myślała o związku na serio. A mnie nie było potrzeba kolejnych afer i zawiedzionych nadziei.

Miałem kilku kumpli, których wcześniej trochę zaniedbywałem ze względu na Natana. Teraz mogłem go częściej zostawiać u dziadków – rodzice byli przecież ze mnie dumni, że podjąłem taką odpowiedzialną decyzję, a teraz samotnie wychowuję małego.

– I jeszcze szuka dla niego nowej mamy – rozpływała się moja matka. – Czy to nie urocze?

Nie była to właściwie prawda, ale nie zamierzałem nikogo wyprowadzać z błędu. Korzystałem natomiast z nadarzających się okazji i wychodziłem na spotkania do barów. Koledzy cieszyli się, że wróciłem do życia towarzyskiego i nie mogli się nadziwić, że tak doskonale radzę sobie z zawieraniem nowych znajomości.

– Szczęściarz – skwitował Darek, szczerząc się do mnie znad swojego piwa. – Wygrałeś los na loterii, co? I to tak konkretnie, facet.

Wzruszyłem ramionami, ale po moich ustach wciąż błąkał się nieskromny uśmiech.

Franek pokręcił głową i popatrzył na mnie z czymś w rodzaju uznania.

– Stary, jak ty to robisz? – spytał. – Myślałem, że teraz to już kaplica. Że taki dzieciak to będzie raczej odstraszał panny, a tu tak się zakręciłeś!

Uśmiechnąłem się lekko, zadowolony z siebie. Bo właściwie Marika oddała mi niezła przysługę, robiąc ten skok w bok.

– No wiesz, kobiety po prostu wyczuwają ten instynkt opiekuńczy. – Puściłem do niego oko. – I same do mnie przychodzą. Nie muszę ich nagabywać tak jak wy.

Śmialiśmy się z tego jeszcze długo, ale wszyscy wiedzieliśmy, że jest trochę racji w tym, co mówiłem. Tyle tylko, że tydzień później poznałem całkiem fajną dziewczynę. No, właściwie to nawet za fajną.

Alicja była zbyt zaangażowana

Nie zachowywała się tak, jak wszelkie inne kobiety, z którymi do tej pory się umawiałem. Poza mną dość mocno interesował ją też Natan. I to wcale nie tak, jak pozostałe: że pytały niezobowiązująco, jak ma na imię i ile ma lat. Większość robiła to z grzeczności, by udawać empatyczne i pełne podziwu.

Z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej się w tym zatracała. I chyba powoli przywiązywała się do mnie, a starała się też nawiązać głębszą relację z Natanem, co nie do końca mi się podobało.

– Czym się przejmujesz? – nie rozumiał Darek. – Czemu nie dasz jej szansy? Wiesz, trwały związek, te sprawy…

– Już miałem jeden trwały związek – przerwałem mu. – I podziękuję. Nie mam zamiaru znowu się sparzyć.

– I to jest dobre podejście! – poparł mnie momentalnie Franek. – Na co ci baba? Chcesz dzieciaka? No to masz. A po co do tego jakieś zależności i w ogóle? Z babami to same problemy. Obaj to z Marcelem wiemy, więc nie masz nawet co gadać.

Bezwiednie przytaknąłem, bo w zupełności się z nim zgadzałam.

Jestem nieufny

Moje życie samotnego tatusia trwa nadal. Aktualnie rozważam najlepszą wymówkę, dzięki której zerwę z Alicją. Nie chciałbym się stawiać w złym świetle, ale jeśli będę musiał, to poświęcę swoje dobre imię. Obecny układ, w którym spotykam się z różnymi kobietami, nie myśląc o zobowiązaniach i dużo bardziej skupiając się na synu, całkowicie mi odpowiada. Nie zamierzam zmieniać niczego tylko dlatego, że jedna z kobiet wydaje się inna. Marika też kiedyś wydawała mi się odpowiednia do założenia rodziny, i co? Wyszło jak wyszło.

Myślę, że wszelkie poważne związki są po prostu przereklamowane – prędzej czy później i tak się rozpadają. A ja, jeśli nie będę się wikłać w nic takiego, zaoszczędzę rozczarowań i sobie, i dziecku. A chyba o to przecież w życiu chodzi, prawda?

Marcel, 34 lata


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama