Reklama

Z Kasią byliśmy razem od dwunastu lat, z czego osiem jako małżeństwo. Ludzie mówili, że jesteśmy dobrze dobraną parą – wspólne zainteresowania, podobne podejście do życia, żadnych większych dramatów. Mieliśmy swoje rytuały, własne żarty, a ja byłem przekonany, że budujemy solidny, szczery związek.

Każdego miesiąca składaliśmy się na wspólne wydatki – czynsz, rachunki, jedzenie. Reszta zostawała na nasze własne potrzeby. Nigdy nie kontrolowałem jej finansów, bo uważałem, że nie ma takiej potrzeby. Przecież w związku liczy się zaufanie.

Wszystko zmieniło się pewnego dnia, gdy przez przypadek zobaczyłem jej pasek wypłaty. W jednej chwili cały mój świat się zatrzymał. Kasia zarabiała ponad dwa razy więcej ode mnie. A przez te wszystkie lata powtarzała, że „mamy podobne pensje”. Nagle każdy moment, gdy mówiła, że „nie stać nas na coś”, każda jej niechęć do rozmowy o finansach, każda dziwnie urwana dyskusja – wszystko zaczęło układać się w jeden przerażający obraz.

Okłamywała mnie od lat

Nie mogłem przestać o tym myśleć. Siedziałem w pracy, gapiąc się tępo w monitor, ale zamiast projektować grafikę dla klienta, w głowie mieliłem w kółko jedno: dlaczego mnie okłamała? Przecież pieniądze nigdy nie były dla mnie problemem. Nie obchodziło mnie, czy zarabia więcej – ale dlaczego przez tyle lat utrzymywała, że jest inaczej?

Podzieliłem się tym z Piotrem, moim najlepszym kumplem z biura.

– Stary, to dziwne, ale może po prostu nie chciała cię urazić? Może bała się, że to uderzy w twoją męską dumę? – Piotrek wzruszył ramionami, jakby to było nic wielkiego.

– Ale ja nigdy nie miałem z tym problemu! – wyrzuciłem z siebie. – Zresztą, tu nie chodzi o kasę, tylko o to, że mnie oszukiwała. Co jeszcze przede mną ukrywa?

Wróciłem do domu z zamiarem spokojnej rozmowy. Ale im dłużej patrzyłem na Kasię, tym bardziej narastała we mnie złość. Przez lata ufałem jej bezgranicznie, a teraz czułem się jak idiota.

Wieczorem, gdy siedzieliśmy na kanapie, nie wytrzymałem.

– Kasia, ile dokładnie zarabiasz?

Zauważyłem, jak na ułamek sekundy zamarła. W jej oczach zobaczyłem coś, co przypominało panikę. Wtedy już wiedziałem – miała coś do ukrycia.

Nie kupowałem jej tłumaczenia

Kasia odchrząknęła nerwowo i poprawiła się na kanapie.

– Skąd to pytanie? – próbowała grać na czas, ale ja już się nie cofałem.

– Przypadkiem wpadł mi w ręce twój pasek wypłaty – powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. – Przez lata mówiłaś, że zarabiamy podobnie, a okazało się, że masz ponad dwa razy więcej. Dlaczego mnie okłamywałaś?

Zrobiła się blada. Odłożyła telefon na stolik, jakby nagle stał się zbyt ciężki.

– Tomek… to nie tak – zaczęła, ale przerwałem jej.

– To dokładnie tak, jak myślę. Okłamywałaś mnie przez lata. Chcę wiedzieć, dlaczego?

Westchnęła ciężko, jakbym ją zmuszał do czegoś wyjątkowo przykrego.

– Bo wiedziałam, że tak będzie – powiedziała cicho. – Że się wściekniesz.

– Nie jestem wściekły, tylko… rozczarowany – rzuciłem, choć w rzeczywistości gotowało się we mnie od środka.

Kasia podniosła wzrok.

Bałam się, że poczujesz się gorszy. Że to wpłynie na nasz związek. Tomek, widziałam, jak reagujesz, gdy ktoś mówi o męskim utrzymywaniu rodziny.

– Serio?! Więc uznałaś, że lepiej mnie oszukiwać?! – nie wytrzymałem.

Kasia milczała. W tym momencie poczułem, że między nami pęka coś, czego nie da się już posklejać.

Nie mogłam o tym zapomnieć

Od tamtej rozmowy w domu zapanowała cisza. Nie ta zwykła, w której każdy zajmuje się swoimi sprawami, ale lodowata, napięta, pełna niedokończonych zdań i ukradkowych spojrzeń. Kasia próbowała zachowywać się normalnie, ale ja nie potrafiłem. Kiedyś wracałem do domu z przyjemnością – teraz każdy wspólny wieczór przypominał czekanie na wyrok.

Próbowałem zrozumieć jej punkt widzenia. Może naprawdę myślała, że robi to dla mojego dobra? Ale im dłużej o tym myślałem, tym bardziej czułem się jak naiwniak. Przecież to nie była drobna przemilczana sprawa, tylko kłamstwo ciągnące się latami.

Zacząłem analizować różne sytuacje. Te momenty, gdy mówiła: „Nie stać nas na to”. Każde jej niezadowolone spojrzenie, gdy kupowałem coś dla siebie. Gdzie się podziały te pieniądze? Jeśli miała taką pensję, to dlaczego nigdy nie żyliśmy bardziej komfortowo?

Pewnego dnia, gdy wyszła do pracy, otworzyłem jej szufladę z dokumentami. W głowie dudniło mi, że to okropne, że nie powinienem, ale nie mogłem się powstrzymać. I wtedy znalazłem wyciągi z konta. Regularne przelewy na jakieś nieznane konto, co miesiąc, od lat.

Serce zaczęło mi walić. To już nie było tylko ukrywanie pensji. To było coś znacznie gorszego.

Miała więcej tajemnic

Wieczorem, gdy Kasia wróciła do domu, nie czekałem długo.

Gdzie są te pieniądze? – zapytałem prosto z mostu.

Zatrzymała się w progu, jakby ktoś przyłapał ją na gorącym uczynku.

– Jakie pieniądze? – próbowała udawać, że nie wie, o czym mówię, ale było w niej coś nienaturalnego.

Przelewy. Co miesiąc, od lat. Na jakieś konto, którego nie znam. Widziałem wyciągi – rzuciłem ostro.

Westchnęła, jakby właśnie przygotowywała się do wyjaśnień, ale zamiast mówić, tylko pokręciła głową.

To moje oszczędności – powiedziała w końcu.

– Oszczędności? Na co? I dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałaś?

– Bo to moje pieniądze, Tomek. Nie muszę ci się z tego tłumaczyć – w jej głosie pojawiła się nuta irytacji.

– Nie chodzi o pieniądze, tylko o zaufanie! – wyrzuciłem z siebie. – Ukrywałaś to przede mną, tak jak swoją pensję. Jak mam ci teraz wierzyć?

Kasia zacisnęła usta i przez chwilę wyglądała, jakby walczyła ze sobą.

Chciałam mieć coś swojego. Coś niezależnego. Na własne zachcianki i na wszelki wypadek – powiedziała w końcu, patrząc mi prosto w oczy.

– Na wszelki wypadek? – powtórzyłem, czując, jak robi mi się zimno. – Przed czym się zabezpieczasz, Kasia? Przede mną?

Nie odpowiedziała. A ja już znałem odpowiedź.

Będzie miała na co wydawać

Od tamtej rozmowy wszystko się zmieniło. Mieszkaliśmy razem, ale czuliśmy się jak obcy ludzie. Kasia nie próbowała się tłumaczyć ani przepraszać. Była jak zamknięta twierdza, a ja nie miałem już siły walić w jej mury.

Nie potrafiłem przestać myśleć o tym „na wszelki wypadek”. Bo co to znaczyło? Czy planowała odejść? A może już miała plan i czekała na odpowiedni moment? Każdy jej ruch wydawał mi się teraz podejrzany.

Pewnej nocy wróciła późno z pracy. Siedziałem w kuchni, gapiąc się w kubek zimnej herbaty.

– Tomek, to nie ma sensu – powiedziała nagle, stając w progu.

Podniosłem wzrok. Nie było w niej już cienia wahania.

– Co masz na myśli? – zapytałem, choć odpowiedź była oczywista.

– To, że nie możemy tak żyć. Ty mi nie ufasz, ja nie chcę się tłumaczyć. To przestało działać – westchnęła.

Pokiwałem głową. Miała rację. Nie chciałem tego przyznać, ale wiedziałem, że nasz związek sam się nie naprawi.

I co teraz? – zapytałem.

– Chyba wiesz – powiedziała cicho.

Następnego dnia spakowałem swoje rzeczy. Nie było krzyków, dramatów, błagań. Po prostu koniec. Zostałem oszukany przez osobę, której ufałem najbardziej. A ona? Może od dawna przygotowywała się na życie beze mnie.

Kiedy zamknąłem drzwi za sobą, poczułem pustkę. Ale i dziwne, ciche uczucie ulgi.

Wolałem już być sam

Przez kilka pierwszych tygodni po wyprowadzce czułem się jak duch. Automatycznie wstawałem, chodziłem do pracy, wracałem do wynajętej kawalerki, ale to wszystko działo się jakby poza mną. Puste mieszkanie było ciche, zbyt ciche. Brakowało mi nawet tych jej porannych uwag o rozrzuconych ubraniach czy źle domkniętej szafce.

Ale potem przyszła refleksja. Kasia już dawno ode mnie odeszła – nie fizycznie, ale mentalnie. Może nigdy tak naprawdę nie była w pełni obecna w tym związku? Może ja też nie chciałem widzieć sygnałów, które były na wyciągnięcie ręki?

Raz, kilka tygodni po naszym rozstaniu, dostałem od niej wiadomość: „Mam nadzieję, że wszystko u ciebie w porządku. Życzę ci szczęścia”. Przeczytałem ją kilka razy i nie odpisałem. Bo co miałem powiedzieć?

W końcu zrozumiałem, że nie chodziło o pieniądze, ale o to, że nigdy nie byliśmy dla siebie prawdziwymi partnerami. Byliśmy tylko dwojgiem ludzi, którzy żyli obok siebie, trzymając się złudzenia, że wszystko działa.

Z czasem wróciłem do życia. Nie żałowałem, że to się skończyło – żałowałem tylko, że przez tyle lat żyłem w nieświadomości. Ale może to była lekcja, której potrzebowałem. Teraz wiedziałem jedno: nigdy więcej nie będę w związku, w którym prawda jest czymś, co trzeba ukrywać.

Tomasz, 38 lat

Czytaj także:
„Moje małżeństwo było jak pączek bez cukru. Życie osładzał mi kochanek w sieci, aż dowiedziałam się, kim jest naprawdę”
„Przez 10 lat spłacaliśmy kredyt teściowej, bo obiecała, że przepisze nam mieszkanie. Nikt nas tak nie oszukał jak ona”
„Mąż nalegał na przeprowadzkę, a ja się zgodziłam. Żył jak pączek w maśle, bo piętro wyżej mieszkała jego kochanka”

Reklama
Reklama
Reklama