„Żona potajemnie spotykała się z byłym facetem. Mieli zamknąć pewien rozdział, ale doszło do czegoś więcej”
„– Bo nie umiałam tego zostawić. Z nim… zawsze było coś niedokończonego. Nierozwiązanego. W tobie znalazłam spokój, Michał. Bezpieczny dom. Ale z nim... był ogień. I ja za tym ogniem tęskniłam. Wiem, że to chore. Ale nie potrafiłam inaczej”.

- Redakcja
Nigdy nie należałem do tych, co się rzucają w oczy. Lubię ciszę. Poranki z kawą na balkonie. Wieczory z Justyną, kiedy kładziemy się razem, choć coraz rzadziej się przytulamy. Pracuję jako grafik – większość dnia spędzam przed ekranem, a mój świat zamyka się w kilku projektach, które nikogo nie obchodzą poza klientami.
Ufałem żonie
Justyna... była dla mnie jak wiosna po długiej zimie. Energiczna, roześmiana, trochę nieprzewidywalna. Czułem się przy niej kimś więcej. Przynajmniej kiedyś. Od jakiegoś czasu między nami coś zaczęło skrzypieć. Nie dramatycznie. Tak po cichu. Wkradła się obojętność. I cisza, inna niż ta, którą lubię – pełna napięcia. Zasypialiśmy coraz dalej od siebie. Rano wstawała pierwsza, wieczorami wracała coraz później. Tłumaczyła to pracą, spotkaniami, projektami. A ja? Ja wierzyłem. Chciałem wierzyć.
Pamiętam tę kolację. Zwykła środa, spaghetti i kieliszek wina. Justyna siedziała naprzeciwko, jakby duchem była gdzieś indziej. Wziąłem widelec do ust, gdy nagle jej telefon zawibrował na stole. Spojrzała na ekran, zbladła i... wstała.
– Przepraszam, muszę odebrać – powiedziała i wyszła z kuchni, zostawiając mnie samego przy talerzach.
Chwilę potem wróciła. Zmieszana.
– Wszystko w porządku? – zapytałem.
– Tak. Po prostu… Magda z pracy. Kryzys projektowy.
Pokiwałem głową, ale coś we mnie drgnęło. Spojrzała na mnie z uśmiechem, którego nie widziałem od tygodni. Był jakiś... sztuczny. I wtedy po raz pierwszy poczułem ukłucie. Coś się kończyło. Ale jeszcze nie wiedziałem co.
Zacząłem coś podejrzewać
– Justyna zachowuje się dziwnie, Kinga – powiedziałem do siostry, kiedy przyszła do mnie na kawę w sobotnie popołudnie. – Wiesz, jakby była... gdzie indziej. Nie wiem, jak to opisać.
– Mhm – odpowiedziała, mieszając łyżeczką w filiżance. – I jak długo już to trwa?
Wzruszyłem ramionami.
– Kilka tygodni. Może dłużej. Najpierw praca, późne powroty, potem to cholerne chowanie telefonu, zero rozmów. Jakby... jakby mnie nie było.
– A nie przyszło ci do głowy, że może... no nie wiem, ma kogoś?
Zamarłem.
– Co?
– No nie panikuj. Nie mówię, że tak jest. Ale... widziałam ją ostatnio. W kawiarni. Z jakimś facetem.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.
– Co ty mówisz?
– Mówię, że widziałam Justynę. Siedziała przy oknie, naprzeciwko jakiegoś faceta. I to nie wyglądało jak służbowe spotkanie. Śmiali się. Trzymali się za ręce.
Zamilkłem. Głowa zaczęła mi pulsować.
– Może to tylko kolega – wymamrotałem.
– Może. – Kinga westchnęła. – Ale ja ci tylko mówię, co widziałam.
Nie chciałem wierzyć. Justyna? Przecież kochaliśmy się. Przysięgaliśmy sobie. Tyle razem przeszliśmy... Ale z drugiej strony – to trzymanie się za ręce. Te późne powroty. Oziębłość w łóżku. Zaczęło mi się to wszystko układać w całość. I nie podobało mi się to, co widziałem.
Śledziłem żonę
Była środa. Justyna znowu miała „zostać dłużej w pracy”. Tym razem nie powiedziała, do której, tylko rzuciła, że „nie wie” i „nie czekać z kolacją”. Siedziałem przy stole, wpatrując się w zimną jajecznicę, której nawet nie tknąłem. I nagle coś we mnie pękło.
Wyszedłem z domu dziesięć minut po niej. Ubrałem się jak do sklepu, założyłem kaptur, zabrałem kluczyki do auta. Nie planowałem tego. Po prostu... ruszyłem za nią. Nie było to trudne – znam jej rytm, znam jej firmę, znam jej przystanki. Ale dziś nie poszła w stronę biura.
Wsiadła do auta. Czarnego, obcego. Kierowca był mężczyzną. Wysoki, broda, okulary przeciwsłoneczne. Poznałem go. Paweł. Jej były. Serce uderzyło mi mocniej. Nie odpaliłem silnika. Pozwoliłem im odjechać, bojąc się, że gdy za nimi ruszę, nie powstrzymam się przed czymś głupim.
Zostałem w aucie jeszcze długo. Walczyłem ze sobą. Może to nic. Może tylko rozmowa. Może zamykają sprawy, przeszłość, cokolwiek. A jeśli nie? Myśli rozlatywały się we wszystkie strony. Czułem się jak idiota. Jak cień, który kiedyś był mężem. Bałem się. Bałem się prawdy. Ale chyba jeszcze bardziej – tej niepewności.
Tłumaczyła się
Czekałem do niedzieli. Wiedziałem, że wtedy będzie miała mniej wymówek. Że będzie musiała usiąść na tej samej kanapie co ja, chociażby na chwilę. Siedzieliśmy w milczeniu, telewizor coś mruczał, ale żadne z nas nie patrzyło w ekran. W końcu odłożyłem pilot i powiedziałem:
– Muszę z tobą porozmawiać.
Justyna spojrzała na mnie znad kubka z herbatą. Usta miała zaciśnięte, oczy czujne. Jakby wiedziała.
– Okej. – odparła. – Co się dzieje?
Nie owijałem.
– Widziałem cię. Widziałem, jak wsiadasz do samochodu Pawła.
Zbladła. Przez chwilę naprawdę myślałem, że zemdleje. Ale nie. Zacisnęła palce na kubku i westchnęła.
– Michał... To nie tak.
– A jak?
– To nie jest romans. Po prostu... musieliśmy porozmawiać. Zamknąć pewien rozdział.
Parsknąłem.
– W samochodzie? To tak wygląda zamykanie rozdziałów?
– Nie krzycz.
– Ja nie krzyczę. Jeszcze. Ale zaczynam mieć dość robienia ze mnie pajaca, Justyna.
– Nie chodziło o ciebie, Michał. To nie było przeciwko tobie. Chciałam tylko... zrozumieć, dlaczego się wtedy rozpadło. Domknąć to.
– I ile razy trzeba się spotkać, żeby coś domknąć? Raz? Dwa? Pięć?
Milczała. Patrzyła w kubek, jakby tam miała się znaleźć odpowiedź.
– Spałaś z nim?
Cisza. Sekundy jak młotki waliły o moją czaszkę. W końcu szepnęła:
– Nie wiem, czy to ma znaczenie.
Zamknąłem oczy. I po raz pierwszy w życiu, siedząc naprzeciwko kobiety, którą kochałem najbardziej, poczułem, że już jej nie znam.
Odkryłem prawdę
Justyna spała. Albo tylko udawała, że śpi – tego nie wiedziałem. Leżała odwrócona do mnie plecami, a między nami była przepaść. Wpatrywałem się w sufit, aż w końcu usiadłem. Serce waliło mi jak młot. Jej torebka leżała przy drzwiach. Telefon w środku. Zawsze miała go przy sobie, pilnowała go. Ale dziś… dziś zasnęła bez czujności. Podniosłem go. Znałem PIN. Tak, wiem, że to obrzydliwe. Że nie powinienem. Ale wtedy już wszystko było brudne. Znalazłem Pawła w kontaktach pod nazwą „Magda PR”. Przez chwilę śmiałem się jak wariat – idiotyczna próba kamuflażu. Kliknąłem.
„Tęsknię.”
„Dziękuję za wczoraj.”
„Nie zapomnę twoich dłoni.”
„Nie chcę wracać, Paweł.”
Zamarłem. Czułem, jak robi mi się duszno, jakby ktoś ścisnął mi gardło stalową obręczą. Zdjęcia. Ich dwoje. Pokój hotelowy. Jej twarz, tak dobrze znana, a jednak jakby inna – rozświetlona, rozluźniona.
Wtedy pękłem.
Zadzwoniłem do siostry. Nie umiałem mówić, bełkotałem coś o zdradzie, zdjęciach, dłoniach.
– Spokojnie, Michał. Ona cię już nie kocha – powiedziała cicho. – A ty musisz się ratować. Bo ona już dawno wybrała.
Wiedziałem, że ma rację. Ale cholera, wiedzieć to jedno. A poczuć, że cię zdradzono to zupełnie inna sprawa.
Nie mogłem w to uwierzyć
Czekałem, aż wróci z pracy. Usiadłem przy stole. Na środku – jej telefon. Odblokowany. Otwarta rozmowa z Pawłem. Nie chciałem krzyczeć. Chciałem usłyszeć, co powie, kiedy nie ma już miejsca na kłamstwo. Weszła, rzuciła klucze na półkę, jakby nic się nie stało. Dopiero po chwili zauważyła telefon.
Zamarła.
– Usiądź – powiedziałem cicho.
– Michał...
– Usiądź. Chcę wiedzieć wszystko. I tym razem nie ściemniaj o zamykaniu rozdziałów.
Usiadła. Nie patrzyła na mnie.
– Kiedy się to zaczęło?
– Kilka miesięcy temu – wyszeptała.
– Spałaś z nim?
Nie odpowiedziała. Ale już znałem odpowiedź.
– Gdzie? U niego?
Kiwnęła głową.
– Jak często?
– Michał, proszę...
– Ile razy?! – uderzyłem pięścią w stół. – Ile razy trzeba się przespać z byłym, żeby uznać, że już zamknęliście rozdział?
Justyna drżała. Ale mnie nie było jej żal.
– Dlaczego? – spytałem. – Dlaczego to zrobiłaś?
– Bo nie umiałam tego zostawić. Z nim… zawsze było coś niedokończonego. Nierozwiązanego. W tobie znalazłam spokój, Michał. Bezpieczny dom. Ale z nim... był ogień. I ja za tym ogniem tęskniłam. Wiem, że to chore. Ale nie potrafiłam inaczej.
– Nigdy mnie nie kochałaś.
– Kochałam. Ale inaczej. Ciebie się nie pragnie. Ciebie się potrzebuje.
Te słowa mnie dobiły. Wstałem. Zabrałem telefon, klucze. Nie miałem planu. Chciałem tylko wyjść. Uciec z tego mieszkania, w którym wszystko było już tylko wydmuszką. Iluzją.
Michał, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Rodzina ciągnęła ode mnie tyle kasy, ile się dało. Gdy ja straciłam pracę, usłyszałam, że każdy ma swoje problemy”
- „Odkryłam, że mąż nigdy nie wylogował się z serwisu randkowego. Dla mnie to była zdrada, dla niego zabawa”
- „10 lat temu przysięgałam przed ołtarzem wierność z cudzym dzieckiem pod sercem. Mąż nigdy nie pozna prawdy”

