Reklama

Nazywam się Mateusz. Mam trzydzieści dwa lata, pracę w marketingu, własny dom pod Warszawą, żonę – Julię. Brzmi jak stabilizacja, spokój, normalność. Z zewnątrz to wygląda jak gotowy przepis na dorosłe, spełnione życie. I może kiedyś rzeczywiście tak było. Ale teraz, za każdym razem, gdy patrzę w lustro, widzę obcego faceta, który kiedyś był mną. Tylko już nie pamięta, jak to jest naprawdę coś czuć.

Julia to dobra kobieta. Nigdy mnie nie zawiodła, nigdy nie zrobiła nic złego. Ale między nami od dawna nie ma nic. Tylko wspólne rachunki i lista zakupów na lodówce. Wieczorami oglądamy seriale, ale nie rozmawiamy. Śpimy w jednym łóżku, ale oddzielnie. Czasem myślę, że jesteśmy jak dwie równoległe linie – blisko siebie, ale nigdy się nie przecinamy.

Moja siostra – Ania – zawsze była trochę z boku. Młodsza, wrażliwa, niezależna. Nie dzwonimy do siebie co tydzień, ale łączy nas coś cichego, nieopisanie stałego. Taka obecność, którą się docenia dopiero, gdy grozi jej zniknięcie.

Zrobiłem coś, czego sam przed sobą nie potrafię wytłumaczyć. Nie jestem z tego dumny. Wszystko zaczęło się od niewinnego zdania: „Kocham Cię, Aniu”. Wysłałem tę wiadomość, mając nadzieję, że przejdzie niezauważona. W końcu moja siostra też ma na imię Ania. Problem w tym, że Julia przeczytała ją na głos. I wtedy się zaczęło.

Wiedziałem, że kiedyś zapyta

– Mateusz… kto to jest Ania? – zapytała Julia, stojąc w drzwiach sypialni z telefonem w ręku.

Wiedziałem, że coś się święci. Jeszcze zanim pokazała mi ekran, wiedziałem, co zobaczyła. Wiadomość: „Nie mogę się doczekać, aż znów się zobaczymy. Kocham Cię”. I podpis: Ania.

Usiadłem spokojnie na łóżku, jakby to był kolejny zwykły wieczór. Przećwiczyłem takie sytuacje w głowie setki razy.

– No przecież znasz Anię, moją siostrę – rzuciłem, starając się, żeby mój głos brzmiał swobodnie. – Czasem tak sobie piszemy, wiesz, żartujemy. Taki nasz głupi styl.

Julia zmarszczyła brwi, ale nie rzuciła się z krzykiem. Jeszcze nie. Jeszcze chciała wierzyć.

– Od kiedy ona pisze ci „kocham Cię”? I że nie może się doczekać spotkania?

– No weź… To żart. Znasz Ankę. Przecież sama mówiłaś, że ma zwariowane poczucie humoru. A poza tym… jesteśmy rodzeństwem. Serio, Julia, trochę zaufania.

Zawahała się. Widziałem to. Chciała mi wierzyć. Spojrzała jeszcze raz w ekran, westchnęła i... odłożyła telefon.

To dziwne, Mateusz. Bardzo dziwne – powiedziała tylko i wyszła z pokoju.

Zostałem sam. Serce waliło mi jak młotem, a ręce miałem mokre od potu. Wiedziałem, że to było o włos. Ledwo się wybroniłem. Albo i nie – może tylko odroczyłem egzekucję.

Ania w moim telefonie nie była moją siostrą. To była moja kochanka. Naprawdę miała na imię Ania, tak samo jak moja siostra. Ironia losu albo szansa, którą bezwstydnie wykorzystałem. Zamiast zakończyć romans, nauczyłem się go ukrywać.

Balansowałem na krawędzi

– Prawie mnie przyłapała – powiedziałem, opierając się o szybę kawiarni. – Przeczytała wiadomość na głos. Na szczęście kupiła bajkę o siostrze.

Ania, ta druga, uniosła brwi.

– I co? Nawet nie przyszło ci do głowy, żeby mi o tym powiedzieć wcześniej?

Przecież nic się nie stało – wzruszyłem ramionami. – Przeszło. Powiedziałem, że to żart. Znasz Julię, ona nawet nie rozumie ironii, więc to przeszło gładko.

Kim ja dla ciebie jestem? Żartem? Rozrywką? – Ania mówiła już ostrzej. – Nawet nie jestem „tą drugą”. Jestem jakimś cieniem twojej siostry. Myślisz, że to normalne?

– Przestań. Przecież to tylko imię. To było idealne – spojrzałem na nią błagalnie. – Dzięki temu wszystko działa. Masz świadomość, co by się stało, gdyby się domyśliła?

Może wtedy przestałbyś udawać. Albo ze mną, albo z nią – powiedziała chłodno, wstając z krzesła. – Nie chcę być twoim zabezpieczeniem. Chcę być wyborem.

Zamilkłem. Nie umiałem powiedzieć jej, że to ją wybieram. Tak naprawdę nie wybierałem nikogo. Żyłem w rozkroku, pełen lęku i podniecenia, jak gracz, który postawił wszystko na czarne – i teraz patrzy, jak kula toczy się po ruletce.

Ania wyszła, nie oglądając się za siebie. A ja zostałem sam, z kawą, która już dawno wystygła i sumieniem, które nie dawało mi spokoju. Ale i tak wiedziałem, że nie przestanę. Było w tym coś, co pociągało mnie bardziej niż życie z Julią. Ryzyko. Tajemnica. Ucieczka.

Tym razem przesadziła

Julia stała przy kuchennym blacie, trzymając w dłoni mój telefon. Znowu mnie sprawdzała. Kiedy wszedłem, nie podniosła nawet wzroku.

Posłuchaj – powiedziała cicho, podając mi ekran.

Na górze wiadomość głosowa. Nadawca: Ania. Kliknąłem. Głos, ciepły, kobiecy, lekko zachrypnięty:

– Cześć, kochanie. Wiem, że miałeś dziś trudny dzień, więc… tylko chciałam ci powiedzieć, że tęsknię. I że nie mogę się doczekać, aż znowu mnie przytulisz.

Cisza. Julia patrzyła na mnie z takim spokojem, że aż mnie to zaniepokoiło.

Twoja siostra tak mówi do ciebie, Mateusz?

Zabrakło mi powietrza. Przez chwilę próbowałem wymyślić jakąkolwiek odpowiedź, cokolwiek, co mogłoby to jeszcze uratować. Ale nie byłem w stanie.

– Słuchałam tego głosu dziesięć razy. To nie Anka. I ty dobrze o tym wiesz – powiedziała Julia, wciąż tym samym opanowanym tonem. – To teraz ja sobie posłucham. Wszystkiego. Cofnę każdą wiadomość, każdą notatkę, każdy wpis w kalendarzu. Wszystko, co „Ania” zostawiła po sobie.

Po chwili wyszła z kuchni. Zostawiła mnie z drżącymi rękami i uczuciem, jakby ktoś właśnie rozpadał się mój bezpieczny i misternie poukładany świat. Wiedziałem, że to koniec. Jeszcze nie wypowiedziała tego na głos, ale jej cisza krzyczała głośniej niż wszystkie awantury świata. Zbagatelizowałem ostrzeżenia. Myślałem, że ją przechytrzę, że jakoś to rozegra się po cichu. A teraz puzzle się układały. I nie byłem już tylko winny. Byłem przyłapany na gorącym uczynku.

Nie miałem nic na swoją obronę

– To nie była twoja siostra, prawda? – Julia patrzyła na mnie jak na obcego człowieka. – Spałeś z nią. A ja byłam ślepa.

Stałem pod ścianą w salonie jak uczeń na dywaniku. Tylko że tym razem nie było nauczyciela. Był kat.

– To nie tak... – zacząłem cicho.

– Nie tak?! – krzyknęła. – To jak niby?! Mam ci przypomnieć wiadomość, którą do niej wysłałeś? „Kocham Cię, Aniu”. No błagam cię, Mateusz. Nawet nie musiałeś się starać ukrywać. Prawda sama się wysypała z twojego telefonu.

Nie miałem już siły kłamać. Głos mi drżał.

– Nie chciałem tego. To się po prostu… wydarzyło. Nie planowałem. Byłem zagubiony.

– Zagubiony? – roześmiała się gorzko. – Zagubiona to ja byłam przez ostatnie tygodnie i miesiące. Patrzyłam, jak znikasz. Jak jesteś coraz dalej. A teraz już wiem, dokąd uciekałeś.

– Julia, ja... nie miałem już nic w środku. Byłem pusty.

– A ja co? Mebel? Twoja bezpieczna przystań? – jej głos stwardniał. – Czy może tylko adres, pod którym można było się schować po wizycie u kochanki?

Zamilkła na chwilę, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

– Wiesz, co jest najgorsze? Że ty nawet nie miałeś odwagi odejść. Wolałeś kłamać. Ślizgać się między jednym łóżkiem a drugim. Ale wiesz co? Dziękuję ci. Naprawdę. Teraz przynajmniej już nie muszę się zastanawiać, kim jesteś.

Nie powiedziałem już nic. Nie próbowałem jej zatrzymać. Julia poszła do sypialni, trzaskając drzwiami. A ja zostałem w salonie – z winą, która nie chciała już odejść. Wreszcie zobaczyłem siebie w pełnym świetle. I nie było w tym nic do podziwiania.

Przyznałem się siostrze

– Musimy poważnie pogadać – powiedziałem do Ani, mojej siostry, przez telefon. Nie zapytała o co chodzi. Po prostu przyjechała.

Usiedliśmy na ławce przy jej bloku. Było chłodno, ale nie chciałem rozmawiać w mieszkaniu. Tam byłby za blisko. A ja… czułem się zbyt brudny.

Co się stało? – zapytała, patrząc na mnie z lekkim niepokojem. – Brzmiałeś jakby… coś się wydarzyło.

Milczałem chwilę, zbierając się na odwagę.

– Nie masz z tym nic wspólnego, ale użyłem twojego imienia, żeby zataić prawdę.

Zmarszczyła brwi.

– Jak to… użyłeś? Do czego?

– Pisałem do niej... do kobiety, z którą... miałem romans. Miała na imię Ania. Tak samo jak ty. I... ukrywałem naszą relację pod twoim imieniem. Telefon, notatki, kalendarz... Wszystko wyglądało, jakbym pisał do ciebie.

Patrzyła na mnie przez kilka sekund, które ciągnęły się jak godziny.

– Jak mogłeś? – szepnęła w końcu. – Jak mogłeś mnie w to wciągnąć? Bezczelnie przykleić moje imię do... swojej zdrady?

– Nie myślałem. To było... wygodne. Skuteczne. Nie chciałem, żeby Julia się dowiedziała...

– A ja? Ja się nie liczyłam? – przerwała mi z nagłym gniewem. – Czy byłam tylko zbiegiem okoliczności? Maską?

Zamilkłem. Cokolwiek bym teraz powiedział, zabrzmiałoby żałośnie.

Przesadziłeś, Mateusz – dodała cicho. – Nie mogę cię dalej słuchać. To nie jest już tylko twoja historia. To moje imię, moja twarz. I ty je zbrukałeś dla... czego? Chwilowej ucieczki?

Nie miałem jak się bronić. Zostało mi tylko echo własnego wstydu. Patrzyłem, jak odchodzi, nie oglądając się za siebie. Wiedziałem, że właśnie straciłem coś, czego nie da się odzyskać. Nawet jeśli kiedyś spróbuję.

Wreszcie mnie pokarało

Siedzę sam w domu. Od trzech dni. Julia zabrała najpotrzebniejsze rzeczy i pojechała do matki. Nie zostawiła kartki, nie rzuciła żadnych dramatycznych słów na odchodne. Spakowała się cicho, bez krzyku. Jakby już dawno podjęła decyzję – tylko czekała na pretekst. Albo na ostatni cios, który pozwoli jej odejść bez żalu.

Na stole leży notatnik. Mój własny, służbowy. Otwarty na stronie z poniedziałku. Odręczne pismo: „Ania przyjdzie wieczorem. Zrobić zakupy”. Patrzę na te słowa z jakąś chorą nostalgią. Przez tyle tygodni dawały mi spokój. Kiedy Julia coś podejrzewała – wystarczyło pokazać kalendarz. „To moja siostra. Przecież ją znasz”. Teraz ten sam kalendarz wygląda jak dowód zbrodni. Wciąż nie potrafię go zamknąć. Jakby trzymanie go otwartego miało w czymś pomóc. Ale nic już nie pomoże.

Ania – moja siostra – nie odpisuje na wiadomości. Tamta – kochanka – zniknęła. Nie odpisała od tygodnia. Może zrozumiała, że nie jestem wart ryzyka. Może poczuła, że też była tylko pionkiem.

Sam to sobie zrobiłem. Nie ma żadnych wymówek. Zbudowałem życie jak domek z kart – i zdziwiłem się, że runęło od jednego podmuchu. Nie wiem, czy to była miłość, czy tylko chęć ucieczki. Ale wiem jedno: zdrada nie zawsze zaczyna się w łóżku. Czasem zaczyna się od zwykłego kłamstwa, które zbyt dobrze się układa.

Mateusz, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama