„Żona mówiła, że kocha mnie za charakter. A ja wiedziałem, że jej serce bije dla mojego pełnego portfela”
„Wpatrywałem się w sufit, licząc każde słowo, każdy gest z ostatnich miesięcy. Może to ja sobie wszystko wymyślam. Może jestem przewrażliwiony. Ale coś mi mówiło, że nie jestem. Że Julia już dawno przestała być tą samą dziewczyną, w której się zakochałem”.

- Redakcja
Mam własną firmę IT i życie, które na pierwszy rzut oka można by uznać za spełnione. Pracowałem na ten komfort latami. Budowałem wszystko od zera, nie odziedziczyłem ani grosza. Teraz zatrudniam ponad dwadzieścia osób, płacę uczciwie, sam zresztą też nie klepię biedy. Mam loft, auto z najwyższej półki i żonę, która jeszcze kilka lat temu wyglądała jak spełnienie wszystkich moich marzeń.
Julia jest lat młodsza, piękna, urocza, z błyskiem w oku. Poznaliśmy się, gdy byłem prelegentem na konferencji na uniwersytecie. Ona kończyła studia. Podobno ujęła ją moja „dojrzałość i spokój”. Mnie porwała jej młodość, śmiech, inteligencja. Szybko poszło – randki, wspólne mieszkanie, ślub. Kochałem ją. Nadal… chyba kocham. Ale coś się zmieniło. Julia jest coraz bardziej nieobecna. Coraz rzadziej się śmieje. Nie chce rozmawiać. Kiedy próbuję pytać, śmieje się nerwowo i mówi, że przesadzam. Że „kocha mnie za mój charakter, za cierpliwość”. Tylko że ja już nie jestem pewien, czy Julia nadal kocha mnie – czy tylko moje konto bankowe.
To mnie zaniepokoiło
– Kochanie, a może byśmy w końcu gdzieś pojechali? – zaproponowałem ostrożnie, siadając naprzeciwko Julii z filiżanką kawy. – Tylko we dwoje. Trochę oddechu, trochę słońca. Może Toskania?
– Toskania? – uniosła brew. – Maks, ty wiesz, ile kosztuje teraz taki wyjazd? Przestań, to nie najlepszy moment. Muszę kupić nowy laptop i... wiesz, wpadłam ostatnio na świetny pomysł biznesowy. Może z Martą otworzymy butik online.
– Ale przecież mamy pieniądze. – Wzruszyłem ramionami, nie rozumiejąc. – Niczego ci nie brakuje.
Julia spojrzała na mnie tak, jakbym powiedział coś nieprzyzwoitego.
– To nie chodzi o pieniądze, Maks. Po prostu mam inne priorytety. Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na wakacje co pół roku.
Wtedy pękło. Zbyt wiele razy słyszałem od niej, że coś „nie jest najlepszym momentem”.
– Czasem się zastanawiam, czy ty w ogóle mnie jeszcze kochasz… czy tylko moje pieniądze – wyrzuciłem. Głos mi zadrżał.
Julia spojrzała na mnie z zaskoczeniem. A może... z rozbawieniem?
– Nie wiem, skąd ci się biorą te pomysły. Kocham cię za to, jaki jesteś. Nie za to, co masz – powiedziała spokojnie, jakby recytowała znany tekst.
Ale coś we mnie już pękło. Te słowa nie brzmiały jak wyznanie. Brzmiały jak linijka, którą się powtarza, kiedy chce się uniknąć trudnej rozmowy.
„Kocham cię za to, jaki jesteś”. A jeśli naprawdę chodziło tylko o to, co mogę jej dać?
Nie spałem tej nocy. Wpatrywałem się w sufit, licząc każde słowo, każdy gest z ostatnich miesięcy. Może to ja sobie wszystko wymyślam. Może jestem przewrażliwiony. Ale coś mi mówiło, że nie jestem. Że Julia już dawno przestała być tą samą dziewczyną, w której się zakochałem.
Może byłem naiwny
– I co, znowu się wymigała? – Konrad upił łyk piwa i spojrzał na mnie przez stół.
Siedzieliśmy u niego w kuchni, jak za starych czasów. Tylko że kiedyś rozmawialiśmy o nowych projektach, wakacjach, planach. Teraz – o Julii. Znowu.
– Powiedziała, że mnie kocha za mój charakter – powiedziałem cicho, jakbym cytował jakiś żart, który przestał śmieszyć.
Konrad parsknął.
– No tak, bo przecież wszyscy wiemy, że kobiety lecą na cierpliwość i zrozumienie. Maks, błagam cię. Od początku to było podejrzane.
Zacisnąłem szczęki.
– Nie. Ona nie jest taka. Znam ją.
– Nie, Maks. Ty chcesz ją taką znać – wtrąciła Maja, moja siostra, która przyszła chwilę wcześniej z butelką wina i spojrzeniem, które znałem aż za dobrze. – Ale widzisz tylko to, co chcesz widzieć. Ona traktuje cię jak bankomat. Od dawna.
– Przesadzacie – powiedziałem odruchowo. Ale sam nie wierzyłem w to, co mówię.
– Naprawdę? – Maja uniosła brew. – Ile razy w ostatnim roku usłyszałeś od niej „kocham cię”? Tak szczerze? Bez kontekstu, bez prośby, bez podtekstu?
Milczałem. W głowie miałem setki scenek. Julia przeglądająca aplikację bankową. Julia pytająca, czy może „pożyczyć” na coś. Julia rzucająca „kocham cię” jednym tchem z pytaniem o nową torebkę. Zaczynałem rozumieć. A może po prostu przestawałem wypierać.
– Może jesteście zazdrośni – próbowałem jeszcze. – O to, że mi się udało.
– Albo może się boisz, że jeśli to nie jest prawdziwa miłość, to sam zniszczyłeś sobie życie – Konrad spojrzał na mnie uważnie. – Ale lepiej znać prawdę, niż żyć w kłamstwie.
Odkryłem coś przypadkiem
Wróciłem do pustego domu. Julia jak co piątek pojechała do Marty. „Wieczór babskich rozmów” – tak to nazywała. Nie miałem nic przeciwko. Wręcz przeciwnie – te piątkowe wieczory dawały mi chwilę wytchnienia, czas na zebranie myśli.
Wziąłem kieliszek whisky i usiadłem z laptopem na kolanach. Chciałem tylko sprawdzić maila, ale Julia zapomniała się wylogować z mediów społecznościowych. Jej konto było otwarte. Z ciekawości kliknąłem ikonę Messengera. Zobaczyłem, że ostatnia rozmowa była z Martą. Miałem to zamknąć. Naprawdę. Ale coś mnie powstrzymało. Może instynkt. Może coś we mnie już dawno wiedziało, że coś tu nie gra.
Kliknąłem.
Marta: „I co, powiedział ci, że chce z tobą jechać do Toskanii?”
Julia: „Powiedział. Odpowiedziałam, że muszę kupić laptopa, więc wakacje odpadają ”
Marta: „Ty jesteś mistrzynią manipulacji. Serio.”
Julia: „To jest aż śmiesznie proste. Wystarczy powiedzieć, że kocham jego charakter i że czuję się przy nim bezpiecznie. A on wtedy patrzy na mnie jak piesek. Myśli, że jesteśmy jak z bajki.”
Marta: „A ty jesteś księżniczką z kartą platinum”
Julia: „No ba. W zeszłym miesiącu kupił mi torebkę za sześć tysięcy i jeszcze się wzruszył, że mi się podobała”
Zrobiło mi się niedobrze. Dosłownie. Odsunąłem laptopa. Zamknąłem go z trzaskiem, jakby to mogło cofnąć to, co przeczytałem. Ale słowa Julii już krążyły w mojej głowie, jak echo, którego nie da się zagłuszyć. Siedziałem bez ruchu. Nie wiem ile – dziesięć minut? Pół godziny? W końcu wstałem. Podszedłem do lustra w przedpokoju. Spojrzałem sobie w oczy.
– Idiota – powiedziałem.
I nic dodać, nic ująć.
Wszystko stało się jasne
Julia wróciła późno. Była w dobrym humorze. W drzwiach rzuciła mi szybkie „hej”, zdjęła płaszcz i ruszyła w stronę sypialni.
– Zatrzymaj się na chwilę – powiedziałem spokojnie.
Zamarła. Odwróciła się powoli, z niechęcią.
– Co się dzieje?
– Muszę z tobą porozmawiać.
– Maks, jest późno. Możemy jutro?
– Nie. Dzisiaj.
Usiadła naprzeciwko mnie. Widziałem, że chce to szybko odbębnić.
– Przeczytałem twoją rozmowę z Martą.
Zbladła.
– Co dokładnie?
– „Wystarczy powiedzieć mu, że kocham jego charakter. A on się roztapia.” „Jesteś księżniczką z kartą platinum.” Brzmi znajomo?
Julia zamilkła. Nie było zaprzeczenia. Nie było histerii. Nie było nawet „to nie tak, jak myślisz”. Tylko długi, cichy oddech. I cisza. W końcu westchnęła.
– Nie rozumiesz, jak to było. Ty miałeś wszystko. Ja nic. Chciałam mieć szansę. Może i tak się zaczęło… Ale z czasem cię naprawdę polubiłam.
– Polubiłaś? – powtórzyłem gorzko. – To chyba nie to samo co miłość.
– Maks...
– Ile razy mnie okłamałaś? Ile razy grałaś zakochaną, żeby dostać nową kartę, nowy gadżet, nowe ciuchy?
– Nie planowałam tego – wyszeptała. – Ale było mi wygodnie.
Zacisnąłem pięści. Z każdą sekundą bardziej chciałem zniknąć z tego pokoju. Z tego domu. Z tego związku.
– Idę się przejść. Może nie wrócę.
Wyszedłem bez słowa więcej. I pierwszy raz od dawna poczułem, że nie jestem zakochany. Tylko rozbity.
Czułem się oszukany
Spotkaliśmy się dzień później, na ławce nad Wisłą. Konrad miał przy sobie dwie kawy i spojrzenie, które mówiło wszystko: „Wiedziałem, że tak będzie, ale nie zamierzam ci tego wypominać”.
– No i? – zapytał cicho.
– Podsłuchałem ich rozmowę Julii i Marty. Śmiały się ze mnie. Że jestem łatwy do zmanipulowania. Że wystarczy powiedzieć, że kocha mój charakter i już kupuję torebki za sześć tysięcy.
Konrad nie skomentował. Tylko pokiwał głową.
– Powiedziała, że na początku chodziło jej o wygodę. Że mnie potem polubiła.
– Polubiła? – powtórzył Konrad. – To jest tak, jakby ktoś ci powiedział: „Nie kocham cię, ale jesteś całkiem okej, więc nie narzekaj.”
– Dokładnie to usłyszałem.
Siedzieliśmy w ciszy. Wiatr przynosił z brzegu zapach rzeki, mokrych liści i początku końca.
– To nie twoja wina, Maks – powiedział w końcu. – Dałeś z siebie wszystko. Po prostu spotkałeś niewłaściwą osobę.
– Nie wiem, czy będę jeszcze kiedyś komuś ufał.
– I dobrze – odpowiedział. – Nie chodzi o to, żeby znowu skoczyć w coś z zamkniętymi oczami. Ale wiesz, co zrobisz następnym razem? Nie będziesz słuchał tylko słów. Będziesz patrzył, czy czyny z nimi współgrają.
– Czuję się jak frajer.
– Nie jesteś frajerem. Jesteś gościem, który wierzył w ludzi. To nie jest słabość. To była twoja siła. Tylko trafiłeś na nie tę osobę.
Wtedy coś we mnie puściło. Może nie do końca, może tylko trochę. Ale przestałem się obwiniać i zacząłem myśleć o rozwodzie.
Maksymilian, 42 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż kpił ze mnie, że jestem tylko sprzątaczką. Obraził mnie o 1 raz za dużo i teraz sprzątam po jego wyprowadzce”
- „Gdy wygrałem 4 miliony w loterii, chciałem odzyskać dawną miłość. Szybko zrozumiałem, że szczęścia nie da się kupić”
- „Córka jeździ co weekend do spa, a mi żałuje pożyczki na rachunki. W podeszłym wieku można liczyć już tylko na siebie”

