Reklama

Zawieszone w salonie zdjęcie przykuło moją uwagę. Na fotografii stoimy razem z Ewą, która jak zwykle promienieje tym wyjątkowym uśmiechem – takim, przy którym cały świat przestaje istnieć. Trzymamy się za dłonie, a ja patrzę na moją ukochaną żonę, którą pieszczotliwie nazywam „żabką”.

Bywam zazdrosny

Ten pseudonim przylgnął do niej podczas naszego pierwszego spotkania, gdy obserwowałem jak zabawnie podskakuje między kałużami, przemierzając parkowe chodniki. To przezwisko stało się naszą małą tajemnicą, czymś wyjątkowym tylko dla nas dwojga.

Jesteśmy razem już całe dziesięć lat i nasza miłość wciąż kwitnie. To naprawdę wyjątkowa relacja. Czasami się spieramy, jak to w życiu bywa. Przyznaję, że dopada mnie zazdrość, bo mam świadomość, że moja partnerka przyciąga spojrzenia innych. Zdarza mi się zrobić małą scenę, szczególnie kiedy dowiaduję się, że któryś współpracownik podrzucił ją do domu albo gdy spóźnia się z pracy. Ale to tylko dlatego, że jest dla mnie całym światem i nie potrafię sobie wyobrazić, że mógłbym ją stracić!

Gdy wróciłem z pracy, moją uwagę przykuł wazon z kwiatami stojący na stole w pokoju dziennym. Najprawdopodobniej nasza sprzątaczka go tam postawiła. Gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem małą karteczkę przymocowaną do bukietu. Moje serce przyspieszyło, kiedy odczytałem wiadomość napisaną delikatnym, eleganckim charakterem pisma: „Dla mojej żabci”.

Poczułem, jak przeszywa mnie nieprzyjemny chłód. Przecież tylko ja tak mówiłem na Ewę… Kto jeszcze mógł używać tego przezwiska? W mojej głowie zaczęły się pojawiać niepokojące myśli i uczucie zazdrości…

– Wszystko w porządku, skarbie? – odezwała się zaniepokojonym głosem.

– Kto przyniósł te kwiaty? – wydusiłem z siebie, próbując nie okazywać emocji, ale słychać było, że jestem zdenerwowany. Pokazałem ręką bukiet spoczywający na blacie.

Zaniepokoiłem się

Na jej twarzy pojawiło się zdumienie, kiedy spojrzała tam, gdzie wskazywałem.

– Nie mam pojęcia… Dopiero teraz je zauważyłam. Myślałam, że to ty je zostawiłeś – odparła z autentycznym zdziwieniem w głosie.

– „Dla mojej żabci” – odczytałem wiadomość na karteczce, obserwując jej twarz w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak, które pomogłyby mi zrozumieć sytuację.

– Kompletnie nie wiem, kto je przysłał. Te róże… To musi być pomyłka – tłumaczyła się, ale czułem, że coś tu nie gra.

– Ewa, przecież to jest nasza tajemnica.

– Musisz mi uwierzyć. Nie mam zielonego pojęcia, skąd się tu wzięła ta wiązanka. To na pewno jakaś pomyłka – wyjaśniała, robiąc krok w moją stronę i próbując mnie przytulić.

Lekko się cofnąłem, nie wypuszczając karteczki z dłoni.

– Muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć – odpowiedziałem chłodnym tonem.

Dostrzegłem w jej spojrzeniu smutek i niedowierzanie tym, jak się zachowałem, ale w tej chwili nie potrafiłem inaczej zareagować. Na widok bukietu i tego przezwiska „żabcia” coś się we mnie załamało.

Musiałem odkryć prawdę

Zostałem sam ze sobą, a w głowie kłębiły się pytania bez odpowiedzi: Kto przysłał tę kwiatową przesyłkę? Czemu właśnie dziś? A może Ewa spotyka się z kimś na boku?

Postanowiłem odkryć, kim jest ten tajemniczy wielbiciel, który mówi do mojej żony „żabcia”. Kiedy nastał kolejny dzień, odwiedziłem już kilka kwiaciarni, próbując znaleźć odpowiedź. W pierwszym miejscu nikt nie potrafił mi pomóc. Dwa kolejne sklepy też okazały się bezużyteczne. Zaczynałem tracić cierpliwość i nadzieję.

Został mi jeszcze jeden adres – niewielka kwiaciarnia na końcu ulicy. Wszedłem do środka i zobaczyłem starszą kobietę za kontuarem.

– Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

– Do mojego mieszkania dostarczono bukiet i zastanawiam się, czy może pochodzić z tej kwiaciarni? – powiedziałem, próbując nie zdradzać swoich emocji.

– Momencik, rzucę okiem na listę – oznajmiła, sięgając do opasłego zeszytu na kontuarze.

Przewertowała parę kartek, by w końcu zatrzymać wzrok na konkretnej pozycji.

– Rzeczywiście, mam tu taki bukiet, jak pan opisuje. Ale dziwne… – przerwała nagle, patrząc na mnie z wyraźnym zdumieniem.

– O co chodzi?

– Ten bukiet zamówiono rok temu, ze szczegółowymi wytycznymi co do terminu dostarczenia w tym roku – odpowiedziała, wpatrując się we mnie uważnie.

Przypomniałem sobie

Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Rok temu? Nie mieściło mi się to w głowie. Bezskutecznie starałem się przywołać wydarzenia sprzed roku, ale emocje związane z tą informacją skutecznie blokowały wspomnienia.

– A mógłbym zobaczyć szczegóły zamówienia? – Wyszeptałem, nie będąc w stanie opanować drżącego głosu.

Skinęła głową i podsunęła mi księgę zamówień. Widniała tam data zamówienia, szczegóły kompozycji kwiatowej, dołączona była nawet treść liściku. Wszystko pasowało do opisu, jednak najbardziej zaskoczył mnie podpis osoby składającej zamówienie. Widniało tam moje nazwisko.

Chwyciłem komórkę i zacząłem przeglądać zeszłoroczny kalendarz. W tym czasie służbowo wyjeżdżałem… Powoli zaczęło do mnie docierać. No jasne! Pokłóciłem się z Ewą! To był jeden z tych naszych sporadycznych konfliktów, ale tym razem coś było inaczej. Bardziej burzliwie, z masą uczuć i takich słów, których później żałowałem. Szczerze mówiąc, nawet nie mogłem sobie przypomnieć powodu mojej złości.

Pamiętam, jak strasznie się wtedy na nią wkurzyłem przez sytuację z Pawłem, który ją odwiózł. Musiałem wyjechać służbowo następnego dnia, więc chciałem jakoś przeprosić i zamówiłem bukiet do domu. Niestety, robiąc zamówienie przez internet chyba się pomyliłem i wpisałem datę z kolejnego roku.

Poczułem się głupio

Sam sobie narobiłem problemów swoją zazdrością i podejrzliwością.

– Czy coś się stało? – Spytała ekspedientka, wyrywając mnie z zamyślenia.

– Wszystko jest okej. Ja jestem tym, który te kwiaty zamówił… tylko że rok temu. Wyleciało mi to z głowy.

– No cóż, każdemu się może zdarzyć. Potrzebuje pan czegoś jeszcze?

– Nie, dzięki. Muszę wracać do mieszkania. Powinienem to wszystko wyjaśnić – odparłem, kierując się do wyjścia.

Kiedy szedłem do domu, zastanawiałem się, co powinienem powiedzieć Ewie. W jaki sposób mógłbym jej to wszystko wytłumaczyć? Kolejny raz zachowałem się jak zazdrosny głupek.

Kiedy wszedłem do salonu, Ewa akurat czytała książkę. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, zauważyłem w jej wzroku niepokój i przygnębienie. Usiadłem na drugim końcu kanapy, zachowując dystans. Po odłożeniu lektury rzuciła mi pytające spojrzenie. Wziąłem głęboki oddech, gotowy do szczerej rozmowy i przeprosin.

– Posłuchaj, muszę się z czegoś wytłumaczyć. Chodzi o te kwiaty…

– Odkąd je odkryłeś, zachowujesz się jak szaleniec. Już ci mówiłam, że nie mam z nimi nic wspólnego, ale ty ciągle mi nie wierzysz… – wtrąciła się, lecz uniosłem rękę, sygnalizując, żeby pozwoliła mi dokończyć.

Musiałem to naprawić

– Te kwiaty… to ja je wysłałem. Dokładnie rok temu, kiedy się pokłóciliśmy. Miały być przeprosinami, chciałem ci zrobić niespodziankę, ale wpisałem złą datę doręczenia. W ogóle ich nie otrzymałaś! Zupełnie wypadło mi to z głowy przez ostatni rok – przyznałem, zerkając na nią niepewnie, bojąc się, co zaraz usłyszę.

Salon wypełniła krótka cisza, przerywana jedynie łomotem mojego serca. Nagle Ewa parsknęła śmiechem. Był szczery i pełen radości, rozjaśnił całe pomieszczenie i sprawił, że moje obawy momentalnie zniknęły.

– A ja myślałam, że stało się coś strasznego i że kompletnie oszalałeś. To jest urocze. I tak bardzo w twoim stylu… Jak mogłam się tego nie domyślić od razu?!

Spojrzałem na nią i zobaczyłem w jej oczach czułość. Śmiała się szczerze, bez złości czy urazy – po prostu z uczuciem i akceptacją.

– Bardzo mi głupio za moje zachowanie. Przepraszam, że zwątpiłem… – próbowałem wyjaśnić, ale Ewa uciszyła mnie, dotykając mojej ręki.

– Czasem bywają trudniejsze momenty między ludźmi. Najważniejsze jest, że potrafimy się komunikować. A to, że umiesz przeprosić, świadczy o twoich uczuciach – odpowiedziała łagodnie.

– Żabciu, tak bardzo cię kocham. Będę pracował nad tym, żeby nie być zazdrosnym. Zachowałem się niemądrze, ale wszystko ci wynagrodzę!

– Tylko błagam, bez żadnych bukietów!

Adam, 34 lata

Czytaj także:
„Mam piękną córkę, na widok której ślini się każdy facet. Odbija mi kolejnych mężczyzn, bo ma znacznie lepsze nogi”
„Chciałem być rycerzem i obronić damę przed jej mężem. Dostałem taką nauczkę, że do końca życia nie spojrzę na kobiety”
„Pojechaliśmy z przyjaciółmi na jesienny wypad do lasu. To, co odstawiła moja żona zasługuje na uwiecznienie w epopei”

Reklama
Reklama
Reklama