Reklama

Mam 30 lat i życie pełne przygód, choć może trochę za bardzo ulegam wpływom innych. Mój najlepszy przyjaciel, Piotr, był zawsze kimś, na kogo mogłam liczyć. Poznaliśmy się jeszcze w szkole i od tamtej pory nasze drogi splatały się nieustannie. Wspólne wyjazdy, imprezy i zwykłe spotkania przy kawie – wszystko to zbliżyło nas do siebie.

Reklama

– Wiesz, Aniu, jesteś jedną z niewielu osób, którym mogę powiedzieć wszystko – Piotr często to powtarzał, a ja ufałam mu bezgranicznie. Był jak brat, którego nigdy nie miałam.

Ostatnio jednak nasza przyjaźń przeszła na nieco inną płaszczyznę. Piotr zwrócił się do mnie z prośbą o pożyczkę. Mówił o jakiejś inwestycji, która przyniesie nam obu korzyści. Jego entuzjazm był zaraźliwy, a ja, choć miałam pewne wątpliwości, postanowiłam zaufać mu jeszcze raz. Obiecał szybki zwrot z dużym zyskiem, a ja, jak zawsze, chciałam wierzyć, że wszystko się ułoży.

Prosił mnie o wiele

Siedzieliśmy w ulubionej kawiarni, gdzie zapach świeżo mielonej kawy mieszał się z aromatem czekoladowych ciastek. Piotr opowiadał z zapałem o swoim nowym pomyśle, który miał być przełomem w jego karierze.

– Ania, słuchaj, to jest okazja, która trafia się raz w życiu – mówił, nachylając się ku mnie z błyskiem w oku. – Znajomy ma kontakty w branży technologicznej, a rynek jest na skraju rewolucji.

A co z ryzykiem? – zapytałam, mieszając herbatę. – To duża suma. Co jeśli coś pójdzie nie tak?

Piotr uśmiechnął się, jakby znał wszystkie odpowiedzi na świecie.

– Zaufaj mi, Aniu. Już raz ci mówiłem, że to pewny interes. Myślę o nas obojgu. Obłowimy się na tym jak nigdy. To tylko piętnaście tysięcy wkładu…

Zamknęłam oczy, próbując uciszyć ten głos w głowie, który szeptał mi, że coś jest nie tak. Ale to przecież Piotr. Znałam go od lat, nigdy mnie nie zawiódł. W jego oczach widziałam ekscytację, którą dzieliłam z nim niejednokrotnie.

– No dobrze – westchnęłam, czując mieszankę niepokoju i ekscytacji. – Zrobię to dla ciebie. Tylko obiecaj, że wszystko będzie w porządku.

Przyjaciel uścisnął moją dłoń i uśmiechnął się szeroko.

– Obiecuję, Aniu. Nie pożałujesz. Niedługo świętujemy na Majorce!

Chciałam wierzyć, że wszystko się ułoży. Chciałam, żeby nasze marzenia się spełniły. Może byłam zbyt naiwna, ale w tamtym momencie chciałam ufać przyjacielowi, który zawsze był dla mnie jak rodzina.

Nagle jego telefon zamilkł

Minęło kilka tygodni od naszej rozmowy w kawiarni, a ja coraz częściej zerkałam na telefon, oczekując wiadomości od Piotra. Początkowo byłam spokojna, ale gdy przestał odpowiadać na moje telefony i wiadomości, zaczęłam czuć niepokój.

Może jest po prostu zajęty – powtarzałam sobie, próbując uspokoić narastającą panikę. Jednak z każdą kolejną próbą kontaktu moje obawy rosły.

Siedziałam z moją przyjaciółką, Kasią w małej knajpce niedaleko naszej pracy, opowiadając jej o sytuacji.

– Anka, ja ci to mówiłam, żeby nie ufać tak w ciemno – Kasia pokręciła głową, upijając łyk cappuccino. – Piotr zawsze wydawał mi się nieco podejrzany.

– To przecież mój przyjaciel! – odpowiedziałam, choć sama zaczynałam wątpić w swoje słowa. – Znam go od lat. Nigdy by mnie nie oszukał.

Kasia westchnęła, patrząc na mnie ze współczuciem.

– Nie chcę cię martwić, ale czasami nawet najbliżsi mogą nas zawieść. Może to czas, żebyś pomyślała, co dalej.

Słowa Kasi, choć trudne do przyjęcia, zmusiły mnie do refleksji. Czy Piotr rzeczywiście mógłby zrobić coś takiego? Przypomniałam sobie jego obietnice i naszą rozmowę w kawiarni. Wtedy wydawał się taki pewny siebie.

– Może masz rację – powiedziałam, przerywając ciszę. – Ale co mam zrobić?

– Na razie spróbuj się dowiedzieć, co się z nim dzieje. Może to tylko jakieś nieporozumienie – zasugerowała Kasia, kładąc rękę na moim ramieniu.

Czułam się rozdarta między lojalnością do przyjaciela a obawami, które mnie dręczyły. Wiedziałam, że muszę dowiedzieć się prawdy, ale obawiałam się, co mogę odkryć.

Dowiedziałam się przypadkiem

Spacerując ulicami miasta, próbowałam zebrać myśli. Każde miejsce przypominało mi o Piotrze – kawiarnia, w której często się spotykaliśmy, park, gdzie biegaliśmy, nawet ta mała księgarnia, do której lubiliśmy zaglądać. Czułam się przytłoczona wspomnieniami.

Przypadkiem natknęłam się na starego znajomego, Marka. Przystanęliśmy na chwilę, wymieniając kilka zdawkowych zdań. To on, nieświadomie, rzucił światło na sytuację, o której nie miałam pojęcia.

A słyszałaś, że Piotr zniknął? – zapytał, przerywając opowieść o swojej nowej pracy.

– Co? Jak to zniknął? – zamarłam, serce zaczęło bić szybciej.

Marek spojrzał na mnie zaskoczony, jakbym powinna o wszystkim wiedzieć.

– No wiesz, ludzie mówią, że miał jakieś problemy i wyjechał z miasta. Nikt nie wie, gdzie jest.

Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Marek, widząc moje zdezorientowanie, próbował wyjaśnić więcej, ale jego słowa już zatarły się w mojej głowie. Jedynym, co pozostało, była bolesna świadomość, że coś naprawdę jest nie tak.

Wróciłam do domu w szoku. Każde słowo, które usłyszałam, jak echo odbijało się w mojej głowie. Zniknął? Jak mógł mnie zostawić w takim zawieszeniu? Czułam, jak gniew i smutek mieszają się, tworząc chaos emocji, z którym nie potrafiłam sobie poradzić.

Zadzwoniłam do Kasi, potrzebując jej wsparcia.

– Kasia, Marek powiedział mi, że Piotr zniknął z miasta – powiedziałam, próbując ukryć łzy w głosie.

– O Boże, Anka... – Kasia zamilkła na chwilę. – To znaczy, że naprawdę mogło się coś stać.

Czułam, jak narasta we mnie determinacja. Musiałam dowiedzieć się prawdy, musiałam zrozumieć, co naprawdę się stało. Byłam gotowa stawić czoła rzeczywistości, nawet jeśli miała być brutalna.

Czułam się jak w pułapce

Czas mijał, a ja wciąż tkwiłam w tym samym punkcie – pełna wątpliwości, ale z wewnętrznym przekonaniem, że muszę działać. Nie mogłam już dłużej znieść tej niepewności, tego zawieszenia pomiędzy lojalnością a zdradą. Potrzebowałam odpowiedzi.

Zaczęłam analizować wszystko, co wiedziałam o Piotrze. Przypominałam sobie rozmowy, jego zachowanie, drobne detale, które mogły coś znaczyć. Miałam nadzieję, że może coś przeoczyłam, że może znajdę w tym jakiś trop.

Kasia, zawsze gotowa do pomocy, przyszła do mnie, żeby przedyskutować, co dalej robić.

– Anka, może powinnaś zgłosić to na policję – zaproponowała ostrożnie. – Wiem, że to trudne, ale może to jedyny sposób, żeby go odnaleźć.

Zamknęłam oczy, próbując sobie wyobrazić, jak opowiadam wszystko obcym ludziom, jak opisuję swojego przyjaciela jako potencjalnego oszusta. Czułam, że zdradzam nie tylko jego, ale i nasze wspólne lata.

– Nie wiem. Czuję się, jakbym zdradzała przyjaciela – odpowiedziałam z bólem w głosie.

– Ale czy on nie zdradził ciebie? – zapytała, patrząc mi prosto w oczy. – Aniu, czasem musimy zrobić coś, co jest dla nas trudne, żeby chronić siebie.

Jej słowa były jak zimny prysznic. Wiedziałam, że miała rację, ale serce wciąż się opierało. Stałam na rozdrożu, musząc wybrać między przeszłością a przyszłością, między lojalnością a sprawiedliwością.

Przez resztę dnia chodziłam jak w transie, próbując dojść do jakiegoś konsensusu z własnymi myślami. Czułam się zmęczona, ale też zdeterminowana, by wreszcie coś zrobić. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, że nie mogę już dłużej trwać w zawieszeniu.

Poszłam do jego matki

Zdecydowałam się, że muszę porozmawiać z rodziną Piotra. Może oni wiedzą coś, czego ja nie wiem. To była jedyna droga, która mogła przynieść mi jakieś odpowiedzi. Wciąż miałam nadzieję, że to wszystko okaże się jednym wielkim nieporozumieniem.

Dzwoniąc do drzwi domu Piotra, czułam, jak serce wali mi w piersi. Po chwili otworzyła jego matka. Jej zmęczona twarz i podkrążone oczy mówiły więcej niż słowa.

– Dzień dobry, Aniu – powiedziała słabo, wpuszczając mnie do środka. – Cieszę się, że przyszłaś.

Usiadłyśmy w salonie, a ja czułam, jak każda chwila się wydłuża. Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę, ale ona wyprzedziła moje pytanie.

– Pewnie zastanawiasz się, co się stało z Piotrem – zaczęła, a w jej głosie słychać było ból. – Sama nie do końca rozumiem, ale wygląda na to, że miał poważne problemy finansowe.

Z każdym jej słowem czułam, jak moje nadzieje gasną. Opowiadała o długach, które zaciągnął, i o desperacji, w jakiej się znalazł. To było jak słuchanie historii o kimś zupełnie innym, nie o Piotrze, którego znałam.

– On nigdy nie chciał cię skrzywdzić – mówiła, a łzy spływały jej po policzkach. – Ale chyba nie widział innego wyjścia. Może myślał, że ucieczka to jedyny sposób, żeby zacząć od nowa.

Patrzyłam na nią, czując mieszaninę smutku i złości. Jak mógł mnie zostawić z tym wszystkim? Jak mógł tak po prostu zniknąć, nie mówiąc ani słowa?

Nie wiem, co robić – przyznałam szczerze, czując się bardziej zagubiona niż kiedykolwiek. – Nie wiem, czy powinnam zgłosić to na policję, czy próbować go szukać na własną rękę.

– Jakkolwiek zdecydujesz, pamiętaj, że to nie twoja wina – powiedziała matka Piotra, ściskając moją dłoń. – Zrób to, co jest dla ciebie najlepsze.

Wyszłam z domu Piotra z ciężkim sercem, ale też z większą jasnością co do następnych kroków. Wiedziałam, że niezależnie od wszystkiego, muszę działać i podjąć decyzję, która pozwoli mi ruszyć dalej z własnym życiem.

Podjęłam trudną decyzję

Stojąc na rozdrożu, czułam, jak wzbiera we mnie fala emocji. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, która zamknie ten rozdział mojego życia, ale też pozwoli mi zacząć nowy. Po rozmowie z matką Piotra miałam już pewność, że nie mogę dłużej trwać w zawieszeniu.

Następnego dnia rano wstałam z determinacją, którą czułam w całym ciele. Ubrałam się i pojechałam na komisariat. Gdy wchodziłam do budynku, czułam narastający niepokój, ale wiedziałam, że to jedyny sposób, by odnaleźć spokój.

– Dzień dobry, chciałabym zgłosić oszustwo – powiedziałam do oficera dyżurnego, starając się, aby mój głos nie zdradził emocji.

Opowiedziałam mu o Piotrze, o pożyczce i o tym, jak po prostu zniknął. Słuchał uważnie, notując wszystko.

Kiedy wyszłam z komisariatu, poczułam, jak spływa na mnie spokój. Może to nie był szczęśliwy koniec, ale wiedziałam, że zrobiłam to, co musiałam. Zrozumiałam, że czasem jedynym wyjściem jest skonfrontowanie się z prawdą, nawet jeśli boli.

Anna, 30 lat

Reklama

Czytaj także:
„W tłusty czwartek pączki odebrały mi rozum i godność. Wstyd mi za to, co zrobiłem, by zjeść trochę ciasta i marmolady”
„Wzięłam kredyt na ferie w Szwajcarii, by koleżanki mi zazdrościły. Opłaciło się, bo poznałam tam bogate ciacho”
„Spotkałam dawnego przyjaciela i opadła mi szczęka. Chciałam wcielić w życie moje brudne myśli, ale był mały problem”

Reklama
Reklama
Reklama