„Znalazłam wypchaną kopertę z pieniędzmi w rzeczach córki. Zamarłam, gdy zobaczyłam, ile kasy w niej jest”
„– To nie twoja sprawa – wycedziła. – Jak to nie moja sprawa? Jesteś moją córką, jesteś niepełnoletnia, mieszkasz ze mną! Masz pieniądze, które przewyższają moją miesięczną pensję i mówisz, że to nie moja sprawa?!”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy zaczęłam się bać własnej córki. Może wtedy, gdy pierwszy raz zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Albo gdy z „mamo” zrobiło się oschłe „możesz?”. Jestem nauczycielką biologii. Samotną matką. Ojciec Leny odszedł, gdy miała dziesięć lat – najpierw „na chwilę”, potem „na zawsze”. Nie było go przy złamanym sercu po pierwszej miłości, ani gdy leżała z gorączką, majacząc w nocy. Przez lata robiłam, co mogłam – by była bezpieczna, nakarmiona, kochana. A teraz... nie wiem, co się z nią dzieje.
Tego dnia porządkowałam jej pokój. Ot, rutyna. Udaję, że nie grzebię jej w rzeczach. Ale wtedy otworzyłam szufladę, którą zwykle omijałam. Leżała tam koperta. Gruba. W środku: banknoty spięte gumkami. Setki i dwusetki. Liczyłam jak w transie. 5 tysięcy złotych.
Zamknęłam oczy. Czułam, jak drżą mi ręce. Skąd nastolatka ma tyle pieniędzy?
Córka była wściekła na mnie
– Lena, musimy porozmawiać – zaczęłam spokojnie, chociaż w środku miałam pożar. Siedziała na łóżku z telefonem w ręku, jakby mnie nie słyszała.
– Słucham – rzuciła, nie odrywając wzroku od ekranu.
– Znalazłam coś w twoim pokoju. W szufladzie. Kopertę z pieniędzmi.
To zadziałało. Oderwała wzrok. Powoli. Uniosła głowę, a jej twarz stwardniała.
– Grzebałaś mi w rzeczach?
– Sprzątałam. I... otworzyłam szufladę. Nie sądziłam, że znajdę coś takiego.
– A co, kontrola? Podsłuchy też mi już założyłaś?
– Lena, do cholery... 5 tysięcy złotych?! Skąd masz te pieniądze?
– To nie twoja sprawa – wycedziła.
– Jak to nie moja sprawa? Jesteś moją córką, jesteś niepełnoletnia, mieszkasz ze mną! Masz pieniądze, które przewyższają moją miesięczną pensję i mówisz, że to nie moja sprawa?!
– Bo nie jest. I nie musisz wiedzieć wszystkiego, mamo.
– Więc się domyślam. Sponsoring? Co?! – głos mi się załamał.
– Jezu, naprawdę? – warknęła. – Ty serio myślisz, że jestem aż tak naiwna? A może po prostu tak bardzo chcesz mnie kontrolować, że nawet nie interesuje cię, co naprawdę się dzieje?
– Próbuję cię chronić, Lena. I rozmawiać. Ale ty się ode mnie oddalasz...
– Bo mam dość! – wybuchła. – Przynajmniej ktoś mi ufa!
Zamilkłam. Te słowa mnie ugodziły. Przynajmniej ktoś... czyli kto? Ona już stała. Podeszła do drzwi i zanim wyszła, rzuciła:
– Nie dotykaj więcej moich rzeczy.
Trzasnęła drzwiami. A ja zostałam, jak stałam – ze ściśniętym gardłem i uczuciem, że coś właśnie zaczęło się sypać na dobre.
Nie potrafiłyśmy się dogadać
Przez kolejne dni chodziłam jak we mgle. Lena unikała mnie ostentacyjnie. Wychodziła rano, wracała wieczorem, zamykała się w pokoju. Czasem słyszałam śmiech przez drzwi. Czasem płacz. Ale nie wchodziłam. Nie po tym, co powiedziała.
W końcu nie wytrzymałam. Weszłam, gdy siedziała przy biurku, udając, że uczy się do matury.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam cicho.
– Już rozmawiałyśmy – odburknęła bez odwracania się.
– Lena, ja... nie chcę z tobą walczyć. Po prostu się martwię. Ten świat nie jest bezpieczny. Może to twoje oszczędności? Może... ktoś ci podarował te pieniądze? Daj mi chociaż odrobinę zaufania.
Odwróciła się powoli. Jej twarz była chłodna, jakby wyprana z emocji.
– Nie każda pomoc musi pochodzić od ciebie – rzuciła.
Zamrugałam. To zdanie bolało bardziej niż cokolwiek wcześniej.
– Co to znaczy? – spytałam.
– Dokładnie to, co powiedziałam. Nie jesteś jedyną osobą na świecie. I nie wszystko kręci się wokół ciebie.
– Nie chodzi o mnie, Lena. Chodzi o ciebie. O to, że mogę ci pomóc...
– Nie potrzebuję twojej pomocy – przerwała. – Potrzebuję, żebyś przestała mnie traktować jak dziecko.
– Może gdybyś zachowywała się jak dorosła...
– Okej. Czyli jak ci nie mówię wszystkiego, to jestem dzieckiem, a jak ci nie pasuje, że chcę mieć prywatność, to też twoja sprawa? – wstała. – Zdecyduj się.
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam, jak wychodzi z pokoju, zostawiając mnie w tej samej ciszy, w której tkwię od miesięcy.
Nie mogłam w to uwierzyć
Wieczór był cichy. Aż podejrzanie cichy. Siedziałam w kuchni z herbatą, kiedy usłyszałam szept przez drzwi Leny. Zatrzymałam się, wsłuchując.
– Tak, dostałam wszystko… – mówiła cicho. – Nic jej nie powiedziałam. Spokojnie, niedługo to się skończy.
Serce mi przyspieszyło. Nogi zrobiły się miękkie. „Nic jej nie powiedziałam”… „niedługo się skończy”? O kim mówiła? O mnie?
Podeszłam pod drzwi i zapukałam.
– Lena? – zapytałam.
Chwila ciszy. Szuranie. Potem skrzypnięcie drzwi.
– Co chcesz? – zapytała chłodno.
– Z kim rozmawiałaś?
– Z koleżanką. Co, teraz podsłuchujesz?
– Słyszałam tylko kilka słów. Lena, powiedz mi prawdę. Czy… czy to od ojca są te pieniądze?
Zamarła. Dosłownie na sekundę, ale wystarczyło. Ta pauza powiedziała mi wszystko.
– Nie twoja sprawa – powtórzyła, tym razem ciszej.
– O matko… – jęknęłam. – Rozmawiałaś z nim? Ukrywacie to przede mną?
– To nie jest ukrywanie, tylko… moje życie. On przynajmniej nie traktuje mnie jak głupią małolatę!
Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Usiadłam na brzegu łóżka, czując, jak serce wali mi jak młot.
– To on dał ci pieniądze? – zapytałam już bez siły.
Lena milczała. Stała w drzwiach, zaciśnięta, spięta, jakby zaraz miała uciec.
– Wiedział, że mnie to złamie? – zapytałam cicho. – Wiedział i zrobił to mimo wszystko?
Córka nie odpowiedziała. Wróciła do pokoju i zatrzasnęła drzwi. A ja siedziałam tam długo. Czułam się, jakby ktoś wyciął mi kawałek serca i zostawił pustą, zimną dziurę.
Córka wyznała mi prawdę
– Tak, widuję się z tatą od kilku miesięcy – powiedziała Lena bez cienia żalu. – I będę to robić.
Stałam oparta o framugę drzwi, bo inaczej chyba bym się przewróciła. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie byłam gotowa na tę rozmowę, a jednocześnie… musiała się w końcu wydarzyć.
– Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – spytałam, ale nie oczekiwałam odpowiedzi. – Wiedział, że mnie to zaboli. Wiedział, jak mnie zostawił.
– Może właśnie dlatego się z tobą nie kontaktuje. Bo wiedział, że znów zrobisz z siebie ofiarę – wypaliła Lena. – Tata przynajmniej traktuje mnie jak dorosłą. Nie przesłuchuje, nie kontroluje, nie grzebie w rzeczach.
– Traktuje cię jak dorosłą, dając ci kopertę z pieniędzmi za moimi plecami? Ty masz 16 lat!
– On mi ufa – powiedziała twardo. – A ty tylko się boisz. Ciągle tylko „uważaj”, „nie wychodź”, „nie teraz”, „może za rok”. Dusi mnie to, mamo.
– Bo próbuję cię ochronić!
– Nie. Próbujesz mnie zatrzymać. Bo jak ja odejdę, to zostaniesz sama.
Zamknęłam oczy. Bo to było prawdziwe. Przerażająco prawdziwe.
– I co teraz? – zapytałam. – Co zamierzasz?
– Chcę się wyprowadzić do taty.
Zamarłam.
– Co? Chcesz zamieszkać z nim?
– Tak. Już wszystko przemyślałam. On mi na to pozwolił. Mieszka z Renatą, ale mam swój pokój. I... nie muszę mu zdawać relacji z każdej minuty życia.
– Lena... – głos mi się łamał. – On cię zostawił. Mnie zostawił. Znasz go tylko z tych spotkań w kawiarniach i wiadomości. Ale ja wiem, kim on jest naprawdę.
– Może ty też nie jesteś tym, za kogo się uważasz – powiedziała cicho i wyszła z pokoju.
A ja zostałam. I miałam wrażenie, że właśnie moja córka zdecydowała, że już mnie nie potrzebuje.
Były mąż mnie zirytował
Spotkaliśmy się w kawiarni. Nie chciałam, żeby Lena była świadkiem tej rozmowy. Gdy tylko zobaczyłam Marka, poczułam, jak stare rany się otwierają. Przyszedł jak gdyby nigdy nic – nonszalancki, w koszuli bez jednego zapiętego guzika, z tą samą pewnością siebie, którą kiedyś pomyliłam z opiekuńczością.
– Dorota – uśmiechnął się, jakbyśmy się widzieli wczoraj. – Cieszę się, że znalazłaś czas.
– Nie rób ze mnie idiotki, Marek – powiedziałam chłodno. – Wiem o wszystkim. Wiem o pieniądzach. Wiem o spotkaniach z Leną.
– Ma prawo decydować, z kim chce się widywać.
– Bez mojej wiedzy?! Potajemnie? Dawanie jej 5 tysięcy to manipulacja. I wiesz o tym.
– Daj spokój – westchnął. – Te pieniądze to nie łapówka. To pomoc. Żeby miała wybór. Żeby nie musiała wciąż żyć pod twoją kontrolą.
Zamrugałam. Z trudem powstrzymałam łzy.
– Ty mówisz o kontroli? Ty, który nie odezwałeś się do córki przez tyle lat, bo „musiałeś odnaleźć siebie”?
– Wróciłem. I chcę zbudować z nią relację. Bez ciebie w roli nadzorcy.
– Czy ty siebie słyszysz?! Masz drugą rodzinę. Żonę! Dziecko! A teraz nagle przypomniałeś sobie o pierwszej córce?!
– Bo widzę, jak ją przygniatasz, Dorota. Ona się ciebie boi. Wszystko musisz mieć pod kontrolą, nawet jej emocje. Może problem nie jest tylko we mnie?
Zatkało mnie. Bo w głębi duszy… wiedziałam, że coś w tym jest. Ale to on odszedł. On zawiódł. A teraz przychodzi i chce być bohaterem.
– Nie będziesz jej nastawiał przeciwko mnie. Nie pozwolę na to.
– Może ona już wybrała.
I wtedy zrozumiałam. Bitwa już się toczy. I ja ją przegrywam.
Córka się wyprowadziła
Kiedy wróciłam do domu, w przedpokoju stała walizka. Lena klęczała przy niej, zapinając zamek. Nie płakała. Nie uciekała wzrokiem. Była spokojna, zdeterminowana.
– Nie chcę się z tobą kłócić – powiedziała cicho. – Chcę zacząć od nowa.
Chciałam coś powiedzieć, zatrzymać ją, ale nie umiałam. Czułam tylko ten znany ucisk w piersi – mieszaninę gniewu, żalu i bezsilności. Wzięła kurtkę, a potem uścisnęła mnie na moment, lekko, jakby z obowiązku.
– Będę się odzywać – dodała, choć obie wiedziałyśmy, że to nieprawda.
Drzwi się zamknęły. W mieszkaniu zapadła cisza, która bolała bardziej niż krzyk. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać.
Dorota, 45 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Gdy wygrałam miliony w totolotka, mąż nalegał, by nie mówić rodzinie. Bał się, że wydoją nas z kasy”
- „Jesienią odkryłam, że mąż ma kochankę. Zasiał nasionko tak blisko, że aż trudno mi było uwierzyć”
- „Mąż jest królem kanapy, a ja sprzątaczką u obcych. Kpi ze mnie, ale rachunki mamy zawsze zapłacone”

