„Złota rada teściowej uratowała moje małżeństwo. Nigdy nie sądziłam, że ta jędza ma jednak jakieś ciepłe uczucia”
„Spojrzałam na nią uważnie, a może nawet z lekka podejrzliwie. – Dlaczego mi to właściwie mówisz? – spytałam w końcu. Teściowa wzruszyła ramionami. Nie unikała mojego wzroku, ale minę miała obojętną. – Może i masz dwie lewe ręce i bardzo powoli myślisz, ale przynajmniej nie jesteś wredną zołzą”.

Nie narzekałam na swoje małżeństwo. Z Igorem dogadywaliśmy się niemal w każdej sprawie i rzadko miewaliśmy ciche dni. Byłabym w ogóle całkiem zadowolona z życia, nawet wtedy, gdy euforia po ślubie i gwałtownym zakochaniu opadła, gdyby nie urocza mamusia mojego małżonka. Teściowa uwzięła się na mnie praktycznie od samego początku. Najpierw podpadłam jej tym, że nie potrafiłam zbyt dobrze gotować. Igorowi to za bardzo nie przeszkadzało – oboje gotowaliśmy na zmianę, a czasem jedliśmy coś na mieście, jednak ona nie dawała mi spokoju.
Nie potrafiłam się dogadać z teściową
– Kobieta powinna umieć gotować – powtarzała. – Jak ty o tego Igora zadbasz? Będzie chodził głodny przez ciebie. Zobaczysz!
Potem czepiała się niemal o wszystko. A to źle sprzątałam, a to nie tak ustawiałam rzeczy w kuchni, a to robiłam wokół siebie za dużo zamieszania i wydawałam za dużo pieniędzy. A przecież Igor tak na nie harował…
– Nie przejmuj się – pocieszały mnie koleżanki z pracy. – Z teściowymi tak to już jest. I nie masz co liczyć, że się poprawi. To jędze i tyle.
Dawniej naprawdę nie wierzyłam w ten cały stereotyp o paskudnej teściowej, ale wtedy, chociaż wciąż próbowałam mu nie ulegać, miałam z tym coraz większy problem. Podobnie jak zaczynałam się godzić ze świadomością, że nigdy, ale to nigdy nie porozumiem się z matką Igora.
Minęły cztery lata od naszego ślubu. Choć nadal się nie kłóciliśmy, Igor zdawał się jakiś bardziej zdystansowany. Rzadziej interesował się tym, co robię, przestał dopytywać, jak minął mi dzień i bardzo często zostawał w pracy po godzinach. Dziwiło mnie to trochę, bo nigdy nie był nadgorliwy. Poza tym lubił przesiadywać w domu, nawet po to, by porobić jakieś głupoty i tym samym pomarnować trochę czas. Nigdy mu w tym zresztą nie przeszkadzałam ani nie narzekałam – sama od czasu do czasu potrzebowałam odpocząć od męczącej pracy.
Coś było na rzeczy
Zaczęłam się jednak poważnie martwić, kiedy zaczęłam odnosić wrażenie, że tracimy kontakt i praktycznie w ogóle nie spędzamy ze sobą czasu. Prawie w ogóle nie rozmawialiśmy, a gdy próbowałam go zaangażować w jakąś wymianę zdań, odpowiadał półsłówkami, sprawiając wrażenie albo zamyślonego, albo rozdrażnionego.
– Zdradza cię – wypaliła Gośka, jedna z moich kumpeli. – Z jakiego innego powodu facet miałby się tak zachowywać?
Nie wierzyłam w jej zapewnienia. Prędzej podejrzewałam, że ma jakiś problem, z którym nie może sobie poradzić i wcale mi o nim nie mówi. Nie pytałam go o to jednak, bo nie wiedziałam zupełnie, jak się do tego zabrać. Popołudniowy telefon mocno mnie zdziwił. Kiedy na ekranie komórki wyświetlił mi się numer teściowej, nie miałam pojęcia, czego może chcieć.
Szybko przeczesałem pamięć w poszukiwaniu spotkań, podczas których mogłam ją zirytować jakąś kompletną bzdurą. Nic takiego jednak nie znalazłam.
– Tak? – spytałam w końcu, gdy odebrałam.
– Dobrze, że cię złapałam – oznajmiła teściowa, czym jeszcze mocniej zbiła mnie z tropu. – Musimy porozmawiać.
– No… dobrze – powiedziałam ostrożnie. – To… właśnie rozmawiamy.
Po drugiej stronie aparatu rozległo się chrząknięcie.
– To nie jest rozmowa na telefon – oświadczyła teściowa. – Przyjedź do mnie jutro po południu. Wiem, że Igora nie będzie w domu, to podaruje sobie dopytywanie.
– Okej – wykrztusiłam. – Przyjadę, skoro to pilne.
– Tak, pilne – potwierdziła, a potem prędko się rozłączyła.
Nieźle mnie zszokowała
Przyznam, że byłam tym wszystkim lekko zaniepokojona. Nagle mój mąż zmienia się nie do poznania – unika mnie, wybywa z domu i pochłania się pracą, a teściowa zaprasza mnie do siebie na pogawędkę. Brzmiało co najmniej poważnie, a ja nie wiedziałam, co z tym dalej zrobić. Tymczasem wymyśliła sobie jakieś spotkanie, w którym miałam wziąć z nią udział.
Kiedy przyjechałam do niej do domu, popatrzyła na mnie przez chwilę z niechęcią, a potem zaprosiła mnie do salonu.
– Zauważyłaś, żeby Igor zachowywał się ostatnio dość dziwnie? – spytała w końcu, gdy obie usiadłyśmy.
Poruszyłam się niespokojnie.
– Tak – przyznałam. – Ale zupełnie nie wiem, o co może…
– Jego była wróciła do miasta – przerwała mi stanowczo. – I mam podejrzenia, że większość czasu spędza u niej.
Zamrugałam.
– Ona jest sprytna – ciągnęła jak gdyby nigdy nic. – Zawsze wymyśla jakieś preteksty do spotkań, że niby to by chciała, żeby jej w czymś pomóc, ale wychodzi... no, sama wiesz jak. No i tak namiesza, że Igor zgłupieje.
Zamrugałam. Zrobiło mi się też trochę nieswojo.
– Musisz szybko działać, zanim ona zdąży nawywijać – kontynuowała teściowa, zanim zdążyłam się odezwać. – Jeśli nie chcesz, żeby zawróciła Igorowi w głowie, musisz go przy sobie zatrzymać.
Zapowietrzyłam się.
– Ale…
– Najlepiej będzie, jak zajdziesz w ciążę – poradziła. – On od ciebie nie odejdzie, jeśli będziecie się spodziewać dziecka.
Zerknęłam na nią z niedowierzaniem.
– Przecież Igor nie chce dzieci – zreflektowałam się.
Prychnęła.
– A, proszę cię – mruknęła. – To właśnie przez dzieci się rozstali. On chciał, a ta małpa nie. Bał się, że ty też od niego uciekniesz, więc na wszelki wypadek powiedział ci, że ich nie chce.
Spojrzałam na nią uważnie, a może nawet z lekka podejrzliwie.
– Dlaczego mi to właściwie mówisz? – spytałam w końcu.
Teściowa wzruszyła ramionami. Nie unikała mojego wzroku, ale minę miała obojętną.
– Może i masz dwie lewe ręce i bardzo powoli myślisz, ale przynajmniej nie jesteś wredną zołzą – usłyszałam.
Jej plan poskutkował
Choć nie zabrzmiało to zbyt miło, z jej ust to był nie lada komplement. Tym razem patrzyłam na nią oniemiała. Musiałam mieć bardzo głupią minę, bo tylko przewróciła oczami i powróciła do leniwego sączenia herbaty. Nie rozumiałam, co robi. Dlaczego pomaga. W życiu nie przypuszczałabym, że to właśnie ona mogłaby mi pośpieszyć z pomocą. W końcu zawsze mnie tępiła i podejrzewałam, że czeka tylko, aż się z Igorem rozstaniemy.
– A ty… chcesz wnuki? – wykrztusiłam wreszcie, po bardzo długiej chwili milczenia.
Uśmiechnęła się lekko, zupełnie jak nie ona w moim towarzystwie.
– A pewnie, że chcę – przyznała. – I miałam niedługo zacząć męczyć Igora, żeby poszedł po rozum do głowy, bo przecież ty nie jesteś jak ta głupia gęś, z którą zdecydował się związać. No, ale skoro sprawa sama się rozwiązała, tym lepiej. Może sprawniej wam pójdzie.
Po tej dziwacznej rozmowie z teściową byłam mocno oszołomiona. Mimo wszystko, postanowiłam zaryzykować i rzeczywiście złapać męża na ciążę. Skoro jego matka twierdziła, że tego właśnie pragnie i w taki sposób zdołam na nowo ożywić nasze małżeństwo, nie zamierzałam stracić na to ostatniej szansy – nawet gdybym miała się jednak bez sensu wygłupić.
Cóż, jak się szybko okazało, teściowa nie kłamała. Miała też bardzo dobre przeczucie. Kiedy tylko Igor dowiedział się, że będziemy mieli dziecko, zmienił się nie do poznania. Nagle skończyły się tajemnicze wyjścia, zostawanie w pracy zbyt długo i nieprzerwane milczenie. W momencie zaczął się mną opiekować i planować wszystko na przyjście dziecka. Z początku tylko był trochę zaniepokojony, bo nie wiedział, co ja myślę na temat naszej pozornej „wpadki”.
Kiedy się dowiedział, że cieszę się niemal tak samo mocno jak on, wyraźnie mu ulżyło. Teraz razem przygotowujemy się na narodziny naszego synka. Jak wspominała teściowa, odkąd Igor wie o ciąży, nawet się nie zająknął na temat swojej byłej. Ja też jestem spokojna, bo raczej nie ma kiedy jej odwiedzać, skoro każdą wolną chwilę spędza ze mną.
Bardzo się do siebie zbliżyliśmy, a nasza więź jest chyba silniejsza niż wtedy, gdy się pobieraliśmy. A teściowa, choć wciąż trochę marudzi w mojej obecności, zrobiła się dużo milsza. Mam nadzieję, że z czasem będziemy się dogadywać jeszcze lepiej – zwłaszcza gdy będzie mogła zobaczyć wnuka.
Marianna, 33 lata
Czytaj także:
„Wyszłam za mąż za mężczyznę z przeszłością. Wytykali mnie palcami, a teraz mi zazdroszczą, bo jestem królową życia”
„Córka z ferii wróciła z brzuchem. Nie chce nam powiedzieć, kto jest ojcem i myśli, że uwierzymy w niepokalane poczęcie”
„Już od dawna na prezent chciałam w końcu dostać wnuka. Niestety, ostatnie o czym myśli moja córka, to rozmnażanie”

