„Złapałam chłopaka za rękę, gdy mnie zdradzał. Najgorsze było jednak to, z kogo zsuwał bieliznę”
„Moja siostra trzymała w dłoniach bukiet konwalii. Sama ich sobie nie kupiła, to było oczywiste. A Paweł... jego spojrzenie mówiło wszystko. Był zapatrzony w nią jak w obrazek. Nigdy tak nie patrzył na mnie. Zrobiło mi się słabo”.

- listy do redakcji
Czerwiec – idealna pora roku na ślub. A sobota taka, jaką sobie można tylko wymarzyć – ciepła, ale nie duszna. W powietrzu unosił się zapach jaśminu, a ja, patrząc na ten idealny dzień, wyobrażałam sobie, że może i ja kiedyś stanę na ślubnym kobiercu z Pawłem. Marzyłam o eleganckim przyjęciu, kwiatach na stołach i długiej, śnieżnobiałej sukni. Może mój welon nie musiałby być długi, ale koniecznie z woalką – żeby ją delikatnie odchylić w chwili, gdy ksiądz pozwoli panu młodemu pocałować pannę młodą.
To był jej dzień
Z mojej chwili marzeń wyrwał mnie głos Karoliny – mojej starszej siostry, która właśnie miała powiedzieć sakramentalne „tak”. Fryzjerka kończyła dopinać ostatnią wsuwkę w jej misternie ułożonym koku.
– Natalia, i jak? – spytała z przejęciem, lekko zaróżowiona z emocji. – Nie wyglądam jak stara baba?
– Wyglądasz cudownie – zapewniłam ją szczerze. – Może i jesteś najpiękniejszą panną młodą w Polsce. A kto wie, może i na świecie? – dodałam z uśmiechem.
Karolina sięgnęła po chusteczkę, gotowa uronić łzę wzruszenia, ale szybko się powstrzymała, przypominając sobie, że ma już pełny makijaż.
– No właśnie! – prychnęłam. – Nie płacz, bo wszystko ci się rozmaże!
Siostra odetchnęła i roześmiała się.
– Wychodzenie za mąż to naprawdę ciężka sprawa – mruknęła, ostrożnie opadając na kanapę, tak żeby nie zniszczyć fryzury. – Nawet popłakać ze szczęścia człowiek nie może.
– Obyś tylko takie problemy miała przez całe życie – wtrąciła się mama, wchodząc do pokoju. – Wtedy będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. A teraz – dodała – ubieraj się, bo twój narzeczony już czeka.
Karolina poderwała się na równe nogi.
– Już?! Gdzie moja suknia?
– Przed tobą, ślepoto – zaśmiałam się.
W końcu była gotowa. Wyszła na podjazd, gdzie czekał już jej narzeczony, Marek. Gdy ją zobaczył, dosłownie zaniemówił. Paweł też patrzył na nią z podziwem. Oczywiście, Karolina zawsze była tą atrakcyjniejszą z nas dwóch. Niska, ale z kobiecymi kształtami i burzą kasztanowych włosów. A ja? Chuda, piegowata, z nijakimi blond włosami. Byłam jak jej cichy cień, mniej wyrazista wersja. I zazdrościłam jej.
Chciałam być na jej miejscu
Ślub był piękny – zapach lilii w kościele przyprawiał niektórych o zawrót głowy, ale ja go uwielbiałam. Przyjęcie było kameralne, tylko najbliżsi. Śmiech, rozmowy, tańce. Wróciłam do domu z rodzicami, a Karolina z Markiem pojechali do swojego nowego mieszkania.
Paweł był moim oparciem. Było w nim coś, co sprawiało, że czułam się przy nim bezpieczna. Może to ta jego pewność siebie, którą tak bardzo podziwiałam? Albo sposób, w jaki potrafił mnie rozśmieszyć, nawet gdy miałam naprawdę kiepski dzień. Był moim pierwszym poważnym chłopakiem, moją pierwszą miłością, moim przyszłym mężem – przynajmniej tak myślałam.
Nasze życie było zwyczajne, ale piękne w swojej prostocie. Nie mieliśmy dużo pieniędzy, bo oboje dopiero zaczynaliśmy dorosłość – ja na studiach z psychologii, on na ostatnim roku politechniki. Nasze wieczory spędzaliśmy na oglądaniu filmów, gotowaniu razem obiadu albo spacerach po mieście. W piątki chodziliśmy do naszej ulubionej, niedrogiej knajpki na rogu. Była maleńka, ledwo kilka stolików, ale podawali tam najlepsze burgery, jakie kiedykolwiek jadłam.
Czasem śmialiśmy się, że jesteśmy jak stare małżeństwo. Kiedy zachorowałam, Paweł spisał się na medal – biegał po lekarstwa, robił mi herbatę z miodem i cytryną, dbał o to, żebym miała co czytać. Nawet wypożyczył mi książki z biblioteki, chociaż sam nienawidził czytać.
Ja też się starałam. Mimo że prasowanie było dla mnie udręką, zaczęłam mu prasować koszule, bo wiedziałam, że tego nie lubi. A kiedy wstawał rano, zawsze czekała na niego gorąca kawa. Miałam wrażenie, że to jest właśnie miłość – codzienne, drobne rzeczy, które robimy dla siebie nawzajem.
Tak bardzo wierzyłam w naszą przyszłość.
Nie widziałam sygnałów ostrzegawczych
Nie dostrzegłam, że od pewnego czasu nasze rozmowy stały się bardziej powierzchowne. Że kiedy wracał do domu, nie patrzył już na mnie w ten sam sposób. Zrozumiałam to dopiero wtedy, kiedy było już za późno. Zobaczyłam coś, czego nie powinnam była zobaczyć.
To był zupełnie zwyczajny dzień. Wracałam z uczelni, kiedy nagle poczułam ochotę na coś słodkiego. Pomyślałam, że zajdę do kawiarni po kawałek sernika. To był impuls. Weszłam do środka i od razu ich zobaczyłam – Pawła i Karolinę. Siedzieli przy stoliku przy oknie. Blisko siebie. Za blisko.
Moja siostra trzymała w dłoniach bukiet konwalii. Sama ich sobie nie kupiła, to było oczywiste. A Paweł... jego spojrzenie mówiło wszystko. Był zapatrzony w nią jak w obrazek. Nigdy tak nie patrzył na mnie. Zrobiło mi się słabo. Świat zawirował. Oparłam się o ścianę, próbując złapać oddech. „To musi być pomyłka” – pomyślałam. Ale to nie była pomyłka.
Widziałam, jak Paweł delikatnie przesuwa dłonią po jej ręce. Widziałam, jak Karolina się uśmiecha. Widziałam ich namiętny pocałunek. Nie wiem, jak długo tam stałam. Minutę? Dziesięć? Kiedy w końcu zrobiłam krok w tył, niemal się przewróciłam. Jakiś mężczyzna złapał mnie za ramię.
– Wszystko w porządku? – zapytał z troską.
Chciałam krzyknąć, że nic nie jest w porządku. Chciałam powiedzieć, że właśnie zobaczyłam, jak dwie najbliższe mi osoby mnie zdradzają. Ale nie mogłam. Zamiast tego potrząsnęłam głową, podziękowałam i wyszłam.
Nie wiem, jakim cudem dotarłam do parku. Moje nogi same mnie tam poniosły. Usiadłam na ławce, ukrytej wśród krzewów, i po prostu się rozpłakałam.
To nie była zdrada, którą widuje się w filmach – gdzie wszystko jest jasne i oczywiste. To było coś gorszego. Zdradzali mnie powoli, po cichu, stopniowo. I najgorsze było to, że nigdy mi o tym nie powiedzieli.
Nie będę dłużej udawać
Postanowiłam, że ich przyłapię. Nie zamierzałam robić sceny. Chciałam, żeby sami poczuli się winni. Następnego dnia zaczaiłam się pod politechniką, czekając, aż Paweł skończy zajęcia. I wyszedł. Nie kierował się do domu. Poszedł prosto do niej.
Śledziłam ich, czując, jak moje serce wali mi w piersi. Dotarli do tej samej kawiarni. Usiedli. Znów te spojrzenia. Te uśmiechy. Dotyk dłoni. Nie wytrzymałam. Podniosłam się z ławki i podeszłam prosto do ich stolika.
– Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie? – zapytałam lodowatym tonem.
Karolina zamarła. Pawłowi opadła szczęka.
– Natalia… ja… – siostra zaczęła się jąkać.
– To nie tak... – wyrzucił z siebie Paweł.
– Oczywiście – prychnęłam.
– Adam wie? – spojrzałam na Karolinę.
Ich milczenie powiedziało mi wszystko. Zacisnęłam pięści.
– To koniec – powiedziałam do Pawła. – A ty… – spojrzałam na Karolinę – nie jesteś już moją siostrą.
Odwróciłam się i odeszłam. Tamtej nocy spakowałam rzeczy i wyprowadziłam się od Pawła. Nie odpowiedziałam na żadne z jego wiadomości. Karolina próbowała dzwonić, ale nie odebrałam.
Dzisiaj, po dwóch latach, w końcu się z nią spotykam. Jest moją siostrą.
Ale czy potrafię jej wybaczyć?
Natalia, 27 lat
Czytaj także:
„Pozwalałam mężowi, by przez jego łóżko przewijało się wiele kobiet. Ważne, by 10. każdego miesiąca robił mi przelew”
„Sukienka żony pachniała męskimi arabskimi perfumami. Zapach był tak duszący, że zostawił smród w moim życiu”
„Mąż ciągle mnie męczy, bym zaszła w ciążę. Myśli, że będzie ze mną grał w papieską ruletkę i odbierał prezent od bociana”