Reklama

Śpieszyłem się akurat jak piorun, Lusia na mnie czekała, a nie była cierpliwa. Dopinaliśmy ślub, który według mojej narzeczonej miał być skromny, a ja miałem wrażenie, że to show na miarę rozdania Oscarów.

Reklama

– Mati, zaczekaj – Leliwa nie dał mi szans na ucieczkę.

Przywitałem się z nim bez entuzjazmu. Kurczę, jak on ma na imię? Zawsze tylko Leliwa i Leliwa. Od nazwiska ksywa taka.

– Czołem, Leliwa, co tam? – zapytałem i wywołałem lawinę, która miała zmieść z powierzchni ziemi moje szczęście.

– Masz chwilę? – kumpel popatrzył na mnie błagalnie.

Nie miałem, ale takiej prośbie bez słów się nie odmawia.

– Na jedno piwo, mam – zgodziłem się, wyciągając telefon i wystukując wiadomość do Lusi. – Klapniemy na chwilę i nadawaj, co ci na wątrobie leży.

– Dzięki, dobry chłop z ciebie – sapnął Leliwa. – Chciałbym tylko, żeby zołza dostała za swoje, bo strasznie mi nabłociła w życiu i teraz nie wiem, jak to odkręcić.

– Co? – nie wytrzymałem.

– Pomówienia. Plotki. Wieści podawane pocztą pantoflową. Takie są najgorsze, trudno je wygasić – nie wypadało pytać, czego dotyczyły, jak Leliwa będzie chciał, sam powie.

– Kto ci tyłek obrobił? – zapytałem.

– Kobieta – odparł z grobowym głosem.

Chłopak siedział klapnięty, jakby uszło z niego życie

Nawet do piwa nie zajrzał, obracał tylko szklankę w palcach kreśląc mokry ślad na stole.

– Super laska była, zakochałem się jak szczeniak. Żenić się chciałem...

– A ona nie?

– Jasne, że tak! Doczekać się nie mogła.

– Co się więc stało? Zdradziła cię?

Leliwa na chwilę przestał pastwić się nad szklanką, jakby moje słowa wybudziły go z letargu.

– Co? A, nie. Po prostu ojciec robił nowe nasadzenia. Stanowczo nie w porę. Jak dla mnie. Z powodu głupich drzewek mam teraz przechlapane. Rozumiesz?

Nie rozumiałem. Wiedziałem tylko, że czas ucieka.

– Leliwa, ty się skup – zaproponowałem. – Narzeczona mnie rzuci, jeśli każę jej dłużej czekać.

– O pardon. Niepotrzebnie zawracam ci głowę – zagubił się Leliwa.

– Zawracaj, powiedz tylko, o co chodzi.

– O to, że ojciec obiecał dołożyć się do naszego mieszkania, ale zawiesił wypłatę, bo musiał uzupełnić braki w sadzie. Znaczy drzewek dosadzić. Moja Misia nie uwierzyła, że to czasowa zwłoka i postanowiła poszukać mniej skąpych teściów.

– Takie buty – gwizdnąłem.

Zapomniałem, że Leliwa był synem plantatora jabłek, ale tato nie rozpieszczał go dotacjami.

– To interesowna dziewczyna była, lepiej, że sobie poszła – oceniłem.

– Poszła, ale smród został. Zauważyłem, że znajomi jakoś inaczej mnie traktują. Jakby wiedzieli o mnie coś kompromitującego i zarazem zabawnego. Nie zwracałem uwagi, ale zaczęły się docinki. A ponieważ nie lubię być pośmiewiskiem, zerwałem mnóstwo znajomości. Niektóre były jeszcze z liceum.

– O, to szkoda. Nie za szybko?

– Nie jestem przewrażliwiony, jeśli o to ci chodzi – Leliwa rzucił mi wyzywające spojrzenie – ale nie jestem też impotentem – powiedział i wypuścił z płuc powietrze.

– Kim?! – takiego finału zwierzeń się nie spodziewałem.

– Misia naopowiadała wszystkim, że porzuciła mnie, bo cierpię na tę przypadłość, połączoną z ubogą budową anatomiczną. Rozumiesz? Nie dlatego, że zawiodła się finansowo na przyszłych teściach, tylko z powodu moich braków.

Leliwa wykonał gest obejmujący dolne partie jego osoby. Niechcący podążyłem wzrokiem za jego ręką.

– Ja jestem chłop na schwał! – zdenerwował się Leliwa, widząc moje spojrzenie. – Widzisz, jak to działa? Inni podchwycili plotkę i przekazali ją dalej. Misia zrobiła mi z męskiej dumy jesień średniowiecza. Ta dziewczyna to naprawdę wredna zołza. Takie pikantne ploteczki najlepiej się rozchodzą. I są nie do wyplenienia.

Zabrzęczał mój telefon.

„Gdzie jesteś?” – odczytałem sms-a od Lusi.

Podałem jej nazwę kawiarni.

– Ale jaja, stary – wyraziłem swoje współczucie. – Będę każdemu mówił, co cię spotkało – zapewniłem go solennie. – W końcu wszystko się wyprostuje.

– Obyś miał rację – mruknął zrezygnowany Leliwa i zapatrzył się w dal.

Nagle zerwał się jak oparzony.

– Misia? Skąd ona tutaj?

Obejrzałem się.

– Co ty gadasz? To Lusia, moja narze... – urwałem w pół słowa.

Wiele kłótni później niczego sobie z Lusią nie wyjaśniliśmy. Zaręczyny zostały zerwane, a ja się boję, że wkrótce się zacznie. Mam nadzieję, że nie dowiem się od znajomych, że mamy się z Leliwą ku sobie. Jeśli tak będzie – nie ręczę za siebie.

Reklama

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Reklama
Reklama
Reklama