Reklama

Dzień Kobiet od lat wyglądał u mnie tak samo. Paweł wręczał mi bukiet żółtych tulipanów, składał krótkie życzenia i wracał do swoich spraw. Było miło, ale przewidywalnie – jak nasze małżeństwo. Po dwudziestu latach przywykłam do tej rutyny, choć gdzieś w głębi serca tęskniłam za czymś więcej.

Magda miała inaczej. Jej mąż, Marek, potrafił sprawić, że kobieta czuła się wyjątkowa. Był uważny, szarmancki, dowcipny. Obserwowałam ich i czasem zastanawiałam się, jak to jest czuć taką iskrę w związku. Moja córka miała szczęście – trafiła na mężczyznę, który wiedział, jak dbać o kobietę.

Reklama

Tego wieczoru spotkaliśmy się całą rodziną. Magda i Marek przyszli z winem i deserem. Było gwarno, wesoło. A potem Marek wręczył mi prezent – coś więcej niż kwiaty. Gdy otworzyłam paczkę, poczułam dziwne ciepło. Nie wiedziałam jeszcze, że to dopiero początek niespodzianki.

Zięć był czarujący

Przyjęcia rodzinne u nas zawsze miały swój ustalony rytm – elegancka kolacja, rozmowy o wszystkim i o niczym, potem kawa i ciasto. Tym razem nie było inaczej. Magda krzątała się w kuchni, Paweł jak zwykle zagadywał o politykę, a Marek… Marek był jak zawsze czarujący.

Basiu, wyglądasz coraz młodziej – rzucił, podając mi kieliszek wina.

– Oho, uważaj, bo jeszcze ci uwierzę – zaśmiałam się, choć komplement, nawet rzucony półżartem, przyjemnie połaskotał moje ego.

Marek umiał sprawić, że kobieta czuła się doceniona. Miał w sobie coś, czego od lat brakowało Pawłowi – lekkość, uważność, tę umiejętność zauważania detali, które dla innych były niewidoczne. Magda spojrzała na niego z rozbawieniem, ale bez cienia zazdrości. Widocznie przywykła do jego czarującej natury.

Po kolacji, gdy szykowaliśmy się do deseru, Marek sięgnął pod krzesło i wyciągnął elegancko zapakowane pudełko.

– Basiu, coś dla ciebie. Z okazji Dnia Kobiet – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Zaskoczona zerknęłam na Magdę, ale ona tylko się uśmiechnęła. Paweł spojrzał na prezent z lekkim zdziwieniem, ale nie powiedział nic. Rozpakowałam pudełko i zobaczyłam jedwabny szal w moim ulubionym kolorze.

– Marek, nie trzeba było… – zaczęłam, ale on przerwał mi z lekkim uśmiechem.

Kobiety z klasą zasługują na rzeczy z klasą.

Jego głos był ciepły, spojrzenie intensywne. Serce zabiło mi mocniej.

Flirtował ze mną

Wieczór dobiegał końca, goście zaczęli się rozchodzić. Magda przypomniała sobie, że nie kupiła mleka na rano i postanowiła wyskoczyć do sklepu. Paweł, jak to miał w zwyczaju po kolacji, rozsiadł się wygodnie w fotelu i zasnął przy włączonym telewizorze.

Zostałam sama z Markiem w kuchni.

Pomogę ci posprzątać – zaproponował, podwijając rękawy koszuli.

– Nie trzeba, naprawdę… – zaczęłam, ale już stał przy zlewie, płucząc kieliszki.

Obserwowałam go ukradkiem. Rękawy podciągnięte do łokci odsłaniały mocne przedramiona, a sposób, w jaki się poruszał – pewny, swobodny – sprawiał, że czułam się nieswojo.

– Podoba ci się? – zapytał nagle.

Serce podskoczyło mi do gardła.

– Co takiego? – spytałam ostrożnie.

– Szal – uśmiechnął się, ale w jego spojrzeniu było coś więcej. – Pasuje do ciebie. Jest elegancki, ale i trochę zmysłowy.

Przez chwilę stałam bez ruchu, nie wiedząc, co odpowiedzieć. W kuchni zrobiło się dziwnie cicho. Słyszałam tylko szum wody i własne przyspieszone bicie serca.

– Marek… – zaczęłam, ale on nagle podszedł bliżej.

Poczułam zapach jego perfum, ciepły, męski, inny niż zapach mojego męża.

– Powinnaś częściej dostawać takie rzeczy. Ale nie tulipany – powiedział cicho.

Nasze spojrzenia się spotkały. I wtedy poczułam, że balansuję na granicy, której nigdy nie powinnam przekroczyć.

Nagle mnie pocałował

Stałam jak zahipnotyzowana. Marek patrzył mi w oczy w sposób, który sprawił, że zrobiło mi się gorąco. Nie było w tym nachalności, raczej pewność siebie, której brakowało mi w relacji z własnym mężem.

– Marek, nie powinniśmy… – zaczęłam, ale głos ugrzązł mi w gardle, gdy zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę.

Był blisko. Za blisko. Czułam ciepło bijące od jego ciała, jego zapach, napięcie w powietrzu, które zdawało się gęstnieć z każdą sekundą.

– Dlaczego nie? – zapytał cicho. – To tylko chwila.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo nagle poczułam jego dłonie na mojej talii. Delikatny dotyk, który sprawił, że zadrżałam. A potem… pocałował mnie. Nieśmiało, jakby badając grunt, ale wystarczyło, by po plecach przebiegł mi dreszcz. Nie odepchnęłam go od razu. Przez krótką, nierozsądną chwilę pozwoliłam sobie na coś, czego nie czułam od lat – na ekscytację, na tę elektryzującą bliskość.

A potem ocknęłam się i gwałtownie odsunęłam.

– Nie! – szepnęłam, czując, jak krew pulsuje mi w skroniach.

Marek nie wyglądał na zawstydzonego. Jego spojrzenie było pewne, nieprzepraszające.

– Basiu… – zaczął, ale pokręciłam głową.

To był błąd – powiedziałam stanowczo.

Odwróciłam się na pięcie i uciekłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Twarz miałam zarumienioną, oczy błyszczące. To nie był tylko jego błąd.

Miałam wyrzuty sumienia

Unikałam Marka przez kolejne dni. Nie odbierałam telefonów od Magdy, tłumaczyłam się bólem głowy, kiedy zapraszała mnie na kawę. Czułam, że gdybyśmy się spotkali, wszystko byłoby wypisane na mojej twarzy.

Ale myślałam o tym. O tamtej chwili w kuchni. O pocałunku, który nie powinien się wydarzyć, ale który przypomniał mi, że wciąż mogę czuć coś więcej niż rutynę. Paweł niczego nie zauważył. Jak zwykle wracał z pracy, jadł obiad, oglądał wiadomości i zasypiał na kanapie. A ja, siedząc obok, czułam się jak obca kobieta w jego życiu. Jak mebel, który zawsze stoi w tym samym miejscu.

Któregoś dnia, gdy wracałam z zakupów, zobaczyłam Marka. Stał przy swoim samochodzie, zaparkowanym nieopodal mojego bloku.

– Czekasz na kogoś? – zapytałam, choć odpowiedź była oczywista.

– Na ciebie – powiedział spokojnie.

Rozejrzałam się nerwowo.

– Nie tutaj – szepnęłam i ruszyłam w stronę parku.

Wiedziałam, że pójdzie za mną. Zatrzymaliśmy się przy ławce. Czułam napięcie w powietrzu, jakbyśmy oboje czekali, aż któreś powie coś pierwsze.

Żałujesz? – zapytał w końcu.

Zacisnęłam dłonie na pasku torebki.

– Nie powinniśmy o tym rozmawiać – odparłam cicho.

Marek uśmiechnął się lekko.

– Ale myślisz o tym.

Nie odpowiedziałam.

– Basiu… – jego głos był ciepły, spokojny, jakby wcale nie czuł tego chaosu, który we mnie narastał. – Nie musimy udawać, że nic się nie stało.

Tym razem to ja zrobiłam krok do tyłu.

– Musimy – szepnęłam i uciekłam, zanim zdążył powiedzieć coś więcej.

Ale wiedziałam, że to nie było ostatnie słowo.

Musiałam stłumić te uczucia

Starałam się wrócić do normalności, do codziennej rutyny, ale nic już nie było takie samo. W myślach wciąż wracałam do tamtej chwili, do ciepła jego dłoni, do spojrzenia, które wywoływało we mnie coś, czego nie czułam od lat.

Marek nie naciskał. Nie dzwonił, nie pisał. A jednak czułam jego obecność – w ukradkowych spojrzeniach na rodzinnych spotkaniach, w przypadkowych spotkaniach na mieście, w tej napiętej ciszy, która unosiła się między nami, gdy Magda beztrosko wciągała mnie w rozmowę. Aż w końcu stało się to, czego najbardziej się obawiałam. Wracałam do domu po pracy, gdy nagle zobaczyłam go idącego w moją stronę.

– Marek… – westchnęłam, odruchowo rozglądając się dookoła.

– Możemy porozmawiać? – zapytał spokojnie.

Powinnam odmówić, ale zamiast tego kiwnęłam głową. Weszliśmy w boczną uliczkę, gdzie nikt nie mógł nas zobaczyć.

Nie chcę, żebyś się mnie bała – powiedział cicho.

– Nie boję się ciebie – odparłam natychmiast.

– Więc czego się boisz?

Spojrzałam mu w oczy i nagle poczułam, że to ja jestem tą, która nie panuje nad sytuacją.

– Boję się tego, co czuję – wyszeptałam.

Nie odpowiedział od razu. Przez chwilę po prostu na mnie patrzył, jakby ważył każde słowo.

– Niczego od ciebie nie oczekuję, Basiu – powiedział w końcu. – Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że nie żałuję.

Patrzyłam na niego, czując, jak moje serce bije za szybko. A potem po prostu się odwróciłam i odeszłam.

Barbara, 53 lata

Czytaj także: „Mąż kupił mi bukiet tulipanów na Dzień Kobiet. Gdy przeczytałam liścik, wiedziałam, że po raz ostatni”
„Dostałam bukiet sztucznych tulipanów na Dzień Kobiet. Mąż uznał, że to oszczędność, bo nie zwiędną”
„Prezent od męża na Dzień Kobiet doprowadził mnie do łez. Od razu wiedziałam, że muszę szykować papiery rozwodowe”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...