„Zięć był mi bliższy niż 2 synowie. Po 1 wspólnym weekendzie nie mogę spojrzeć córce w oczy”
„Moim oczom ukazały się zdjęcia, których nie chciałam oglądać. Na każdym z nich był Marek. Ale nie był sam. Towarzyszyła mu kobieta. I pewnie nie byłoby w tym nic złego, gdy nie to, że uwiecznione na zdjęciach sceny nie były niewinne”.

- listy do redakcji
Kiedy dowiedziałam się, że córka poznała nowego chłopaka, to miałam mnóstwo obaw. Kasia nie miała szczęścia do wybranków, a każdy kolejny okazywał się gorszy od poprzedniego. Nic więc dziwnego, że martwiłam się, iż tym razem będzie podobnie. Na szczęście Marek okazał się zupełnie inny. Nie tylko był pracowity i przedsiębiorczy, ale do tego kochał moją córkę na zabój. Dlatego też byłam całkowicie spokojna o jej przyszłość. Teraz żałuję, że nie przewidziałam, jaką nędzną kreaturą okaże się mój zięć.
Przyszły zięć od razu skradł moje serce
Kiedy Kasia powiedziała, że chce przedstawić mi swojego obecnego partnera, to poczułam w sercu niepokój. Jej wszystkie poprzednie związki kończyły się rozstaniem, bo każdy z jej chłopaków miał coś za uszami. Jeden zdradzał ją z najlepszą przyjaciółką, inny próbował żyć na jej koszt, a kolejny okazał się toksycznym kłamcą. Nic więc dziwnego, że miałam wiele obaw.
– Tym razem jest inaczej – przekonywała mnie córka. – Marek to naprawdę świetny facet, który mnie kocha i szanuje. Zobaczysz, polubisz go – zapewniała mnie z uśmiechem na ustach.
– Oby – powiedziałam. A w głębi duszy miałam jedynie nadzieję, że nie zrani jej tak jak wszyscy poprzedni.
Na szczęście moje obawy zupełnie się nie sprawdziły. Chłopak Kasi okazał się naprawdę świetnym facetem, który nie tylko darzył moją córkę wielkim uczuciem, ale także miał wobec niej całkiem poważne plany.
– Zamierzam się z Kasią ożenić – oświadczył podczas pewnego niedzielnego obiadu. A potem wyciągnął pierścionek zaręczynowy i oficjalnie poprosił moją córkę o rękę.
– Teraz to nie masz wyjścia – zaczęłam się śmiać. Poznawałam Marka przez kilka ostatnich tygodni i byłam przekonana, że moja córka nie mogła trafić lepiej.
– W takim razie się zgadzam – Kasia się roześmiała. A ja byłam pewna, że podjęła najlepszą z możliwych decyzji. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Marek okaże się wcale nie lepszy niż jego poprzednicy.
Traktowałam zięcia jak syna
Związek Kasi z Markiem rozwijał się w najlepsze, a ja z każdym kolejnym miesiącem przekonywałam się, że moja córka w końcu trafiła na swoją połówkę.
– Ustaliliście w końcu datę ślubu? – pytałam ją za każdym razem, gdy tylko ją widziałam. I chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że nie powinnam na nich naciskać, to już nie mogłam doczekać się dnia ślubu. Chciałam zobaczyć swoją córkę w białej sukni, która z uśmiechem na twarzy wypowiada słowa przysięgi małżeńskiej.
– Jeszcze nie – słyszałam. – Ale spokojnie, kiedyś na pewno się pobierzemy – mówiła moja córka. A ja miałam tylko nadzieję, że będzie to wcześniej niż później.
I w końcu się doczekałam. Podczas Bożego Narodzenia wreszcie usłyszałam wyczekiwane od dawna słowa.
– Ustaliliśmy datę ślubu – powiedział Marek. A potem zakomunikował, że zostanę jego teściową już w sierpniu. – To dobra data, prawda? – zapytał i mrugnął okiem. Doskonale wiedział, że zależało mi na tym, aby ich ślub odbył się w sierpniu, gdyż w tym miesiącu ja też stałam przed ołtarzem i zapewniałam ojca Kasi, że będę kochać go aż do śmierci.
– Bardzo dobra – powiedziałam wzruszona. A gdy spojrzałam na córkę, to spostrzegłam, że ona także ma łzy w oczach. Jej ojciec zmarł tragicznie kilka lat temu, ale na pewno bardzo by się cieszył, że jego córka w końcu odnalazła szczęście.
Ślub Kasi i Marka był jednym z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Gdy patrzyłam na tę dwójkę stojącą przed ołtarzem, to byłam spokojna o ich przyszłość. Wyglądali przepięknie. Ale dużo ważniejsze było to, że pasowali do siebie jak dwie połówki pomarańczy.
– Jesteś szczęśliwa, prawda? – usłyszałam głos syna. A ja tylko kiwnęłam głową, bo ze wzruszenia nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. – To może nie będziesz teściową jak z opowieści – parsknął cicho. Dałam mu kuksańca w bok i zapewniłam go, że będę najlepszą teściową pod słońcem.
I bardzo starałam się dotrzymywać słowa. Zresztą wcale nie było to takie trudne. Marek okazał się zięciem doskonałym, którego nie sposób było nie lubić. Nic więc dziwnego, że traktowałam go niemal jak syna.
– Czasami czuję się zazdrosny – powiedział mi któregoś razu młodszy syn. – Traktujesz Marka lepiej niż mnie – mrugnął okiem. I chyba miał trochę racji.
Mój zięć był dla mnie niemal ideałem, a ja nie widziałam w nim żadnych wad. I pewnie to przysłoniło mi fakty, które dopiero z czasem wyszły na jaw.
Córka sygnalizowała problemy
Pierwsze lata małżeństwa Kasi wydawały się być sielanką. Marek na każdym kroku okazywał jak bardzo kocha moją córkę, a ona podkreślała, że w końcu spotkała miłość swojego życia. Ale potem coś zaczęło się psuć.
– Boję się, że on może kogoś mieć – powiedziała mi córka pewnego dnia. A ja oczywiście zbagatelizowałam jej obawy.
– Chyba przesadzasz – odpowiedziałam jej. – Marek to najbardziej uczciwy facet jakiego znam i na pewno nawet nie przyszłoby mu do głowy, żeby ciebie zdradzić – zapewniłam ją. W tamtym momencie nie dopuszczałam do siebie myśli, że mój ukochany zięć mógłby okazać się kimś takim.
– Obyś miała rację – powiedziała Kasia. Ale po jej oczach widziałam, że chyba sama w to nie wierzy. Ja natomiast nie chciałam uwierzyć, że Marek mógłby wywinąć taki numer. Przecież mój zięć był chodzącym ideałem.
Przez kolejne tygodnie Kasia nie sygnalizowała już żadnych problemów. Wtedy byłam pewna, że zrozumiała, iż jej obawy były całkowicie nieuzasadnione. Teraz natomiast wiem, że po prostu nie miała we mnie odpowiedniego wsparcia. Wielokrotnie przekonała się, że traktuję zięcia jak syna i nie chciała burzyć mojego przekonania o jego doskonałości. A tymczasem już wtedy nie było dobrze. Mój zięć zdradzał moją córkę, o czym ja kompletnie nie wiedziałam. A nawet gdybym wtedy doszły do mnie takie wieści, to i tak bym w nie nie uwierzyła.
Wspólny weekend otworzył mi oczy
W sierpniu mijała piąta rocznica ślubu Kasi i Marka. I to właśnie z tej okazji dzieci postanowiły zorganizować imprezę w wynajętym domku letniskowym.
– Mam nadzieję, że mama przyjedzie? – zapytał mnie Marek, wręczając mi zaproszenie.
– Oczywiście, że tak – zapewniłam go. Co jak co, ale nie mogłam przegapić takiej okazji. I tylko nieco niepokoiło mnie zachowanie córki, która wydawała się nieco smutna i przybita. Jednak kiedy próbowałam wypytać ją, czy coś się stało, to szybko ucięła rozmowę zapewniając mnie, że nic złego się nie dzieje. Jaka ja byłam głupia.
W tamten sierpniowy dzień wszystko toczyło się dobrze. Pogoda dopisywała, jedzenie było bardzo dobre, a goście świetnie się bawili. I nawet nie przypuszczałam, że to ostatnie tak beztroskie chwile. Sama nie wiem, co mnie podkusiło, aby zajrzeć do laptopa Marka, który stał stoliku na tarasie.
Sama przed sobą tłumaczę to tym, że chciałam sprawdzić prognozę pogody na najbliższe godziny, a jedyny włączony komputer okazał się być mojego zięcia. I tylko nie wiem dlaczego nie był zabezpieczony hasłem. Pewnie nie spodziewał się, że ktoś będzie chciał z niego skorzystać. Ja skorzystałam. I do końca życia będę tego żałować.
Kiedy włączyłam stronę z prognozą pogody, to w prawym rogu ukazała się kopertka. Nieświadomie na nią kliknęłam, a moim oczom ukazały się zdjęcia, których nie chciałam oglądać. Na każdym z nich był Marek. Ale nie był sam. Towarzyszyła mu kobieta. I pewnie nie byłoby w tym nic złego, gdy nie to, że uwiecznione na zdjęciach sceny nie były niewinne. Oj nie. Każde z tych ujęć przedstawiało Marka i nieznajomą kobietę w sytuacjach, które jednoznacznie wskazywały na to, że są kochankami. I jeszcze te wiadomości dołączone do każdego ze zdjęć. „Tęsknisz?”, „Powtórzymy to?”, „Marzę o powtórce” – te i inne podobne słowa kłuły mnie po oczach.
Szybko zamknęłam klapę laptopa i opuściłam taras. Ale nie byłam w stanie wyrzucić z głowy tego, co przed chwilą zobaczyłam. Poszukałam wzrokiem swojego zięcia. Zobaczyłam go w towarzystwie swojego syna. Stuknęli się kieliszkami, a potem głośno roześmieli. Mój wzrok poszukał Kasi. Stała z koleżanką kilka kroków od Marka. Ale jej twarz nie wyrażała radości. Spojrzała na mnie, a ja szybko odwróciłam wzrok. Nie byłam w stanie spojrzeć jej w oczy.
Teraz sama nie wiem, co mam zrobić. Od kilku dni biję się z myślami. Z jednej strony wiem, że powinnam o wszystkim powiedzieć córce. Ale nie mam odwagi. Przecież to ja bagatelizowałam jej obawy. Jednak wiem, że na dłuższą metę tak się nie da żyć. Kasia będzie musiała w końcu poznać prawdę. A może ona już wie?
Teresa, 58 lat
Czytaj także:
„Ojciec dostawał dziwne listy i telefony. Wiedziałem, że skrywa tajemnicę, ale prawda okazała się gorsza od wyobrażeń”
„Wystarczyła chwila zapomnienia, by na teście zakwitły dwa paski. Mąż mnie znienawidzi, gdy dowie się, kto jest ojcem”
„Żona nie używa perfum i żywi się korzonkami. Chce, żebyśmy żyli jak pustelnicy, a ja marzę o golonce i schabowym”