Reklama

Od dziesięciu lat pracuję jako kosmetyczka w małym salonie niedaleko centrum. Z pozoru moje życie toczy się spokojnie – praca, dom, pies, seriale wieczorem. Ale odkąd dowiedziałam się o jednym sekrecie, nie potrafię się uspokoić. Nie śpię w nocy, bo ciągle zadaję sobie to samo pytanie: co powinnam zrobić?

Monikę poznałam w liceum. Od tamtej pory minęło ponad piętnaście lat, a my wciąż byłyśmy sobie najbliższe. Przechodziłyśmy razem przez złamane serca, studia, wspólne wynajmowanie pokoju w starej kamienicy, aż w końcu każda z nas ułożyła sobie życie. Ona – z Tomkiem, którego poślubiła sześć lat temu. Ja – raczej z samotnością, ale przynajmniej świadomie. Choć nie powiem, czasem zazdrościłam Monice tego spokoju, czułości w jej małżeństwie. Tomek był jednym z tych rzadkich mężczyzn, którzy po prostu są dobrzy. Żadnych gierek, żadnych tajemnic. Albo tak mi się wydawało.

Zaczęłam coś przeczuwać kilka miesięcy temu. Monika nagle była rozkojarzona, coraz częściej milczała przy kawie, nie wspominała już o Tomku, tylko przeglądała coś nerwowo w telefonie. Wiedziałam, że coś się dzieje. Ale nie sądziłam, że aż tak...

Musiała się komuś wygadać

– Aga, muszę ci coś powiedzieć, tylko… nie przerywaj mi, dobra? – Monika mówiła to z takim napięciem, jakby miała zaraz wyznać, że jest morderczynią.

Siedziałyśmy w mojej kuchni, właśnie wyjęłam ciasto z piekarnika, a ona... wyglądała, jakby miała zemdleć. Nie wiedziałam jeszcze, co się święci, ale już wtedy czułam, że to coś, po czym nic nie będzie takie jak wcześniej.

– Od kilku miesięcy… spotykam się z kimś – powiedziała w końcu. – Z kolegą z pracy. Michałem.

Zapadła cisza. Dosłownie. Jakby cały świat wstrzymał oddech.

Ty żartujesz, prawda? – wyszeptałam, choć dobrze wiedziałam, że nie.

– Wiem, co myślisz… – zaczęła, ale ja jej przerwałam.

– Co ja myślę? Że zdradzasz Tomka? Monia, do cholery, przecież on cię kocha! – czułam, że zaraz wybuchnę.

– Aga, ja też nie wiem, co się ze mną dzieje. Michał... to się po prostu wydarzyło. Poczułam się znów… jak kobieta. Tomek jest cudowny, naprawdę. Ale zgasł. Ciągle praca, rachunki, wieczory przed telewizorem. A ja poczułam, że tonę w tym życiu. Michał mnie widzi. Patrzy na mnie tak, jak Tomek patrzył dziesięć lat temu.

Patrzyłam na nią w osłupieniu. Jeszcze nigdy mnie tak nie rozczarowała.

To nie jest powód, żeby zdradzać. Jak można być tak samolubnym?

– Nie mów tak… – wyszeptała.

Ale ja już nie potrafiłam jej słuchać. Zdrada bolała, nawet jeśli to nie mnie dotyczyła. Bolało, że robi to Tomkowi. Bolało, że to właśnie ona.

Miałam rozterki moralne

Wróciłam do domu, ale czułam się, jakbym zostawiła za sobą jakąś część siebie. Otworzyłam drzwi, zdjęłam buty, usiadłam na kanapie i… zaczęłam płakać. Tylko cicho, bez szlochu. Takie łzy, które wypływają bez ostrzeżenia, jakby organizm sam próbował ulżyć temu, co nie mieściło się w głowie.

Monika – moja Monika – zdradza swojego męża. A ja teraz to wiem. Mam nosić w sobie ten ciężar, patrzeć Tomkowi w oczy, gdy wpadnie do salonu z drożdżówkami i powie: „Znowu coś dla was upiekłem, dziewczyny”. Jak mam to udźwignąć?

W pracy nie mogłam się skupić. Pomyliłam klientce kolor lakieru, źle obliczyłam kasę. Kasia, z którą pracuję od lat, w końcu mnie złapała przy ekspresie.

– Aga, co się dzieje? Ty od rana jesteś jakbyś była nie sobą. Z kimś się pokłóciłaś?

Wzruszyłam ramionami.

– Co byś zrobiła, jakbyś dowiedziała się, że ktoś bardzo bliski… kłamie. I rani drugiego człowieka, takiego, którego ty też lubisz?

Kasia spojrzała na mnie ostro, jakby już wiedziała więcej, niż powinna.

– To zależy. Jeśli to nie mój cyrk i nie moje małpy – nie wtrącałabym się. Ale jeśli chodzi o kogoś, komu zawdzięczam lojalność albo szacunek… to nie wiem, Agnieszka. Może nie potrafiłabym siedzieć cicho. Prawda boli, ale kłamstwo niszczy.

To zdanie mnie wtedy uderzyło. Kłamstwo niszczy. Pytanie tylko – kogo zniszczy bardziej?

Nie mogłam spojrzeć mu w oczy

Weszłam do osiedlowego marketu po kawę i mleko. Nic więcej, tylko to. Chciałam wyjść i zapomnieć, choćby na chwilę. Ale los miał inne plany.

– Agnieszka? – usłyszałam za sobą znajomy głos.

Odwróciłam się powoli. Tomek. Z koszykiem pełnym warzyw i uśmiechem, który nagle sprawił, że coś mnie ścisnęło w gardle.

– Cześć! – powiedziałam, starając się wyglądać naturalnie.

– Ale dawno się nie widzieliśmy! Jak tam w salonie? Monika mówiła, że dużo nowych klientek się pojawiło. To super.

Uśmiechałam się jak idiotka. On naprawdę nic nie wie. On myśli, że wszystko gra. Że jego żona nie znika popołudniami, nie całuje innego faceta, nie kłamie w żywe oczy.

– Tak, no... jakoś leci – odpowiedziałam i wzięłam pierwsze z brzegu mleko, byle tylko coś robić z rękami.

– Wiesz, myślałem, żeby zabrać Monię gdzieś na rocznicę. Może nad morze? Takie spontaniczne dwa dni. Zaskoczyć ją. Myślisz, że się ucieszy?

O mało nie wypuściłam kartonu z rąk. Patrzyłam na niego, a wszystko we mnie krzyczało: „Nie rób tego. Ona nie zasługuje. Ona cię zdradza”.

Ale tylko skinęłam głową.

Myślę, że… się ucieszy – wydusiłam z siebie.

Spojrzał na mnie przez chwilę. Uważnie. Jakby coś wyczuł.

– Wszystko w porządku? Jakaś… jesteś inna. Cicha.

– Nie, nie, po prostu… zmęczona jestem.

Uśmiechnął się znów i się pożegnał. A ja stałam w tej alejce z mlekiem w ręku i czułam, jak robi mi się niedobrze od ciężaru tego, czego nie powiedziałam.

Byłam na nią wściekła

– Monika, musimy pogadać. Teraz, nie za chwilę, nie jutro – TERAZ.

Zaskoczyłam ją tą wiadomością. Otworzyła drzwi w domowych dresach, z kubkiem kawy w dłoni i wyrazem twarzy, jakby właśnie wybudziłam ją ze snu.

– Co się stało?

Spotkałam Tomka – powiedziałam, wchodząc do jej mieszkania bez zaproszenia. – Mówił mi o waszej rocznicy. O tym, że chce cię zabrać nad morze. Że chce cię zaskoczyć. Monika, on cię kocha, rozumiesz to w ogóle?

Zamilkła. Usiadła na kanapie i zapatrzyła się w podłogę.

– Aga…

– Nie, teraz ja mówię. Zdradzasz faceta, który oddałby ci ostatnią kromkę chleba. Który nosi ci zakupy, przynosi ci kwiaty i… i mówi o tobie z takim ciepłem, że aż mnie mdli. I ty mu robisz coś takiego?

– Nie rozumiesz…

– Nie rozumiem? Może nie. Ale wiem jedno: jesteś cholernie niesprawiedliwa. I okrutna. I nie zamierzam już tego dźwigać za ciebie. Koniec z tym.

Spojrzałam na nią.

– Aga, to nie jest takie proste. Ja… już nie jestem z nim szczęśliwa. To nie znaczy, że go nie lubię… ale ja po prostu… nie czuję już tego. Michał…

– Michał ma żonę?

Zamilkła.

– Czyli ma – dodałam lodowato. – Świetnie. Cudowna para z was. Może zapiszcie się razem na terapię dla egoistów.

– Przestań! – warknęła. – Jesteś moją przyjaciółką, miałaś mnie wspierać!

– Przyjaciółką?! Ja cię błagam. Przyjaciel mówi prawdę. A ja ci powiem jedno: jeśli ty nie powiesz Tomkowi prawdy do końca tygodnia, zrobię to ja.

Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– Nie zrobisz tego. Nie masz prawa.

– Mam prawo nie uczestniczyć w tej farsie.

Zamknęłam za sobą drzwi z hukiem. I przez chwilę czułam tylko jedno: ulgę.

Prawda wyszła na jaw

Zadzwonił do mnie dwa dni później. Tomek. Głos miał spokojny, ale z tą nutą napięcia, którą rozpoznaje się od razu.

– Agnieszka, masz chwilę? Chciałbym pogadać. Sam na sam.

Spotkaliśmy się w tej samej kawiarni, w której Monika rok temu świętowała urodziny. On usiadł naprzeciwko mnie, ubrany jak zwykle: porządna koszula, kurtka, zadbany. Zwyczajny. Dobry.

Wiem, że coś się dzieje – zaczął cicho. – Od jakiegoś czasu czuję, że Monika… nie jest już ze mną, nawet jak siedzi obok. Nie musisz nic mówić, Aga, ale… błagam cię, powiedz mi prawdę. Czy ona mnie zdradza?

Zamarłam. Przez chwilę miałam nadzieję, że powiem, że nie wiem. Że się domyślam, ale nie mam pewności. Że to nie moja sprawa. Ale wtedy spojrzał na mnie. I ten jego wzrok mnie złamał.

– Tak – powiedziałam w końcu, łamiącym się głosem. – Tak. Ona ma romans. Z kolegą z pracy. Od miesięcy. Wiem o tym. Wiem od niej.

Patrzył na mnie bez słowa. Jakby próbował zrozumieć, czy dobrze usłyszał. Jakby chciał zatrzymać czas, wrócić do wczoraj.

Dzięki – powiedział w końcu. – Że miałaś odwagę mi to powiedzieć.

– Przepraszam, że dopiero teraz.

Ty nie masz za co przepraszać. Ona ma. I jeszcze nie wie, co straciła.

Wstał. Nie powiedział już nic więcej. Tylko odszedł, zostawiając mnie z zimną kawą i bolesną świadomością, że właśnie runęło coś, co kiedyś było piękne.

Podjęłam swoją decyzję

Minęły trzy tygodnie. Trzy tygodnie ciszy od Moniki i jednej wiadomości od Tomka: „Wyprowadziłem się. Dzięki, Aga”. I długich nocy, kiedy przewracałam się z boku na bok, zastanawiając się, czy zrobiłam dobrze.

Potem Monika próbowała się do mnie odezwać. Napisała raz, drugi, w końcu zadzwoniła.

– Jesteś zadowolona? Rozwaliłaś moje małżeństwo – rzuciła od razu, bez powitania.

Zamilkłam na chwilę.

– Nie ja, Monika. Ty sama to zrobiłaś.

– Gdybyś się nie wtrącała, może by się wszystko jeszcze ułożyło! – krzyczała. – Ale musiałaś być tą cholernie świętą Agnieszką, co zawsze wie lepiej, co dobre, co złe!

– Nie jestem święta. Ale nie jestem też ślepa – powiedziałam spokojnie. – On zasługiwał na prawdę. A ja nie zamierzam dłużej być wspólniczką w twoim kłamstwie.

Rozłączyła się. I chyba wiedziała, że to ostatnia rozmowa, jaką odbyłyśmy.

Od tamtej pory nie rozmawiałyśmy. Przestałam ją śledzić na mediach społecznościowych, wyrzuciłam z kontaktów. Zrobiłam to, czego się bałam – straciłam przyjaciółkę. Ale nie potrafiłabym spojrzeć sobie w twarz, gdybym zrobiła inaczej.

Tomasz wyprowadził się z ich mieszkania. Czasem myślę, co teraz robi. Czy też nie sypia po nocach. Czy żałuje, że mnie wysłuchał. A potem przypominam sobie jego spojrzenie, gdy powiedział „dzięki” – i wiem, że nie.

Zostałam sama. Z ogromnym poczuciem winy, ale też z cichym, ledwo wyczuwalnym spokojem. Prawda boli, ale kłamstwo niszczy. I nie chcę już nigdy być tą, która milczy.

Agnieszka, 31 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama