„Zdradziłam chłopaka z jego przyjacielem. Miał być szał ciał, a wyszedł wstyd i rozczarowanie”
„Myślenie o nim z wolna stawało się moim przekleństwem. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, a patrzenie na Mariusza było niemal bolesne. Bo on przecież wcale nie był nim. I zupełnie nie wiedziałam, co z tym zrobić. Zwłaszcza że w niczym nie zawinił i to ja zrobiłam coś, czego nie powinnam robić”.

- Listy do redakcji
Na pierwszym miejscu w moim życiu zawsze była nauka. Rodzice od dziecka wpajali mi, że najpierw mam zadbać o swoje wykształcenie, coś, co da mi prawdziwą, bezpieczną przyszłość, a dopiero potem bawić się w randki, związki czy śluby. Może właśnie dlatego, gdy większość moich znajomych pozakładała już rodziny, ja, jako świeżo upieczona dyrektorka finansowa jednej z większych korporacji w mieście, kupowałam komfortowe mieszkanie na jednym z bogatych osiedli.
Mariusz dawał poczucie stabilności
Jako że swoją sytuację majątkową mogłam uznać za w pełni stabilną, zaczęłam się w końcu rozglądać za partnerem. Nie miałam skłonności do nagłych uniesień, nie chciałam też wiązać się z byle kim. Nie do końca zresztą w tamtym czasie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia i w te wszystkie romantyczne historie, które opowiadały mi z wypiekami na twarzach koleżanki. Właśnie dlatego podczas randek szukałam kogoś, kto będzie trzeźwo podchodził do życia, nie ulegnie jakimś błahym miłostkom i zbuduje ze mną coś trwałego.
Poznałam go na trzecim spotkaniu z kolei. Jako jedyny nie próbował ze mną flirtować na te wszystkie żałosne sposoby, a powiedział otwarcie, że zależy mu na stabilnym związku. Miał dobrze płatną pracę w firmie konsultingowej, nie miewał spontanicznych pomysłów i szukał kobiety inteligentnej, a nie nieludzko pięknej.
– Dla mnie zawsze liczyło się wnętrze – przyznał. – Wiem, brzmi jak frazes, ale to prawda. Ty jesteś inteligentna, wykształcona i to mi imponuje. Po co mi modelka, skoro zależy mi na stworzeniu czegoś poważnego?
Wtedy nie wierzyłam, że facet naprawdę może mówić w ten sposób. Zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, choć dziś wiem, że nie miało to kompletnie nic wspólnego z prawdziwym uczuciem. Nasz związek przypominał więc bardziej transakcję – umowę, która miała być korzystna dla obu stron. I całkiem nieźle się to utrzymywało, bo przeżyliśmy ze sobą udane sześć miesięcy. Początkiem naszego końca okazała się impreza u dalszych znajomych, na którą mieliśmy razem wyjść. W ostatniej chwili okazało się jednak, że Mariusz ma coś pilnego w pracy i nie zdoła się wyrwać.
– Ale ty idź – przekonywał mnie uparcie. – Niech nie myślą sobie, że tylko pracujemy.
No i po dłuższych namowach poszłam, obiecując sobie, że gdy będę miała dość, szybko zawinę się z powrotem do domu.
Na imprezie poznałam Norberta
Na miejscu rzeczywiście z początku nie bawiłam się najlepiej. Mało kogo tam znałam, bo większość ludzi to byli znajomi Mariusza, a takie sztuczne uśmiechy nigdy nie działały na mnie zbyt dobrze. Wreszcie, gdy miałam już powoli wychodzić, wpadłam na wysokiego, postawnego bruneta. Nie widziałam go nigdy wcześniej, ale kiedy spojrzałam mu prosto w oczy, poczułam jakieś dziwne dreszcze, a serce nagle zaczęło szybciej bić.
– Agata? Dobrze zgaduję? – odezwał się ku mojemu zdumieniu.
– No tak – przyznałam nieco speszona, zupełnie nie wiedząc, skąd mnie kojarzy.
– Norbert – przedstawił się pośpiesznie. – Mariusz tyle mi o tobie opowiadał…
Mnie też sporo o nim opowiadał – o jego najlepszym przyjacielu. Dziwnym trafem nie miałam jednak okazji spotkać się z nim twarzą w twarz. Aż do wtedy. Szybko okazało się, że nadajemy na tych samych falach. Rozmawiało nam się świetnie, a ja przestałam w ogóle myśleć o ucieczce z tej niefortunnej imprezy. Choć z reguły nie pijam alkoholu, jemu z jakiegoś powodu dałam się namówić. W jakimś sensie byłam nim oczarowana.
Pierwszy raz postrzegałam faceta w kategoriach „przystojny”, „męski” i „ pociągający”. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje, ale z jakiegoś powodu nie próbowałam z tym walczyć. Podobnie jak z wyjątkowym przyciąganiem, które czułam od Norberta. Tym sposobem jeszcze tej samej nocy wylądowaliśmy w łóżku – nie swoim, ciasnym, a mimo to właśnie tam przeżyłam najcudowniejsze chwile w całym swoim życiu.
To było do mnie takie niepodobne… Co prawda w ostatnim praktycznym odruchu napisałam Mariuszowi, że nie wrócę na noc, bo trochę wypiłam i nie chcę się rozbijać po ciemku, a on oczywiście przyznał, że to bardzo rozsądne posunięcie. Co gorsza, nie miałam nawet wyrzutów sumienia…
Wszystko się zmieniło
Po przebudzeniu, gdy obok siebie miałam leniwie uśmiechniętego Norberta, po cichu liczyłam na to, że ta chwila nigdy nie przeminie. Obserwowałam go, zastanawiając się, jak by to było, gdybyśmy się zeszli. Gdyby Mariusz nie był moim chłopakiem.
– Pamiętaj, że on nie może się dowiedzieć – odezwał się w końcu, jakby otrząsając się z błogiej nieświadomości. – Poczułby się koszmarnie… W końcu jestem jego przyjacielem.
Pokiwałam głową, bo nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć.
– Wiesz, nie ma mu co zawracać głowy taką chwilą słabości – rzucił z większym przekonaniem. – W końcu ten wasz związek to tak bardzo na poważnie. Nie ma co tego psuć.
Wtedy oczywiście przytaknęłam, ale im więcej czasu mijało od naszego rozstania, tym poważniejsze nachodziły mnie wątpliwości. Bo Norbert… On po prostu nie chciał mi za żadne skarby wyjść z głowy.
Myślenie o nim z wolna stawało się moim przekleństwem. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść, a patrzenie na Mariusza było niemal bolesne. Bo on przecież wcale nie był nim. I zupełnie nie wiedziałam, co z tym zrobić. Zwłaszcza że w niczym nie zawinił i to ja zrobiłam coś, czego nie powinnam robić. Ale co miałam poradzić, gdy moje serce biło mocniej na samo wspomnienie Norberta?
Wiedziałam już, że go kocham i że nic tego nie zmieni. Niezależnie od tego, co sobie postanowię. I musiałam coś z tym zrobić. Bo miłość rzeczywiście zaskoczyła mnie w najmniej oczekiwanym momencie, udowadniając, że wszystko to, w co dotychczas wierzyłam, to tylko puste słowa. Sucha teoria, która nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem.
Nie umiałam dłużej milczeć
Wytrwałam w tym dziwacznym koszmarze niemal dwa tygodnie. W końcu jednak uznałam, że nie mogę dłużej oszukiwać Mariusza. W końcu był dla mnie taki dobry… Zasługiwał na szczerość! Zebrałam się więc w sobie i poczekałam, aż wróci z pracy, by powiedzieć mu prawdę.
– Mariusz, słuchaj – zaczęłam odrobinę zdenerwowana. – Ja… to między nami nie ma przyszłości.
Spojrzał na mnie z ukosa.
– Tak? – zapytał. – A możesz rozwinąć?
– Ja… nie wiem, jak ci to powiedzieć… – westchnęłam ciężko, a potem przyznałam to, co wiedziałam już od kilkunastu dni: – Po prostu się zakochałam.
Spodziewałam się setki pytań, może nawet jakichś drwin, czegoś w stylu: „Zakochałaś? Ty?! No chyba sobie ze mnie żartujesz!”. On jednak podszedł do tego z całkowitym spokojem. Przez moment miał jedynie dość dziwną minę, ale potem skinął głową i rzucił:
– Rozumiem. W takim razie rzeczywiście lepiej się rozstać. Dobrze, że wyszło to teraz. Oszczędziliśmy sobie sporo kłopotu.
Nie będzie jak w bajce
Wtedy, gdy Mariusz pozwolił mi odejść, nie robiąc najmniejszych problemów, wydawało mi się, że zaczyna się dla mnie coś wspaniałego. Jakaś niezwykła przygoda, o której nie miałam dotąd pojęcia. Oczywiście, że od razu pobiegłam do Norberta – w końcu byłam w nim szczerze zakochana. Szkoda tylko, że jednocześnie byłam też potwornie naiwna…
Norbert nie tylko nie odwzajemniał mojego uczucia. Wyjaśnił mi ze stoickim spokojem, że ukartowali to we dwóch, żeby sprawdzić, czy aby na pewno potrafię być wierna. Jak widać, ja oblałam egzamin, a on się świetnie bawił. Mariusz natomiast nie miał żadnych wyrzutów sumienia – testował przecież tylko wiarygodność naszego związku.
Obecnie jestem sama. Skupiam się na sobie i swojej pracy. Właściwie jakoś tak odeszła mi ochota na związki. Coraz częściej myślę, że w pojedynkę jest mi dobrze i nie ma sensu tego zmieniać. Mam przecież rodziców, siostrę, przyjaciół… Nie każdy musi mieć przecież drugą połówkę, prawda? A gdy będę bardzo samotna, może pomyślę o psie.
Agata, 29 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mariusz karmił mnie kłamstwami słodkimi jak wrześniowe pomidory. Odkryłam prawdę przez kartkę z 1 zdaniem”
- „Mąż powiedział, że zrobił zupę grzybową. Gdy zobaczyłam, co pływa w garnku, nie wiedziałam, śmiać się czy płakać”
- „Córka obiecała, że mnie nie zostawi w potrzebie. Trafiłam do domu opieki, bo jej mąż miał na ten temat inne zdanie”

