„Zawsze troszczyłam się o siostrę i wspierałam ją we wszystkim. A ona odebrała mi męża, dom i przyjaciół”
„– Wiem, że to bardzo niefortunne, ale nie mam wpływu na to, co czuję... Już dawno czułem, że mamy z Dominiką szczególną więź... – zaczął się tłumaczyć. – Zaraz, zaraz! – przerwałam mu gwałtownie. – Chcesz mi powiedzieć, że zostawiasz mnie dla mojej siostry?”.

- Listy do redakcji
Mama zawsze powtarzała nam: „Możecie się kłócić, ale zawsze musicie się godzić. Przyjaciele i faceci będą przychodzić i odchodzić, ale wy zawsze będziecie siostrami, pamiętajcie o tym”. Wzięłam to sobie do serca i dbałam o swoją relację z Dominiką. Byłyśmy ze sobą naprawdę blisko. Dlatego nie potrafię zrozumieć, jak mogła zrobić mi takie świństwo.
Byłyśmy przyjaciółkami
Rodzice dbali o to, żebyśmy miały dobre relacje. Żadnej z nas nigdy nie faworyzowali, obydwie traktowali po równo.
– Musicie się trzymać razem. Świat może wam czasem dawać do wiwatu, ale jeśli będziecie stały po swojej stronie, to zawsze sobie z nim poradzicie – powiedział kiedyś tata.
Rodzice sami mieli rodzeństwo, z którym utrzymywali świetne kontakty. Widziałyśmy, jakie płyną z tego korzyści: na święta nasz dom zawsze był wypełniony ludźmi, śmiechem, miłością i szczerą troską. To było świetne i myślę, że obydwie doszłyśmy szybko do wniosku, że chciałybyśmy tego samego.
Były między nami dwa lata różnicy, ale w szkole często mówili o nas „bliźniaczki”, bo często byłyśmy nierozłączne, słuchałyśmy tej samej muzyki, a nawet ubierałyśmy się podobnie. Siostra była moją najlepszą przyjaciółką, pierwszą powierniczką i doradczynią.
– Obiecaj mi, że nigdy się nie pokłócimy! – poprosiłam ją któregoś razu.
– Tego chyba nie mogę ci obiecać – zachichotała.
– Okej, ale to obiecaj, że zawsze się pogodzimy. Że zawsze, jak bardzo zła nie byłaby sytuacja, znajdziemy rozwiązanie i nie będziemy się na siebie gniewać.
– To mogę obiecać – odpowiedziała.
I naprawdę wierzyłam, że tak będzie.
Zawsze byłam blisko
Pewnie, nastawienie, że nigdy nie będziemy się kłócić, było dziecinne i naiwne. Zdarzały nam się kłótnie, nawet takie poważniejsze, ale zawsze wszystko wracało do normy, a nasza relacja stawała się jeszcze mocniejsza. Stawiałam sobie za punkt honoru, żeby chronić siostrę przed wszystkim, co mogło ją zranić. Może brało się to z tego, że byłam starsza, a może po prostu miałam taki charakter.
Gdy obydwie studiowałyśmy, pomagałam jej w nauce, słuchałam o wszystkich imprezach i nieudanych randkach. A potem, kiedy po studiach znalazłam pracę i zamieszkałam z moim ówczesnym (jeszcze) narzeczonym, regularnie gościłam u siebie Dominikę: a to na obiad, a to na nocowanie, a to odbierałam ją w nocy z imprezy, żeby nie musiała wracać autobusem przez cale miasto.
– Dobrze, że tak opiekujesz się Dominisią. Ona ma trochę inny charakter niż ty, jest roztrzepana, w głowie jej jeszcze zabawa. Ty dojrzałaś szybciej. To nic złego, niektórzy tak mają, ale cieszę się, że się o nią troszczysz, kiedy mnie nie ma z wami – powiedziała mi któregoś razu mama.
– No pewnie, przecież to moja siostra – uśmiechnęłam się.
Rodzice byli dumni z naszej relacji, a ja naprawdę czułam potrzebę troszczenia się o Dominikę.
Nie pozwoliłabym jej skrzywdzić
Faktycznie, siostra była ode mnie nieco inna. Może trochę bardziej lekkomyślna, trochę bardziej zwariowana. Ja od dziecka byłam bardziej obowiązkowa, raczej spokojna, odpowiedzialna. Ścierałyśmy się czasem na tym tle. Ja wyrzucałam jej, że najpierw myśli o zabawie, a dopiero potem o obowiązkach, a ona mnie, że jestem sztywniarą i że powinnam bardziej korzystać z życia. O dziwo, to samo powiedział mi kiedyś mój mąż.
– Niby są między wami tylko dwa lata różnicy, a jednak zachowujesz się bardziej jak jej matka niż siostra – zauważył.
– Taką już mamy dynamikę – skwitowałam tylko.
– Okej, ale mogłabyś czasem się czegoś od niej nauczyć – odparł.
– Słucham?
– Wydaje ci się, że tylko ona korzysta z tej relacji, bo się nią opiekujesz, ale ty też możesz. Bądź czasem bardziej jak ona, pozwól sobie na więcej spontaniczności, zabaw się – zachęcał mnie.
Wtedy nie zauważyłam w tym jeszcze niczego niepokojącego.
Jacek był moim pierwszym poważnym chłopakiem. Zaręczyliśmy się jeszcze na studiach i planowaliśmy szybko wziąć ślub i założyć rodzinę. Taki był plan, a ja niczego nie realizowałam bez planu. W zakresie spraw sercowych, mojej siostrze wróżyłam raczej rychły ślub bez namysłu, a potem burzliwy rozwód i skakanie z kwiatka na kwiatek, żeby „odzyskać siebie”.
Taka już była. Nie miałam jej tego za złe – raczej częściej podchodziłam do niej z pewną dozą rozbawienia, a może nawet protekcjonalności. Ale Dominika była czystym słońcem: rzadko się denerwowała, nie czuła się ode mnie gorsza, nawet gdy nieco ją pouczałam. Wszystko zbywała śmiechem, nie dało się na nią gniewać ani jej nie lubić.
Stała po jego stronie
Oczywiście, była świadkową na moim ślubie z Jackiem. Nie wyobrażałam sobie mieć obok siebie kogokolwiek innego – nie w tak ważnym dniu. Była przy mnie też wtedy, gdy po roku małżeństwa okazało się, że przechodzimy poważny kryzys – ale wtedy nasza relacja zaczęła się zmieniać. Dominika, wcześniej zawsze stojąca po mojej stronie, zaczęła mnie krytykować.
– Bardzo dużo od niego wymagasz. Zapominasz, że obydwoje jesteście cały czas młodzi i on też ma prawo korzystać z życia – pouczała mnie.
– Niech korzysta, ale niech nie zapomina, że jest już mężem! Nie może wracać do domu o szóstej rano, pijany i ledwo stojący na nogach. Kto to słyszał? – burzyłam się.
– A dlaczego nie może? Przecież nie robi tego co weekend, zdarzyło mu się dosłownie dwa razy, a ty już robisz aferę – obruszyła się.
– Ech, to sama z nim bądź, skoro jest taki świetny, a ja taka straszna! – rzuciłam nagle w nerwach.
Dominika zasznurowała usta i wbiła wzrok w podłogę. Pewnie zapomniałabym o tej wymianie zdań, ale miesiąc później zdarzyła nam się podobna. Moja siostra znowu broniła głupich wybryków mojego męża, a we mnie widziała sztywniarę, która czepia się bez powodu.
Wbiła mi nóż w plecy
Wtedy po raz pierwszy w życiu nie miałam w niej wsparcia – a bardzo go potrzebowałam. Liczyłam, że stanie po mojej stronie, jak ja stałam zawsze po jej, ale nie robiła tego. Nie do końca rozumiałam dlaczego. Aż tu w końcu... Któregoś dnia zastałam Jacka siedzącego sztywno przy stole, gdy wróciłam do domu z pracy.
– Hej, co tam? – zagaiłam.
– Usiądź, proszę, musimy porozmawiać.
Zmartwił mnie jego poważny ton.
– O co chodzi? – zapytałam.
– Myślę, że w głębi duszy już wiesz... – zaczął.
– Nie wydaje mi się.
– Nie jesteśmy szczęśliwi, Agata. Myślę, że do siebie nie pasujemy i że zauważyliśmy to po fakcie – odparł poważnie.
– Słucham? I mówisz to tak po prostu? Może i mamy kryzys, faktycznie, ale na pewno nie daje nam to prawa do skreślenia tego związku tak po prostu! – zareagowałam nerwowo.
– Agata, przepraszam cię, nie chcę być nieczuły, ale... ja już podjąłem decyzję. Powiem to wprost, żeby cię nie oszukiwać: zrozumiałem, że jest ktoś inny, kto pasuje do mnie bardziej.
Poczułam się, jakby ktoś wbił mi sztylet w brzuch.
– Ktoś inny? – zapytałam słabo.
Zakochał się w mojej siostrze
Byłam przekonana, że wymieni teraz jakąś laleczkę, którą dopiero co zatrudnili w jego firmie, dla której stracił głowę jak głupi nastolatek. Ale nie.
– Wiem, że to bardzo niefortunne, ale nie mam wpływu na to, co czuję... Już dawno czułem, że mamy z Dominiką szczególną więź... – zaczął się tłumaczyć.
– Zaraz, zaraz! – przerwałam mu gwałtownie. – Chcesz mi powiedzieć, że zostawiasz mnie dla mojej siostry? Naprawdę właśnie to chcesz mi powiedzieć?
Nic nie odpowiedział. Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem, aż w końcu wydukał cicho:
– Przepraszam.
Nie mogłam tam dłużej zostać. Rzuciłam się do łazienki i błyskawicznie spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, a potem wypadłam z domu, wsiadłam w samochód i pojechałam do rodziców. Mój telefon nie przestawał dzwonić przez całą drogę, ale nie odbierałam. Widziałam jednak, że na przemian dzwonią do mnie i Jacek i Dominika. „O, czyli zadzwonił do niej od razu po fakcie, że już po wszystkim”, myślałam wściekle. Nie zamierzałam jednak rozmawiać ani z nim, ani z nią. Wszystkie matczyne uczucia, które miałam do mojej siostry, natychmiast ze mnie wyparowały. Wiedziałam, że nasza relacja jest już skończona i nigdy nie uda się jej naprawić – wbrew temu, co obiecywałyśmy sobie jako dziewczynki.
Zniszczyli cały mój świat
Przez miesiąc chowałam się przed światem u rodziców. Pozew o rozwód wysłałam zaledwie dwa dni po całej tej rozmowie. Gdy Dominika przyjechała do domu i błagała o rozmowę ze mną, zabarykadowałam się w sypialni. Nie miałam zamiaru się do niej odzywać – ani wtedy, ani kiedykolwiek. Rodzice prosili mnie, żebym jeszcze to przemyślała, żebym znalazła w sobie siłę, aby wybaczyć – nie Jackowi, ale właśnie Dominice, ale wiedziałam, że nie będę w stanie tego zrobić. A siostra tego nie ułatwiała.
W końcu porzuciła próby udobruchania mnie. „Szybko”, pomyślałam. Trzy miesiące później zobaczyłam na jej Instagramie, jak robi kolację w moim domu. W moim domu! Kolejne dwa miesiące później zobaczyłam, jak razem z Jackiem goszczą w wakacyjnym domu naszych wspólnych przyjaciół. Dominika szybko rozgościła się na moim miejscu, udając, że nigdy wcześniej mnie tam nie było...
Na rozprawę rozwodową wysłałam prawnika i pełnomocnika. Nie chciałam spojrzeć w twarz ani siostrze, ani mężowi. Od całej sprawy minął już rok, a ja nadal nie potrafię przeżyć upokorzenia. Zostałam zdradzona przez dwie najbliższe mi osoby na całym świecie. Czy z czegoś takiego w ogóle można się podnieść?
Agata, 30 lat
Czytaj także:
- „Moje dzieci nie akceptują mojego nowego partnera. Mówią, że w moim wieku jest to niesmaczne i obrzydliwe”
- „Mąż zainteresował się edukacją syna dopiero w liceum. Latał do jego wychowawczyni na wywiadówki i na zaplecze”
- „Pod sklepem znalazłam portfel wypchany pieniędzmi. Musiałam zdecydować, czy zachować się uczciwie, czy spełnić marzenia”

