„Zaszłam w ciążę byle tylko zatrzymać faceta przy sobie. Efekt? Wyszłam na tym, jak Zabłocki na mydle”
„Nie ucieszył się, choć rzeczywiście wiadomość mocno nim wstrząsnęła. No, w końcu niecodziennie dowiaduje się o dziecku. Obserwowałam, jak krąży po pokoju, mamrocząc coś pod nosem ze wściekłością. Byłam naiwna jak nastolatka marząca o księciu z bajki”.

- listy do redakcji
Kiedy skończyłam trzydziestkę, zżymałam się, że wciąż jeszcze nie mam męża. Owszem, zdarzali się jacyś faceci, ale moje związki były zwykle bardzo burzliwe i podobnie jak burza, szybko się kończyły. Po prostu nie miałam szczęścia. Nie umiałam znajdować tych fajnych mężczyzn, których naprawdę interesowały poważne związki… albo po prostu wszyscy w okolicy byli już zajęci.
Bardzo chciałam znaleźć męża
Jak by nie patrzeć, wszystkie moje koleżanki w tym samym wieku miały już dawno przynajmniej narzeczonych, a w większości – mężów. Żadna nic nie mówiła, ale czułam te spojrzenia. Oceniające, pełne natrętnego zaciekawienia, jakby chciały zapytać, co jest ze mną nie tak, ale czuły, że nie wypada.
Udawałam oczywiście, że nic się nie dzieje. Minął rok, minął drugi, a ja wciąż byłam sama i nieszczęśliwa. W dzień trzydziestych trzecich urodzin uznałam, że dość tego – muszę znaleźć odpowiedniego faceta, a w konsekwencji męża, bo nie wytrzymam. Byłam zresztą coraz starsza. Ile jeszcze miałabym czekać?
To była jedna z tych domówek u którejś ze znajomych – miałam ich całkiem sporo, a większości imion nawet już nie zapamiętywałam. Tak bardzo zależało mi na znalezieniu sobie partnera na resztę życia, że nic innego mnie nie obchodziło. Były dni, że potrafiłam zaniedbać nawet prace, a w tym swoje najważniejsze obowiązki.
I właśnie wtedy, gdy planowałam już uciec z kolejnej nudnawej imprezy, napatoczył się on – Paweł. Przystojny blondyn o niesamowitych, zielonych oczach, który flirtował ze wszystkimi kobietami. Gdybym była wtedy uważniejsza, bez trudu bym to zauważyła – ja jednak za bardzo skupiłam się na fałszywym, czarującym uśmiechu i wspaniale wyrzeźbionej sylwetce tego czarusia. Nic dziwnego, że zainteresował się także mną. A że ja poświęciłam mu więcej uwagi niż pozostałe, to ze mną wyszedł.
Przez kolejne tygodnie spotykaliśmy się dokładnie wtedy, kiedy jemu pasowało – to ja musiałam kombinować, dopasowywać się do jego planu dnia, mimo że jemu bardzo często zdarzało się coś odwołać lub najzwyczajniej w świecie zapomnieć, jeśli znalazł akurat coś ciekawszego do roboty. Chwile z nim były niesamowite. A seks… cóż, dla tego jednego byłam się w stanie poświęcić w dowolny sposób. Zwłaszcza że po pewnym czasie zgodził się na związek.
Czułam, że mi się wyślizguje
Po dwóch miesiącach Paweł zaczął się nudzić. Coraz częściej się denerwował, na wiele moich pytań odpowiadał półsłówkami, a gdy usiłowałam mu o czymkolwiek opowiadać, odganiał mnie od siebie jak natrętną muchę.
– Duszę się przy tobie, nie rozumiesz?! – warknął kiedyś na mnie, kiedy za wszelką cenę starałam się zwrócić jego uwagę. – Nie planowałem żadnych związków! A ty się uparłaś…
– Cieszę się, że się na to zdecydowałeś – zapewniłam pośpiesznie. – Zobaczysz, że jeszcze będzie nam dobrze we dwoje.
Nie odpowiedział, ale przynajmniej nie drążył tematu. Zauważyłam jednak, że poświęca mi coraz mniej uwagi. Mimo że miesiąc wcześniej wprowadził się do mnie, obecnie prawie nie bywał w mieszkaniu. Ciągle gdzieś chodził, wiecznie się spóźniał, a na moje zapytania reagował opryskliwymi komentarzami. Nie próbowałam się z nim kłócić, bo wtedy wpadał w złość, robił się niemiły i wychodził. Poza tym, coraz mocniej obawiałam się o przyszłość naszego związku. A przecież szło nam z początku tak dobrze…
Angelika podsunęła mi pewien pomysł
Któregoś razu, gdy wróciłam z pracy, a Pawła znów nie było, przedzwoniłam do najbliższej przyjaciółki, Angeliki i w desperacji poprosiłam ją o spotkanie. Kiedy usiadłyśmy razem w naszej ulubionej chińskiej knajpce, z trudem powstrzymałam łzy. I… cóż, opowiedziałam jej wszystko. O tym, że wiążę z Pawłem ogromne nadzieje, ale czuję, że nieuchronnie się od siebie oddalamy. Że nie wiem, co zrobić, by znów coś do mnie poczuł.
– Boję się, że znowu wszystko skończy się tak jak zawsze – przyznałam z rozpaczą. – Że się rozstaniemy z powodu jakiejś bzdury, i to oczywiście przeze mnie!
– Przesadzasz – stwierdziła przyjaciółka. – Myślę, że nie może być aż tak źle. W końcu… kiedyś i ciebie musi dopaść szczęście, nie?
Popatrzyłam na nią spode łba. Łatwo jej było mówić, skoro od pięciu lat była szczęśliwą mężatką i matką dwójki uroczych dzieci. Ja o takim życiu mogłam co najwyżej pomarzyć. I marzyłam. Wielokrotnie. Tylko coraz bardziej oddalałam się od realizacji tego marzenia.
– Wiesz co, jest na to wszystko sposób! – oświadczyła z wyraźnym przekonaniem.
– Niby jaki? – mruknęłam z powątpiewaniem.
– Musisz zajść w ciążę! – oznajmiła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Faceci wariują, jak już dowiadują się o ojcostwie!
Popatrzyłam na nią sceptycznie.
– No nie wiem… – mruknęłam. – A jak się zdenerwuje? Mówił, że nie chce dzieci…
– Oj tam, mówił, mówił. – Angelika machnęła lekceważąco ręką. – Mój Rafał też tak gadał, a jak przyszło co do czego, od razu wyskoczył z pierścionkiem zaręczynowym! A pozostałe dzieci sam chciał!
Przyglądałam się jej jeszcze przez chwilę, aż wreszcie podjęłam decyzję – zrobię to. W sumie, co mi szkodzi? Jeśli to jedyny sposób, by zatrzymać przy sobie Pawła, na pewno się przed tym nie cofnę – choćby nie wiem co.
Podstęp się nie udał
Zupełnie nie przejmując się dalszym oziębłym sposobem bycia mojego faceta, wprowadziłam swój plan w życie. Wszystko poszło jak z płatka i już wkrótce patrzyłam lekko skołowana na pozytywny wynik testu ciążowego. Gdy tylko usłyszałam trzaśnięcie drzwi, zwiastujące powrót Pawła, wypadłam do przedpokoju i uśmiechnęłam się promiennie.
– A tobie co? – burknął. – Awans dostałaś czy co?
Zrobiłam tajemniczą minę.
– Lepiej – wyszczerzyłam się. – Jestem w ciąży!
Nie ucieszył się, choć rzeczywiście wiadomość mocno nim wstrząsnęła. No, w końcu niecodziennie dowiaduje się o dziecku. Obserwowałam jak krąży po pokoju, mamrocząc coś pod nosem ze wściekłością. „Przejdzie mu – przekonywałam sama siebie. – Na pewno jak ochłonie, wszystko zrozumie i zapragnie być ojcem”. Byłam naiwna jak nastolatka marząca o księciu z bajki. W tamtej chwili jednak jeszcze tego nie rozumiałam.
– Ze mną? – rzucił w końcu.
Wytrzeszczyłam na niego oczy.
– No a z kim niby? – odezwałam się oburzona. – Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że ja…
– Nie wiem – wzruszył ramionami. – Wiesz, Kalina? Ja wysiadam. Miłego życia, bycia matką i tak dalej.
– Co? – wykrztusiłam, widząc, że rusza do szafy i zaczyna prędko pakować swoje rzeczy. – Paweł, ty będziesz ojcem…
– Pewnie nie pierwszy raz. – Nawet nie przerwał wrzucania ciuchów do torby. – I nie ostatni.
Zakręciło mi się w głowie, więc usiadłam ciężko na ławeczce w przedpokoju, by nie upaść.
– Ale… co ja teraz zrobię? – wyjąkałam.
– Nie moja sprawa – oświadczył obojętnie. Dopiero wtedy zrozumiałam, że w nim nigdy nie było uczuć – zależało mu wyłącznie na łóżku. I tyle. – Było pomyśleć wcześniej, jak nie chciałaś zostać mamuśką.
Skomplikowałam to jeszcze bardziej
Paweł się wyprowadził. Nie pomogły telefony, SMS-y ani wiadomości na komunikatorze. Zostałam więc sama w pustym mieszkaniu, w którym kompletnie nikt mnie nie chce. No, może poza moim małym synkiem, który urodzi się za kilka miesięcy. Jedyne wsparcie mam w Angelice, która chyba obwinia się o całą sytuację. Z początku też byłam na nią zła, ale gdy ochłonęłam, doszłam do wniosku, że to tylko i wyłącznie przez moją naiwność. Gdybym nie szukała na gwałt faceta, być może trafiłabym na kogoś właściwego.
A teraz? Teraz jestem zupełnie skończona. Bo który normalny, atrakcyjny mężczyzna w ogóle na mnie spojrzy, gdy dowie się, że mam malutkie dziecko? Skoro bez takiej przeszkody nie potrafiłam zbudować silnego związku, wszystko wskazuje na to, że mogę się pożegnać ze szczęściem. Widocznie taki los jest mi pisany i nie ma co z nim dłużej walczyć.
Kalina, 35 lat
Czytaj także:
„Parafianie oskarżyli mnie o kradzież pieniędzy. Przestałem być dla nich wyrocznią, stałem się zwykłym łotrem”
„Przez długi język ciotki mój narzeczony dowiedział się o rodzinnej tajemnicy. Wtedy już wiedziałam, że ze ślubu nici”
„Przed byłym facetem uciekłam do wioski zabitej dechami. Nie odpuszczał i nawet tam czułam jego spojrzenie”